Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2013, 12:22   #10
Luphinera
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
William/Kirian

Twoim ciałem wstrząsał ból, nie byłeś wstanie ruszyć się czy zrobić jakikolwiek gest. Obraz przed oczami ci się zamazywał. W oddali słyszałeś stłumiony huk grzmotu. Deszcz zacinał coraz bardziej. Ucisk w sercu stał się mocniejszy, jakby coś rzucało na Ciebie klątwę, wiązało i pragnęło wycisnąć na sercu jak największą ilość cierpienia.
Jak przez mgłę, przez coraz głośniejszy szum wody słyszałeś zbliżające się kroki. Widziałeś zgrabne kobiece stópki odziane w fioletowe pantofle. Jej kroki stukały głośno o brukowaną alejkę.
Zacząłeś kaszleć i dyszeć z bólu, serce pracowało ci coraz wolniej, a co najdziwniejsze Twoje zmysły zaczęły Ci się wyostrzać. Czułeś coś dziwnego od tej kobiety, pomimo masy bólu, odczuwałeś jak coś dziwnego budzi się w Twoim ciele.
-Kogo tutaj mam... Wiesz, zawsze chciałam Cię mieć w swojej świcie. Mogę ocalić Twoje marne życie, jednak w zamian będziesz mi wierny jak piesek. -jej głos był inny niż wszystkie, które słyszałeś. Widziałeś rozmazany obraz kobiety, a co dziwne dwa obrazy nakładające się na siebie. Normalnej szczupłej czarnowłosej piękności i jakiejś dziwnej istoty ukrywającej się za tym. Niewielkie skrzydła wyrastały jej zaraz przy oku, oraz na plecach, po jej ciele pływały dziwne symbole. Czarne jedwabiste włosy wiły się dziwnie dookoła jej twarzy.
Nie byłeś wstanie jej odpowiedzieć. Twoje usta odmawiały posłuszeństwa a ty czułeś jak budzi się coś w Tobie, jakieś światło, jasność. Jak ból zaczyna znikać pomimo tego, że kobieta nic jeszcze nie zrobiła.
Pochyliła się nad Tobą i zaczęła szeptać jakieś słowa, a ty czułeś jej moc dziwnie silną, ale słabnącą wobec tego co budziło się w Tobie samym.
-Nie! Dlaczego moja moc... -zaczęła mówić i zamilkła. Piorun przeszył niebo oświetlając wnętrze altanki.
Słabnącą wobec jasności, światła, które rosło w Tobie. Ból zniknął, wszelkie zniszczenia ciała jakie sobie zadałeś poprzez lata zagoiły się. Poczułeś lekkość, a z Twoich pleców wyrosły piękne, majestatyczne anielskie skrzydła.
-Nie! Nie kolejny Anioł w moim mieście! -krzyknęła rozwścieczona, iluzja normalnego wyglądu zniknęła i pozostała przed Tobą rozwścieczona istota. Tymczasem do Ciebie zaczęła wracać pamięć: tego kim byłeś, kim jesteś i co potrafisz. Wiedziałeś, że przed Tobą stoi silniejsza od Ciebie Skazana. Na szczęście mogłeś już się ruszyć.

Sophie/Sophiel

Jeden z mężczyzn odwrócił się w Twoją stronę, zaciekawiony uniósł brew i szturchnął kompana.
-Zobacz jak się nam trafiło. Ty masz jedną a ja mam drugą... -po tych słowach oboje parsknęli śmiechem. Gdy odwrócili się do Ciebie bokiem zauważyłaś, że ten wyższy trzymał nóż, a w jego oczach lśniła żądza.
Nieznajoma dziewczyna skorzystała z chwili nieuwagi mężczyzn i kopnęła jednego podcinając go tak, że upadł jak długi na ziemię z głośnym łupnięciem. W tym momencie z nieba zaczął spadać deszcz, a piorun przeszył niebo. Gdy napastnik upadał krzyknął zaskoczony a drugi już doskoczył do dziewczyny łapiąc ją za kostkę i zbliżając ostrze do jej nogi.
-Dokąd to! Nigdzie nie pójdziesz suko! -krzyknął głośno i rozciął jej skórę, tak aby poczuła ból. Satysfakcja wymalowała się na jego twarzy gdy tamta syknęła z bólu. Nie czekała jednak długo i kopnęła mężczyznę wolną nogą w krocze. Cofnął się o krok i puścił jej nogę. Odsunęła się od niego i niezgrabnie podniosła. Jednak ból nogi, sprawił, że ponownie uklęknęła na jedno kolano. Jej ubranie zaczęło robić się mokre. Deszcz nie zamierzał ułatwiać wam sprawy i ulewa stała się silniejsza. Czułaś jak wielkie ciepłe krople uderzają o Twoje ubranie.
Ten co upadł wcześniej właśnie się podnosił, a z jego ust leciała wiązanka przekleństw. Najdziwniejsze, że nikt z akademików nie wychodził, jakby miejsce otaczała jakaś bariera albo wszyscy jednak poszli bawić się do Noir Rose.
Czułaś jak rosła w Tobie złość, wznosiła się coraz wyżej i bardziej, gniew wypalał Cię od środka. A wraz z nim pojawiało się w Tobie coś jeszcze, jakieś olbrzymie gorejące światło, wspomnienia i siła budząca się z uśpienia. Czułaś jak spływa na Ciebie objawienie, wracają wspomnienia tego kim byłaś i teraz jesteś. Świadomość Twojej siły i przynależności. Wiedziałaś, że Twoje prawdziwe imię brzmiało Sophiel, że jesteś anielicą należącą do Zastępów Pana. I należysz do Zakonu Mechakiela. Mechakiel był założycielem Zakonu i Twoim rodzicem. Wysłał Ciebie na ziemie z misją, a Ty nareszcie Przebudziłaś się i możesz zacząć wypełniać powierzone Ci zadanie ochrony światów przed Wrogiem. Patrząc na tych ludzi widziałaś w nich zło i szaleństwo.
Jeden z nich wciąż był zamroczony, drugi pozbierał się i kierował się w stronę rannej.



Timtirimti/Tim

Kobieta przyglądała Ci się uważnie, po chwili w sali rozbrzmiał jej śmiech. Dłonią poprawiła kosmyk włosów. Popatrzyła na Ciebie, tak młodego i nieświadomego z kim rozmawiałeś. Po chwili jednak, spoważniała a jej oczy zrobiły się chłodne i przenikliwe. Podeszła do Ciebie i spojrzała w Twoje oczy.
-Naprawdę szydzisz sobie z tradycji, która sprawiła, że stoisz tutaj tu i teraz? –zapytała nie spuszczając wzroku z Twojej twarzy. Jej oczy wydawałoby się jakby Ciebie hipnotyzowały, próbowały ujrzeć dokładnie Twoją duszę i to co kryje się w Tobie.
„Ludzie, wy zawsze jesteście tacy. Nic się nie zmieniło…” pomyślała sobie i wpatrywała się dalej w Twoją twarz. Po chwili chyba jednak coś jej bardziej się nie spodobało niż Twój tekst o sztuce i wspólnie spędzanej nocy. Skrzywiła się, jej oczy stały się jeszcze bardziej zimne i chłodne. Wpatrywała się w Ciebie twarzą wyrażającą gniew.
Poczułeś jak coś zaczyna Ciebie oplatać jakaś moc. Twój skołowany umysł nie umiał do końca tego odebrać. Widziałeś jej postać. Stała przed Tobą wyglądając tak normalnie, a jednocześnie Twój obraz przed oczami zaczął się rozmazywać. Widziałeś ją wyższą, otoczoną dziwną mocą.
Tatuaż na jej twarzy wyglądał bardziej tajemniczo, a linie wzoru poruszały się z każdą chwilą i wychodziły nawet poza jej twarz.
Poczułeś jak w Tobie budzi się coś, jakaś siła i światło. Jeszcze wyraźniej zacząłeś czuć oplatającą cie dziwną białą mgłę wspomnień. Widziałeś matkę, dom, przyjaciół, których zostawiłeś. Światło pojaśniało w Tobie, zaczęły wracać wspomnienia tego kim byłeś, Twojej niezwykłej osobowości. Siła w Tobie zaczęła rosnąć, zwiększać się. Wiedziałeś już kim jesteś. Aniołem Tim’em, z Zakonu Ofiela. Spojrzałeś na kobietę, teraz widziałeś jedynie jej prawdziwą twarz, jej prawdziwy wygląd. Wiedziałeś, że jest Skazaną. Bardzo silną Skazaną. Czułeś jak ciekawi Cię wszystko co z nią związane, chęć wiedzy i zbadanie tego co jest zakryte za tajemnicą wspomnień. Kobieta odsunęła się od Ciebie, spojrzała na Ciebie krytycznie.
-Na Kronosa! Jesteś cholernym aniołem!- warknęła i cofnęła się o krok zirytowana.


Uhephel wylądował przed muzeum. Przeszukał już cały teren starego miasta. Zanim wylądował wyczuł przebudzonego oraz jego budzącą się moc. Wszedł do muzeum i szedł za znakiem jego mocy na spotkanie swojego anielskiego brata.

Vanessa/Lofiel


Gdy podeszłaś do dziewczynki to otworzyła oczy i spojrzała na Ciebie, pociągnęła noskiem zapłakana i spojrzała na kolano, które na całe szczęście było jedynie lekko zdarte. Pozwoliła Ci bez problemu wytrzeć zasmarkany nosek. Spojrzałaś na kolano i uśmiechnęłaś się. Naprawdę to była codzienność. Dziewczynka widząc lizaka uśmiechnęła się radośnie zapominając momentalnie o bólu kolana. Skrzywiła się lekko gdy poczuła szczypanie ale nie wyrywała się już. Chlipnęła ostatni raz i wtuliła się w Ciebie rączki wyciągając po słodkość.
Widziałaś jak reszta dzieci wpatruje się w Ciebie z zachwytem. Byłaś ich ukochaną i ulubioną opiekunką. No może jeszcze podobną miłością darzyły siostrę Kantę.
Mała blondyneczka wysłuchała Twojego pytania, polizała raz lizaka i spojrzała na Ciebie swoimi pięknymi, wielkimi niebieskimi oczkami.
-Bawiliśmy się w berka, jeden z chłopców niechcący mnie popchnął. -powiedziała już spokojniejszym głosem, w nim nie dało się znaleźć urazy. Chłopcy patrzyli przepraszająco. Żaden z nich nie pamiętał, który mógł popchnąć małą w czasie ucieczki przed obecnym ganiającym. Na szczęście dla dziewczynki lizak był najlepszą nagrodą za łzy. Pozostałe dzieci otaczały Cię w ciasnym kręgu.
-Ciociu, opowiedz nam coś! -domagały się wyciągając ku Tobie małe dłonie. Widziałaś, jak bardzo lubią Twoje opowiadania.
-Prooosimy! -cały chórek wszystkich głosów.
Po chwili usłyszałaś że ktoś biegnie od strony bramy. Szybkie uderzenia stóp o posadzkę. Spojrzałaś w tamtym kierunku i ujrzałaś pobladłą twarz Gabriela.
-Ciociu Vanesso! -krzyknął i podbiegł do Ciebie.
-Tam leży pobity chłopiec, przed wejściem. Zaniosłem go do pokoju pielęgniarki. Jednak nigdzie nie ma siostry Kanty! Pomóż. -widziałaś lęk w jego oczach i zmieszanie.

Veronica/Uziel


Poczułeś jasność, świat dookoła Ciebie z czerni zmieniał się na biel, stałeś w dziwnym pokoju zrobionego jakby z chmur. W oddali słyszałeś żarliwą modlitwę młodej kobiety.

"Aniele Boży, stróżu mój"
Nie zdążyłeś nic powiedzieć gdy ujrzałeś przed sobą swojego Rodzica, Hariela. Jego piękne oblicze wpatrywało się w Ciebie, a jego wyraz twarzy był trudny do zinterpretowania.
Ty zawsze przy mnie stój.
-Uzielu... -Patron odezwał się do niego, jego spojrzenie było przepełnione smutkiem.- Słyszysz ją?
Hariel wpatrywał się w Ciebie uważnie, zaglądając w każdy zakamarek duszy. Czekał, przechylił głowę powoli w bok, wsłuchiwał się w coś, czego ty nie byłeś wstanie wyłapać...

Mężczyźni czekali na swojego szefa. Rozmawiał z kimś przez telefon. Jego spojrzenie ciemnych oczu było zagadkowe.
-Idziemy, ta suka nie będzie więcej wchodziła nam w paradę. -Cała, trójka zaczęła schodzić na dół. Veronica słyszała już zbliżające się kroki. Kontynuowała swoją modlitwę...

Hariel uśmiechnął się do niego tajemniczo
-Za swoje przewinienia otrzymasz karę Uzielu... -urwał na chwilę patrząc prosto w jego oczy, przyglądając się pilnie twarzy swojego dziecka.
-Jest jeszcze jednak coś co musisz zrobić. Wrócisz na ziemie, jednak Twój powrót tam, również będzie formą testu i pokuty.
Wracasz, aby odpokutować. Czy mogło być coś lepszego? Poczułeś jak spadasz poprzez czas i przestrzeń, jedyne co wyraźnie słyszałeś to słowa modlitwy.

"Strzeż duszy, ciała mego,"
Światło i niebo oddalały się, poczułeś jak Twoja jaźń znajduje się w ciele ale zanim się przebudziłeś poczułeś jeszcze coś. Dłoń Hariela na Twoim ramieniu.
Widziałeś jak jego postać się rozmywa i widać było jedynie jego twarz...
-Powodzenia, przyda ci się. I nie miej mi za złe tego. -Hariel zniknął.
-Amen - kobiecy głos zakończył modlitwę.
Znalazłeś się w Ciele Kobiety.


Kio/Rashiela

Taniec z tym mężczyzną był wspaniały do tego jeszcze ta muzyka, tłumy. Serce biło pełne radości i uwielbienia. Mężczyzna patrzył się na Ciebie wzrokiem pełnym podziwu. Jego dłonie lekko badały w tańcu Twoje ciało. Zawsze tańcząc w klubach czułaś ten wspaniały spokój i przyjemność rozchodzącą się po całym ciele.
To było to czego potrzebowałaś, uniesienie jakiego nie był wstanie sprawić kościół. Muzyka i taniec, to był właśnie Twój świat.
-Tańczysz świetnie... -wyszeptał ci do ucha przybliżając się do Ciebie i muskając lekko płatek ucha swoimi wargami. -Jesteś najlepszą partnerką jaką miałem w tańcu.
Tańczyliście dalej do końca piosenki. Pot spływał po waszych ciałach kolorofony błyskały różnymi barwami. Jego twarz była podświetlona na niebiesko.
-Drinka aniele? Ja stawiam, takiego jakiego tylko chcesz-powiedział trzymając dłoń na Twoim biodrze. Spodobałaś mu się. Nie był nachalny, a wizja darmowego drinka była miła...
Czułaś do niego dziwne przyciąganie, jego spojrzenie kusiło, szeptało abyś się zgodziła na jego propozycję. Czułaś elektryczny prąd przechodzący między wami. Jego spojrzenie i przyjemne ciepłe ramię otaczało Twoją talię. Odsunął się od Ciebie nieznacznie dając Ci podjąć decyzję.
DJ właśnie zapowiedział kolejny kawałek, był to utwór Leolife – "Control" Muzyka popłynęła z głośników, a otaczający was ludzie znów poderwali się do tańca, światła zaczęły przesuwać się po sylwetkach. Przystojniak podszedł o krok do Ciebie i powoli zaczął tańczyć w rytm muzyki.
-Zgódź się... -wyszeptał kolejny raz Ci do ucha. Czułaś jak moc Cie otula, a muzyka w klubie budzi w Tobie coś jeszcze.. Jakieś wewnętrzne ukryte światło.

Przed klubem znalazła się młoda kobieta o włosach białych jak śnieg. Krótka ciemna bluzeczka opinała ją, na to miała narzucone bolerko. Wyczuła rosnącą moc budzącej się anielicy.
-Harielitka... mogłam się tego domyślić. -westchnęła i szła przez parter. Swoje kroki skierowała w stronę schodów skąd rozbrzmiewała muzyka.

Kaizer/Teriasil

Swoje kroki skierowałeś w stronę łazienki. Wnętrze nie wyglądało zbyt imponująco, ale czego oczekiwać po średnim lokalu? Skierowałeś się do oddzielonych od siebie kabin. Po czym podszedłeś do umywalki. Spojrzałeś na pęknięte lustro. Twój dawny dłużnik dał ci klucz do wejścia dla personelu i piwnicy. Jak na razie wszystko szło dobrze, tak jak tego chciałeś.
Poczułeś przeszywający ból w boku. Skuliłeś się a dłońmi oparłeś o zimną umywalkę. Ból promieniował i sprawiał, że kuliłeś się w sobie. Coś było nie tak. Od czego to mogło być? Czyżby ktoś jednak Cie poznał i postanowił pozbyć się byłego sławnego gangstera?
Osunąłeś się na podłogę, Twoje nogi nie były wstanie utrzymać dłużej Twojego ciała. Leżałeś wpatrując się w skapujące krople wody z nieszczelnej rury umywalki.
Ból promieniował coraz bardziej, kręciło Ci się w głowie, jakby ktoś naprawdę dorzucił Ci truciznę...
Sądziłeś, że już po Tobie i spokojnie będziesz mógł dołączyć do swojej rodziny. Jednak gdy już miałeś zasnąć poczułeś jak budzi się w Tobie siła i światło. Ból odchodzi, opuszcza Twoje ciało, a do Ciebie wraca pamięć tego kim byłeś i kim teraz jesteś. Poczułeś lekki ból w plecach, trzask materiału i ciężkość na plecach... Właśnie wyrosły Ci skrzydła. Pamięć wracała do ciała. Wiedziałeś, że możesz je schować. Ale może warto byłoby zobaczyć je jeszcze raz w całej ich okazałości?

Wiedziony mocą nowego przebudzonego anioła Sarieal wszedł do podrzędnej restauracji i rozejrzał się. Swoje kroki skierował w stronę łazienki. Jego elegancki wygląd średnio pasował do tego miejsca. Otworzył drzwi i stanął w nich blokując ci wyjście. Spojrzał na Twoje skrzydła i posłał Ci uśmiech.
-Witaj anielski bracie. Dobrze, że się przebudziłeś.- jego głos był spokojny i była w nim pewna siła. Stał oparty o drzwi łazienki i czekał.




[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qGwVMpMJfww[/MEDIA]


Kryjówka upadłych

Burza przetoczyła się nad miastem. Całe niebo zakryte było ciężkimi, ołowianymi chmurami. Z nieba spływały strugi deszczu rozbijające się od dachówek, rynien i kamieni tworząc niezwykły szum oraz tworzyły pieśń natury. Całość rozjaśniały pioruny błyskając co chwilę, a za błyskiem przecinającym czarne niebo słychać było grom. Każdy piorun uderzał w morze, budząc sztorm. O tej porze nikt nie chciał już wychodzić ze swoich ciepłych domów.
Nikt normalny…
Deszcz uderzał w kutą z żelaza bramę. W oknie niewielkiej posiadłości stał mężczyzna o długich czarnych włosach, pociągłej, ale przystojnej twarzy i czarnych jak noc oczach. Gdy piorun przeszył niebo mężczyzna uśmiechnął się zadowolony. Odwrócił się od starego zabytkowego okna i spokojnym krokiem skierował się w stronę biurka. Czarne dopasowane spodnie oraz czerwona koszula dopełniała jego stroju. Gabinet był prosty, choć cały był w ciemnych barwach.
W centralnym punkcie stało ciężkie mahoniowe biurko, za biurkiem znajdowało się wielkie okno, po prawej stronie stały ciemne regały z księgami oraz starymi woluminami. Po prawej znajdował się piękny stary kominek oraz ciemna kanapa. Na ścianach wisiały dziwne maski i symbole. Mężczyzna usiadł wygodnie przy biurku i przejrzał dokumenty, które leżały na blacie. Kolejny błysk przeszył niebo. W ukrytym głośniku dało się słyszeć dziwny szum, niczym szept. Mężczyzna uśmiechnął się, włączył laptop i odpalił podgląd kamery z celi, w której zamknęli prorokinię.
-Budzą się. Nadchodzą Ci co mogą przeszkodzić w planach Złego. –na nagraniu widać posiniaczoną, chudą dziewczynę. Jej ciemne włosy dziwnie unosiły się dookoła jej twarzy, jakby na niewidzialnym wietrze. Ramiączko bluzki opadło jej na bok odsłaniając ramię.

-Szaleństwo swe macki przesuwa,
Na zewnątrz rozpęta się zawierucha.
I nic nie pozostanie takie samo,
Nie pozostanie kamień na kamieniu.

Zło ma swoją godzinę,
Klepsydra Czasu zarysowana,
Odnaleźć muszą Tą,
Która strzeże Bramy Czasu.
–słowa powoli płynęły z ust kobiety, wargi poruszały się powoli, oczy miała wciąż nieprzytomne.
Włosy unosił jej wiatr zaświatów. Po chwili przechyliła głowę raz w lewo, raz w prawo. W celi panowała ciemność, gdzieś w rogu tliła się żarówka. Nie wiedząc dlaczego zaczęła migotać, postać dziewczyny zamazała się na ekranie, a jej oczy lśniły jasnym blaskiem. Zachichotała i objęła się ramionami. Jej sylwetka zaczęła się bujać na boki, powoli, powolutku. Jej dłonie wbiły się w ramiona. Zaczęła szeptać kolejne słowa, a z każdym jej słowem żarówka, która była w celi migotała coraz częściej, a jej włosy unosiły się coraz bardziej i poruszały się przypominając języki czarnego płomienia.

- Tik, tak,
Płynie czas
Znika świat.
Tik, tak
Płyną dni
Spływa krew...
W szkarłacie Jej krwi
Przyszłość zapisana.

Tik, tak
Płynie czas
Ginie świat
Tik, tak
Płyną tygodnie
Niknie nadzieja

Lecz jest ktoś
Kto ma klucz do
Jej wspomnień

Klepsydra Czasu
Zaczęła już odliczanie
Co się stanie...?
Co się stanie...?

Tik, tak
Tik, tak
Piasek w klepsydrze
Przesypuje się...
A Gwiazda rozchwiana

Tik, tak
Tik, tak
Czerń i biel
Mieszają się
Ból i gorąco...
Łzy i krzyk
I krew...

Tik, tak,
Tik, tak
KREW...
Szkarłatna jej krew...

Prorokini zaczęła się bujać w przód i w tył, dłońmi łapie się za głowę i zaczyna potępieńczo krzyczeć. Żarówka w tym momencie pękła a kamera przestała rejestrować cokolwiek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Wr2L0-WJeYg[/MEDIA]

Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony.
-Tak, niedługo spełni się przepowiednia, a mój ojciec powróci. –odpowiedział spokojnym, cichym, ale lekko chropowatym głosem. Zamknął laptopa i sięgnął po komórkę. Po dwóch sygnałach usłyszał przyjemny kobiecy głos.
-Casilelo… Zarządź poszukiwania. Mają znaleźć nowo przebudzone anioły i je obserwować…
Mężczyzna rozłączył się. Z głośnika wydobywał się szelest i szloch, dziwne stare słowa wypowiadane przez prorokinie, lecz nie dało się ich zrozumieć. W to wplatało się stukanie deszczu o szybkę okien i trzask drewna w kominku.

Wszyscy:

Każdy z was dokładnie w czasie, gdy Prorokini recytowała swoje słowa poczuł ból w klatce piersiowej oraz ból jakby ktoś czymś gorącym wypalał wam skórę. Ból był nie do zniesienia a wam wydawało się, że to co się dzieje trwa wieki… Na ramieniu każdego z was pojawił się przedziwny symbol lśniący błękitnym światłem, po czym przygasł i został zaznaczony jako wypalony znak.


 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline