Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2013, 09:57   #31
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Jazda rozklekotaną terenówką pozbawioną amortyzatorów, to było to co lubił. Znacznie przyjemniej było podskakiwać na wertepach, gdy się prowadziło, niż gdy się było pasażerem. Z tego względu starał się litościwie dla pośladków współpodróżnych omijać dziury w drodze, ale nie zawsze się udawało. Parę razy, aż mu zadzwoniły zęby, gdy wjechali w jakąś dziurę. Zdecydowanie Somalijaki Zarząd Dróg powinien coś z tym zrobić, o ile w ogóle istniał. Z drugiej strony przynajmniej mógł grzać, ile miał mocy pod maską i nie obawiać się fotoradarów. Dzikie kraje miały swoje uroki. Niestety zamiast cieszyć się słoneczną pogodą i urokliwą okolicą kątem oka zauważył, jak pani biolog postanowiła zostać panią Rambo Pierwsza Krew. Na szczęście próba rozbrojenia Ravera zakończyła się na … próbie.
- Siedź na dupie - warknął Fox. - Jak myślisz, Wig, powinniśmy związać ją razem z przewodnikiem, czy osobno?
- Panno Øksendal z przykrością stwierdzam, że takie zachowanie jest w najwyższym stopniu niedopuszczalne i następna Pani próba użycia naszej broni skończy się tym, że rozbiję Pani głowę kolbą mojego karabinu. -
głos Petera był zimny jak lód - Zrozumiała Pani?
- Macie zamiar pozwolić temu sukinsynowi żyć?? Może jeszcze podziękujecie mu?? - Odparła głosem pełnym nienawiści.
- Zauważyłeś Fox z jaką łatwością Panna Øksendal jest gotowa zabić drugiego człowieka? Wygląda na to, że wkrótce nas najemników z rynku wyeliminują amatorzy. - spojrzał na dziewczynę z politowaniem. - Pan LuQman będzie żył, bo jest potrzebny, ale potrzebny trzeźwy, a nie otumaniony narkotykiem, który przyprawia ludzi o paranoję. Ciekawe, że ten środek jest taki popularny. Tubylcy mogą okazywać nieuzasadnioną agresję. Nie zamierzamy Panu LuQmanowi dziękować, ale podziękujemy Pani jeśli pomoże nam Pani go otrzeźwić.
- Jesteście nielepsi niż on. Pieprzeni mordercy dzieci.
- Czy to była zaowalowana odmowa? -
spytał uprzejmie Wig Jeanne.
- Przemyśl swoją odpowiedź, panienko, bo po głowie chodzą mi różne myśli i powoli dochodzę do wniosku, że może powinniśmy zamknąć Cię w jakimś pomieszczeniu z LuQmanem na jakiś czas. On będzie naćpany i nieskrępowany, a Ty będziesz związana. Tak, to powinno dać nam trochę spokoju - powiedział Fox, udając zamyślenie.
- Ej. - Blue wtrącila się w końcu do rozmowy - Zastraszaniem jej niczego nie osiągniecie. Tylko pogłębiacie stres.
- Obawiam się, że nie jesteśmy w stanie uzyskać od Panny Øksendal niczego konstruktywnego. Niektórzy lubią po prostu sprawiać kłopoty. Niezależnie od poziomu stresu. -
stwierdził Peter skupiając się na drodze.
- Dajcie jej ochłonąć. Wtedy będzie miała szansę pomóc.
Odwróciła się do dziewczyny.
- A ty się ogarnij, Jeanne. Tu jest wojna, nie luksusowy hotel Corp-Tech. Tatuś ci nie pomoże. Nie rób głupot i słuchaj się ich. - wskazała brodą na najemników.
- Ty też?? - Przeniosła swe spojrzenie na hakerkę. - Ty też. - Dodała z nutą rezygnacji w głosie.
- Tak. Ja też chce przeżyć. Rozumiesz? Obie chcemy przeżyć.
- I dlatego przymkniesz oczy na to wszystko. A nawet na więcej. Wszyscy jesteście wyzuci z ludzkich uczuć. –
powiedziała Jeanne.
- Nie, po prostu działamy racjonalnie - rzucił Fox. - Ty też zacznij. To był wypadek, nikt z nas tego nie chciał. Nie ma sensu teraz tego roztrząsać. Oczekujemy od Ciebie, że po prostu będziesz wykonywała swoją robotę. Po to tutaj jesteś. Zatem wara od broni i zastanawiaj się, jak uspokoić przewodnika.
Jeanne Øksendal popatrzyła z pewnym politowaniem na chłopaka.
- Chłopcze, ja wiem jak to zrobić. Ale do tego potrzebuję kilku składników. I spokojnego miejsca. Paru chwil, bez zabijania. Chyba od tego tutaj jesteście.
- W takim razie trzeba zacząć od składników, jak już powiesz, czego potrzebujesz. Zakładając, że zdołamy je zdobyć, oczywiście. Shade mogłaby to sprawdzić, hm? -
Felix spojrzał się pytająco na najemniczkę.
Siedząca podczas całej utarczki bez słowa Valerie skinęła głową..
- Dobra, wystarczy - Kane włączył się do rozmowy, gdy gwałtowniejsza wymiana zdań wreszcie zwolniła i pierwsze emocje opadły. Przesunął się nieco na pickupie, aby patrzeć Jeanne w oczy z dość bliskiej odległości. - Pani Øksendal, niech mnie pani uważnie wysłucha. Jeszcze jedna podobna próba i zostawimy panią na środku pustyni i zgłosimy ludziom z Miracle zaginięcie. W sędziego i kata pobawi się pani, gdy sprawę załatwimy. Lub wcześniej, ale bez naszego uczestnictwa. To nie groźba, tylko stwierdzenie faktu - najemnik ciągnął opanowanym, pełnym przekonania głosem. - A teraz co było to było, temat skończony. Proszę tylko pamiętać, że każde z nas zabijało ludzi. Przed chwilą również chciałaś to zrobić. Wiele się nie różnimy, ale takie zachowanie sprawia, że na dodatek będziemy musieli pleców pilnować. Gdy znajdziemy się w mniej odsłoniętym miejscu, to pogadamy o szukaniu odtrutki dla tego ciemnego idioty.
- Gdyby pan wypuścił wtedy tę dziewczynę, to nie byłoby problemu. -
Syknęła cicho w odpowiedzi.
- Wtedy to pani mogłaby dostać kulkę - odpowiedział Kane. - Ja myślę pragmatycznie i cynicznie, ale tutaj, na misji, liczy się tylko życie moich ludzi. Mam nadzieję, że pani również w końcu zechce się do nich zaliczyć.

W tym czasie LuQman ocknął się i spanikował na widok domu szejka Muracha. Przypomniał sobie z godna podziwu szybkością, że w pobliżu mieszka jego znajomy, który będąc obecnie w pracy pozostawił zapewne dom pusty.
- Zaprowadź nas więc do tego domu Ghedi, albo uszminkujemy Ci dzióbek pomadką i sprzedamy szejkowi Murahowi, jako młodą kobietę. - zakpił Wig.
- Nie pamiętasz jak zastrzeliłeś tę młodą dziewczynę? Aminę? - spytał mrużąc lekko oczy.
LuQman ciągle w lekkim szoku wskazał dom, o którym mówił. Miało to być ich kolejne schronienie, miejsce odpoczynku i planowania co dalej.
- Nie wierzę. - Odezwała się w końcu Jeanne. - Wy chcecie mu po raz wtóry zaufać??
- Czy Pani narzeczony nie martwi się o Panią Panno Øksendal? -
spytał uprzejmie Wig.
- A Pańska narzeczona o Pana, Panie Wingfield?? - Ona również mówiła niezwykle uprzejmie.
Felix wybuchnął śmiechem.
- No właśnie, Wig. Trzeba uważać, tu nie ma żartów!
Następnie Fox podjął kwestię kierunku podróży.
- Nie ma co zawracać. Warto jednak wiedzieć, jakie są nasze inne opcje. Gdzie mieszkają Twoi inni “znajomi”? Ile nam zajmie podróż stąd do Mogadiszu?
- Daj spokój Fox, to jakby pytać ilu ja mam znajomych w rodzinnym mieście -
zamiast Ghediego odpowiedział Irlandczyk. - W dodatku nic nam to nie daje. Teraz na głowie mamy arabusów, skoro tu mieszka szejk.
Przez chwilę Kane wpatrywał się w rezydencję na wzgórzu.
- Ktoś chętny sprawdzić ilu "Czerwonych" chcą za przepustki do Mogadiszu? - ciężko było stwierdzić, czy mężczyzna powiedział to na poważnie.
- To jeszcze go wypuśćcie wolno.Niech sprzeda informacje o tym gdzie jesteśmy za kolejną porcję khatu. To ma być ten dobrze przygotowany plan?? - Pani biolog najwidoczniej poważnie wzięła słowa Irlandczyka.
- Zaczynasz mnie wkurzać... - mruknęła Zahe - Czemu ty w ogóle tu przyjechałaś, Jeanne? Chcesz prowadzić działalność misyjną?
- Chcę się dowiedzieć jaki jest plan. Czy to tak dużo?? Zważywszy na obecne okoliczności. -
Spytała zupełnie poważnie Øksendal.
- Plan jest taki, że wchodzimy do środka, ty zabierasz próbki, ja dane. Co więcej? A, musimy dożyć tego momentu. Poza tym - jak ich wkurzysz, a próbki już będą mieli, to zaginiesz na pustyni. Fajnie, nie?
- Ach tak?? -
Pani doktor założyła ręce za głowę i oparła się wygodnie, na ile to było tylko możliwe, o ścianę. - Czekam zatem na możliwość zebrania tych próbek. Gdyż dopiero wtedy zaczyna się moja rola.
- Heh -
parsknęła Blue - Zapomniałaś o tym kawałku o wkurzaniu. A raczej NIE - zaakcentowała słowo - wkurzaniu. Mamy współpracować i tyle.
- Ależ nie zapomniałam. -
Odparła z rozbrajającą szczerością Jeanne. - Wkurzyć to można kogoś robiąc coś. A ja po prostu poczekam. - Uśmiechnęła się. Zamknęła oczy i zaczęła nucić jakąś melodię.
Blue tylko wywróciła oczami.
- No po prostu bogata kretynka - pomyślała, ale zatrzymała swoje przemyślenia dla siebie.
Po chwili Jeanne wyprostował się, sięgnęła do torby po holofon i z uroczym uśmiechem zaczęła pisać wiadomość tekstową. Skończywszy pisać zrobiła sobie zdjęcie, szczerząc się do niego jakby była na jakieś rajskiej plaży.
 
Tom Atos jest offline