Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2013, 14:46   #12
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Tego dnia Wolmar jechał na wozie halfińskiego kupca, znajdując sobie miejsce między beczkami z woniącą zawartością. Już wkrótce żałował wyboru tej właśnie miejscówki, bowiem kombinacja zapachu kiszonej kapusty z twardym jak zadek skalnego giganta i pozbawionym jakiejkolwiek amortyzacji wozem stała się prawdziwym utrapieniem. Udało mu się za to z aprowizacją - wyżeranie poupychanych wszędzie zapasów żywności niziołka było jakby nagrodą za niewygody. Dość rzec, że od tego żarcia kolegialnemu terminatorowi zrobiło się niedobrze i chciwie wypatrywał kolejnego popasu, by zmienić środek transportu. A na kiszoną kapustę nie będzie mógł nawet spojrzeć przez kolejne pół roku...

Takie okoliczności sprawiły, że wspomniał słowa Engelberta o gastrycznych konsekwencjach swoich przemyśleń i czynów. Ten wyraźnie pił do zdarzenia na miejskim placu, kiedy tłuszcza palić łowcę czarownic chciała. Engelbert zmilczał wtedy dopytywania Wolmara o zastanawiającą łatwość, z jaką ten pierwszy rozstawał się ze złotymi karlami. Do dziś dnia myśli przyszłego magistra magii gryzła upierdliwa niepewność, rodząc podejrzenie o niezbyt uczciwe wzbogacenie się wieszcza. Ha! Coś w jego gadaniu musiało być, skoro cierpiał właśnie gastro-transportowe katusze.

Miał jednak Wolmar na to doskonały środek zaradczy. Ze swego plecaka wydobył zawiniątko, z którego światło dzienne ujrzała podniszczona wprawdzie, ale bezsprzecznie pełna wiedzy księga. Co prawda nie potrafił jeszcze odszyfrować wszystkich zawiłości języka, w którym spisano magiczne formuły, jednak komentarze na marginesach sprawiały, że zagłębiał się w lekturę z prawdziwą przyjemnością. Możliwość uśpienia dowolnej istoty, nałożenia przekleństwa niezdarności, czy też wywołania omamów słuchowych rozbudzały wyobraźnię robiącego postępy czarodzieja, który w duszy widział minę pewnego osobnika wypuszczającego z rąk swoją ulubioną świecącą blaskiem latarni kulę, by po chwili wyłożyć się jak długi na prostej drodze, zostać uśpionym, a następnie obudzonym przerażającym demonicznym chichotem rozbrzmiewającym tylko w jego głowie. Taak, to była piękna wizja...

Rozmarzony młody adept sztuk magicznych niemal przegapił atak zwierzoludzi. Dopiero szarpnięcie towarzyszące wjechaniu wozu do rowu zwróciło jego uwagę na atak bestii. Sięgnął po łuk, upewniając się, że topór jest w zasięgu ręki, po czym zlustrował miejsce zasadzki. Dziwnie mała liczebność bandy służącej Chaosowi stworów była aż nadto widoczna, by nie podejrzewać jakiegoś fortelu. Nie czas był jednak zastanawiać się nad możliwym scenariuszem, kiedy sześć bestii znajdowało się nieprzyjemnie blisko. Trzeba było się ich pozbyć jak najszybciej.

Ciesząc się z uzupełnionego zapasu strzał, Klein wypuścił pocisk w najbliższego zwierzoludzia. Nie było czasu na dokładne mierzenie - to nie był turniej strzelecki. Teraz liczyła się ilość wystrzelonych pocisków, celne oko i odrobina szczęścia.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline