Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2013, 18:49   #92
Lucifer oO
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
- Nie... Ale jak się nieraz przekonałem, nie są zbyt ostrożne w swych badaniach.- wzruszył ramionami czarodziej. Eldon zdając sobie sprawę że zupełnie źle zrozumiał Malroga, wetknął sobie jedynie butelkę w paszczę i pociągnął z niej zdrowy łyk, opierając się plecami o ścianę, na całe szczęście nie dane mu było długo tkwić w tej niezręcznej sytuacji, gdyż uwagę wszystkich przykuły otwierające się drzwi wejściowe. W progu stanęła postać o burzy kręconych, rudych włosów, które mimo że sterczały praktycznie we wszystkie strony, w połączeniu z kocim spojrzeniem i niezwykle kształtną, kobiecą sylwetką, tworzyły wyjątkowo zmysłowy i seksowny wizerunek. Kobieta odziana była w obcisły czarny kombinezon, do tego wysokie niemal pod kolano skórzane buty i rękawiczki z delikatnej cielęcej skórki. Przez ramiona przerzuconą miała zadbaną, czarną opończę, a w pasie przepięta była cudnie zdobionym, srebrnym, elfim pasem.
-Meraya?- Zakrzyknął zdziwiony łotrzyk spoglądając w stronę psionki, jednakże zanim ktokolwiek mu odpowiedział w przybytku pojawiła się kolejna sylwetka, tym razem dość wysokiego i atletycznie wyglądającego starca, o charakterystycznych oczach w odcieniu bordowym. Zgromadzeni bez problemu mogli rozpoznać w nim jednego z mistrzów. Był to Richardius, człowiek od zadań specjalnych. A przynajmniej tak potocznie mówiono o nim za jego plecami, bowiem to właśnie Richardius dzięki swoim rozległym kontaktom i umiejętnościom zajmował się wyciąganiem wszystkich z tarapatów, zacieraniem za nimi śladów, lub sprzątaniem po nich bałaganu. To jego wysyłano w miejsca w których inni zawodzili i to on był swoistym mentorem, a zarazem wzorem do naśladowania dla młodych agentów Szarych Bród.
-...nie wydaje mi się żebyśmy musieli spodziewać się jakichkolwiek problemów po tamtej stronie. To nie w ich stylu, to bardziej w naszym stylu, jeśli wiesz co mam na myśli.- Rudowłosa kontynuowała swoją rozmowę ze starym magiem, najwyraźniej w ogóle nie zwracając uwagi na zaskoczenie Eldona, wywołane jej obecnością w Telflamm.
-Myślałem że wyjechałaś do Chult czy też na wschód razem z Badarem!- Kontynuował niziołek, jak zwykle nie dając za wygraną.
-Badar wyruszył sam, a ja wróciłam ze wschodu kilka godzin temu i wraz z Richardiusem postanowiłam patrolować Telflamm.- Odpowiedziała oschle kobieta, najwyraźniej po prostu nie pałając zbytnią sympatią do złodzieja, po czym skinęła reszcie z obecnych i ruszyła w stronę schodów.
-Borko nie wiesz czy Anna naszykowała dla mnie bal?-
-A no pewnie że szykowała! Jak Anna powie, tak zrobi! Się nie trzeba martwić!- Krzyknął rozbawiony wykidajło, na co Meraya zareagowała zwykłym grymasem dezaprobaty. Mało tego że nie podzielała jego entuzjazmu, to jeszcze odniosła wrażenie że półork zdecydowanie za bardzo się z nią spoufalał. Mina kobiety nie uszła najwyraźniej uwadze Borko, bo nagle spoważniał i zanużył nos w kuflu piwa, skrywając tym samym rumieńce.
-Richardiusie, dziękuję za, jak zwykle intrygującą rozmowę, ale pozwolisz że udam się teraz na zasłużoną kąpiel? Sam widziałeś jak ludzie ode mnie stronili na ulicach.- Rudowłosa zwróciła się w stronę starca, obdarowywując go wyzbytym z emocji, zdawkowym uśmiechem i po złożeniu delikatnego pocałunku na policzku maga, ruszyła w stronę schodów.
-Moja przyjemność Merayo, a ludzie nie stronili od Ciebie, tylko ode mnie. Przy okazji Tarczowego Wiecu, dałem się już nieco poznać miejscowym z tej mojej gorszej strony. A mówiłem im że współpraca będzie o wiele wygodniejsza.- Przy ostatnich słowach, na twarzy maga zakwitł wyjątkowo zjadliwy uśmiech, po czym skinął psionce głową i w ślad za nią ruszył w głąb sali, jednakże w przeciwieństwie do niej, nie skierował się schodami na górę a ruszył w kierunku zebranych.
-Wygląda na to że w końcu przyjdzie nam się lepiej zapoznać.- Richardius zadudnił swoim basowym głosem, spoglądając każdemu z kolejna głęboko w oczy, jakby próbował czytać im przy tym w myślach. I mimo że żadne z nich nie poczuło intruza, mieli dziwne przeświadczenie że ten mimo wszystko spogląda w ich umysł, jak w otwartą książkę. Co dziwniejsze nie odezwał się już ani słowem, wpatrując w każdego wytrwale.
Dla półsmoka uczucie było dość nietypowe, prawie jakby matka z jej chowańcem zakradła się i przyglądała co robi w ukryciu przed rodzicami. Zostawał jeden dobry sposób rozegrania tej sytuacji. Nalał kubek niemalże pełen absyntu i podsunął go w stronę nowo przybyłego.
- Zapraszamy, nie ma co tak stać na sucho. - Rzucił do Richardiusa.
-Witaj Richardiusie. Dobrze cię widzieć.- Przywitała się trochę zdawkowo zaklinaczka nie chcąc od razu przechodzić do spraw, które interesowałyby ją najbardziej. Mag uśmiechnął się zdawkowo, zarówno do Alurina jak i do Visny, po czym skinąwszy im głową zasiadł przy stole i sięgnął po kufel z absyntem. Zanim jednak upił łyk, rzucił do nich w żartobliwym tonie.
-A reszta dziadków w izolatkach?- Po czym łyknął zdrowo, nie przejmując się w żadnym wypadku procentem trunku i dopiero po wyrazie jego twarzy, poznać można było że żadne alkohole nie są mu obce.
- Najwyraźniej, chociaż nie rozglądałem się za nimi zbytnio, Meleghost pewnie u siebie, Fodoricusa nie widziałem od paru dni, można powiedzieć że każdy się szwenda po swoim własnym imperium. - Mruknął wynalazca i sięgnął po kolejną kuropatwę do schrupania.
-Mówią że taka natura egocentryków i ludzi utalentowanych, pewnie dlatego niektórzy spoglądają na mnie jak na renegata.- Odpowiedział mag i po raz kolejny z uśmiechem łyknął zdrowo z kufelka.
- Podobno, może Meleghost jest utalentowany, ale do swoich stosów przedmiotów jakie mu znosimy przywiązuje taką uwagę, że ciężko powiedzieć czasem czy widzi większy obrazek. - Przechrupał półsmok.
-Ja wcale nie byłbym pewien tego że on w ogóle cokolwiek widzi.- Odpowiedział, po czym stuknął się z Alurinem kuflem i dopił do końca, odstawiając puste naczynie przed półsmokiem i spoglądając na niego bez skrępowania w wyczekiwaniu aż poleje mu kolejną kolejkę. Półsmok przyjrzał się butli i polał kolejną porcję magowi, zastanawiał się jak mocną miał głowę, osobiście już powoli zaczynał widzieć zielone wróżki.
- Dobrze że to tylko konwencjonalne alkohole, strach pomyśleć co by się stało gdybyśmy pili coś zaprawianego czymś mocniejszym.-
-Nie wiem co mocniejszego w życiu pijałeś, ale mi jedna trucizna wystarczy.- Odparł po raz kolejny, rozbawiony po czym zabrał swój kufel i unosząc go w grzecznościowym, acz bezgłośnym toaście, upił kolejny łyk.
- Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć, możliwe że było dodatkowo zaprawiane magią. - Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
-Pewnie niezłe panuje poruszenie w Cichym Kąciku w zwiazku z ostatnimi wydarzeniami co? Sam przychodzę tu praktycznie tylko na noc, więc sporo mnie omija.- Zmienił temat mag, najwyraźniej chcąc wybadać jakie panują nastroje wśród agentów gildii.
-Zależy na kogo się spojrzy, Ci wszyscy amatorzy i nowicjusze to wiadomo że trzęsą portkami bo i niby gildia nie wyszła na tej sytuacji tak heroicznie jak nas zapewnialiście co nie? Więc winić też nie ma ich za co.- Odparł bez ogródek niziołek.
-Nikt z amuletem nie zginął, nie mają czego się bać.- Skontrował krótko mag i znów łyknął zdrowo ze swego kufla. Prędkość z jaką pochłaniał kolejne ilości alkoholu, nie wyglądając choćby na podpitego, zwyczajnie zadziwiały, zwłaszcza że absynt nie należał do najsłabszych trunków.
-Ale zginęli robotnicy, my nie wiemy kto tego dokonał, a przede wszystkim odpuściliśmy sobie całkowicie kampanię związaną z dolinami.- Wygarnął z rozżaleniem złodziej.
-Ty! A co Ci tak na tych dolinach zależy co?- Wtrącił się Borko wymierzając silnego mięśniaka w ramię niziołka, który runął na ziemię z impetem.
-Nie zależy, nie zależy! Co prawda chętnie zapuściłbym się w tamte tereny by zbadać cacuszka jakie się tam skrywają, ale świat nie na Cormanthorze sie kończy. Nie o to zresztą chodzi. Sam fakt że ktoś przeprowadza na nas zmasowany atak na który nie odpowiadamy w żaden sposób, a przede wszystkim nie wiemy nawet kto za tym stoi!-
-Bo może mistrzowie nie mówią nam wszystkiego?- Zagadnął Borko spoglądając zadziornie na Richardiusa.
-To chyba oczywiste.- Odpowiedział spokojnie mag.
-Jeśli chodzi o doliny to nie musicie się przejmować ani tym kto nam tam przeszkodził, ani też tym co straciliśmy na cały Cormanthor. Od początku wiedzieliśmy że mamy bardzo mały procent szans na zdobycie tam wpływów w tak krótkim czasie, ale warto było spróbować. Teraz przynajmniej wiemy na co stać tych którzy Cormanthorem się interesują, a te ataki które nas tam spotkały mi osobiście wyglądają na działania większej ilości przeciwników. Do tego dochodzą jeszcze siły o których udało nam się dowiedzieć w między czasie, a o których nie zdawaliśmy sobie sprawy i to też poniekąd sprawiło że lepiej będzie zająć się nam umocnieniem tego co już poniekąd mamy i tego co jest naszym głównym celem.-
-A naszym głównym celem jest Złoty Szlak!- Niemal zakrzyknął Borko zachwycony tym że sam zdołał wywnioskować odpowiedź.
-Dokładnie.-
-No to w takim razie powiedz mi skąd pewność że nie zostaniemy przez te siły wyeliminowani, skoro teraz wiedzą z kim mają do czynienia i mało tego nie daliśmy im odpowiedzi na ten zuchwały atak!- Eldon zmarszczył gniewnie brwi i aż wstał wspierając dłonie na blacie, skoro magowie uważali ich za pełnoprawnych członków, to miał prawo wiedzieć, a już na pewno miał prawo wyrażać na głos swoje wątpliwości. W bordowych oczach maga rozbłysły najprawdziwsze ognie na widok zuchwałości niziołka.
-Nie unoś mi się tu agencie!- Akcent na ostatnie słowo był tak dosadny, że złodziej usiadł mimowolnie, za co sam po chwili skarcił się w duchu.
-Dopóki żyje którykolwiek z naszej rady, żadnemu członkowi Szarych Bród nie grozi najmniejsze niebezpieczeństwo i doskonale o tym wiesz! To co nosicie na szyjach to gwarancja naszych słów. A jak masz jakieś wątpliwości to idź skoczyć z klifów już teraz, bo i tak już jest za późno na odwrót.- Choć w spojrzeniu maga wciąż tlił się żar wściekłości, przy ostatnich słowach wykrzywił się w dość ponurym uśmiechu i łyknął kolejny raz z kufla i dopiero teraz dało się zauważyć że alkohol po prostu obchodzi się z nim w inny sposób. Richardius znany raczej jako milczący socjopata, po alkoholu nie dość że był wylewny to jeszcze przejawiał jakiekolwiek zainteresowanie by zadawać sobie trudu na tłumaczenie tego wszystkiego, a to w końcu nie było jego robotą.
Niziołek nie odezwał się już ani słowem, coś w tych bordowych oczach sprawiało że wolał nie prowadzić dalszej dyskusji z Richardiusem, który pośród wielu uchodził za zwykłego bezwzględnego psychopatę mordującego każdego na swojej drodze i choć plotki te w większości były mocno przesadzone, Eldon nie miał wątpliwości że kartoteka starca była pełna obciętych głów.
-Oddelegowano już kogoś do wybadania sprawy Czarnej Paproci? Posuwamy się do przodu z wiedzą?- Milcząca do tej pory Visna postanowiła zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Jej uwadze także nie umknął fakt, że Richardius jest bardziej skory do pogaduszek po kilku głębszych, a była pewna, że sprawa, chociaż to jej się bezpośrednio tyczyła, zainteresuje także i resztę zebranych. Co prawda nie posądzała mistrzów o brak rozwagi, mało prawdopodobnym było, by faktycznie wysłali kogoś na przeszpiegi w sam środek kotła, jednak kilkoro bardziej doświadczonych agentów, w tym i sam Richardius, uchodziło za speców od zadań specjalnych, a czymże innym była w końcu tajemnicą owiana sprawa krwawych kłusowników z Cormanthoru?
- Ja o niczym nie wiem, wybieram sie do Amn w zasadzie. - Odparl Alurin.
Malrog wykorzystał tą sytuację, by chyłkiem się wycofać. Gdy reszta zatopiła się w dywagacjach i rozważaniach, czarodziej wstał i powoli oddalał się. Niespecjalnie daje się pić w spokoju, w tak licznym towarzystwie.
-Cóż, nie sądzę abyśmy w ogóle mieli zamiar badać te pogłoski, z tego co mi wiadomo na temat tej Czarnej Paproci to jakaś starożytna organizacja ze wschodu. Najprawdopodobniej z północy Ama Basin, która zasławiła się właśnie dość brutalną działalnością. Nic co byłoby nam obce.- Przy tych słowach, wyszczerzył swoje pożółkłe zęby i łyknął raz kolejny.
-Choć krążą opinie że to raczej ktoś kto podaje się za Czarną Paproć, ja osobiście nie widzę w tym najmniejszego sensu i uważam podobnie jak Grindimbald że z podawania się za nich nikt nie wyciągnie żadnych profitów na Faerunie.-
-A to dlaczego?- Zapytał zdziwiony Borko.
-Bo ich renoma i sława, nie sięgają Faerunu. Ta organizacja nie jest tutaj wcale znana, a to jak szybko dała się poznać mieszkańcom Dolin ze swej natury, pozwala mi myśleć że to faktycznie prawdziwa Czarna Paproć. Ktokolwiek wysadził nasze placówki w Dolinach nawet nie ma pojęcia z jakim niebezpieczeństwem przyjdzie mu się zmierzyć.-
-No a skąd masz pewność że to nie Czarna Paproć wysadziła nasze placówki?- Odezwał się w końcu Eldon, nie mogąc dalej zwalczać swej ciekawości.
-Bo Czarna Paproć wytruła nam wszystkich pracowników na placu budowy założonym przez obecną tutaj Visnę Razcon.- Mag spojrzał swoimi bordowymi oczami na zaklinaczkę, ciekaw jaka będzie jej reakcja. Pośród reszty zapadła głucha cisza, jakby każdy analizował to co właśnie padło z ust maga.
-No cóż, nie śmiem ukrywać, to dla mnie bardzo przykra informacja. Stawia mnie w złym świetle, a już na pewno na terenie dolin. Także, jeżeli chodzi o moich ludzi, którzy tam jeszcze muszą przebywać.- Westchnęła ciężko i zakręciła resztką alkoholu na dnie kufla.
-Ale to coś więcej, niż tylko problemy osobiste, w dalszej perspektywie nie tylko mi komplikuje to życie.- Dodała po chwili milczenia.
-Całej gildii komplikuje to życie, ale nie takie rzeczy przychodziło nam znosić w przeszłości. To że póki co nie badamy tej sprawy, to jedynie kwestia ogólnej sytuacji na świecie i tego czym musimy się zająć w pierwszej kolejności. Gdyby zależało to ode mnie, to właśnie przedzierałbym się najpewniej przez Cormanthor z kilkoma agentami na poszukiwania tych całych paprotek, również zająłbym się sprawą pozostałych dolin, ale zostało to przegłosowane na zebraniu rady, byśmy wdrożyli szybciej nasz plan na Thesk i Rashemen i byście zajęli się tym do czego naprawdę zostaliście zwerbowani. W zasadzie dobrze że stało się jak się stało, bo mogliśmy przekonać się co nieco z kim mamy do czynienia, a do tego czas wcale nie działa na naszą korzyść i musimy się uwinąć w ciągu trzynastu lat z całą naszą kampanią.- Odpowiedział, kończąc dość enigmatycznie i znów pociągnął z kielicha.
-Czekaj czekaj, czy Ty próbujesz nam powiedzieć że ta cała strategia dotycząca dolin i Cormanthoru to była zwykła prowokacja z naszej strony? Próba sprawdzenia z kim mamy do czynienia? Narażacie życie pracowników tylko po to by przekonać się kogo diabli nadali?- Eldon aż poderwał się na nogi, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
-Po raz kolejny, nie unoś mi się tu agencie!- Warknął krótko mag, rzucając jednoznaczne spojrzenie łotrzykowi, jednakże tym razem Eldon nie spokorniał tak szybko. Wsparł się powoli dłońmi o blat stołu i nachylając się w stronę starca, zmarszczył gniewnie brwi.
-To że gwarantujecie nam powrócenie do życia nie ważne co się stanie, wcale nie oznacza że możecie nas traktować jako żywą przynętę do wabienia.-
-Eldon myślę że przesadzasz... Przecież to oczywiste że cała kampania na doliny miała małe szanse powodzenia i nie ma co się obwiniać za to że nam się nie udało, powinniśmy gratulować sobie że spróbowaliśmy.- Odparł Borko kładąc ciężką łapę na ramieniu niziołka i sadzając go na siłę na miejsce, co jak co ale w końcu od tego wykidajło był, by zapobiegać awanturom, zwłaszcza takim w których prowodyr nie zdawał sobie sprawy po jak cienkim lodzie stąpa.
-Źle dobraliście strategię, która pozwoliła nam po krótce określić na co jesteście już gotowi a na co jeszcze nie. Jeśli łatwiej będzie Ci się z tym pogodzić, to możesz uznać tą kampanię za test, który przyszło wam oblać.- Mimo procentów buzujących w krwi, mag zachował wyjątkowo zimną krew i ani w tonie jego głosu, ani w wyrazie jego twarzy nie dało się wyczuć żadnych emocji, choć niemal każdy z obecnych był pewien że Borko zareagował w ostatnim momencie.
-Nie ma się co rozwodzić nad rozlanym mlekiem, na świecie jest pełno krów do wydojenia!- Ryknął wykidajło i uniósł kufel z piwem w toaście, na który mało kto odpowiedział, choć Borko wcale się tym nie przejął i łyknął zdrowo złocistego trunku.
-Z całym szacunkiem Eldonie, nie sądzę, by ta gra była warta świeczki, to znaczy, nie przypuszczam, by...- Visna zawahała się na chwilę, po czym nagle zamilkła. Uwaga o oblanym teście była w jej mniemaniu co najmniej nie na miejscu. Jednak miała na tyle rozumu, by nie igrać z ogniem i nie nadwyrężać cierpliwości Richardiusa.
-W każdym razie nie sądzę, byśmy byli bezużyteczni. Nasze działania zawsze prowadziły do celu, zawsze też informowaliśmy w miarę możliwości o zaistniałych okolicznościach. Niestety, ale nie widzę w tym wszystkim mojej winy. Tak to po prostu w historii się zdarza.- Zakończyła szorstko, łypiąc spod byka na maga.
-To że oblaliście test nie oznacza że okazaliście się jakkolwiek poniżej naszych oczekiwań.- Odparł spokojnie mag, nie zrażony najwyraźniej błędną interpretacją jego słów.
-Gdybyście zdołali zdać ten test okazalibyście się ponadprzeciętni, więc nie sądzę abyście mieli jakikolwiek powód do oceniania się w tej kwestii zbyt surowo. Żaden z nas was w ten sposób nie ocenia.- Przy ostatnich słowach, mag uśmiechnął się do kobiety, szczerząc swoje żołte zęby i choć lico miał wyjątkowo zakapiorne, nie dało się w nim wyczuć wrogich intencji. Eldon z kolei zajął się opróżnianiem butli, uznając że nie ma sensu dalej ciągnąć dyskusji w której nie ważne co powie i tak każdy będzie próbował go uspokajać.
-Jeżeli o mnie chodzi, w zupełności wystarcza mi fakt, że rada błyskawicznie wręcz przedstawiła alternatywny plan. To jest moim zdaniem najważniejsze.- Rozejrzała się porozumiewawczo po zebranych.
-Świadczy choćby o tym, że nie ma się o co bać i po czym płakać, jak nasz zniewieściały kolega Malrog...- Sarknęła złośliwie. Najwyraźniej nie przepadała za roztkliwiającymi się nad sobą osobami, zwłaszcza, jeżeli dotyczyło to mężczyzn.
-Nie każdy zrozumiał sens i cel kampanii Cormanthoru. Ten teren nigdy nie był naszym głównym obiektem zainteresowań, ale warto było po spróbować po niego sięgnąć co też zrobiliśmy. Więcej pretensji moglibyśmy mieć do siebie gdyby okazało się że doliny były w naszym zasięgu a my nie zrobiliśmy nic. Ja osobiście zresztą od zawsze mówiłem że to tylko niepotrzebna strata czasu i funduszy, a lepiej zająć się tym co naprawdę ważne no i koniec końców wykrakałem.- Mag jak zwykle zakończył sporym łykiem ze swojego kufla i puścił do zaklinaczki oczko. Ta uśmiechnęła się zjadliwie, jak gdyby w milczącym porozumieniu z mężczyzną.
-Hazard ma to do siebie. W zasadzie, jeżeli nie bierzesz tego zbytnio do siebie, możesz z tym żyć. Niektórzy biorą takie rzeczy zbyt osobiście.- Wybełkotała enigmatycznie, jak gdyby to alkohol za nią przemawiał.
-Coś w tym jest.- Mag odpowiedział takim tonem jakby nie miał bladego pojęcia o czym kobieta mówi, ale nie chciał jednocześnie być niegrzecznym. Dopił resztę trunku odstawił kufelek na blacie i podniósł się z głuchym stęknięciem.
-Starość nie radość.- Dodał po czym skłonił się wszystkim i ruszył powoli w stronę schodów prowadzących do piwnicy.
-Dzięki za napitek i pogaduchy, ale muszę iść zdać raport pozostałym rampolom.- Po czym mrugnął do zebranych i zniknął w piwnicznym wejsciu. A gdy tylko wszyscy upewnili się że zszedł na dół i nie dosłyszy ich głosów, poczęli rozmawiać na temat tego co usłyszeli od Richardiusa. W międzyczasie do tawerny schodzili się pozostali agenci i mimowolnie dołączali do rozmów tworząc własne teorie i dywagacje, a wszystko trwało dopóki Anna schodząc z góry nie pogoniła wszystkich, wrzeszcząc przy tym że jest środek nocy i że ludziom spać nie dają.


KONIEC POSTA
C.D.N.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 10-05-2013 o 22:10.
Lucifer oO jest offline