Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2013, 22:27   #20
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Z sześciu zwierzoludzi do wozów dobiegło tylko pięciu. Strzała z łuku wystrzelona przez Engelberta utkwiła dokładnie pośrodku czoła jednego ze zwierzoludzi, uśmiercając go momentalnie. Z pozostałych pocisków, tylko bełt z kuszy Gotfryda nieznacznie ranił szarżującego gora. Pozostałe strzały, bełty i kula pistoletowa chybiły. Taka wola bogów. Nie było także w planach bogów, to aby rozpędzony Magnus trafił któregokolwiek ze zwierzoludzi, gdy przejechał między nimi. Jego miecz nawet nie drasnął żadnego z nich.

Uzbrojony w wielką maczugę, obwieszony łańcuchami i dyszący żądzą mordu bestigor, dobiegł do Gotfryda. Pała świsnęła w powietrzu, ale Gotfryd zwinnym ruchem zszedł z linii ciosu. Zwierzoczłek nie zdołał wyhamować impetu i zakręcił się w zabawnym piruecie, wydając przy tym ze swoich trzewi ryk zaskoczenia.

Niewysoki, nawet niższy od Markusa zwierzoczłek o głowie kota i kozich rogach przyskoczył do świeżo upieczonego cyrulika i uderzył nisko, w nogi człowieka. Ostrze zardzewiałego miecza zostało nieco wyhamowane na skórzanej zbroi jaką Oppel nosił pod wierzchnim okryciem, ale nie na tyle aby całkowicie zniwelować uderzenie. Markus poczuł piekący ból w udzie i chyba mógł dodać kolejną bliznę do swojej kolekcji. Nogawka natychmiast zrobiła się mokra od krwi.

Koń Magnusa, gdy ten znalazł się w pobliżu gora stał się celem jego ataku. Bestia posługiwała się ułomkiem włóczni, ze zwisającymi z niej resztkami poplamionego proporca. Zwierzoczłek dźgnął wprost w brzuch konia, ale jeździec zwinnie spowodował, że wierzchowiec zszedł z lini ciosu.

Przeraźliwe kwiki i towarzyszące im wrzaski ludzi, dały wyraźnie do zrozumienia, że któryś ze zwierzoludzi musiał przedostać się do wozów. Szybki rzut oka ujawnił, że był to ogromny gor uzbrojony w sękaty konar, którym z całych sił okładał jedną z przywiązanych do wozów świń. Zwierzę przez moment kwiczało, jednak w końcu oręż zwierzoczłeka zdruzgotał czaszkę świni i ta padła martwa w błoto gościńca.

Już pierwsza potyczka pokazała, że inwestycja w zbroję się zwraca. Gdyby nie kolczuga okrywająca ciało Engelberta, z pewnością strzyganin miałby się czym chwalić. Zwirzoczłek, który go zaatakował precyzyjnie trafił wyszczerbionym toporem w obojczyk Hoefa. Kolczuga pochłonęła energię ciosu, a jej właściciel został tylko na moment pozbawiony oddechu. Nie wspominając o potwornym bólu ze stłuczonej kości.

Drugi strażnik dróg, który wysforował się do przodu, teraz wracał. W jego ręku podrygiwał tryskający iskrami pistolet. Gdy broń wypaliła, rozległ się przerażający huk i pojawił się obłok dymu. Ale efekt strzału był aż nadto mizerny. Ołowiana kula przeleciała przez pole walki i utkwiła w pniu przydrożnego drzewa, wybijając w nim sporą, poszarpaną dziurę.

Pan Frugel i niziołek zniknęli pośród beczek kapusty. Uchodźcy poza wrzaskiem i krzykiem do niczego się nie przydali. A stojący na wozach i wypatrujący kolejnego niebezpieczeństwa, wciąż czekali nadaremno...
 
xeper jest offline