Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2013, 18:47   #184
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Oj dziewczyno. - Popatrzył na nią. - Dręczę? Ja? - Był jakby obruszony tą insynuacją. - Powiedzmy, że chciałbym ci pomóc.
- Pomóc? - Niedowierzanie i żal były aż nadto wyczuwalne w głosie dziewczyny.
- Tak, wiem. Jestem bez serca. Jestem kłamcą. Jestem oszustem. - Przysunął się bliżej. Wziął ją za rękę. - Pamiętasz? Kiedyś rozmawialiśmy o pragnieniach. Pamiętasz, prawda? Pamiętasz. - Sam sobie odpowiedział. - Pytam cię zatem o twoje pragnienia.Twoje i tylko twoje. Czego ty pragniesz?
Patrzyła w jego oczy. Długo. Nie hamując łez, które wzbierały z głębi, z samego serca.
Przecież i tak wiedział co jest jej pragnieniem. Czego chciał? Żeby przyznała to przed sobą?
Loki stał i wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Czego pragniesz? To proste pytanie. - Do cierpliwych ten bóg to raczej nie należał.
Nastrój prysł. Przed chwilą jeszcze wierzyła, że naprawdę chciał, by była szczęśliwa. Głupia.
Ujął ją pod brodę zmuszając w ten sposób do popatrzenia mu prosto w oczy.
- Znajdziecie ten Róg. Przywieziecie go do grodu. Oddacie komu trzeba. I co dalej? Jak zamierzasz dalej żyć? - Nie pozwolił jej się wyrwać.
- Dajesz nam nadzieję? - zdziwiła się szczerze.
- Dobrze. Nie znajdujecie Rogu, ale wracacie. I co dalej? - powiedział nieco kąśliwie.
- Dalej? Nic. - Zamyśliła się. - Wojna.
- No tak wojna. I dalej już nic, tylko wojna. - Wreszcie ją puścił. - Wiesz, ojciec szuka ci kolejnego męża. Niezła partia z ciebie. Jak myślisz, który z jego sąsiadów ciebie dostanie? - zapytał całkiem już złośliwie.
- Nie dostanie mnie już nikt, kogo nie zechcę - warknęła mrużąc oczy. Po chwili pomiarkowała się jednak, wiedząc z kim rozmawia. - Jeśli przeżyję. - poprawiła się. - Nie wierzę, by ojciec chciał mnie zmusić do takiego małżeństwa.
- Doprawdy? - spytał z politowaniem Loki. - I co mu powiesz? Nie chcę, bo...? Bo co?
- Odejdę, jeśli będę musiała. - Spuściła głowę. - Tęsknię do domu, do ojca i braci, do spokoju, ale kolejny raz nie poświęcę w ten sposób własnego życia. A mój ojciec o tym wie. Jest rozumnym człowiekiem.
- Odejdziesz?? Hmmm... Sama?? Przemyślałaś swoją decyzję?? - Schylił się nieco, bo móc jej popatrzeć w oczy. - Nie. Oczywiście, że nie.
- Loki!! - zagrzmiał gdzieś z tyłu głos. Thor. Wojowniczka od razu go rozpoznała. - Loki, co ty tutaj robisz??
- Nic. - Bóg oszustów podniósł się z miejsca. - Nic, a nic. Rozmawiamy sobie, prawda?? - To pytanie było ewidentnie skierowane do Herebeohrtowej córy.
Jakby jednego było mało, pomyślała Samkha.
- Tak - przyznała zgodnie z prawdą. - Rozmawialiśmy.
- Rozmawialiście?? - Bóg piorunów spojrzał na wojowniczkę. Potem na boga oszustów. I znowu na Samkhę. - O czym??
- Oj takie tam. - Loki machnął ręką od niechcenia próbując zbagatelizować całą sprawę.
- O przyszłości - odpowiedziała Samkha. - Rozmawialiśmy o przyszłości - mówiła wolno. - Mojej. Myślałam też o tym, co stanie się z nim. Z Przybyszem. Chrisem. Odeślesz go.
- Jeżeli tylko tego zechce. - odparł szybko Thor.
- Więc... nie musi odejść? - spytała zaskoczona.
- Słucham?? - Bóg piorunów był niezwykle zaskoczony jej pytaniem.
Zmieszana, odwróciła wzrok.
- Nie..., to nic..., nieważne - wyszeptała. W końcu przecież najbardziej zależało jej na czymś zupełnie innym. Obojętnie czy tu, czy tam. Chodziło o to, by przeżył.
- Czy mogę o coś zapytać? - Odważyła się zadać pytanie.
- Pytaj, pytaj moja droga. - Loki odezwał się pierwszy.
- Czy naprawdę waszą wolą jest, byśmy odnaleźli róg Odyna? - Spojrzała wprost w oczy Thora. - Zależy wam właśnie na tym?
- Tak, tak. Oczywiscie - Znowu wtrącił się Loki. - Czemu mielibyśmy tego nie chcieć??
- I ty to mówisz, panie? - zwróciła sie do Lokiego. Jak miała mu wierzyć po słowach, które do niej wyrzekł. - Thorze? - Czekała na potwierdzenie, lub zaprzeczenie boga piorunów.
- Stało się zatem coś co podważyło twoją wiarę w bogów - stwierdził fakt Thor - skoro zadajesz takie pytanie. Lub też stało się coś, co przysłoniło ci twój obowiązek wojowniczko.
- Wiem, co należy do moich obowiązków - odparła dumnie Samkha. - Odnalezienie Rogu jest dla mnie sprawą wielkiej wagi, gdyż tylko wtedy zyskam nadzieję, że mój lud ocaleje, że groźba wojny zostanie zażegnana, a ludzie będą mogli żyć spokojnie. Zrobię wszystko, żeby tego dokonać, choć komuś bardzo zależy, by nam w tym przeszkodzić. Wśród Krigar są zdrajcy. Przez nich zginął Jan. Kim są?
Thor już szykował się do odpowiedzi, ale to Loki znowu pierwszy przemówił.
- Aaaa... - Pokręcił palcem. - Czyżbyś sam miał zamiar łamać swoje zasady Thorze??
Bóg piorunów milczał.
- Tak myślałem - ciągnął dalej bóg oszustów. - Za łatwo chcesz wszystko osiągnąć moja pani. Za łatwo. Znajdź Róg. Przekaż go we właściwe ręce i zobacz czy twoje przypuszczenia są prawdziwe. - Pochylił się blisko tak, że jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. - I pamiętaj. Twoje życie. Twoje pragnienia. - Odwrócił się szybko do swojego boskiego towarzysza. - Chodź Thorze, na nas już czas. - Pociągnął go za rękę i obaj zniknęli.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline