Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2013, 21:50   #31
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Nena wyszarpnęła całowaną dłoń z rąk wieśniaka i zawstydzona zawołała:

- Przestańcie dobry człowieku, jam nie wielmoża, że do całowania po ręka wam schylać się trzeba. Co się stało, że tak rzewnie łkacie?

- Ano... - speszył się chłopina, odstąpił nieco lecz ciągle z głową pochyloną. - No bo wicie Maciuś zachorzał. Niby tego... Gorąc na niego przyszedł i tego... - zaczął płakać znowu i słowa uwiązły mu w gardle. Padł ponownie na kolana. - Z nikąd pomocy, toć on zemrze jeśli mu nie pomożecie pani! Na szyćkie świentości was prosza, pódźcież zobaczyć co z naszym urwisem, ino wartko, boć to może jego ostatnia godzina!

- To prowadźcie chłopie do Maciusia, zobaczę, może i pomóc mu zdołam - Nena po raz kolejny pożałowała, że nie ma z nimi Znachorki. - Cathil, rozejrzyjcie się we wsi, może zapasy wody i jedzenia uzupełnimy?
Ruszyli za chłopem, który pobiegł przodem. Co chwilę przystawał, sprawdzając czy podążają za nim.

Druidka ponownie odezwała się do wieśniaka:
- Kiedy chłopak zachorował?
- No, tego... będzie rano źle mu było...

Już zbliżając się do osady to poczuli. W powietrzu unosił się swąd spalenizny. Ciężki, nieprzyjemny zapach palonego mięsa. Zauważyli gęsty dym, unoszący się z pomiędzy chałup, nad ich dachami. Weszli w zabudowania. Wieś stanowiły niskie, przysadziste, drewniane domy, kryte strzechą, rozrzucone w nieładzie. Kolejna z chałup odkryła im niewielki plac, który był zapewne centrum wsi. Na placu rozpalony był dwumetrowy, drewniany stos. Scenka, która przed nim się rozgrywała spowodowała, że przestali iść za prowadzącym ich chłopem. Przystanęli i patrzyli.

Po placu, pozornie bez celu, biegało kilku ludzi. Nie to jednak było najdziwniejsze. Dwóch chłopów ciągnęło po ziemi w kierunku buchającego żaru, najwyraźniej martwe cielę. Jakaś kobiecina podeszła do ognia i wrzuciła do niego kilka nieżywych kurczaków.
Od stosu bił gorąc a do tego smród był nie do zniesienia.
Z otępienia wyrwał ich głos chłopa.

- Pódźcie... pódźcie prendko... nim bydzie za późno.

Po czym chłopina znikł we wnętrzu jednej z chałup.
Cathil zaczepiła jednego z krążących wieśniaków pytając o powód zamieszania.
Najwyraźniej we wsi panowała jakowaś choroba. Wszyscy wpadli na podobną myśl. Zaraza!
Orin wezwał do odwrotu, ale ona nie mogła złamać danego słowa.

- Na zarazę to i ja nic nie pomogę - Nena zakryła twarz chustą - Zaczekajcie chwilę, ja tylko szybko zerknę. Jeśli to zaraza to za chwilę wynosimy się stąd. Nie dotykajcie niczego i przesłońcie twarze, żeby nie wdychać morowego powietrza.

To powiedziawszy weszła do chaty chłopskiej uważając, żeby niczego nie dotykać. Skoro chłopak zachorował dziś rano, zaraza musiała zabijać bardzo szybko.
Niloufar piszczała ostrzegawczo chowając się głębiej w poły płaszcza druidki.

Izba, do której wkroczyła była bardzo skromna. Niewielkie okienka wpuszczały niezbyt dużo światła.
Chłopina, który wezwał ich na pomoc skierował się prosto do łoża, przy którym siedziała kobieta lamentująca i rwąca włosy z głowy. Nena zbliżyła się również.

- Gdzie on? - spytał chłop.

Wieśniaczka nie przestawała żałośnie zawodzić. Chłop zamachnął się i zanim Nena zdążyła zareagować wymierzył swojej kobiecie z otwartej dłoni siarczysty policzek.
Kobieta zamilkła zaskoczona i spojrzała, jakby dopiero pojmując kto przy niej stanął.

- Nie żyje nasz Maciuś. Wyzionął ducha! Zabrali go! Spalili!

Wypowiedziawszy tych kilka słów jęła ponownie zawodzić i płakać. Chłopina nawet nie próbował dalszej rozmowy. Cały oklapł, zwiesił ramiona i usiadł koło swojej kobiety.

Nena zmówiła krótką modlitwę za ducha chłopaka,który powrócił teraz do kręgu przyrody, potem zwróciła się do chłopa.

- Musicie spalić wszystkie rzeczy syna, które nosił, choć pewnie trudno wam będzie. I dobrze przewietrzyć chałupę, żeby powietrze morowe wypędzić. Ja już tu więcej nic nie pomogę. Przykro mi …

Żałowała, że nie mogła im lepiej pomóc, ale choroba musiała być bardzo podstępna. Za to przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Być może w aurze chorych zwierząt będzie mogła odczytać źródło zakażenia.
Opuściła więc chatę, opanowując chęć pocieszenia rodziców dziecka, które właśnie stracili. Bała się jednak zarazy.

Gdy próbowała odczytać aurę zwierząt wyczuła tylko ich strach i ból.
Przygnębiona dołączyła do swoich towarzyszy.
Orin od razu zagadał Nenę nie dając opowiedzieć co widziała. Tym razem sołtys prosił o pomoc. Jakiś chłop ledwie zipiał i tylko druidka mogła do niego zajrzeć.

- Mogę pomóc jedynie ziołami, łagodząc gorączkę, czy ból. Nie jestem znachorką.... niestety. Od kiedy ludzie i zwierzęta chorują dobry człowieku? Jak to się zaczęło?

Sołtys spojrzał na dziewczynę. Na jego twarzy widać było zniecierpliwienie. Strzyknął jeszcze raz śliną.

- Ze dwa dni temu się wszystko zaczęło. Wybaczcie pani, ale on... To wszystko postępuje tak szybko. Jeśli zaraz mu kto nie pomoże, to może się okazać, że jest za późno. Idźcie, później wszystko wam opowiem.
Nena wahała się chwilę, patrząc na swoich towarzyszy, potem westchnęła i niechętnie ruszyła we wskazanym kierunku.

Co działo się w jej duszy, tego nie wiedział nikt.
Cierpienie zwierząt i ich strach, które czuła były niemal tak dotkliwe jak jej własne.
Odchodząc powiedziała:

- Zobaczę jeszcze i tam. Chłopak już nie żył jak dotarłam, może teraz dowiem się co jest przyczyną tego pomoru.

Chata Skiby nie różniła się zbytnio od poprzedniej. Miała może trochę większe izby. Tylko jej zawartość wskazywała na to, że właściciel był trochę zamożniejszy. Zresztą druidka podeszła od razu do łoża.

Na łóżku leżał mężczyzna. Domyślać się należało, że to rzeczony Skiba. Prócz nich w chacie nie było nikogo. Mężczyzna był siny na twarzy. Na szyi miał bliznę. Nena podeszła bliżej i zaczęła się mu dokładniej przyglądać.

Szybko zorientowała się, że człowiek nie oddychał. Nie żył już od paru godzin. Nie znała się wiele na zarazach ale chłop nie miał żadnej ze znanych jej odznak zarazy. Żadnej wysypki, zmian na skórze, zapachu choroby.
Coś co na pierwszy rzut oka wydawało się blizną, po uważniejszych oględzinach okazało się siną pręgą, wybroczynami.
Jakby ktoś próbował go dusić. Morderstwo???

Nena obróciła się gwałtownie na słowa Łowczyni. Ta, stała cała spięta, jak wystraszona kocica gotowa zaatakować w każdej chwili.

- Spokojnie Cathil, jak uciekniemy cichaczem, to nas oskarżą i jeszcze Orina i naszego maga więzić będą. Zaraz się dowiem kto nas tak oszukać chciał.

Mówiąc to ruszyła do drzwi i na zewnątrz sołtysa za rękę na bok odciągając spytała gniewnie:

- Co tu się dzieje? Chcieliście nam morderstwo przypisać, czy jedynie zamaskować czyn haniebny? - zapytała mrużąc oczy - przecież to chłopisko od dobrych kilku godzin nie żyje!
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 15-05-2013 o 14:45.
Felidae jest offline