Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2013, 21:37   #1
Luphinera
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
[Armie Apokalipsy] Zagubiona Gwiazda 18+

Epizod 1: Przebudzenie

Świątynia Zastępów

Telefon rozbrzmiał w kieszeni Egzarchy. W pomieszczeniu zabrzmiała melodia instrumentalnego utworu Evanescence „Eternal”. Spojrzał na wyświetlacz, wyświetliła mu się Gadrayela. Zaskoczony uniósł brew ku górze i odebrał telefon.
-Coś nowego?
-Panie, pojawiły się słowa, jakaś przepowiednia dotycząca aniołów, które teraz się przebudzą. Ilość osób zmieniła się na moich oczach. Ma być ich ośmioro… –kobiecy głos rozbrzmiał w słuchawce. Stała nad lśniącą jasnym światłem księgą, a przed jej oczami pojawiły się migoczące błękitem litery układające się w słowa przepowiedni.-Sądzę, że to bardzo ważne i powinniśmy odnaleźć ich jak najszybciej.
Ael słuchał uważnie jednej z egzekutorek. Zamyślił się na chwilę.
-Przekaż to natychmiast Zedraelowi, ma postępować zgodnie ze słowami, które odczytałaś. Następnie przekaż Dearothowi tekst, który jest w księdze.- anioł zakończył połączenie i wybrał kolejne.
Po dwóch sygnałach odezwał się głos mężczyzny.
-Panie? –zapytał Templariusz spokojnym i stonowanym głosem.
-Mam dla Ciebie sugestię misji i jest bardzo ważna… -Egzacha streścił mu najważniejsze informacje dotyczące jego zadania.- Garadyela przyniesie ci tekst na podstawie, którego macie szukać odpowiednie osoby. To zadanie również ma Zedrael, uważam, że im szybciej się tym zajmiemy tym lepiej.
-Tak jest panie. Będę czekał na Egzekutorkę z konkretną instrukcją.
Uzjelita pożegnał się z jednym ze swoich templariuszy, stał teraz w holu świątyni. Witraże rzucały mroczne cienie, gdy piorun po raz kolejny przeszył niebo.
-Co przewidziałeś dla nas Panie? –zapytał zaskoczony zmianami. Przecież do tej pory miało miejsce jedynie układanie się z miejscowymi Skazanymi władającymi miastem oraz nieliczne walki z niewielką armią Upadłych. – Co się szykuje?
Gdy skierował się do wyjścia jego kroki odbiły się echem w pustej nawie, którą mijał. Za nim w milczeniu szła jedna z pretorianek, która miała za zadanie chronić Egzarchę.

Gadrayela wybrała numer Zeruela. Ledwie upłynął jeden sygnał i Archont odebrał.
-Co takiego się stało Gadrayelo? –zapytał zmęczonym głosem.
-Zbierz swoich w Sali, mam do przekazania od Egzarchy dodatkowe wytyczne tyczące się poszukiwania.
-I tak jeszcze wszystkich nie ma. Zlatują się z miasta. Zapraszam do naszej Sali zebrań w prawym skrzydle.
Egzekutorka schowała telefon do kieszeni w spodniach, podeszła do torby leżącej na ziemi. Wyjęła z niej notes oraz pióro. Wróciła do księgi, musnęła ją lekko opuszkami palców. Była w swoim żywiole, to , co było niesamowite budziło w niej coś wspaniałego czego mimo już sporego stażu nie umiała określić słowami. Oczy jej lśniły. Spojrzała na mieniące się słowa, które pojawiły się chwilę po wyjściu Egzarchy.
-Zbliża się coś wielkiego… -wyszeptała do siebie i spisała słowa, które wyryły się w tym niezwykłym apokryfie. Jej pismo było precyzyjne i staranne, lekko pochylone w prawo. Zamknęła notes gdy skończyła pisać, zabrała swoją torbę i szybkim krokiem skierowała się w stronę Sali, o której mówił Archont. Jej ciemne włosy lekko powiewały na wietrze, a cieniutkie igły cicho stukały o siebie.
Po raz kolejny przeczytała słowa przepowiedni, przestrogi, a może wskazówki? Zastanawiała się co Ofiel chciał jej przez to pokazać? Czy czegoś nie przeoczyła? Będzie jeszcze pracować nad tym apokryfem. Na razie trzeba znaleźć tą ósemkę nowo obudzonych oraz tą dziwną dziewczynę, która ma w sobie cząstkę anielską, ale musi się coś stać aby się przebudziła. Było to bardzo intrygujące…
Weszła do Sali, w środku znajdowało się Skrzydło wraz z Zedraelem. Egzekutorka posłała im przyjazny uśmiech.
-Spokojnie, dzisiaj jestem jako znawczyni ksiąg. –podała jedną wersje przepowiedni Zedraelowi.
-Niech każdy się z nią zapozna i ma kopie przy sobie. Na podstawie tego należy odnaleźć wymienione osoby. Pomijając ostatnią, dziewiątą osobę. Nie wiem dokładnie jak ją rozpoznać i jeszcze się nie przebudziła.
Zamilkła na chwilę zamyślona co jeszcze dodać a potem dodała:
-Jakieś pytania?
Głowy aniołów i anielic wyrażały zrozumienie swojego zadania, Garadyela spojrzała na Archonta.
-Sądzę, że wszystko jest jasne. –odpowiedział spokojnym ciepłym tonem.
-Zatem nie będę was zatrzymywać. –odpowiedziała i opuściła salę. Skierowała się do pokoju Dearotha, jej obcasy stukały o podłoże. Do Templariusza również dotarła przepowiednia, a Egzorcystka powróciła do badań nad apokryfem.

Zedrael spojrzał na swoich podwładnych. Posłał im pokrzepiający uśmiech.
-Dajcie z siebie wszystko, Egzarcha na was liczy. A jeśli dobrze wykonamy zadanie zostaniemy nagrodzeni. Rozdzielamy się i każdy przeszukuje inną dzielnicę. Jakieś pytania? –jemu również odpowiedziała cisza. Znał ich już od trzech miesięcy i naprawdę potrafili działać i szybko łapali rozkazy.-Skoro brak pytań to ruszajmy. Nie mamy czasu do stracenia.
Wszyscy opuścili salę i rozeszli się sprawdzać swoje dzielnice w poszukiwaniu nowo przebudzonych aniołów. Templariusz wraz z swoim Akolitą Seriealem również wyruszyli na poszukiwania.

Wszyscy:

Najpierw dookoła jest ciemność. Twoja jaźń i siła jest uśpiona. Niczym przez gruby kokon docierają do Ciebie niewielkie, nic nie znaczące sygnały. Docierają do Ciebie myśli, słowa, zdarzenia… Nieświadomie nawiązujesz powiązania.

Jesteś, ale wciąż śpisz i czekasz na znak, na swój dogodny moment na pojawienie się. Czekasz ukryty, bezpiecznie odcięty od wszystkiego co mogłoby skazić to czym jesteś. Masz w sobie zapisaną pamięć i pragnienia, zadania i polecenia… Niektórzy budzą się od razu, gdy cząstka zostaje wysłana do ciała człowieka, inni budzą się dopiero po jakimś czasie, w określonym momencie ich istnienia. Każdy z was jednak, przebudził się na swój własny sposób…


William/Kirian

Spokojnym krokiem kierowałeś się w stronę parku, tam właśnie dzisiaj mogłeś nabyć narkotyk, którego tak bardzo potrzebowałeś. Idąc przez park przywłaszczyłeś sobie wiszącą na ławce skórzaną kurtkę. Widząc dilera stanąłeś obok i nieznacznym gestem przekazałeś mu kwotę, on w tym czasie przekazał ci niewielką paczuszkę.Po czym każdy z was ruszył w swoją stronę.
Chmury już wcześniej zapowiadały deszcz. Ulewa dopadła Cię wcześniej niż przypuszczałeś, że to się stanie. Skryłeś się w jednej z altanek, która znajdowała się w parku miejskim, na jego obrzeżach w miejscu, gdzie przychodzili tylko tacy jak Ty. Cały stelaż altanki otaczał bluszcz rozciągający się i opanowujący prawie całą konstrukcje. Wewnątrz walały się śmieci, puste butelki oraz zużyte opakowania po prezerwatywach. Ławeczka kiedyś zapewne pomalowana białą farbą w tym momencie wyglądała okropnie. Spod obłuszczonej farby wyglądały ciemne zniszczone deski, na których odcisnął się czas.
Na zewnątrz znów odezwał się piorun rozjaśniając okolicę. Park w tej chwili wyglądał mrocznie i niebezpiecznie dla samotnej osoby ukrywającej się w tak lichej kryjówce. Na całe szczęście altanka nie była najwyższym puntem w parku. Dawka spokojnie spoczywała w Twojej kieszeni kurtki, którą miałeś teraz na sobie. Trzeba powiedzieć, że dobrej kurtki.
Czułeś jak organizm namawia cię abyś sięgnął po dawkę, abyś wprowadził narkotyk do swoich żył i ukoił pragnienie Twojego ciała. Każdy mięsień wydawał się być napięty i spragniony tego co kryła niepozorna paczuszka oraz chwili wytchnienia od świata, w którym żyłeś.

Veronica/Uziel

Pamiętasz zadanie. Ubrana jak typowa klubowiczka -krótka spódniczka, koszulka bez pleców i sporym dekoltem, tańczyłaś na parkiecie starając się zwrócić uwagę podejrzanego o handel narkotykami. Jako zdolna policjantka z priorytetami zamierzałaś zamknąć tych drani.. Widziałaś wcześniej, że dorzucili ci coś do drinka. I dobrze tak właśnie powinno być. Nie po to od trzech miesięcy śledziłaś tego dupka aby teraz ci uciekł. Tanecznym krokiem skierowałaś się do swojego stolika. Chwyciłaś kieliszek odwróciłaś się do gangsterów tyłem i udawałaś, że wypiłaś jego zawartość. Sztuczki z studenckich czasów teraz się jednak przydały.
Potańczyłaś jeszcze przez chwilę i padłaś na parkiet. Tak jak się spodziewałaś zjawili się jego zastępcy chwycili Cię i zaprowadzili na dół do piwnic. Jako jedna z lepszych agentek świetnie udawałaś otumanioną. Mężczyźni chcieli się zabawić jednak nie spodziewali się tego co zaraz miało się stać.
Jeden z mężczyzn oberwał z kolana w krocze, a zaraz po tym poprawiłaś mu ciosem prawego sierpowego. Drugi z pomagierów uderzył Cię w nerkę, zasyczałaś z bólu i tylko tyle czasu wystarczyło potężniejszemu gangsterowi, aby pozbawić Cię przytomności Tasserem.
- Suko Będziesz gnić w piekle. - padłaś na ziemię prawie nieprzytomna z bólu, dodatkowych ciosów już nie czułaś.
Świat stał się czarny, ale jaśniało w nim światełko, które z każdą chwilą stawało się większe. Obudziłaś się w ciemnościach, zapach spalin dławił Cię i coś Ci się wydawało, że tym razem wpakowałaś się w poważne kłopoty… Po chwili z ciemności wyróżniłaś jakieś cienie, a miejsce przypominało piwnicę.


Sophie/Sophiel


Wracałaś właśnie z pracy swoim motorem. Wiatr muskał Twoje ubranie i czułaś się w swoim żywiole. Jechałaś brukowaną ulicą z nad portu i kierowałaś się w stronę murów obronnych. Wyglądały pięknie i majestatycznie, w tych miejscach odnowione i zadbane. Widziałaś już sporą część miasta, wycieczki piesze i motorowe odbywały się codziennie. Skręciłaś w boczną ulicę i mijałaś klub Noir Rose. Nie raz byłaś już tam na imprezie, jednak jutrzejszy dzień zapowiadał się na ciężki. Westchnęłaś i skierowałaś się w stronę dzielnicy uczelnianej.
Podjechałaś pod wzniesienie i minęłaś wielką bibliotekę, z której archiwów już nie raz korzystałaś i na pewno jeszcze będziesz z nich korzystać. Jadąc przez plac panowała niepokojąca cisza jak na tą porę w tym miejscu. Zastanawiało cię to. Kościół Miłosierdzia w ciemnych chmurach wyglądał mrocznie i strasznie. Latarnie ledwo się paliły, a jedna z nich migotała. Chmury zapowiadały, że niedługo spadnie ulewny deszcz. Minęłaś budynek uczelni i skręciłaś przed akademik, którym mieszkałaś. To co ujrzałaś jadąc na motorze zaniepokoiło cię.
-Zostawcie mnie! – po terenie rozniósł się krzyk młodej kobiety.
Dwójka największych chuliganów otaczało nieznajomą. Widziałaś jej twarz, ciemność nie pozwalała ci określić dokładnie koloru jej oczu ani włosów. Jej ubranie składało się z dopasowanej tuniki oraz szortów do połowy uda. Potknęła się o walizkę i upadła, a młodzi mężczyźni zaczęli się śmiać i zbliżać się ku niej. Nigdzie nie ujrzałaś patrolu uczelnianego…

Vanessa DeMarco /Lofiel


Dzisiejszy dzień przebiegał spokojnie przy miłej i ciepłej atmosferze, zorganizowałaś dzisiaj dzieciom zajęcia plastyczne wykorzystując porady swojej wspaniałej współlokatorki. Po obiedzie skierowałaś się z nimi do ogrodu.
Śmiechy dzieci bawiących się w ogrodzie towarzyszyły Ci aż do wieczora. Gabriel szalał właśnie z innymi dziećmi bawiąc się w berka. Przyjemny chłodny wiatr rozwiał Twoje włosy. Wieczór zapowiadali spokojny i ciepły, choć chmury, które przygnał wiatr ostrzegały, że może się to zmienić i spadnie deszcz.
Zbliżała się właśnie pora kolacji, potem trzeba będzie położyć dzieci spać. Zawsze wtedy namawiały Cię abyś opowiedziała im bajkę przed snem. Ich ufne spojrzenia, proszące delikatne głosiki i jeszcze ta nadzieja w ich głosie. Jak mogłabyś odmówić ich prośbom? Tym, którzy zostali pozbawieni miłości rodziców?
Zastanawiałaś się przez chwilę, gdzie właśnie podział się Twój młody podopieczny. Zniknął ci z pola widzenia jakąś chwilę temu. Był przecież bardzo żywiołowym chłopcem i miałaś nadzieję, że tym razem nic sobie nie zrobi. Przecież ostatnio potłukł się spadając z drzewa, gdy próbował ściągnąć latawiec młodszej koleżanki.
Z rozmyślenia wyrwał Cię płacz dziewczynki. Upadła podczas zabawy i zdarła sobie kolano. Duże łzy spływały po policzkach uroczej małej szatynki. Dziecko usiadło i dłonią przytrzymywało kolano. Pozostałe dzieci bawiły się dalej, ale rzucały ukradkowe spojrzenia na dziewczynkę.

Kaizer Soze


Wszystko działo się tak szybko. Nie spodziewałeś się jednak, że znów ujrzysz to miasto, tak dobrze znane ci miejsce związane z tyloma wspomnieniami. Wiedziałeś, że tutaj mieszka Twoja siostrzenica Helena. Przeniosła się do tego pięknego miasta, aby spokojnie studiować historię sztuki. Jako Twoja jedyna rodzina postanowiłeś anonimowo zacząć ją chronić. Zapach morza był przyjemny, choć w powietrzu czuło się nadmierną wilgoć.
Prom właśnie dobijał do portu, wielu turystów z zapartym tchem przyglądało się temu niezwykłemu miastu, mało kto znał jego historię i tajemnice. Jedną z tych osób byłeś właśnie Ty. Budynki przy samym porcie były głównie barami i drobnymi restauracjami. Można było znaleźć jakieś podrzędnej jakości motele, ale ty potrzebowałeś czegoś innego. Ktoś miał u Ciebie dług, a ty zamierzałeś w końcu wykorzystać tę kartę przetargową.
Spokojnie opuściłeś prom, a przyjemne zapachy przygotowanych grillowanych potraw sprawiły, że poczułeś lekkie ssanie w żołądku. Rozejrzałeś się uważnie. Przed Tobą znajdowały się dwa bary "Grecos" oraz "Wieczorna Gwiazda. Z jednej i drugiej dobiegały Cię przyjemne zapachy, dało się słyszeć śmiech stałych bywalców. Był przecież już wieczór, niebo zasnuwały czarne chmury. Zbierało się na deszcz. Gdybyś zdecydował się zjeść coś mógłbyś zadzwonić i odebrać dług, który miał u Ciebie pewien stary znajomy. A przecież zależało ci w tej chwili na anonimowości, prawda?

Kio Tio/Rashiela


Wieczór zapowiadał się wspaniale, kolejny raz zamiast siedzieć grzecznie i kształcić się wraz z przyjaciółmi znalazłaś się właśnie w jednym z większych klubów w mieście.
Noir Rose charakteryzował się świetną muzyką, dobrymi drinkami i tańcami do białego rana. Sam klub miał dwa poziomy parter i piwnice. Na parterze znajdował się bar, stoliki oraz kilka maszyn do gier hazardowych. Sala taneczna znajdowała się na dole -tam również znajdowało się miejsce na kilka stolików, ogromny parkiet, podwyższenie dla tancerek oraz konsola DJ'a. Właśnie schodziłaś po schodach z drinkiem w dłoni. Muzyka pulsowała w Twoich uszach i powodowała przyjemne drganie ciała. Twoi nowi znajomi schodzili za Tobą roześmiani, wszak byli już po dwóch drinkach.
DJ właśnie zapowiedział kolejną piosenkę, w głośnikach popłynęła muzyka. Znałaś ten hit Nick'a Callaghan'a - "Here Today Gone Tomorrow". Osoby w klubie poderwały się do tańca, mnóstwo par zaczęło tańczyć bardzo blisko siebie. Odstawiliście na stoliku wasze drinki. Na podwyższeniu zaczęła tańczyć jedna z tancerek w klubie, skąpo ubrana blondynka. Migoczące światła lamp zmieniały kolor jej włosów.
Do Ciebie podszedł jeden z klubowiczów, przystojny i dobrze zbudowany brunet z artystycznym nieładem na głowie, oliwkową cerą i brązowymi oczami. Jego ubranie składało się z koszulki z trudnym do odczytania w tym świetle napisem oraz wytartych dżinsowych spodni.
-Zatańczysz? -zapytał przyjemnym ciepłym głosem.

Timtirimti/Tim

Wszyscy odradzali ci tą szaloną wyprawę do Grecji. Zostawiłeś pracę, przyjaciół i, po prostu złapałeś swój rower i wsiadłeś w wieczorny pociąg. Podróż trwała długo, ale już popołudniu byłeś na miejscu.
Nad miastem świeciło jasne słońce, a samo miasto wyglądało pięknie z tą niespotykaną mieszaniną stylów. W pobliskim kiosku kupiłeś mapę miasta pytając się od razu o jakiś tani pensjonat. Skierowano Cię do "Niebiańskiego raju". Wskoczyłeś na rower i mijając zabytkowe kamienice ruszyłeś pod wskazane miejsce. Zarezerwowałeś sobie niewielki pokój, zostawiłeś torbę z rzeczami i wybrałeś się na zwiedzanie miasta.
Zacząłeś od samego głównego rynku poszukując jakiś ciekawych znaków. Kto wie na co można trafić?
Wędrowałeś tak do wieczora oglądając same zabudowania, dotarłeś na stare miasto i podziwiałeś budowle. W tym czasie pogoda się zmieniła, niebo zasnuły chmury i zrobiło się chłodniej. Pierwsze krople deszczu skłoniły Cię do odwiedzenia muzeum, które miałeś właśnie przed sobą.
Kupiłeś bilet i zacząłeś przeglądać wystawę. W środku o tej porze nie wiele było turystów, zawędrowałeś przed ekspozycję greckich rzeźb. Przepięknie postawiony na piedestale posąg mężczyzny ukazywał niesamowite zdolności dawnych sztukmistrzów. Przyglądałeś mu się chwilę zamyślony i nie zauważyłeś, kiedy ktoś staną obok Ciebie.
Była to elegancko ubrana kobieta, z przedziwnym tatuażem na lewym policzku, brązowe włosy miała zaczesane na prawą stronę.
-Przepiękne prawda? -zapytała nie patrząc na Ciebie.

Vincent/Anael


Poranek i popołudnie minęły ci spokojnie. Twoje stanowisko było jednym z lepszych jakie mogło ci się trafić. Jako urzędnik w Ratuszu miejskim na stanowisku ds. obrony cywilnej i ochrony informacji nie jawnych tak naprawdę nie miałeś dużo pracy dzisiejszego dnia.
Wypiłeś na spokojnie swoją ulubioną kawę i przeszukiwałeś właśnie bazę danych. Jeden z gońców zapukał i wszedł do Twojego przytulnego biura.
-Nowe listy i sprawy. -odpowiedział kładąc je na biurku i wrócił do swoich zadań zamykając za sobą drzwi.
Od niechcenia sięgnąłeś po dokumenty i zacząłeś je przeglądać. Jedna koperta wyglądała dziwnie. Nie było na niej adresu nadawcy, a koperta była zniszczona i wysłużona. Resztę nieciekawych listów odłożyłeś na bok. Ten położyłeś przed sobą i przyglądałeś mu się rozważając czy otworzyć go, czy po prostu wyrzucić go do kosza. Chwila wahania i wspomnienie. Znałeś to pismo! Rozdarłeś kopertę. W środku znajdował się list od Twojej zmarłej dawno matki.

"Drogi synu.

Jest coś, co powinieneś wiedzieć. Zanim zamieszkaliśmy tutaj zrobiłam coś strasznego. Nie było nas stać na wiele. Byłeś małym chłopcem, gdy ponownie zaszłam w ciążę, a Twój ojciec zmarł. Nie będziesz tego pamiętał, ale masz siostrę, młodszą śliczną siostrzyczkę.
Oddałam ją do sierocińca, a z Tobą przyjechałam tutaj. Proszę Cię, jeśli czytasz ten list, odnajdź swoją siostrę. Rozpoznasz ją po znamieniu w kształcie ośmioramiennej gwiazdy po lewej stronie szyi.
Znajdź ją dla mnie.

Amelia
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."

Ostatnio edytowane przez Luphinera : 13-05-2013 o 20:24.
Luphinera jest offline