Wątek: Legenda o...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2013, 17:52   #9
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ray wszedł do wnętrza, słysząc w środku głośne chrapanie. Okazało się, że starzec po zjedzeniu natychmiast się położył. Martha ciągle siedziała przy stole, wyglądając na smutną. Wskazała na miskę.
- Ona nie wróci? Te góry są niebezpieczne nocą, łatwo spaść. Zjedz, zostało jeszcze.
Chrapanie obok było naprawdę głośne. Ray skrzywił się, słysząc je. Zasiadł jednak za stołem.
- Nie wiem czy wróci, nie jestem jej opiekunem. Odradzałem jej to. Chyba przez to wszystko przeszedł mi apetyt. Przynajmniej na jedzenie.
Mrugnął do Marthy, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Tylko to chrapanie! Tutaj i tak nie dało się spać.
- Macie w tej stodole trochę suchego siana? - spytał i spojrzał dość znacząco na piersi dziewczyny.

Dziewczyna nachyliła się, ramiączka jej sukienki jakby same zsunęły się trochę niżej i tylko kilka centymetrów brakowało, by zaczęły odsłaniać piersi.
- Ojca nic nie obudzi. Zmieścimy się oboje na moim sienniku, wojowniku... - popatrzyła na niego przeciągle.
Ta, wojowniku. Nie ma to jak zostać wsadzonym do takiego ciała. Ciągle nie wiedział, czy to dobra aktorka, zdecydowanie również porno, czy może jednak jakaś wirtualna projekcja. Wcale nie przeszkadzało mu to pożerać ją wzrokiem.
- Robiłaś już takie rzeczy przy ojcu? Ja chyba bym wolał jednak spać w bardziej... intymnym miejscu. Lepiej nie kusić losu, i tak już go mocno zdenerwowaliśmy - rozłożył ramiona uśmiechając się przepraszająco.
- Och, na pewno się nie obudzi. Z bratem wielokrotnie byliśmy... głośni - zachichotała.

Nagle uniosła się i błyskawicznie znalazła na kolanach Raya, obejmując go ramieniem.
- Nie bój się... - wyszeptała mu do ucha, przyklejając się do niego ciepłym ciałem.
- Z bratem?! - Ray popatrzył na nią w szoku. Nie dość, że przy ojcu to jeszcze z tym bydlakiem co tam leżał? To nie do średniowiecza go chyba przeniesiono a do średniowiecznego pornosa. Takiego hard. - No nie wiem. A dlaczego tak nalegasz, by tu?
Chciał zerknąć w jej oczy, ale na wysokości swoich miał jędrny biust. Przełknął ślinę i objął ją delikatnie w talii.
Mina Marthy trochę zmarniała, a ona sama przytuliła się jeszcze bardziej. Chyba zadrżała.
- Bywa tu taki jeden pustelnik. Mieszka niedaleko. Mówił nam o jakiś potworach wychodzących w nocy. Czasami znajdujemy martwą owcę. I wcale nie wygląda na zagryzioną przez wilka!
Nagle nachyliła się i pocałowała go w usta, krótko i mocno. Pachniała zjedzoną kolacją i ziołami.
- Ochronisz nas, prawda? Tak bardzo chciałabym się wyrwać z tego miejsca!
Ray zamrugał oczami. Ta kobieta szybko zabierała się do rzeczy! I to niedorzeczne pytanie. Potwory? To jakaś gra komputerowa czy co? Zaczynał się mocniej przychylać do tej koncepcji, ta aktorka była za dobra. On sam parsknąłby śmiechem, gdyby musiał przekonująco opowiadać o jakiś potworach.
- Sam chciałbym się najpierw stąd wydostać, wierz mi. O potworach nic nie wiem. Skoro giną tylko owce, to do chat nie wchodzą prawda? To i do stodoły by nie weszły.

Czy naprawdę dawał się wciągnąć w tę dziwaczną grę? Badania ludzi umieszczonych w kompletnie irracjonalnych warunkach. Ciekawe jak duże kary organizatorzy są gotowi ponieść, skoro chcieli mieć faktycznie nieuświadomione króliki doświadczalne.
Martha bawiła się już zapięciami jego twardej zbroi. Niezbyt uważnie go nawet już słuchała.
- Tu jest ogień, jest znacznie bezpieczniej. One nie boją się przestrzeni, a światła. Tak tłumaczył ten pustelnik. Musimy co noc utrzymywać choć jedno źródło światła. To jest straszne. Muszę się stąd wydostać.
Nachyliła się, szepcząc mu do ucha. Piersi opierały się o tors, zbroja nie pozwalała cokolwiek odczuwać. Dziewczyna jednak odpięła już jeden z rzemieni. Nie miał pojęcia co zrobić. Z jednej strony przerażała go nieco wizja przespania się z tą dziewczyną. Z drugiej wcale nie była taka zła. Nigdy nie miał takiej ładnej, ponętnej kobiety i to zaczynało przeważać szalę.
- W takim razie dlaczego sama stąd nie odejdziesz? Nawet jakbyś miała sobie nie poradzić sama, to znalezienie męża dla tak pięknej kobiety nie będzie stanowiło problemu.

Martha niecierpliwie odpięła drugi rzemień, unosząc jego pokrytą metalowymi kółeczkami zbroję, pragnąc wyraźnie zdjąć ją z jego ciała.
- Nie znam świata. Nie umiałabym żyć tam sama. A tutaj ciężko samej odejść. Ojciec by się dowiedział, gdybym nie odeszła zbyt daleko. Czy rudowłosa kobieta jest znachorką? Czy to co mówiła o Kenie to prawda? - zmieniła nagle temat. Wcale nie zaprzestając prób rozebrania Raya.
Chyba zdjęcie tej niewygodnej zbroi, pod którą ciągle był mokry od potu, nie zrobi wielkiej różnicy? Pomógł jej i wkrótce pozostał tylko w szorstkiej bluzie, którą miał pod spodem. Zdecydowanie bardziej cienkiej, dlatego teraz opierające się o niego ciało dziewczyny doskonale wyczuwał.
- Trochę czytała, ale nie sądzę, by naprawdę umiała leczyć. Co nie zmienia faktu, że na początek faktycznie powinien odłożyć to co pije. Co mu poza tym dolega, to nie wiem.

Nie był to temat, o którym chciałby rozmawiać. Mężczyzna wcale nie był za dobrze zasłonięty tą kotarą.
- A nie możesz odejść dalej, by cię nie znalazł? Zresztą, nie szukał ci jakiegoś męża?
Czuł się idiotycznie, rozmawiając o tym. Tak jakby naprawdę wierzył w te bzdury. "Pomóż mi uciec!". Mogli chociaż dać nieco brzydszą, wtedy łatwiej byłoby się od niej uwolnić.
- Nie próbował, odkąd Ken zachorował i ktoś musiał pracować. Gdyby mnie komuś oddał, to już bym z nim nie mieszkała.
Dłonie dziewczyny wsuwały się pod jego ubranie. Były ciepłe, ale stwardniałe wyraźnie od pracy. Podwinęła nagle swoją spódnicę, odkrywając zgrabne, blade nogi i usiadła okrakiem na jego kolanach. Na jej twarzy widniała chęć i nadzieja.
- Będę dla ciebie kim zechcesz, jeśli tylko mnie stąd zabierzesz!

Byłoby to nawet całkiem przyjemne i podniecające, gdyby nie kilka dość istotnych elementów, na czele z tym, że ciągle nie miał pojęcia co tu się dzieje. Dziewczyna była dla niego trochę za szybka. Może w wirtualnej rzeczywistości chcą sprawdzić, czy wszystko jest dobrze zaprogramowane i odczucia są jak na żywo, także przy seksie? Rozejrzał się, jakby szukając ucieczki. Nagle wstał gwałtownie, niemal przy tym przewracając Marthę.
- Ee... pomyślę nad tym. Najpierw muszę rozejrzeć się za Reiną. Obawiam się, że może być tak uparta, że sama nie wróci, a mówiłaś o tych całych potworach. Masz może jakąś lampę? Obiecuję że wrócę.
Uśmiechnął się przepraszająco i podniósł swoją ciężką zbroję, wkładając ją przez głowę.
Martha wyglądała na wielce rozczarowaną, ale wskazała odkrytą lampę.
- Tę możesz pożyczyć. Nie podobam ci się?
Jej głos był smutny, a spojrzenie spuściła na ziemię.
- Obiecujesz, że wrócisz? Proszę, musisz mnie stąd uratować! Lub chociaż sprawić, by ta jedna noc pozwoliła mi zapomnieć - spłoniła się.

Gdyby to wszystko było dla niego realnie, to może nawet współczułby tej dziewczynie. Tylko wtedy. Wziął wskazaną lampę, przez chwilę zastanawiając się jak się to odpala. I mając nadzieję, że nie ma na zewnątrz zbyt mocnego wiatru.
- Wrócę zanim się obejrzysz - mrugnął do niej i wyszedł na zewnątrz. Dobrze, że ścieżka tu była tylko jedna. Uparta, nadpobudliwa baba! Szedł po nią tylko dlatego, że wydawała się być w podobnej sytuacji co on. Co jeśli była podstawiona? Co za problem inną kobietę wsadzić w tę rolę? Splunął, omijając psa. Lepiej o tym nie myśleć, bo nie uwolni się od paranoi nigdy.
Mgła nie ustąpiła, a dodatkowo robiło się naprawdę ciemno. Niewielki płomyk lampy dawał mało światła, a gospodarstwo szybko zniknęło z jego oczu. Mogł głównie patrzeć pod nogi, co szczęśliwie wystarczało, by podążać po prostej, wąskiej, ale wyraźnej ścieżce. Gdy wydawało mu się, że jest już mniej więcej w miejscu, w które trafił piorun, do jego uszu dotarły jakieś okrzyki, dochodzące z dołu po prawej stronie, gdzie wcale nie było ścieżki a urwisko. Potem odpowiedział inny okrzyk. W panującej mgle i ciemności niewiele widział. Co najwyżej własne stopy.
 
Sekal jest offline