Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2013, 21:25   #26
Morior
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Shōnetsu Jigoku i Ika Daeru
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Bu2iW5HAg7s&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami postanowili współpracować z tajemniczym bogiem śmierci. Ten obiecał im trening, dlatego jego propozycja była co najmniej bardzo kusząca. Kompani nie marnowali czasu. Postanowili się przygotować do treningu. Następnego dnia, nad ranem, jeszcze zanim zrobiło się jasno Zei podszedł do poruczników.
- I jak? Gotowi? – zapytał z charakterystycznym dla siebie uśmiechem na twarzy.
- Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię… - powiedział zanim shinigami zdążyli odpowiedzieć na jego pytanie.
- Miejsce, w którym się znajdujemy nie jest przypadkowe – dodał.
Porucznicy obejrzeli się dookoła. Zobaczyli pusty pokój ze stołem na środku i kilkoma krzesłami.
- Doprawdy? – spytał ironiczne Daeru.
- Nie chodzi mi o to – stwierdził Zei.
Po tych słowach wyszedł przed dom. Oczom bogów śmierci ukazał się sporej wielkości park, który mieli okazję już wcześniej oglądać. Tym razem wyglądał inaczej, było w nim dużo ciemniej.
- Znajdujecie się wewnątrz specjalnej bariery – wyjaśnił Zei.
- Nie musicie się tutaj ograniczać, wasze reiatsu oraz skutki waszych działań nie będą możliwe do dostrzeżenia poza barierą. Oznacz to także, że nikt nie może jej opuścić bez mojej zgody. To specjalny rodzaj demonicznej magii. Tutaj, wśród tych drzew, odbędzie się wasza pierwsza lekcja. Na początek chciałbym dowiedzieć się, który z was jest silniejszy.
- Hm? – mruknął Jigoku.
Zei wyciągnął z kieszeni dwa niewielkie, okrągłe, szare kamienie, po czym rzucił je shinigami. Każdemu po jednym.
- Co to? – zapytał Daeru.
- To są zwykłe kamienie. Wyobraźcie sobie, że są one waszym sercem. Wygra ten, który po moim powrocie będzie miał oba. Swój oraz przeciwnika. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Wygra silniejszy. Powodzenia! Walczcie! – powiedział shinigami w czerwonym płaszczu, po czym za pomocą shunpo przeniósł się poza barierę.

Harukaze Kazuto i Kageyama Manzo
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tkUaowCnu6Q&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami czym prędzej postanowili odszukać Daeru oraz Jikogu. Sytuacja nie wyglądała jednak najlepiej. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać, a reiatsu kompanów było trudne do wyczucie ze względu na maskujące szaty. Mimo to shinigami opuścili starą fabrykę i udali się kierunku jedynego tropu jaki posiadali. Wyczuwali oni czyjeś reiatsu, które wcześniej znajdowało się w pobliżu grupy pustych. Tych samych pustych, których to dwójka poruczników miała zamiar wyeliminować. Nie zwlekając, ruszyli najszybciej jak mogli. Po drodze zastanawiali się, za czyim reiatsu podążają. Nie było ono zbyt wyraziste, ale nie należało go lekceważyć. Było typowe dla bogów śmierci, ale Kazuto oraz Manzo nie mieli żadnych informacji na temat, stacjonujących w tym miejscu shinigami. Intuicja podpowiadała im jednak, że ta energia duchowa nie pochodzi od żadnego patrolującego ten teren nowicjusza. Woleli jednak pozostawić to dla siebie. W ich głowach kłębiło się wiele myśli. Mieli sporo czasu na przemyślenia, podczas gdy pędzili przez ulice Tokio. Niczym się spostrzegli, zapanował kompletny mrok. Nagle Harukaze zatrzymał się.
- Co jest? – zapytał Kageyama.
-Czuję pustego… - odpowiedział Kazuto.
Po chwili za plecami 4. Oficera 7. Oddziału pojawił się demon. Nie był on tak potężny jak Menos, ale nie mniej szkaradny. Miał cztery nogi i dwie ręce zakończone szponami. Był dość wysoki. Na plecach miał dwa rzędy kolców, a na twarzy białą maskę.
- Uważaj! - krzyknął Kageyama, ostrzegając towarzysza, po czym szybkim cięciem zabił potwora.
- Było blisko – dodał po chwili.
Coś innego niż zwykły pusty martwiło shinigami. Zgubili oni trop. Reiatsu za którym podążali zniknęło, gdy oni byli zajęci potworem.
- Cholera – zaklął Kazuto.
Bogowie śmierci mogli teraz tylko udać się w kierunku, z którego dochodziła energia duchowa, ale nie mogli jej zlokalizować. Całą noc nieudolnie błąkali się po mieście. W końcu nastał ranek. Na ulicach Tokio zrobiło się jasno. Zmarnowani shinigami chcieli już wracać, kiedy nagle Harukaze znalazł coś na ziemi. Owe znalezisko niezwykle go zaskoczyło i zmartwiło zarazem. Znalazł on bowiem zakrwawioną szatę maskującą reiatsu. Z pewnością należała ona do jednego z ich towarzyszy.

Tadayie Judama i Nishimura Kyousuke
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1tx74U7-tAw&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Nishimura przeszedł między ruinami Seireitei sporą drogę. Widok tego miejsca zalanego trupami bogów śmierci nie należał do najprzyjemniejszych. Z tego powodu Kyousuke nie zatrzymywał się i gnał przed siebie najszybciej jak mógł. Zdawało mu się, że widział gdzieś piekielnego motyla, ale postanowił się nie zatrzymywać, po chwili był już w świecie ludzi. Nie był jednak w stanie wyczuć niczyjego reiatsu, dlatego udał się na poszukiwania. Po kilku godzinach, podczas których nie uzyskał żadnych efektów wreszcie zobaczył coś, co go zaciekawiło. Za rogiem ulicy dostrzegł ubraną na czarno postać. Nie wyczuwał od niej żadnego reiatsu. Postać ta biegła z całkiem przyzwoitą szybkością, która jednak nie dorównywała Kyousuke. Ten postanowił się jej przyjrzeć. Tajemnicza osoba używał shunpo, by przenieść się z dachu jednego budynku na dach drugiego. Nishimura postanowił ją śledzić. Ten ktoś, kimkolwiek był, z pewnością czegoś szukał. Nagle znów użył shunpo i zniknął porucznikowi z zasięgu wzroku. Ten gwałtownie przyspieszył. Po krótkiej gonitwie, wśród uliczek, zaułków Tokio oraz dachów budynków, w końcu Nishimura zdołał dogonić tajemniczą, ubraną na czarno postać. Złapał ją za ramię i krzyknął:
- Zaczekaj! Kim jesteś?
Nieznany gość przez chwile nie obracał się w ogóle. Następnie szybko odwrócił się w stronę porucznika pokazując swoją twarz.
- Nishimura?
- Tadayie?
- Przestraszyłeś mnie – powiedział Judama z uśmiechem ulgi na twarzy.
- Już myślałem, że nie znajdę nikogo – odpowiedział Kyousuke.
W tym momencie na ramieniu porucznika szóstej dywizji usiadł piekielny motyl. To nie miało nic wspólnego z otwarciem bramy. Ten motyl miał za zadanie przekazać informację.
-Z tej strony kapitanowie Gotei 13. Udało nam się znaleźć bezpieczne schronienie. Uszliśmy z życiem. Wiemy, że nie było was podczas tego zdarzenia. Jesteście prawdopodobnie, oprócz nas i kilku wyjątków, jedynymi shinigami, którzy ocaleli. Z tego powodu musimy zlecić wam ważne zadanie. Orzeł jest zdrajcą. Dostarcza on informacje naszym wrogom. Musicie go znaleźć i zlikwidować. Prawdopodobnie znajduje się on w Seireitei, a raczej w tym co z niego pozostało. Nie miejcie dla niego litości.
Na tym skończyła się wiadomość. Shinigami nie wiedzieli kim jest Orzeł. Słyszeli o nim, ale nie znali jego prawdziwego imienia i nazwiska. Nie wiedzieli który z członków 2. Oddziału, to Orzeł. Tę informacje znali tylko kapitanowie i członkowie 2. Dywizji.

Kanezane Sugawara
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tbrovaLjZi0&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami z chęcią udał się w stronę siedziby 1. Oddziału. Jeszcze niedawno dobiegało stamtąd olbrzymie reiatsu. Teraz nie było czuć nic. Porucznik miał przeczucie, że może znaleźć tam ważny element tej chorej układanki. Po krótkiej podróży przez zniszczone Seireitei shinigami dotarł do celu. Wziął głęboki wdech i wszedł do środka. Pierwsze, co rzuciło się w oczy porucznikowi, to ciało leżące przed tronem wszechkapitana Vadasa Hari. Spełnił się najczarniejszy ze scenariuszy. Zwłoki należały do samego generała Gotei 13. Martwe ciało leżało brzuchem do ziemi z wykrzywioną głową, która patrzyła się w bok. Na środku białego, czystego haori, na plecach widać było plamę czerwonej posoki. Ta sama krew rozlewała się także pod twarzą zmarłego. W ręce trzymał swój miecz. Pozycja, w której leżał wszechkapitan wskazywała na cios od tyłu, ale shinigami nie odrzucał myśli, że ktoś mógł majstrować przy zwłokach. Dowódca pierwszego oddziału nie miał żadnych innych ran. To znaczyłoby, że umarł bez walki. Został zabity jednym atakiem. Mimo to trzymał w ręce miecz. Gdy bóg śmierci odszedł od zwłok zauważył kolejny ciekawy szczegół. Na podłożu znajdowały się ślady bosych stóp. Nagle straszne myśli zaczęły nękać porucznika. „Umarł, bo zwlekaliśmy z przyjściem tu. Co by się stało, gdybyśmy przyszli tu od razu? Moglibyśmy temu zapobiec."

Faust Shibaha
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Nx1jPAvCEzA&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Oficer drugiego oddziału postanowił zostać w barakach czwartej dywizji i zająć się rannymi. Jako, że ci leżeli na pryczach i nie potrzebowali zbytnio pomocy, Faust rozpoczął rozmowę ze swoim mieczem. Po chwili stanął przed nim wilk. Rozmawiali oni o zaistniałej sytuacji. Ta wymiana zdań między oficerem, a duchem jego broni trwała dłuższą chwilę. Dyskusję przerwał głos więźnia. Shinigami nawet nie zorientował się, ile czasu minęło. Było już późno w nocy. Ranny zapytał:
- Mam prośbę, mógłbyś mi pomóc?
- W czym? – spytał shinigami.
- Chciałbym ci podziękować, uratowałeś mi życie. Czuję się już dużo lepiej. Jest jednak jeszcze coś, co muszę zrobić. Zostawiłem mojego zabójcę dusz. Jeśli chcę przeżyć, muszę go odnaleźć. Możesz pójść ze mną? – zaproponował więzień.
- Nie ma sprawy – odpowiedział Faust lekko się uśmiechając.
Więzień prowadził shinigami w miejsce, w którym zostawił swoją broń. Po drodze mijali wiele trupów, Ale nieugięcie szli, próbując nie zwracać na nie uwagi.
- Za co cię zamknęli? – zapytał shinigami.
- Hę?
- Może nie powinienem pytać. Teraz to nieistotne.
- W porządku, masz rację. Powinieneś to wiedzieć. Jestem ci winien życie. Opowiem ci jak to się stało. Ja nigdy nie byłem człowiekiem. Wiesz o co mi chodzi. Urodziłem się już tutaj. W społeczności dusz. Nie znałem ojca. Matka była jedyną bliską mi osobą. Gdy pytałem jej co z moim tatą, odpowiadała, że został zabity przez pustego. Obiecałem sobie, że stanę się bogiem śmierci, żeby móc zabijać takie potwory, jak ten który pozbawił mnie ojca. Trenowałem bardzo dużo i…
Na brudnej twarzy więźnia pojawił się dziwny uśmiech.
- W końcu stałem się shinigami. Pewnego dnia matka chciała się ze mną zobaczyć. Mieszkała w Rukongai. Poszedłem do niej i spytałem jej o co chodzi, a ona na to, że czas, żeby powiedzieć mi prawdę. Tym, który zabił mojego ojca nie był pusty. Był nim shinigami. Wiedziałem dokładnie który. Sam nie wiem dlaczego tak postąpiłem, ale zabiłem skurwysyna. Całe moje życie się zawaliło. Złapali mnie z krwią na rękach i zamknęli w Siedlisku Larw. Jest jeszcze coś… Coś ważnego, co chciałbym ci powiedzieć…
Towarzysze co trochę mijali zburzone budynki i leżące zwłoki. Nie zorientowali się jak szybko trafili na miejsce. Oczom oficera ukazała się uliczka. Taka jak wiele innych. Leżało na nim ciało jakiegoś więźnia na środku drogi. Inne zwłoki leżały po obu stronach tejże drogi, w dwóch połowach. Jeszcze inne ciało boga śmierci przebite było mieczem. W końcu więzień stanął w miejscu i poprawił swoje krótkie, ciemne włosy. Jego brązowe oczy zdawały się niezmiernie cieszyć. Mimo tylu ofiar, potrafił on uśmiechnąć się od ucha do ucha. Więzień za pomocą shunpo przeniósł się do ofiary przebitej mieczem, po czym wyciągnął z niej katanę.
- Jest i mój miecz – stwierdził uśmiechając się jeszcze bardziej.
Oficer był w szoku. Otworzył szeroko zaspane oczy z niedowierzania.
- Tak jak mówiłem jest jeszcze coś, co chciałbym ci powiedzieć. Otóż… Przez cały czas kłamałem – powiedział, śmiejąc się przerażająco.
- Kłamałem również, gdy mówiłem, że postaci w czerwonych pelerynach dokonały tego pogromu. To my go dokonaliśmy!!! – krzyknął.
- Źle się wyraziłem, to nie był pogrom. To była wojna. Wojna, którą przegraliście. To koniec Gotei 13! To koniec tyranii! – kontynuował wyciągając swój miecz przed siebie i kierując go w stronę oficera.
 
Morior jest offline