Wątek: Sędzia
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2007, 18:37   #52
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Larch spojrzał na niebieskowłosą łowczynię nagród.
- Smacznego - rzekł. - Ruszamy na zakupy. Idziesz z nami? - spytał.
Kierując się wskazówkami przechodniów ruszyli w stronę targu. Ulice były dość zatoczone. Ludzie, elfy, gdzieniegdzie pojedynczy krasnolud. Kupcy, zbrojni, od czasu do czasu jakiś mag czy konny rycerz. Poważne panie kupcowe ze swymi mniej lub bardziej pięknymi córkami, zadzierające nosa szlachcianki, żony rzemieślników, służące... I - rzecz jasna - panienki świadczące różne ciekawe usługi. Składające swe propozycje nie zważając nawet uwagi na to, że nie był sam... Rzucający się w oczy żebracy i (dużo mniej się rzucający w oczy) złodzieje.
W końcu dotarli do targu. Świadom rozlicznych zagrożeń Larch trzymł mocno sakiewkę i przedzierał się przez nachalnych przekupniów oferujących maść na kurzajki, napój miłosny, pierścień niewidzialności, niewyczerpujacą się flaszkę, złotą rybkę, rękawice ze skóry bazyliszka, magiczną linę gadające lusterko i milion innych, cudownych przedmiotów...
Z dość dużym trudem udało mu się wydostać z tego zgromadzenia i wejść między stragany. Wśród stosów pieczywa wypatrzył dwa pięknie wypieczone chleby. "Udany początek zakupów" - pomyślał.
Ruszył dalej, omijając budę, w koło której popisywali się kuglarze i trefnisie. Tam, przy różnych stołach, można było zyskać (lub stracić) fortunę. Lub spróbować powalczyć z lokalnym siłaczem.
Znajdujące się nieopodal stragany cieszyły się przede wszystkim powodzeniem u kobiet. Liczne naszyjniki, pierścienie, wisiorki, zausznice, bransolety... Obok stały stoiska z pachnidłami, wonnościami, mydłami, proszkami, kroplami, dekoktami, maściami... Tu znalazł (i kupił) niewielki mieszek herbacianych listków. W tym samym stoisku znalazł przydatny pojemniczek - niewielką, płaską, metalową flaszeczkę, którą kawałek dalej napełnił czystym, krasnoludzkim spirytusem.
Kolejne stoiska - pełne koszy i beczek - ominął, zatrzymując się przy straganie powroźnika, gdzie kupił 10-metrową linę - niezbyt grubą, ale wytrzymałą. "Magiczna lina z włosów dziewic" - przypomniał sobie ofertę, jaką otrzymał przy wejściu na targ.
Ze smutkiem w sercu minął zagrody ze zwierzętami. Nie zależało mu na psach, wielbłądach czy jakach, ale konie... "Królestwo za konia" - przemknęło mu przez głowę. - "Tyle, że nie mam królestwa". Nie było go stać ani na konie bojowe, ani na stepowe rumaki, ani na zwykłego konia pod siodło. Nie mógł sobie pozwolić nawet na kucyka...
Westchnąwszy z żalem ruszył dalej i zatrzymał się dopiero przy stoiskach z bronią. Obejrzał (krasnoludzkiej i nie tylko roboty) miecze, szable, rapiery, topory. Z podziwem oglądał piękną płytową zbroję, zdobiony złotem kirys i precyzyjnie wykonaną kolczugę, która pewnie dopiero co opuściła warsztat mistrza. Z uwagą wysłuchał wykładu o wyższości strzał elfickich, ale (mając na względzie niezbyt zasobną sakiewkę) ograniczył się do tuzina zwykłych strzał, dwóch zapasowych cięciw i 20-centymetrowego noża (ostrego jak brzytwa) w prostej, ale solidnej pochwie.
Z upływem czasu plecak pęczniał, a sakiewka - wprost przeciwnie. Zaopatrzywszy się w 2-litrowy bukłak (idealny zarówno do przechowywania wina, jak i napojów zawierających zerowe ilości alkoholu) przysiadł na chwilę na stojącej obok straganu z wędlinami ławce i przegryzając kupioną obok kiełkaskę zastanawiał się, o czym udało mu się zapomnieć.
"No pewnie" - klepnął się w czoło - "idziemy w góry. A góry to czasami jaskinie. A niekiedy wspinaczka."
Kolejny rajd po targowisku zaowocował kupnem dwóch pochodni i paru świeczek oraz zmyślnego haka, który można przywiązać do liny i rzucić...
"Koniec zakupów" - pomyślał, potrząsając sakiewką, która wydała smutnie ciche dźwięki. - "Pora ruszać na spotkanie."
Poczekał, aż Neferi skończy zakupy i ze zdziwieniem stwierdził, że EsQuero gdzieś zniknął.
Odrzucając kolejne liczne propozycje kupna, zrobienia świetnego interesu, zaprowadzenia do salonu masażu, zapoznania z siostrą (starszą, młodszą albo obydwiema naraz) - przedarł się przez tłum kłębiący się przy wyjściu i ruszył w kierunku wschodniej bramy.
Bez przeszkód dotarł do bramy i minął znudzonych wartowników. Odszukał wzrokiem ładny kawałek trawy, opadł na ziemię i popatrzył na słońce sprawdzając godzinę.
"Ciekawe, kto przyjdzie ostatni" - pomyślał.
 
Kerm jest offline