Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2013, 15:32   #33
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Wydarzenia toczyły się szybko, w złym kierunku na pieprzony dodatek. Kane zachowywał spokój, nawet jak seria poszła tuż obok jego głowy. To było coś, do czego przywykł przez tyle lat. Fox pozbył się ostatniego strzelca, istniała więc ciągle szansa, że nie zorientują się kto im furę buchnął. Problem z tego był tylko taki, że jechali teraz w zupełnie przeciwną stronę, z czarnuchem, który utłukł niewinną dziewczynę i pyskatą specjalistką ze stanowczo zbyt dobrego domu. I bez manier. I ze słabymi nerwami. Miracle zadbało o urozmaicenie im pobytu w Somalii.
Ghedi, nawet jak robił problemy, to teren znał. I miał miejsce w Mogadiszu. Jeszcze przynajmniej przez jakiś czas był potrzebny, więc gdy w końcu rozkazy zostały wydane, a oni dojechali do zwyczajnego domu, zupełnie nie nadającego się do nazwania "kryjówką", O'Hara wyciągnął swój sprzęt i wytargał czarnego na zewnątrz, ciskając go w kąt.
- Pilnujcie, wątpię, by mu tak szybko przeszło.
Reszta była już wyjaśniona, więc najemnik udał się razem z Ruscht na krótką przechadzkę po okolicy.

Kane zagadnął jak tylko oddalili się od uszu pozostałych z ich wesołej grupki, wyłączając komunikator i dając znać Shade, by też to zrobiła.
- Musimy przyjąć jakąś strategię. W Mogadiszu możemy nie mieć zasobów, by pilnować Jeanne. Jest nieprzewidywalnie niebezpieczna. Skoro jest bogata i wyprawa tu się jej nie podoba, to mamy problem. Nie słucha nikogo. Nienawidzę cywilów na misjach. Miracle mogło się lepiej postarać.
W towarzystwie specjalistek zachowywał zimny profesjonalizm, w towarzystwie Valerie mógł wreszcie wyładować frustrację. Irlandzkiej natury nie dało się kontrolować cały czas i kobieta już to znała.

Val szła pół kroku za przebranym za araba najemnikiem, zgodnie z tym jak poruszały się arabskie kobiety. Nie było potrzeby, by zwracać na siebie dodatkową uwagę, zachowaniem odbiegającym od normy. W związku z tym jednak rozmowa była raczej utrudniona.
- Najwygodniej byłoby, gdyby ją sobie zabrali - Stwierdziła dziewczyna - ale na to pewnie mała szansa. Można jednak spróbować skontaktować się z Miracle i powiedzieć, że może być zagrożeniem dla misji. Mogę też jeszcze raz podjąć próbę porozumienia, ale to chyba trudny przypadek, a ze mnie kiepski psycholog. Inne wyjście to zamknąć ją na czas akcji w jakimś bezpiecznym miejscu. Jak jednak można przypuszczać, to bogata paniusia i pewnie ma wpływowych krewnych, co oznacza, że może nam narobić kłopotów, więc to rozwiązanie to ostateczność.
- Jeśli nie dostosuje się w krótkim czasie, zrobię co jej obiecałem - słychać było niezadowolenie mężczyzny. - Dlaczego nie potrafią dobrać odpowiednich ludzi do odpowiedniej misji? Przecież widać, że ta tutaj się nie nadaje. Myślisz, że ktoś ją wrobił lub zrobiła coś tak poważnego, że aż tu spieprzyła? Te urządzenia co nam dali, obsługa wydaje się prosta. Myślę, że damy rady zdobyć próbki bez jej wsparcia w razie czego.

Valerie uśmiechnęła się lekko, choć idący z przodu mężczyzna nie miał tego szansy zobaczyć. Zresztą i tak miała na sobie osłonę głowy, która skutecznie kryła jej twarz:
- Pewnie damy radę - skinęła głową. - Wiesz Kane, jakby na to spojrzeć racjonalnie nas też kiepsko dobrali. Musieli się naprawdę bardzo śpieszyć. Ktoś o afrykańskim rodowodzie, albo przynajmniej naturalnie śniadej cerze miałby większe szanse wtopić się w otoczenie niż my. Więc może po prostu była to kwestia pośpiechu.
- Pewnie tak - zgodził się Irlandczyk. - Nie ułatwia nam to sprawy. Po dostaniu się do miasta chcę nawiązać współpracę z rządem lub arabusami. Może czegoś będą potrzebować. "Czerwoni" wyraźnie umieją tylko żuć swoje liście i strzelać na oślep. Nie chcę jednak gadać o planach przy specjalistkach. Mam wrośnięty gen nieufności - dodał pół-żartem.
- To całkiem zrozumiałe, zwłaszcza po tym numerze, który próbowała wyciąć Jeanne. - przytaknęła mu Shade. - Skoro laboratorium jest w części arabskiej, to oni wydają się najsensowniejszym rozwiązaniem. Choć pewnie jak to zwykle bywa, nie będzie to rozwiązanie najprostsze. Dobrze byłoby się dowiedzieć ile Miracle chce wydać na tę sprawę. Wiedzielibyśmy na czym stoimy.
- Mówisz jak nowa w tej branży. Klient zawsze chce wydać jak najmniej, aye? - odwrócił się do niej i błysnął zębami. - Arabskiej bądź rządowej. Może wejść da się z obu, może nawet od "Czerwonych". Tego nie wiemy. Tam gdzie zakłócali były przynajmniej hangarowe drzwi, skoro wyjechali stamtąd ciężarówkami. Za mało informacji, teraz to bawienie się w przypuszczenia. Z kimś dogadać się trzeba. Sądzę, że tu nie będzie tych "milszych". Tak jakby gdziekolwiek byli - dodał ciszej.

- Co do ceny, zazwyczaj masz rację, ale Miracle jest szczególne. Oni... jak by to powiedzieć... - zawahała się - Mam wrażenie, że to dla nich misja: Szkodzić innym korporacjom i wykazywać, jakie są złe. I po tym czego dowiedziałam się z pewnego źródła, przypuszczam, że mogą być gotowi znowu sporo zapłacić, by ich misja po raz kolejny się powiodła.
- To się okaże. Możemy ich w trakcie poprosić o dodatkowe środki, zwłaszcza, że nasz przewodnik jest narkomanem i wszystko pewnie wyda na swoje liście - odpowiedział Kane. - Jeśli nie będą oponować to masz potwierdzenie. Wierzysz, że tylko oni zainteresowali się porzuconą bazą Umbrelli? Mi się kojarzy to tylko z jakmś paskudnym syfem. Dlaczego zwiewali? Zarażonych na pewno by zabili, tak jak próbowali w Raccoon City.
- Może im zwisa i powiewa, że po Somalii będą wędrowały zombi. - Dziewczyna wzruszyła ramionami - Kto wie, kogo spotkamy, jak dotrzemy do laboratorium.
Mężczyzna przytaknął już bez słowa.

***

Gdy wrócili, Kane podłączył baterię swojej tarczy i wyciągnął komputer od Miracle. Zajął miejsce przy oknie, by móc również patrzeć przynajmniej na tubylca. Warty nie przejął, bo chwilo musiał się zająć planem dostania się do Mogadiszu. Otworzył też połączenie ze zleceniodawcą, przesyłając im krótkie pytanie.
"Potrzebujemy dodatkowych zasobów do opłacania tutejszych. Ghedi to narkoman na haju, nie da się go kontrolować w dostateczny sposób."
Sprawa nie była pilna, więc zerwał połączenie. Zamiast tego wyświetlił sobie holograficzną mapę satelitarną okolicy i przyjrzał się jej. Postanowił wybrać plan najprostszy, nie widział potrzeby kombinowania.

Przedstawił go ze dwie godziny później. Linia przedstawiała drogę, którą już przebyli, a także przecinała dalej otwartą pustynię przed miastem.
- Nie będziemy kombinować. Wracamy tą samą drogą. Bez świateł, na niskich obrotach. Kierowca z noktowizorem da radę. Fox wypatruje ewentualnej blokady, ale wątpię, że będzie. Wracamy mniej więcej do miejsca, w którym zwinęliśmy pickupa. Ruszamy dwie godziny po zmroku. Jak przyjdą tu tubylcy to bronią zmuszamy do ciszy. Trudno, przetrwają ten chwilowy dyskomfort.

Dał zbliżenie na okolicę Mogadiszu, wyświetlając pokrytą skałami, krzewami i budynkami pustynię. Tu linia poprowadzona była dokładniej, omijając ewentualne posterunki jak największymi łukami.
- Tu będą patrole i strażnice. Nie sądzę, by mogli nas dostrzec i mieli nowoczesny sprzęt, ale Shade pójdzie przodem w razie czego. Wig osłania z tyłu. Mam dla ciebie jeszcze jedno zajęcie, które lubisz. Ten pickup ma kilka pocisków, zrób z nich ładunek. Gdy odejdziemy daleko wysadzisz to. Powinno przyciągnąć uwagę. To, że obudzi kilku więcej się nie liczy, i tak nie korzystamy z dróg. Kierujemy się prosto do kryjówki, którą przygotował Ghedi. Mam nadzieję, że znacznie lepszej niż obecna.
Szczegóły były do ewentualnego dogadania. Prosto i nieskomplikowanie. Gdyby napotkali blokadę lub inną zbyt dużą aktywność, alternatywnym planem było wybranie drugiej drogi na południe. Kane postanowił się przespać i wziąć ostatnią wartę przed wyruszeniem. Przywileje dowódcy.
 
Widz jest offline