- Nie możesz? - spytała lekko rozbawiona jego odpowiedzią. - Czy nie chcesz? - Tu jej ton zmienił się i to bardzo. Był poważny.
- Nie mogę - odpowiedział Chris. - Chciałbym, ale nie mogę.
- Nie możesz, hmmm, to ciekawe. - Usiadła koło niego. - Zechciej rozwiać moją ciekawość w tym względzie.
Chris prawdę mówiąc wolałby, by usiadła nieco dalej. Nieco go rozpraszała. Ale mimo tego wiedział, co ma powiedzieć.
- Dwa są powody - stwierdził. - Po pierwsze, obiecałem, że znajdę ten Róg. Gdyby nie to, mógłbym wrócić dużo wcześniej. Jeszcze w jaskini Noituus, razem z Timem Evansem.
- A drugi?
- W zasadzie jest nawet ważniejszy - powiedział Chris. - Nie sądzę, by Samkha zniosła coś takiego. Taką ucieczkę od obowiązków. Odpowiada za swój lud. Prędzej czy później by się to źle skończyło. Zjadłyby ją wyrzuty sumienia.
- Cóż za szlachetność.
- Pech, prawda?
- O pechu może mówić człowiek, który nie potrafi sięgać po swoje marzenia.
- Pecha będą mieć ci, co staną nam na drodze. A na marzenia przyjdzie czas - zapewnił boginię.
- Jedno z twych już niedługo okaże się faktem. - Przeciagnęła palcem po jego policzku i szczęce, delikatnie pieszcząc przy tym skórę.
- To akurat nie przyszło mi nawet do głowy - zapewnił.
- Doprawdy? - zapytała z kokieteryjnym uśmiechem.
- Doprawdy - potwierdził szczerze. Uwodzenia go przez Freyę nie brał pod uwagę w najśmielszych snach.
- Jej pragniesz. - Wyszeptała mu do ucha. - Mogę się nią stać.
Samkha stała teraz obok niego. Ubrana w tę samą zwiewną szatę bogini.
- Nie samym chlebem żyje człowiek - mruknął Chris, z pewnym jednak wysiłkiem trzymając ręce przy sobie. - Liczy się również dusza, nie tylko ciało.
- Jak już mówiłam. - Wróciła do swojej własnej postaci. - Jedno z twych marzeń już nie długo stanie się faktem.
- Które? - spytał z zainteresowaniem.
W odpowiedzi obdarzyła go jednym ze swych najpiękniejszych uśmiechów. Takim, od którego nawet bogom robiło się gorąco.
- Pani... - Chris podniósł się i skłonił. - Spotkamy się jeszcze?
- Tak szybko chcesz zrezygnować z rozmowy ze mną? - Spytała zdziwiona.
Chris uśmiechnął się.
- Powiadają w moim świecie, że z marzeniami trzeba uważać, bowiem złośliwi bogowie, niekiedy, je spełniają. Wolę się przygotować na ewentualne niespodzianki. Chyba że będziesz, Pani, brać udział w spełnianiu tego marzenia. Wtedy będzie to dla mnie przyjemność móc dalej z tobą rozmawiać.
- Zależy czego pragniesz, wojowniku z innego świata?
- Najpierw Róg - odparł Chris. - A potem ona. Samkha. Pani mojego serca.
Freya jakby zastanawiała się nad czymś. Rozważała różne opcje.
- Freyo? - Głos Thora wyrwał boginię z zamyślenia.
- Thor?
- Cóż czynisz? - Istotnie,. bóg piorunów pojawił się obok.
- Przecież rozmawiam tylko. - Bogini jakby się oburzyła.
- Ty też tylko rozmawiasz? - Thor przyglądał się uważnie bogini miłości. - O przyszłości, co?
- Tylko rozmawialiśmy - potwierdził Chris.
- Dobrze wiesz jakie są zasady. - Bogini tylko kiwnęła głową. - To dobrze.
- Czyżbyś mi nie ufał Thorze?
- Zdaje się, że się jakoś dogadałaś z Lokim, a to nie wróży nic dobrego.
- Z Lokim? Sprzymierzona? - Zaśmiała się. - Ty chyba żartujesz?
Ale bóg piorunów nic nie odpowiedział. Stał wpatrzony w boginię miłości, zupełnie nie czuły na jej wdzięki.
- Na nas już czas. - W końcu jednak przemówił.
- Skoro tak twierdzisz. - Freya podniosła się. - Żegnaj zatem wojowniku z innego świata.
- Nie spotkamy się już zatem? - w głosie Chrisa zabrzmiało zdziwienie i cień żalu. - Żegnaj zatem, Pani. Do zobaczenia, Thorze.
Skłonił się najpierw jej, potem jemu.
Bogowie odeszli, a on został sam ze swoimi snami. Ze swoimi marzeniami. Zastanawiając się, o co tu chodziło. I co kombinowała Bogini miłości.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-05-2013 o 22:41.
|