Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2013, 18:47   #91
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
Cichy Kącik


11 Eleasias 1372 RD

Telflamm - Thesk


Wydarzenia w Dolinach dość mocno odbiły się nie tylko na samopoczuciu większości Szarych Bród, ale przede wszystkim na morale agentów. Nikt nie mówił tego wprost, ale na większości twarzy gościł strach i niepokój. Skoro zaufali gildii mającej takie plany i środki, to nie po to by nagle okazało się że są tak bezradni wobec ataków przeciwników. Każdy próbował wyciągnąć choć najdrobniejszą informację na temat ostatnich incydentów z ust mistrzów, jednakże Ci za każdym razem zmieniali temat lub nie odpowiadali wcale, uśmiechając się jedynie i zapewniając że nic nikomu nie grozi. Niestety same zapewnienia w tych okolicznościach nie każdemu wystarczyły, bo czym mogły być słowa ludzi, którzy nie potrafili zabezpieczyć tak ważnych dla siebie inwestycji. Niepokój dało się wyczuć niemal w każdym, a to że nikt nawet nie próbował wyjaśniać cokolwiek, jedynie wzmagało nieufność wobec całej tej kampanii. Wyglądało na to że Szare Brody, mimo swej wiedzy, inteligencji i doświadczeń, zbyt pochopnie porwali się z motyką na słońce, lub jak twierdzili bardziej złośliwi, z motyką na smoki. Plotki, pogłoski i domysły zaczęły krążyć po gildii, jedne bardziej wymyślne od drugich i niektórzy zdawali się wręcz zmagać w tym kto wymyśli najbardziej niedorzeczną teorię na ten temat.
-No ale sam mi powiedz Borko, czy nie sądzisz że to wygląda na robotę z Halruaa? Przecież te ostatnie roszady polityczne jakie miały tam miejsce i stosunek Szarych Bród do tego wszystkiego musiały jakoś wpłynąć na decyzję o wygnaniu ich z państwa. A do tego przecież tych naszych dwóch mistrzów wysadziło cały oddział tamtejszej inkwizycji.- Siedzący przy jednej z ław Niziołek, o długich rudych włosach, znany wszystkim jako Eldon, zagadywał co chwila półorczego wykidajło, wymachując mu przy tym otwartą butlą wina, z której raz po raz wylewało się trochę karminowego trunku.
-Mówię Ci że to robota Czerwonych. Te psy wiedzą doskonale że nasze chłopaki im ostatnio depczą po piętach i się zwyczajnie wkurwili. Najęli sobie jakiś profesjonalnych gości z naszych stron, co to mają dostęp do prochu ze wschodu i wypierdolili wszystko w piździec.- Przy ostatnich słowach Półork walnął z impetem pięścią w stół, najwyraźniej zdenerwowany na samą myśl o tym, po czym sięgnął po wielki kufel i usączył z niego solidny łyk piwa.
-A co jeśli to nie koniec?- Pisnęła Sonia która krzątając się pomiędzy stołami, podsłuchała ich rozmowę.
-Co jeśli to dopiero początek? Może zaczęli od Dolin i zechcą zabrać się też za Thesk i nasze rodzime Telflamm…-
-Nawet tak nie myśl! Mistrzowie może wyglądają na nieco bezradnych w tym momencie, ale to nie znaczy że sytuacja wymyka im się spod kontroli!- Gniewny głos Anny dobiegł ich wprost z drzwi prowadzących do kuchni.
-Poza tym na terenie Cormanthoru i samych Dolin działają jeszcze zhentarimowie, sembyjczycy i wielu innych, a i tych pogłosek o Czarnej Paproci nie można lekceważyć.- Na twarzy spokojnej zazwyczaj Anny, tym razem dało się dostrzec najprawdziwsze w świecie oburzenie. Borko spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Co jak co ale oddania sprawie i wiary w Szare Brody karczmarce odmówić nie można było i półork czuł że mistrzowie nawet w połowie nie zdają sobie sprawy jak oddaną współpracowniczką jest Anna. Niestety nie pozwoliła mu się zbyt długo rozwodzić w myślach nad jej zaletami, bo w następnej chwili to jego obrała sobie za cel.
-A Ty darmozjadzie jeden tylko piwsko byś chlał i pierdzielił o głupotach z każdym kto zechce Cie wysłuchać!- Po czym nie czekając na odpowiedź i ruszając by pomóc siostrze, zdzieliła go szmatą w tył głowy, na co sam wykidajło zareagował jedynie cichym śmiechem.
-A kimże właściwie są te Czarne Paprocie?- Zagadnął Eldon najwyraźniej zaintrygowany wątkiem.
-A to bodajże Visna Razcon wie coś więcej na ich temat, w końcu to ona wpadła na ich trop w Cormanthorze, w sumie sama ciekawa jestem o co tam dokładnie chodzi, bo mogę przysiąc że gdzieś już o tym czytałam w księgach Fodoricusa.- Odpowiedziała Sonia.
-A od kiedy Ty czytujesz księgi Fodoricusa?- W głosie Anny zagościło kpiące niedowierzanie.
-Od kiedy postanowiłam że zostanę jednym z agentów gildii.- Odpowiedziała zadziornie młodsza z sióstr, po czym puszczając oczko obu mężczyznom i udała się do kuchni, pozostawiając Annę w osłupieniu.
-A wy co macie z tym wspólnego?!- Niemalże ryknęła rozwścieczona karczmarka, dostrzegając gest siostry wobec mężczyzn.
-A że od razu macie coś wspólnego! Od razu!- Żachnął się Borko i zatopił nos w kuflu starając ukryć śmiech pod maską oburzenia.
-Ty mi tu nie pitol farmazonów zasrańcu jeden, bo ja znam doskonale te Twoje opowiastki o legendarnych herosach! W głowie jej tym namąciłeś, to teraz Ty się zajmiesz odwiedzeniem jej od tego pomysłu! A jak tego dokonasz? To mnie najmniej obchodzi.- Po czym wymierzyła kolejny strzał ścierą w potylicę mężczyzny i sama ruszyła w stronę kuchni.
Od momentu powrotu z przydziału w Pierzastej Dolinie Visna Razcon rzadko bywała w dobrym nastroju. Jeszcze zanim bieg wydarzeń obrał tak niefortunny dla Gildii tor, chodziła raz to podenerwowana jak szerszeń, a raz przygnębiona i przesadnie smutna, jak gdyby na pokaz i w poszukiwaniu notorycznego pocieszania. Starała się stronić od ludzi, a jednak paradoksalnie wciąż przesiadywała w karczmach psując ludziom dobry nastrój i krew. Właśnie schodziła na dół z biblioteki, gdzie przygotowywała się do kolejnego zadania, gdy nagle usłyszała strzępki rozmów dochodzących z izby i postanowiła zatrzymać się w pół drogi by to i owo podsłuchać. Polityka co prawda interesowała ją o tyle, o ile mogła się na niej dorobić sławy i starała się unikać tematów, które od jakiegoś czasu gościły na ustach większości posiadaczy pierścieni teleportacji, jednak tym razem postanowiła uczynić wyjątek. W końcu niechętnie dokończyła swojej wyprawy w dół stopni i kołysząc po swojemu biodrami podeszła do Eldona i Borko.
-Ładny to zwyczaj tak o kimś rozprawiać za jego plecami?- Uśmiechnęła się kwaśno i bezceremonialnie usiadła bokiem na stole, przy którym siedział niziołek.
-Eldon to jest właśnie Visna Razcon o której wspominała Sonia.- Powiedział Półork widząc na twarzy niziołka konsternację.
-Tak wiem, poznaliśmy się na Tarczowym Wiecu, ale wówczas wyglądałaś nieco zdrowiej.- Bystre spojrzenie złodzieja zdawało się świdrować zaklinaczkę na wylot.
-Ostrość zmysłów godna najwyższych pochwał, Eldonie!- Syknęła jadowicie. Przyzwyczajona do komplementów, gdziekolwiek się nie ruszyła, ciężko zniosła jego uwagę, jednak szybko się opamiętała.
-Ryzyko wpisane w życie agenta.
-Eeee... widzę że nie tak z Tobą źle.- Odpowiedział z uśmiechem Eldon, słysząc zaczepną odpowiedź zaklinaczki, po czym pociągnął spory łyk ze swojej butelczyny.
-No a co Ty myślisz o tym wszystkim droga Visno? Jakie są Twoje spostrzeżenia, a przede wszystkim co możesz nam opowiedzieć ciekawego o tej całej Czarnej Paproci?- Przy ostatnich słowach, z ust Eldona wyrwało się głośne czknięcie na co Borko zareagował głośnym rykiem śmiechu.
-Zawsze wiedziałem że Ty to mocny ino w gadce jesteś, a w porach to cieniutki jak gobliński szczeniak, może i w kolana Ci nie idzie, ale czkasz jak te wycyckane thayskie mięczaki! Ha! Haha!- Kolejna salwa śmiechu półorka potoczyła się po sali. Sama zaklinaczka również parsknęła śmiechem, choć trudno było stwierdzić, czy uwaga półorka ją rozśmieszyła, czy też po prostu z sympatii do niego chciała zachować się grzecznie. Gdy wykidajło trochę się uspokoił westchnęła ciężko.
-Zbyt wielką rolę mi się przypisuje w tej całej sprawie z Paprocią. Jedyne co wiem, co udało mi się podsłuchać, to to, że ludzie z Pierzastej Doliny strasznie przed nimi trzęsą portkami. Nazywają ich różnie, krwawe bestie i jakieś tam tego typu farmazony... Osobiście nie widziałam żadnego z nich na oczy. W każdym razie dziwnie się tam na nas patrzyli z powodu mojego długouchego przyjaciela.- Świadomie starała się wymigać od podawania odpowiedzi na pierwszą część pytania złodzieja.
Wtedy przez drzwi wszedł Malrog pochmurny jak chmura gradowa i bez towarzyszącej mu zwykle świty. Jego kostur miarowo stukał o ziemię, gdy przemierzał salę. Wreszcie wybrał jakiś stół z dala od okien izby i przysiadł, czekając aż ktoś zbierze jego zamówienie. Borko zastukał palcami w blat stołu widząc jak Malrog rozsiada się przy jednym ze stołów, po czym dopijając resztę piwa poderwał się z miejsca i ruszył w stronę szynkwasu, uprzednio skinąwszy głową w stronę maga.
-Coś taki blady na licu?- Zagadnął z uśmiechem wykidajło.
-I czego Ci nalać?- Dodał podchodząc do beczki z piwem by napełnić swój kufel. Eldon z kolei nie zwracał uwagi na nowo przybyłego, wpatrując się z nieskrywanym zaciekawieniem w zaklinaczkę, a na jego twarzy kwitł tajemniczy uśmieszek.
-No to jakie są twoje przemyślenia na temat ostatnich wydarzeń? W końcu byłaś w samym centrum akcji i jakby nie patrzeć to Ty doniosłaś o tych Czarnych Paprociach...- Uśmiechnął się do niej szczerząc białe ząbki, po czym dodał.
-Znaczy się no wiesz, nic nie sugeruję, po prostu ciekawska ma natura i lubię wiedzieć kiedy za moimi plecami sterczy jakieś ostrze, jeśli wiesz co mam na myśli.- Przy tych słowach puścił do niej oczko i uśmiechnął się szerzej, spoglądając w końcu w stronę Malroga.
-A Ty coś tak w samotności przysiadł? Obecność złodzieja czy półorka Ci nie leży co?- Zagadnął zaczepnie na co Borko pokręcił jedynie głową z dezaprobatą.
-Obecność... przeszkadza. Kwestia profesji czy rasy jest drugorzędna w tej w chwili.- mrukął ponuro Malrog, po czym głośno krzyknął. -Coś mocnego, butelkę całą! Stypę mamy ... warto się zalać!
-W takim razie trochę przekorny w tobie duch Malrogu.- Odezwała się zaklinaczka z radością przyjmując wzięcie udziału czarodzieja w konwersacji. Wszystko było lepsze od tych politycznych dyrdymałów i notorycznego wypytywania ją wciąż o te same historie.
-Tsss... raczej paskudny. Odejdź dziewuszko. Dziś nie oczaruję cię słówkami, nie przycisnę mych ust do twoich odbierając oddech.- westchnął smętnie czarodziej. -Dziś... nie czuję się dobrze.
Przyłożył dłoń do czoła swego spoglądając smutno na twarz Visny.
-Robi się!- Ryknął Borko i sięgnął po butelkę Braehgu uznając że w takim stanie, najlepiej będzie powalić czarodzieja jak najszybciej z nóg. Z antałkiem trunku i kuflem piwa ruszył do przodu, gdy nagle poczerwieniał na twarzy napotykając spojrzenie zaklinaczki.
-No niech że mnie teraz piorun pierdolnie jakem żywy stoję! Zapomniałem, na śmierć! Na śmierć zapomniałem! Czego się napijesz?- Po czym odstawiając trunki na jeden z blatów, pognał w stronę szynkwasu.
-Jak mnie mają takie zwidy jak tego tu...- wskazała dłonią bredzącego jej zdaniem maga -...najść, to ja dziękuję za wszelkie napitki! Malrog, na dziewięć piekieł, ogarnijże się, wilczej jagody się nażarłeś?- Syknęła już w kierunku młodziana. Borko widząc do czego zmierza cała ta rozmowa, postanowił wziąć butelkę Jhuild, coby uciszyć nim nieco zaklinaczkę.

-Jest powód do picia, to każdy pije. Wino słodkie będzie dobre.- Postanowił, po czym wychodząc z za szynku, pochwycił antałek i swój kufel, a następnie ruszył w stronę ich stołu.
-Kilkanaście dni łażenia po wiochach, pogaduszek, załatwiania spraw, chędożenia z ich wsiową biurokracją. A wszystko to na marne.-rzekł w odpowiedzi czarodziej wybitnie przybity sytuacją. -Wiesz do ilu gęb musiałem szczerzyć w Dolinach przy każdym załatwianiu pozwoleń po budowę. I co z tego wyszło?... psińco.
Czarodziej nalał sobie trunku do kielicha.- A i po co mam się ogarniać. Tyle roboty, tyle wysiłku... A tak to się wszystko ładnie zapowiadało.
-Nie ta inwestycja, to następna! Rozchmurzyć, by się paniczowi wypadało!- Zakrzyknęła Sonia
wychodząc z kuchni z tacą pełną pieczonych kuropatw i promieniejącym uśmiechem na twarzy, co musiało być oznaką kolejnej wygranej potyczki słownej ze starszą siostrą, bowiem wychodząca za nią Anna, nie miała juz tak radosnej miny. Rzucając oburzone spojrzenia w stronę Soni, ruszyła przez salę z tacą załadowaną ciepłą strawą dla każdego z gości i nie pytając nikogo o to czy jest głodny, zaczęła rozstawiać przed każdym półmiski wraz ze sztućcami. Zupa cebulowo grzybowa pachniała wybornie, a zamoczona w niej spieczona kromka ze smalcem i łyżką śmietany na wierzchu, pozwalały każdemu docenić kunszt kulinarny Anny. Borko był takim entuzjastą, że specjalnie dla niego Anna musiała podawać zupę w małym kociołku, którą wykidajło i tak opróżniał zawsze najszybciej ze wszystkich.
Visna z gniewnym błyskiem w oku dorwała łyżkę, lecz zamiast wziąć się za pałaszowanie, zaczęła nerwowo stukać jej trzonkiem o ławę.
-A ty nie za delikatny jesteś na tę robotę przypadkiem? Tylko ciebie to myślisz spotkało? Przez tą całą chędożoną ekspansję straciłam dwoje najporządniejszych ludzi, nie wiem, czy nie na zawsze, bo są w samym środku tych chorych zamieszek i do tej pory nie mam od żadnego wieści! Ba, jakby tego było mało, na resztę mojej drużyny padła oślizgła zaraza, czułeś się kiedyś jak smarki od środka? Bo ja tak!- Nie dbała w tym momencie o to, że uwaga ta była cokolwiek niesmaczna w obliczu podawanego obiadu. -Uwierz mi, każdy, kto nosi głowę czarodzieja na piersi ma czego ryczeć! Już naprawdę w mam to w rzyci, że domki z kart się sypią, czy tu, czy tam!
-Współczuję, naprawdę.- mruknął Malrog podsuwając dziewczynie butelkę.- W takim razie ty raczej powinnaś się napić. Niemniej, to nie zmienia faktu, że mam kiepski humor.-
Czarodziej jakoś nie miał ochoty, tykać swego jedzenia. Wzruszył ramionami. -Zresztą nigdy nie nadawałem się na spowiednika, co wysłuchuje żale innych.
-Toteż nie przyszłam tu do spowiedzi.- Sarknęła zaklinaczka.
-Po prostu weźże się w garść. Jak nie z szacunku do siebie to może do innych. I nie mam tu na myśli siebie.
-Ach... Jak miło... Kolejne porady...- mruknął ponuro Malrog. Uśmiechnął się kwaśno.- Skoro odradzasz zapijanie kłopotów, to... co proponujesz w zamian?
-Najeść się.- Odparła wpychając sobie bezceremonialnie kawałek pajdy do ust.
-I napić też się można, czemu nie.- Chwyciła przysuniętą butelkę i pociągnęła solidnego łyka. -Nikt nie mówił nic o niezapijaniu.- Uśmiechnęła się chytrze.
-Jedzenie sobie odpuszczę.- stwierdził Malrog i zwracając się do Sonii dodał.- Bez obrazy panienko, na pewno to pyszne.Ale nie jadam za wiele do alkoholu. Najlepiej w ogóle. A teraz wolę pić.
Po czym pociągnął solidnego łyka z kielicha i dodał.- I gdzie w mieście można tu spuścić komuś łomot, najlepiej bezkarnie... albo ogólnie się wyżyć? Byle to nie wiązało się z hazardem.

-Łomot to tu jedynie można dostać. A ten półmisek ma być pusty Panie Malrog, to jak pan pijasz w swoim domu to pańska sprawa, w moim przybytku nie będziesz się pan zataczał z głodu i bez gadania.- Skwitowała sucho Anna, po czym uśmiechnęła się do Visny której najwyraźniej smakowało, a gdy tylko przechodziła koło Borko, po raz kolejny zdzieliła go szmatą w łeb.
-A Ty nie żryj tak łapczywie bo się zadławisz!- Burknęła i powędrowała w stronę kuchni. Borko jedynie parsknął śmiechem i wpakował sobie kolejną łychę zupy do buzi, spoglądając przy tym z zadowoleniem na niziołka. Eldon również doceniał kuchnię karczmarki, choć z pewnością nie tak namiętnie jak wykidajło i w kulturze, acz ze smakiem pałaszował swoją porcję.
-Gdybym chciał, aby mi matkowano... zostałbym z Gorathem.- rzekł cichutko Malrog, bardzo bardzo cichutko.
-No i chyba trzeba było zostać.- Odpowiedziała Sonia, kręcąc z uśmiechem głową, po czym położyła na stole talerze z pieczonymi kuropatwami i podążyła w ślad za Anną.
-Mmm... nom... ten... mmm... dobre... ale co to za nastroje?!- Ryknął Borko widząc że Malrog popada w coraz bardziej nostalgiczny nastrój.
-Ciesz się chłopie żeś nie stracił ludzi i dobrego imienia na terenie Dolin, z tego co słyszałem...- Zrobił krótką pauzę by zacmokać kilka razy i paznokciem wygrzebać kawałki grzybów z pomiędzy zębów, którymi następnie strzelił w Eldona, nie kryjąc rozbawienia, po czym kontynuował.
-To Visna nie tylko poniosła straty w ludziach, ale także i w renomie. Już w Dolinach mówi się o tym że ludzie pod jej banderą, zostają mordowani przez Czarną Paproć, a co jak Czarna Paproć zechce się zainteresować samą Visną? Hmm? Z tego co słyszałem ani zhentarimowie ani sembijczycy nie wpadli na żaden trop prowadzący na Ciebie czy na Alurina, więc wcale nie jesteś w najgorszej sytuacji.- Przy ostatnich słowach spojrzał na niego dość wymownie i powrócił do zajadania swojej zupy.
-Mogą mi narobić na na próg, mam starszych kolegów! Zginąć mi nie dadzą.- Zaklinaczka próbowała się silić na dowcip, jednak mina wyraźnie jej zrzedła. Borko uniósł jedynie po raz kolejny brwi w wymownym spojrzeniu, tym razem rzucając je zaklinaczce, jednakże nie odezwał się ani słowem z poważną miną przeżuwając jedzenie.
-Dajże spokój Borko, przestań straszyć na siłę Visnę, bo gotowa pomyśleć że faktycznie coś jej grozi, a dopóki trzymasz swojego zwierzaka w portkach to jest bezpieczna jak każda inna dziewka.- Rzucił Eldon z rozbawieniem, puszczając przy tym oko do zaklinaczki i mając nadzieję że dobrze odbierze jego żart.
Zza drzwi mozna było słyszeć pogwizdywanie, po krótkiej chwili sam gwizdający również pojawił się i w karczmie, przeszywając powietrze swoimi fałszywymi dźwiękami.
- Widzę że dzisiaj tłoczno, jak dla mnie może absynt, najlepiej cały gąsiorek. - Rzucił krótko acz treściwie półsmok dosiadając się do pozostałych.
-Weźże se sam co?- Borko rzucił mu jedno ze swych błagalnych spojrzeń, wskazując na kociołek ciepłej zupy którą właśnie pałaszował.
-Możesz mi przy okazji wziąć butelkę wina.- Zagadnął Eldon zabierając bezceremonialnie zupę Malroga i podstawiając ją półsmokowi pod nos.
-Anna nas raczy dzisiaj od samego rana jadłem pierwszej klasy.- Dodał po czym wrócił do spożywania posiłku.
-Alurin, ty też nie w humorze?- Eldon nawet nie miał pojęcia, przed jakim kataklizmem ze strony Visny ocaliło go wejście półsmoka.
- Nieszczególnie, sprzątnęli mi gospodę, w której warzyli całkiem dobre piwo, no więc jak tu się nie zirytować, na dodatek Dean ma wolne i przywitała mnie pusta spiżarnia, ech, czasem sie odechciewa, już nie mówiąc o większych bólach rzyci. - Mruknął wynalazca i nalał sobie zupy, przy okazji przyniósł odpowiednie gąsiorki do stołu.
- Uch, jest w tym mięso? - Potomek jaszczura żywiącego się poranną rosą miał całkowicie odmienne podejście do jadłospisu niż ojciec, pytanie więc padło zaraz po pierwszych dwóch łyżkach zupy.
-Smalec jest.- Rzucił od niechcenia Eldon sięgając po butelkę którą przyniósł mu półsmok.
-Jest coraz lepiej i lepiej... Jescze trochę i Amanda wkroczy tutaj, z równie “radosnymi nowinami” jak nasze.- rzekł sarkastycznym tonem Malrog dolewając sobie trunku. -To gdzie się wyprawiasz Visno. bo cel Alurina już znam?
-Visna zdecydowała się wziąć udział w najgłośniejszej sprawie sprzed kilku dni.- Wtrącił Borko spoglądając na zaklinaczkę z podziwem.
-A miałołisie?- Zapytał niziołek z pełną gębą.
-A mianowicie zdecydowała się wspomóc ucieczkę tego całego gladiatora z Calimshanu, przynajmniej tak wspominała Anna.- Przy ostatnich słowach Borko spojrzał w stronę Visny i uśmiechnął się szczerze.
-Tak, to prawda. Coś czuję, że to ostatnie intratne przydziały, za chwilę przyjdzie nam zacisnąć pasa.- Dodała po chwili, gdy zdołała przełknąć kęs.
-Właściwie panowie, to czemu żaden z was się za to nie zabrał? To, zdawałoby się, bardziej męskie zadanie?
- Gladiator.. gladiator... a Calimshan czy okolice? No byłem nieco zajęty w Dolinach, mieszaliśmy szyki Zenthom i Sembijczykom a teraz mam zlecenie na przywiezienie maski, tak nieco odgórnie, przyda się jakiś wypoczynek nad morzem. - Wyszczerzył się w uśmiechu Alurin.
-Ja z kolei nie działam sam, a Meraya i Badar zdaje się wyruszyli do Chult czy też na wschód z jakąś misją dla gildii, więc w sumie większość czasu szwędam się po Telflamm próbując zauważyć coś co może przydać się gildii, od czasu do czasu wyskoczę na jakieś pomniejsze zadanie z Richardiusem, ale w razie czego to jestem do usług.- Odpowiedział Eldon upijając łyk wina i rozkładając ręce na znak powitalnego gestu, jednak zaraz potem wrócił do jedzenia i po skończeniu zupy, nałożył sobie jedną z mocniej wypieczonych kuropatw.
-Na wszystkie cienie, ta marynata jest po prostu genialna! Jestem pewien że Anna zrobiłaby furorę w Amn z tymi swoimi pieczonymi przekąskami, oni uwielbiają takie egzotyczne smaki!- Dodał urywając skrzydełko i wpakowując je sobie do buzi.
- Mamy ważne zlecenie... Maski.- widać było, że ta misja wydaje się Malroga dobijać psychicznie.- Będziemy szukać masek jakichś kacyków. Zasugerowano mi, że nie mam wyboru.
-Panowie, straszna stypa, straszna.- Stęknęła zaklinaczka nie wiedząc, jak rozruszać to towarzystwo. Miała już dość wszędobylskiej, ciężkiej od zgryzoty atmosfery.
-Nikomu się nic nie narodziło, nikt się nie żeni... A tak by człowiek chciał jakichś pozytywów!
-Czasem i do smutków trzeba trunków przelać.- Odpowiedział Borko popijając łyk ze swego kufla, a niziołek jedynie przytaknął mu w zasępieniu.
- Jest jeszcze pół butelki do wypicia, to jest pozytyw. Ładnie wyglądasz to drugi pozytyw, Anna też ładnie wygląda... jak nie wspomina o jedzeniu.-ostatnie słowa Malrog dodał ciszej.
- Dobrze mówi, dać mu wódki. - Rzucił półsmok nalewając absyntu do drewnianego kubka, wolał nie eksperymentować dzisiaj z podawaniem tego trunku w czymś metalowym.
- Poza tym jest dobrze, wszyscy siedzący przy tym stole żyją, nie ma co narzekać. - Wypił porządny łyk.
-Ano właśnie, jak rzyć w jednym kawałku to i faktycznie nei ma na co narzekać! Zresztą co my mamy po prawdzie za zmartwienia, skoro i tak nasi mistrzowie nie pozwolą nam zdechnąć byle gdzie i byle kiedy.- Mruknął Eldon wznosząc w górę butelkę z winem.
-Proponuję mimo wszystko mały toast, za polepszenie się naszego nastroju dzisiaj, a przede wszystkim za owocną przyszłość! Plany Szarych Bród jak zwykle wyglądają na przemyślane, ale jak wszyscy wiemy w życiu różnie się może zdarzyć i choć sam jestem ciekaw wielu rzeczy których nam nie mówią, myślę że wierzę w tą kampanię mimo chwilowych potknięć, dlatego za kampanię!- Podniósł butelkę jeszcze wyżej i nie czekając na niczyją reakcję czy choćby aprobatę, łyknął z butelki.
-I ja za to wypiję.- Burknął wykidajło pociągając zdrowo z kufla.
-Co jak co do tej pory w końcu z niczym nas jeszcze nie zawiedli, a każdy plan może się sypnąc z byle powodu i to nie czyni jego twórcy, gorszym, ot bardziej pechowym.-
- Ja z kolei wypiję za to żeby zaczęły wygladać na to ajkby były przemyślane. - Półsmok wychylił kubek do dna i przegryzł przepiórką, którą zaczął zwyczajnie miażdzyć zębami, na co Eldon również zareagował upijając łyk ze swojego trunku, w ramach toastu. Można było dziękować iluzji Meleghosta że niedociągnięć nie było widać. Visna także przyklaskiwała wszystkim toastom w duchu modląc się, by tylko nie wciągali jej w polityczne gadki-szmatki. Wolała podejście stricte pragmatyczne i nie interesowały ją ideologiczne wywody.
-Trzeba spojrzeć na to z drugiej strony, zamiast tracić czas na zdobywanie wpływów przy Dolinach zajmiecie się prawdziwą akcją.- Mruknął Borko i wyszczerzył zęby w uśmiechu, a następnie łyknął spory łyk ze swojego kufla.
-Ale się nażarłem...- Sapnął Eldon, kończąc kuropatwę i opadając ciężko na oparcie krzesła.
-Nooo... trzeba przyznać że na wyżywienie to my narzekać nie możemy ha!- Odkrzyknął Borko uderzając przy tym pięścią w stół.
-Tak jest, wszystko się może sypać, ale Cichy Kącik funkcjonuje bez zarzutu.- Szczerze pochwaliła zaklinaczka, odsuwając od siebie pusty już talerz.
- No dlatego przyszedłem, jak wspominałem stary Dean ma wolne, coś z jego bratanicami czy jakoś tak, chyba próbuje je za mąż wydać a nieco podobne do trolli. - Powiedział Alurin odkładając nóżki drobiu na talerz.
-Ha! hahahahahaha- Ryk Eldona potoczył się po niemalże pustej sali, a sam niziołek począł krztusić się i dławić winem, dopiero solidne zdzielenie go przez Borkę łapą po plecach, pomogło. Z tym że impet był tak mocny, że oczy niziołka niemal natychmiast zalały się łzami. Rzucił pełne żalu i wyrzutów spojrzenie wykidajło, który tylko zanosząc się śmiechem wzruszył bezradnie ramionami.
-Nie mogłem pozowlić przecież żebyś się udusił. Troska przyjacielu, troska.- Skomentował po czym dopił resztki piwa i spojrzał tęsknym wzrokiem w stronę beczek za szynkwasem.
-Nasz Eldon przecież kawaler!- Visna uśmiechnęła się chytrze i puściła oczko półsmokowi.
-Taaaa jest! Wiecznie wolny i bez zobowiązań!- Zakrzyknął z radością niziołek i wzniósł butelkę w górę na znak toastu, czemu po raz kolejny odpowiedział wykidajło, jednakże po chwili ze smutkiem zreflektował się że ma pusty kufel i niechętnie zgramolił się z krzesła by ruszyć w stronę beczek z napitkiem.
- No to w sam raz, jedna z dziewczyn od Heslopa pomoże ci na wszelkie dolegliwości. - Wynalazca podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
- Tyle że on chyba lepiej gotuje.
Malrog tymczasowo skupił się na grzebaniu w misce, bo jedzeniem tego nie można było nazwać. W wesołe świergotanie reszty grupy się nie włączył, bo i też nie miał tak towarzyskiej natury jak choćby, Borkha. Visna zaś znała Malroga ze zgoła innej strony i raz po raz raczyła go przenikliwymi spojrzeniami, jak gdyby próbując wybadać, czy aby na pewno nie robi tego na pokaz.
-Toteż i baby nie tylko są od gotowania.- Rzuciła mimochodem dla podtrzymania rozmowy.
-Ano jeszcze do miłości!- Zakrzyknął rozbawiony wykidajło wracając do stołu z pełnym kuflem. Za chwilę mimowolnie spojrzał w stronę kuchni, jakby w oczekiwaniu że zobaczy tam Annę.
-Od tego to są kurtyzany. Nie dość że wiedzą wszystko, to jeszcze przy tym nie marudzą! Ot co!- Odburknął niziołek, najwyraźniej nie przekonany do stałych związków.
- Miłość ci się z pieprzeniem nie pomyliła przypadkiem? - Półsmok zerknął z boku na niziołka.
-A co za różnica jak na końcu i tak kończysz z pustą sakiewką, bogaty o przeżycia o jakich nawet nie śniłeś... choć zazwyczaj w przypadku pieprzenia chcesz przeżyć to jeszcze raz.- Odparł Eldon takim tonem jakby co najmniej miał w tym spore doświadczenia. - Większa szansa że złapiesz trypra, prawdopodobnie takiego, którego ciężko zaleczyć nawet kapłanom. - Mruknął w odopwiedzi Alurin.
-Obym nigdy nie złapał!- Odpowiedział niziołek z rozbawieniem a na twarzy jego zagościł po chwili taki wyraz, jakby co najmniej nawiedziły go wspomnienia z ostatniego razu kiedy złapał jakieś choróbsko w zamtuzie.
-I ja wypiję za to!- Po raz kolejny zaakompaniował w toaście półork i łyknął ze swojego kufla.
- Marzenia ściętej głowy. - Wyszczerzył się w uśmiechu wynalazca i również podniósł swój kubek.
-Ty zdaję się jesteś wynalazcą Alurinie, Anna lub Sonia wspominały mi o Twoich nożach i mówiły że zajmujesz się produkcją różnych ciekawych rzeczy, więc domyślam się że to pewnie Ty zgłosisz się w najbliższym czasie po te zadania z prochem co? W dzisiejszych czasach, zdaje się ten materiał zostaje coraz bardziej doceniany i aż strach pomyśleć jakie cuda można by z niego wytworzyć.- Zagadnął Eldon spoglądając z zaciekawieniem na półsmoka.
- Będę musiał przemyśleć, ale prawdopodobnie tak, tylko że musisz pamiętać o jednej rzeczy, to nie będą cuda. Cuda to robią już od dawna, można było zobaczyć fajerwerki na niebie w czasie Tarczowego Wiecu. To co będzie trzeba zrobić z tego prochu, to horror a nie cuda. - Odpowiedział spokojnie Alurin.
-No, no obiecująca zapowiedź.- Skomentował z uśmiechem niziołek, a w jego oku błysnęła iskra fascynacji. Jako łotr, w dodatku niziołek, zawsze lubił wspomagać się wszelkiego rodzaju wynalazkami, a jeśli potrafiły wywołać horror wśród wrogów, to z pewnością Eldon nie mógł pozwolić sobie na przeoczenie ich.
-Masz już jakies pomysły?-
Stało się to, czego zaklinaczka obawiała się od początku. Nudne rozważania o pomarszczonym zadku gnoma. Zastanawiała się po co w ogóle zeszła na dół z biblioteki? Trzeba było tam zostać, zakurzone, pełne moli tomiska, wydawały się być niesamowicie interesujące w obliczu tego, czego przyszło jej teraz słuchać. Przewróciła wymownie oczami, po czym nie mówiąc ani słowa, wstała z krzesła i leniwym krokiem udała się w stronę okna. Widoki na tętniące życiem ulice Telflamm stanowiły w tym momencie idealną odskocznię. Jako iż nie chciała jednak uchodzić za osobę źle wychowaną, odezwała się na tyle głośno, by reszta ją usłyszała.
-Podobno zabawy prochem będą teraz najintratniejszym z interesów. Tak mówił Gothard.
-O ile się nie wysadzi pracowni... raz, dwa... trzy razy pod rząd.- wtrącił Malrog ni z tego ni z owego.
-Alchemikom może się przytrafić zgoła to samo, czy może się mylę?- Uśmiechnęła się lisio Visna.
-Oj mylisz się mylisz. My pijemy to co uważymy, efekty mogą być... zasakujące.- odparł jakoś tak niewyraźnym głosem Malrog.- Różne sensacje żołądkowe i efekty... nieco uboczne.
-Alurin na pewno z niejednego pieca jadł, wierzę, że będzie ostrożny.- Odparła enigmatycznie, po czym udała się do szynkwasu by nalać sobie piwa.
- W ostateczności jakoś przeżyję płomienie, z rzucaniem mną po ścianach byłoby nieco gorzej, ale raczej jestem ostrożny kiedy jestem w pracowni. Nie lubię remontów generalnych co chwila. - Podrapał się po głowie półsmok.
-Nie jesteś gnomem, więc ci wierzę.- stwierdził autorytarnie Malrog.
-Że niby gnomy mają wyłączność na prowadzenie badań z powodzeniem?- Niemalże oburzył się niziołek, zerkając podejrzliwie w stronę maga.
 
__________________
...
Lucifer oO jest offline  
Stary 10-05-2013, 18:49   #92
Konto usunięte
 
Lucifer oO's Avatar
 
Reputacja: 1 Lucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwuLucifer oO jest godny podziwu
- Nie... Ale jak się nieraz przekonałem, nie są zbyt ostrożne w swych badaniach.- wzruszył ramionami czarodziej. Eldon zdając sobie sprawę że zupełnie źle zrozumiał Malroga, wetknął sobie jedynie butelkę w paszczę i pociągnął z niej zdrowy łyk, opierając się plecami o ścianę, na całe szczęście nie dane mu było długo tkwić w tej niezręcznej sytuacji, gdyż uwagę wszystkich przykuły otwierające się drzwi wejściowe. W progu stanęła postać o burzy kręconych, rudych włosów, które mimo że sterczały praktycznie we wszystkie strony, w połączeniu z kocim spojrzeniem i niezwykle kształtną, kobiecą sylwetką, tworzyły wyjątkowo zmysłowy i seksowny wizerunek. Kobieta odziana była w obcisły czarny kombinezon, do tego wysokie niemal pod kolano skórzane buty i rękawiczki z delikatnej cielęcej skórki. Przez ramiona przerzuconą miała zadbaną, czarną opończę, a w pasie przepięta była cudnie zdobionym, srebrnym, elfim pasem.
-Meraya?- Zakrzyknął zdziwiony łotrzyk spoglądając w stronę psionki, jednakże zanim ktokolwiek mu odpowiedział w przybytku pojawiła się kolejna sylwetka, tym razem dość wysokiego i atletycznie wyglądającego starca, o charakterystycznych oczach w odcieniu bordowym. Zgromadzeni bez problemu mogli rozpoznać w nim jednego z mistrzów. Był to Richardius, człowiek od zadań specjalnych. A przynajmniej tak potocznie mówiono o nim za jego plecami, bowiem to właśnie Richardius dzięki swoim rozległym kontaktom i umiejętnościom zajmował się wyciąganiem wszystkich z tarapatów, zacieraniem za nimi śladów, lub sprzątaniem po nich bałaganu. To jego wysyłano w miejsca w których inni zawodzili i to on był swoistym mentorem, a zarazem wzorem do naśladowania dla młodych agentów Szarych Bród.
-...nie wydaje mi się żebyśmy musieli spodziewać się jakichkolwiek problemów po tamtej stronie. To nie w ich stylu, to bardziej w naszym stylu, jeśli wiesz co mam na myśli.- Rudowłosa kontynuowała swoją rozmowę ze starym magiem, najwyraźniej w ogóle nie zwracając uwagi na zaskoczenie Eldona, wywołane jej obecnością w Telflamm.
-Myślałem że wyjechałaś do Chult czy też na wschód razem z Badarem!- Kontynuował niziołek, jak zwykle nie dając za wygraną.
-Badar wyruszył sam, a ja wróciłam ze wschodu kilka godzin temu i wraz z Richardiusem postanowiłam patrolować Telflamm.- Odpowiedziała oschle kobieta, najwyraźniej po prostu nie pałając zbytnią sympatią do złodzieja, po czym skinęła reszcie z obecnych i ruszyła w stronę schodów.
-Borko nie wiesz czy Anna naszykowała dla mnie bal?-
-A no pewnie że szykowała! Jak Anna powie, tak zrobi! Się nie trzeba martwić!- Krzyknął rozbawiony wykidajło, na co Meraya zareagowała zwykłym grymasem dezaprobaty. Mało tego że nie podzielała jego entuzjazmu, to jeszcze odniosła wrażenie że półork zdecydowanie za bardzo się z nią spoufalał. Mina kobiety nie uszła najwyraźniej uwadze Borko, bo nagle spoważniał i zanużył nos w kuflu piwa, skrywając tym samym rumieńce.
-Richardiusie, dziękuję za, jak zwykle intrygującą rozmowę, ale pozwolisz że udam się teraz na zasłużoną kąpiel? Sam widziałeś jak ludzie ode mnie stronili na ulicach.- Rudowłosa zwróciła się w stronę starca, obdarowywując go wyzbytym z emocji, zdawkowym uśmiechem i po złożeniu delikatnego pocałunku na policzku maga, ruszyła w stronę schodów.
-Moja przyjemność Merayo, a ludzie nie stronili od Ciebie, tylko ode mnie. Przy okazji Tarczowego Wiecu, dałem się już nieco poznać miejscowym z tej mojej gorszej strony. A mówiłem im że współpraca będzie o wiele wygodniejsza.- Przy ostatnich słowach, na twarzy maga zakwitł wyjątkowo zjadliwy uśmiech, po czym skinął psionce głową i w ślad za nią ruszył w głąb sali, jednakże w przeciwieństwie do niej, nie skierował się schodami na górę a ruszył w kierunku zebranych.
-Wygląda na to że w końcu przyjdzie nam się lepiej zapoznać.- Richardius zadudnił swoim basowym głosem, spoglądając każdemu z kolejna głęboko w oczy, jakby próbował czytać im przy tym w myślach. I mimo że żadne z nich nie poczuło intruza, mieli dziwne przeświadczenie że ten mimo wszystko spogląda w ich umysł, jak w otwartą książkę. Co dziwniejsze nie odezwał się już ani słowem, wpatrując w każdego wytrwale.
Dla półsmoka uczucie było dość nietypowe, prawie jakby matka z jej chowańcem zakradła się i przyglądała co robi w ukryciu przed rodzicami. Zostawał jeden dobry sposób rozegrania tej sytuacji. Nalał kubek niemalże pełen absyntu i podsunął go w stronę nowo przybyłego.
- Zapraszamy, nie ma co tak stać na sucho. - Rzucił do Richardiusa.
-Witaj Richardiusie. Dobrze cię widzieć.- Przywitała się trochę zdawkowo zaklinaczka nie chcąc od razu przechodzić do spraw, które interesowałyby ją najbardziej. Mag uśmiechnął się zdawkowo, zarówno do Alurina jak i do Visny, po czym skinąwszy im głową zasiadł przy stole i sięgnął po kufel z absyntem. Zanim jednak upił łyk, rzucił do nich w żartobliwym tonie.
-A reszta dziadków w izolatkach?- Po czym łyknął zdrowo, nie przejmując się w żadnym wypadku procentem trunku i dopiero po wyrazie jego twarzy, poznać można było że żadne alkohole nie są mu obce.
- Najwyraźniej, chociaż nie rozglądałem się za nimi zbytnio, Meleghost pewnie u siebie, Fodoricusa nie widziałem od paru dni, można powiedzieć że każdy się szwenda po swoim własnym imperium. - Mruknął wynalazca i sięgnął po kolejną kuropatwę do schrupania.
-Mówią że taka natura egocentryków i ludzi utalentowanych, pewnie dlatego niektórzy spoglądają na mnie jak na renegata.- Odpowiedział mag i po raz kolejny z uśmiechem łyknął zdrowo z kufelka.
- Podobno, może Meleghost jest utalentowany, ale do swoich stosów przedmiotów jakie mu znosimy przywiązuje taką uwagę, że ciężko powiedzieć czasem czy widzi większy obrazek. - Przechrupał półsmok.
-Ja wcale nie byłbym pewien tego że on w ogóle cokolwiek widzi.- Odpowiedział, po czym stuknął się z Alurinem kuflem i dopił do końca, odstawiając puste naczynie przed półsmokiem i spoglądając na niego bez skrępowania w wyczekiwaniu aż poleje mu kolejną kolejkę. Półsmok przyjrzał się butli i polał kolejną porcję magowi, zastanawiał się jak mocną miał głowę, osobiście już powoli zaczynał widzieć zielone wróżki.
- Dobrze że to tylko konwencjonalne alkohole, strach pomyśleć co by się stało gdybyśmy pili coś zaprawianego czymś mocniejszym.-
-Nie wiem co mocniejszego w życiu pijałeś, ale mi jedna trucizna wystarczy.- Odparł po raz kolejny, rozbawiony po czym zabrał swój kufel i unosząc go w grzecznościowym, acz bezgłośnym toaście, upił kolejny łyk.
- Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć, możliwe że było dodatkowo zaprawiane magią. - Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
-Pewnie niezłe panuje poruszenie w Cichym Kąciku w zwiazku z ostatnimi wydarzeniami co? Sam przychodzę tu praktycznie tylko na noc, więc sporo mnie omija.- Zmienił temat mag, najwyraźniej chcąc wybadać jakie panują nastroje wśród agentów gildii.
-Zależy na kogo się spojrzy, Ci wszyscy amatorzy i nowicjusze to wiadomo że trzęsą portkami bo i niby gildia nie wyszła na tej sytuacji tak heroicznie jak nas zapewnialiście co nie? Więc winić też nie ma ich za co.- Odparł bez ogródek niziołek.
-Nikt z amuletem nie zginął, nie mają czego się bać.- Skontrował krótko mag i znów łyknął zdrowo ze swego kufla. Prędkość z jaką pochłaniał kolejne ilości alkoholu, nie wyglądając choćby na podpitego, zwyczajnie zadziwiały, zwłaszcza że absynt nie należał do najsłabszych trunków.
-Ale zginęli robotnicy, my nie wiemy kto tego dokonał, a przede wszystkim odpuściliśmy sobie całkowicie kampanię związaną z dolinami.- Wygarnął z rozżaleniem złodziej.
-Ty! A co Ci tak na tych dolinach zależy co?- Wtrącił się Borko wymierzając silnego mięśniaka w ramię niziołka, który runął na ziemię z impetem.
-Nie zależy, nie zależy! Co prawda chętnie zapuściłbym się w tamte tereny by zbadać cacuszka jakie się tam skrywają, ale świat nie na Cormanthorze sie kończy. Nie o to zresztą chodzi. Sam fakt że ktoś przeprowadza na nas zmasowany atak na który nie odpowiadamy w żaden sposób, a przede wszystkim nie wiemy nawet kto za tym stoi!-
-Bo może mistrzowie nie mówią nam wszystkiego?- Zagadnął Borko spoglądając zadziornie na Richardiusa.
-To chyba oczywiste.- Odpowiedział spokojnie mag.
-Jeśli chodzi o doliny to nie musicie się przejmować ani tym kto nam tam przeszkodził, ani też tym co straciliśmy na cały Cormanthor. Od początku wiedzieliśmy że mamy bardzo mały procent szans na zdobycie tam wpływów w tak krótkim czasie, ale warto było spróbować. Teraz przynajmniej wiemy na co stać tych którzy Cormanthorem się interesują, a te ataki które nas tam spotkały mi osobiście wyglądają na działania większej ilości przeciwników. Do tego dochodzą jeszcze siły o których udało nam się dowiedzieć w między czasie, a o których nie zdawaliśmy sobie sprawy i to też poniekąd sprawiło że lepiej będzie zająć się nam umocnieniem tego co już poniekąd mamy i tego co jest naszym głównym celem.-
-A naszym głównym celem jest Złoty Szlak!- Niemal zakrzyknął Borko zachwycony tym że sam zdołał wywnioskować odpowiedź.
-Dokładnie.-
-No to w takim razie powiedz mi skąd pewność że nie zostaniemy przez te siły wyeliminowani, skoro teraz wiedzą z kim mają do czynienia i mało tego nie daliśmy im odpowiedzi na ten zuchwały atak!- Eldon zmarszczył gniewnie brwi i aż wstał wspierając dłonie na blacie, skoro magowie uważali ich za pełnoprawnych członków, to miał prawo wiedzieć, a już na pewno miał prawo wyrażać na głos swoje wątpliwości. W bordowych oczach maga rozbłysły najprawdziwsze ognie na widok zuchwałości niziołka.
-Nie unoś mi się tu agencie!- Akcent na ostatnie słowo był tak dosadny, że złodziej usiadł mimowolnie, za co sam po chwili skarcił się w duchu.
-Dopóki żyje którykolwiek z naszej rady, żadnemu członkowi Szarych Bród nie grozi najmniejsze niebezpieczeństwo i doskonale o tym wiesz! To co nosicie na szyjach to gwarancja naszych słów. A jak masz jakieś wątpliwości to idź skoczyć z klifów już teraz, bo i tak już jest za późno na odwrót.- Choć w spojrzeniu maga wciąż tlił się żar wściekłości, przy ostatnich słowach wykrzywił się w dość ponurym uśmiechu i łyknął kolejny raz z kufla i dopiero teraz dało się zauważyć że alkohol po prostu obchodzi się z nim w inny sposób. Richardius znany raczej jako milczący socjopata, po alkoholu nie dość że był wylewny to jeszcze przejawiał jakiekolwiek zainteresowanie by zadawać sobie trudu na tłumaczenie tego wszystkiego, a to w końcu nie było jego robotą.
Niziołek nie odezwał się już ani słowem, coś w tych bordowych oczach sprawiało że wolał nie prowadzić dalszej dyskusji z Richardiusem, który pośród wielu uchodził za zwykłego bezwzględnego psychopatę mordującego każdego na swojej drodze i choć plotki te w większości były mocno przesadzone, Eldon nie miał wątpliwości że kartoteka starca była pełna obciętych głów.
-Oddelegowano już kogoś do wybadania sprawy Czarnej Paproci? Posuwamy się do przodu z wiedzą?- Milcząca do tej pory Visna postanowiła zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Jej uwadze także nie umknął fakt, że Richardius jest bardziej skory do pogaduszek po kilku głębszych, a była pewna, że sprawa, chociaż to jej się bezpośrednio tyczyła, zainteresuje także i resztę zebranych. Co prawda nie posądzała mistrzów o brak rozwagi, mało prawdopodobnym było, by faktycznie wysłali kogoś na przeszpiegi w sam środek kotła, jednak kilkoro bardziej doświadczonych agentów, w tym i sam Richardius, uchodziło za speców od zadań specjalnych, a czymże innym była w końcu tajemnicą owiana sprawa krwawych kłusowników z Cormanthoru?
- Ja o niczym nie wiem, wybieram sie do Amn w zasadzie. - Odparl Alurin.
Malrog wykorzystał tą sytuację, by chyłkiem się wycofać. Gdy reszta zatopiła się w dywagacjach i rozważaniach, czarodziej wstał i powoli oddalał się. Niespecjalnie daje się pić w spokoju, w tak licznym towarzystwie.
-Cóż, nie sądzę abyśmy w ogóle mieli zamiar badać te pogłoski, z tego co mi wiadomo na temat tej Czarnej Paproci to jakaś starożytna organizacja ze wschodu. Najprawdopodobniej z północy Ama Basin, która zasławiła się właśnie dość brutalną działalnością. Nic co byłoby nam obce.- Przy tych słowach, wyszczerzył swoje pożółkłe zęby i łyknął raz kolejny.
-Choć krążą opinie że to raczej ktoś kto podaje się za Czarną Paproć, ja osobiście nie widzę w tym najmniejszego sensu i uważam podobnie jak Grindimbald że z podawania się za nich nikt nie wyciągnie żadnych profitów na Faerunie.-
-A to dlaczego?- Zapytał zdziwiony Borko.
-Bo ich renoma i sława, nie sięgają Faerunu. Ta organizacja nie jest tutaj wcale znana, a to jak szybko dała się poznać mieszkańcom Dolin ze swej natury, pozwala mi myśleć że to faktycznie prawdziwa Czarna Paproć. Ktokolwiek wysadził nasze placówki w Dolinach nawet nie ma pojęcia z jakim niebezpieczeństwem przyjdzie mu się zmierzyć.-
-No a skąd masz pewność że to nie Czarna Paproć wysadziła nasze placówki?- Odezwał się w końcu Eldon, nie mogąc dalej zwalczać swej ciekawości.
-Bo Czarna Paproć wytruła nam wszystkich pracowników na placu budowy założonym przez obecną tutaj Visnę Razcon.- Mag spojrzał swoimi bordowymi oczami na zaklinaczkę, ciekaw jaka będzie jej reakcja. Pośród reszty zapadła głucha cisza, jakby każdy analizował to co właśnie padło z ust maga.
-No cóż, nie śmiem ukrywać, to dla mnie bardzo przykra informacja. Stawia mnie w złym świetle, a już na pewno na terenie dolin. Także, jeżeli chodzi o moich ludzi, którzy tam jeszcze muszą przebywać.- Westchnęła ciężko i zakręciła resztką alkoholu na dnie kufla.
-Ale to coś więcej, niż tylko problemy osobiste, w dalszej perspektywie nie tylko mi komplikuje to życie.- Dodała po chwili milczenia.
-Całej gildii komplikuje to życie, ale nie takie rzeczy przychodziło nam znosić w przeszłości. To że póki co nie badamy tej sprawy, to jedynie kwestia ogólnej sytuacji na świecie i tego czym musimy się zająć w pierwszej kolejności. Gdyby zależało to ode mnie, to właśnie przedzierałbym się najpewniej przez Cormanthor z kilkoma agentami na poszukiwania tych całych paprotek, również zająłbym się sprawą pozostałych dolin, ale zostało to przegłosowane na zebraniu rady, byśmy wdrożyli szybciej nasz plan na Thesk i Rashemen i byście zajęli się tym do czego naprawdę zostaliście zwerbowani. W zasadzie dobrze że stało się jak się stało, bo mogliśmy przekonać się co nieco z kim mamy do czynienia, a do tego czas wcale nie działa na naszą korzyść i musimy się uwinąć w ciągu trzynastu lat z całą naszą kampanią.- Odpowiedział, kończąc dość enigmatycznie i znów pociągnął z kielicha.
-Czekaj czekaj, czy Ty próbujesz nam powiedzieć że ta cała strategia dotycząca dolin i Cormanthoru to była zwykła prowokacja z naszej strony? Próba sprawdzenia z kim mamy do czynienia? Narażacie życie pracowników tylko po to by przekonać się kogo diabli nadali?- Eldon aż poderwał się na nogi, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
-Po raz kolejny, nie unoś mi się tu agencie!- Warknął krótko mag, rzucając jednoznaczne spojrzenie łotrzykowi, jednakże tym razem Eldon nie spokorniał tak szybko. Wsparł się powoli dłońmi o blat stołu i nachylając się w stronę starca, zmarszczył gniewnie brwi.
-To że gwarantujecie nam powrócenie do życia nie ważne co się stanie, wcale nie oznacza że możecie nas traktować jako żywą przynętę do wabienia.-
-Eldon myślę że przesadzasz... Przecież to oczywiste że cała kampania na doliny miała małe szanse powodzenia i nie ma co się obwiniać za to że nam się nie udało, powinniśmy gratulować sobie że spróbowaliśmy.- Odparł Borko kładąc ciężką łapę na ramieniu niziołka i sadzając go na siłę na miejsce, co jak co ale w końcu od tego wykidajło był, by zapobiegać awanturom, zwłaszcza takim w których prowodyr nie zdawał sobie sprawy po jak cienkim lodzie stąpa.
-Źle dobraliście strategię, która pozwoliła nam po krótce określić na co jesteście już gotowi a na co jeszcze nie. Jeśli łatwiej będzie Ci się z tym pogodzić, to możesz uznać tą kampanię za test, który przyszło wam oblać.- Mimo procentów buzujących w krwi, mag zachował wyjątkowo zimną krew i ani w tonie jego głosu, ani w wyrazie jego twarzy nie dało się wyczuć żadnych emocji, choć niemal każdy z obecnych był pewien że Borko zareagował w ostatnim momencie.
-Nie ma się co rozwodzić nad rozlanym mlekiem, na świecie jest pełno krów do wydojenia!- Ryknął wykidajło i uniósł kufel z piwem w toaście, na który mało kto odpowiedział, choć Borko wcale się tym nie przejął i łyknął zdrowo złocistego trunku.
-Z całym szacunkiem Eldonie, nie sądzę, by ta gra była warta świeczki, to znaczy, nie przypuszczam, by...- Visna zawahała się na chwilę, po czym nagle zamilkła. Uwaga o oblanym teście była w jej mniemaniu co najmniej nie na miejscu. Jednak miała na tyle rozumu, by nie igrać z ogniem i nie nadwyrężać cierpliwości Richardiusa.
-W każdym razie nie sądzę, byśmy byli bezużyteczni. Nasze działania zawsze prowadziły do celu, zawsze też informowaliśmy w miarę możliwości o zaistniałych okolicznościach. Niestety, ale nie widzę w tym wszystkim mojej winy. Tak to po prostu w historii się zdarza.- Zakończyła szorstko, łypiąc spod byka na maga.
-To że oblaliście test nie oznacza że okazaliście się jakkolwiek poniżej naszych oczekiwań.- Odparł spokojnie mag, nie zrażony najwyraźniej błędną interpretacją jego słów.
-Gdybyście zdołali zdać ten test okazalibyście się ponadprzeciętni, więc nie sądzę abyście mieli jakikolwiek powód do oceniania się w tej kwestii zbyt surowo. Żaden z nas was w ten sposób nie ocenia.- Przy ostatnich słowach, mag uśmiechnął się do kobiety, szczerząc swoje żołte zęby i choć lico miał wyjątkowo zakapiorne, nie dało się w nim wyczuć wrogich intencji. Eldon z kolei zajął się opróżnianiem butli, uznając że nie ma sensu dalej ciągnąć dyskusji w której nie ważne co powie i tak każdy będzie próbował go uspokajać.
-Jeżeli o mnie chodzi, w zupełności wystarcza mi fakt, że rada błyskawicznie wręcz przedstawiła alternatywny plan. To jest moim zdaniem najważniejsze.- Rozejrzała się porozumiewawczo po zebranych.
-Świadczy choćby o tym, że nie ma się o co bać i po czym płakać, jak nasz zniewieściały kolega Malrog...- Sarknęła złośliwie. Najwyraźniej nie przepadała za roztkliwiającymi się nad sobą osobami, zwłaszcza, jeżeli dotyczyło to mężczyzn.
-Nie każdy zrozumiał sens i cel kampanii Cormanthoru. Ten teren nigdy nie był naszym głównym obiektem zainteresowań, ale warto było po spróbować po niego sięgnąć co też zrobiliśmy. Więcej pretensji moglibyśmy mieć do siebie gdyby okazało się że doliny były w naszym zasięgu a my nie zrobiliśmy nic. Ja osobiście zresztą od zawsze mówiłem że to tylko niepotrzebna strata czasu i funduszy, a lepiej zająć się tym co naprawdę ważne no i koniec końców wykrakałem.- Mag jak zwykle zakończył sporym łykiem ze swojego kufla i puścił do zaklinaczki oczko. Ta uśmiechnęła się zjadliwie, jak gdyby w milczącym porozumieniu z mężczyzną.
-Hazard ma to do siebie. W zasadzie, jeżeli nie bierzesz tego zbytnio do siebie, możesz z tym żyć. Niektórzy biorą takie rzeczy zbyt osobiście.- Wybełkotała enigmatycznie, jak gdyby to alkohol za nią przemawiał.
-Coś w tym jest.- Mag odpowiedział takim tonem jakby nie miał bladego pojęcia o czym kobieta mówi, ale nie chciał jednocześnie być niegrzecznym. Dopił resztę trunku odstawił kufelek na blacie i podniósł się z głuchym stęknięciem.
-Starość nie radość.- Dodał po czym skłonił się wszystkim i ruszył powoli w stronę schodów prowadzących do piwnicy.
-Dzięki za napitek i pogaduchy, ale muszę iść zdać raport pozostałym rampolom.- Po czym mrugnął do zebranych i zniknął w piwnicznym wejsciu. A gdy tylko wszyscy upewnili się że zszedł na dół i nie dosłyszy ich głosów, poczęli rozmawiać na temat tego co usłyszeli od Richardiusa. W międzyczasie do tawerny schodzili się pozostali agenci i mimowolnie dołączali do rozmów tworząc własne teorie i dywagacje, a wszystko trwało dopóki Anna schodząc z góry nie pogoniła wszystkich, wrzeszcząc przy tym że jest środek nocy i że ludziom spać nie dają.


KONIEC POSTA
C.D.N.
 
__________________
...

Ostatnio edytowane przez Lucifer oO : 10-05-2013 o 22:10.
Lucifer oO jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172