Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2013, 18:03   #21
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Shōnetsu Jigoku i Ika Daeru
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zpToxhuvsfY[/MEDIA]
Shinigami sprawnie i bez zbędnych rozmów dotarli do celu. Widząc już czwórkę menosów, stanęli na dachu jednego z budynków. Pierwsze co rzuciło im się w oczy to tłum uciekających ludzi. Przestraszyli się oni zapewne wybuchów, które spowodowali puści. Uciekali najszybciej, jak tylko mogli. Bogowie śmierci mieli wrażenie, że zdesperowani ludzie byli zdolni do wszystkiego, byle tylko uciec. Kolorowa fala biegnącego tłumu przesuwała się coraz dalej, aż w końcu pozotali tylko puści, shinigami i ktoś jeszcze. Między bogami śmierci, a menosami znajdowała się jeszcze jedna osoba. Shinigami nie wyczuli jego reiatsu przez stojącą obok grupę pustych, których energia duchowa przysłaniała im reiatsu nieznanej osoby. Były tylko dwie możlliwości. Albo ten ktoś był słaby albo potrafił w dużym stopniu maskować swoją energię duchową. Owy człowiek mimo dużej temperatury nosił czerwony płaszcz. Był to mężczyzna o krótkich, potarganych blond włosach i brązowych oczach. Ani on ani grupa menosów nie zauważyła shinigami, dzięki szatom maskującym reiatsu. Stali więc oni na dachu i przyglądali się. Tajemniczy mężczyzna wyciągnął z pochwy katanę, którą trzymał w ręce. Dwóch pustych momentalnie użyło cero. Tajemniczy blondyn podskoczył wysoko, unikając ataku a następnie silnym kopnięciem rozkruszył maskę jednego z wrogów, powalając go na ziemie. Jeszcze zanim wylądował przepołowił maskę kolejnego potwora. Gdy znalazł się na ziemi, przyklęknął, a jeden z menosów pobiegł w jego kierunku. Ten szybkim, energicznym i przede wszystkim precyzyjnym cięciem przeciął szarżującego wroga tak, że jego górna część, w której znajdowała się głowa, odcięta upadła na ziemie. Z tyłu próbował zabić go ostatni pusty, używając cero na niczego nieświadomym nieznajomym. W ostatniej chwili zdążył jednak schylić głowę i uniknąć śmiercionośnego promienia. Następnie wykończył ostatniego menosa za pomocą Shakkahō. Nieznajomy po skończonej walce schował miecz do pochwy.

Tadayie Jadama
Oficer oddalił się od reszty shinigami, w celu poszukiwań. Skakał z budynku na budynek, jednak poza grupą pustych i swoich towarzyszy nie wyczuwał reiatsu nikogo innego. Shinigami przebył w ten sposób wiele i kilometrów i powoli tracił nadzieje, że jest tu cokolwiek interesującego. Początkowo chciał się wycofać i wrócić do reszty. Poczuł nagle, że z kierunku w którym znajdowała się druga grupa pustych można wyczuć reiatsu jakiegoś trzeciego shinigami, ale coś innego zwróciło jego uwagę. Przy jednej z ulic Tokio stała około siedemnastoletnia dziewczyna. Z jej klatki piersiowej wychodził łańcuch. Był to niewątpliwie duch, jakich w świecie żywych wiele. Jadam podszedł w celu dokonania pogrzebu duszy. Zachowanie dziewczyny było podejrzane. Cała trzęsła się ze strachu. Nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. To mogła być reakcja na jej własną śmierć. Oficer jednak szybko spojrzał na łańcuch. Był już w dużym stopniu skorodowany. To oznaczało, że dziewczyna nie żyje od dłuższego czasu. Oficer 1. Oddziału postanowił z nią porozmawiać.

Harukaze Kazuto, Mant Hakara, Scarlet Rose i Kageyama Manzo
Kilkoro bogów śmierci wyruszyło do Społeczności Dusz. Shinigami, którzy postanowili zostać w świecie żywych zaczęli szukać dobrego miejsca na schronienie. Jako, że porucznik Tadayie zaczął już rozglądać się po mieście, to była najbardziej rozsądna decyzja. Starali się nie rozdzielać i razem szukać odpowiedniego miejsca. Poszukiwania jednak przebiegały powolnie. W końcu shinigami postanowili się rozdzielić i w poszukiwaniach schronienia udali się w kilku różnych kierunkach. Obiecali sobie, że po upłynięciu odpowiedniego czasu wszyscy wrócą w miejsce rozstania, aby powiedzieć innym o tym, co znaleźli. Nikt nie znalazł jednak nic nadzwyczajnego. Oprócz Harukaze. Ten wypatrzył oddaloną od wszelkich zabudowań starą fabrykę, od której trzymali się z dala zwykli ludzie. To było odpowiednie miejsce. Gdy Kazuto wrócił w miejsce rozstania, by opowiedzieć reszcie o swoim znalezisku, zauważył, że na umówione miejsce nie wróciła dwójka shinigami. Zarówno Rei Aoki, jak i Mant Hakara nie pojawili się tam, gdzie powinni. Po kilkuminutowym oczekiwaniu, Shinigami wspólnie postanowili, że należy udać się do schronienia. W środku fabryki znajdowała się stara jadalnia, w której można było się spotkać. Oprócz tego wiele korytarzy, biur i to co zainteresowało shinigami najbardziej, czyli spora, pusta hala, która nadawała się do walk i treningów.

Faust Shibaha, Kanezane Sugawara, Nishimura Kyousuke i Aizawa Koji
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=JW8QbLjZbF8[/MEDIA]
Shinigami weszli do otworzonej bramy i po chwili znaleźli się już w Seireitei. Wszyscy jednak stanęli w bezruchu, gdy zobaczyli, co się stało. W domu bogów śmierci znajdowało się mnóstwo zburzonych budynków, z czego niektóre jeszcze płonęły. Największy dym unosił się nad laboratorium 12. Oddziału. Coś innego jednak przykuło ich uwagę. Na drodze, przy której leżały ruiny budynków, które kiedyś były domami, leżały ciała Shinigami. Niektórzy byli ubrani w szaty bogów śmierci, inni nosili białe stroje więźniów Siedliska Larw. Wszyscy nie żyli. Wszyscy poza jednym. Któryś z więźniów leżał ledwo żywy oparty o zburzoną ścianę budynku kilkanaście metrów od bogów śmierci. Nie wydawał się odczuwać bólu, mimo że jego białe szaty przeniknęły krwią. Na twarzy miał grymas złości. Shinigami zupełnie nie wiedzieli gdzie się udać. Aby uleczyć rannego, musieli pójść do kwatery 4. Oddziału. Jakby tego było mało z siedziby kapitana 1. Oddziału Vadasa Hari dało się wyczuć ogromną energię duchową. W tamtym miejscu z pewnością ktoś był, w przeciwieństwie do pustych uliczek Seireitei usianych trupami. Sugawara przełknął głośno ślinę, przerywając tym samym ciszę jaka nastała wśród shinigami.
 
Morior jest offline  
Stary 14-05-2013, 20:44   #22
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
POST PISANY WRAZ Z JAŚMINEM :

Bleach OST - Blaze of the Soul Reaper [HQ] [Extended] - YouTube

Fabryka:

-Po prostu pięknie - powiedział Kazuto pchając stare drzwi ze spróchniałego drewna, wszedł do dużego pokoiku który najwyraźniej był kiedyś jadalnią. Popatrzył się z niepokojem za okno z ,którego widać było wciąż dymiące zgliszcza pozostawione przez menosy. Nieobecność paru członków grupy działała mu na nerwy, chciał jak najszybciej wyruszyć na poszukiwania jednak wiedział, że to nic nie da. Nerwowo zaczął chodzić po pokoju myśląc co dalej. Po minucie zauważył błysk w otwartej szafce starego kredensu, gdy się zbliżył zobaczył parę zakurzonych szklanek. Wyjął je i wytarł delikatnie o mundur po czym położył je na pobliskim stole, jak na ironię spruchniały stół załamał się pod ciężarem i rozsypał się na ziemi wzbijając tumany kurzu, zdarzeniu temu towarzyszył odgłos tłuczonego szkła. Kazuto zgiął się wpół patrząc na zgliszcza z furią i zażenowaniem w oczach, odrobinę radości sprawił mu widok że tylko jedna ze szklanek odniosła obrażenia. Pozostałą trójkę położył na drugim stole, tym razem stawiając je pojedyńczo jakby stawiał domek z kart po czym usiadł na krześle, nie zwracał już uwagi na to ,że spowodował tym odpadnięcie jednego z oparć krzesła, wyjął zza munduru stalową meniurkę natychmiastowo nalewając zawartość do szklanki
-Chcesz ? - zapytał drugiego shinigami patrząc na niego przyjaźnie, jednak uśmiech, który próbował odbić na swojej twarzy pokazywał jego poirytowanie całą zaistniałą sytuacją.

-Nie odmówię - westchnął Manzo.
Przywłaszczywszy sobie jedną ze szklanek Kageyama zdecydowanym ruchem wychylił szklanicę. - Ufff, dobra sake. - Łyk alkoholu eksplodował w żołądku jak bomba głębinowa.
Bawiąc się pustą szklanką (chwilowo Manzo odmówił dolewki) mężczyzna rozglądał się po opuszczonym pomieszczeniu. Rozsiadłwszy się wygodnie Kageyama wybijał stopą o nogę od stołu spokojny rytm.
Wreszcie postanowił się odezwać.
-Nie wiem jak ty, Kazuto-san, ale ja diabelnie chciałbym wiedzieć co takiego stało się w Seireitei, że nie odpowiadają na nasze komunikaty. Nie uważasz, że to dziwne? Wysyłąją nas na misję i nagle okazuje się, że zostaliśmy pozbawieni jakiegokolwiek wsparcia. Przypadek? - Wysoki głos Manzo pobrzmiewał źle skrywanym zmartwieniem. Odstawiwszy szklankę 3-ci oficer Siódemki splótł palce na wydatnym brzuchu.

-Podejrzenia mnie za chwilę doprowadzę do szału - powiedział wypijając ostatnie krople sake ze swojej szklanki, pozostałą zawartość meniurki wylał do obu szklanek. Słysząc spadające do szklanki otatnie krople uderzył lekko czołem o stół.
-Menosy, milczące dowództwo, ranni shinigami - wymieniał nie podnosząc głowy - Do tego dwójka z naszych wciąż nie wraca, to za dużo jak na jeden dzień... - podniósł nie wiele głowe po czym oparł ją a złożonej w pięść ręce, jego wzrok padał na okno.
-W sprawie seiretei są tylko dwie opcje : pierwsza mają nas gdzieś, druga mają tam jakąś poważną sytuację, nie chcę nawet myśleć co tam się mogło stać - powiedział zakrywając dłonią oczy. Po minucie zadumy zwrócił się do oficera
-Co o tym myślisz ? - powiedział chowając pustą butelkę do kieszeni.

-Pierwsza opcja nie wchodzi w grę - rzekł zdecydowanie Manzo - W końcu nie na darmo jesteśmy elitą Gotei. Druga...powiedzmy, że jest bardziej prawdopodobna. Ale o tym musielibyśmy się przekonać na własne oczy. Rozumiesz do czego zmierzam?

Kazuto patrzył przez chwilę na towarzysza po czym powiedział
-Jeśli dobrze cię rozumiem to jest to dobry pomysł, jednakże sytuacja tutaj też nie wygląda kolorowo - stwierdził następnie pociągając łyk ze szklanki, po gardle rozpłynąło się uczucie ciepła.
-Znajdujemy sie więc między młotem a kowadłem, tyle że połowa z nas już poleciała do seiretei. Jak dla mnie lepiej zbadać sytuację tutaj - zamilkł na chwilę po czym wznowił wypowiedź zirytowanym głosem - jak tylko znajdziemy tą czwórkę....-kończąc znowu pociągnął łyk ze szklanki.

-Nie wygląda kolorowo? NIE WYGLĄDA KOLOROWO?! - Manzo parsknął śmiechem - jedyny problem tutaj to cztery Menosy Grande, którymi już pewnie zajęłi się Daeru-san i Jigoku-san. Tymczasem mnie naprawdę martwi ten brak łączności. Nie uważasz, że skontaktowanie się z Seireitei to w tej chwili priorytet?

Kazuto spuścił wzrok na stół
-Myślisz, że mnie to nie martwi ? - powiedział cicho nie podnosząc wzroku, na szklance, którą trzymał zaczęły pojawiać sie pęknięcia - Myślisz, że nie martwi mnie to że posłałem tam swoich przyjaciół ? Jestem tak samo zmartwiony jak ty, jednak rusz no trochę mózgownicą ! - powiedział gniewnym głosem i trzasnął szklanką o blat stołu.
-Widziałeś kiedykolwiek żeby tyle menosów pojawiło się tutaj bez wyraźnego powodu ? A nawet jeśli to skąd wiesz że nie ma ich tu więcej, chcesz zostawić wszytkich tych ludzi na pastwę pustych ? W końcu to jest chyba nasz nadrzędny cel, chronić tych ludzi. - skończył po czym podniósł wzrok na towarzysza, jego oczy były przekrwione a w kąciku jednego z nich zgromadziła się kropla łzy.
-Jeśli chcesz to droga wolna, ja cię tu nie trzymam.

-Kazuto-san, wybacz, że to powiem, ale pozwalasz swoim emocjom myśleć za ciebie. Ja mam ruszyć mózgownicą? Powiem tak. Proste wyczucie reiatsu pozwala mi stwierdzić, że w tej chwili w Tokio nie ma już żadnych Pustych. Oczywiście, ja również jestem za tym, żeby przede wszystkim chronić tych, którzy bez naszej pomocy bronić się nie mogą. Ale w tej chwili nie ma przed czym ich chronić. Tymczasem nasi przyjaciele i towarzysze broni mogą potrzebować naszej pomocy. - Manzo wyciągnał dłoń i dotknął przedramienia Kazuto. Ten prosty gest pozwolił mu lepiej wyczuć reiatsu rozmówcy. Płonęło jak pożar zmieniając najbliższe otoczenie Harukaze w miniaturowe inferno. Mimo to Manzo nie przestawał dążyć do porozumienia z podwładnym.

Kazuto słysząc słowa towarzysza lekko się uspokoił, rękami przeczesał włosyi podrapał się w tył głowy
-Wybacz troche mnie poniosło - powiedział z żalem w głosie - po prostu nie wiem co myśleć o tej sytuacji. - po tym wstał i podszedł do okna, oparł się o parapet i zaczął obserwować tereny Tokio.
-Proponuję zrobić tak, kiedy tylko spotkamy się z resztą znów otworzymy senkaimon i sprawdzimy co tam się dzieje. - zaproponował spoglądając zmęczonym wzrokiem na przełożonego.

-A kiedy planujesz się z nimi spotkać? - Manzo spojrzał na Kazuto spod oka - Bo jeśli szybko to nie ma sprawy. Nawet mimo tych maskujących szat, w które nas przyodziano jestem w stanie wyczuć energię Daeru-san i Jigoku-san. Co ty na to, żebyśmy ruszyli w ich stronę? Przy okazji, jeśli wciąż walczą z Pustymi, w co nie wierzę, możemy im pomóc. Ale jak mówilem nie czuję już reiatsu Pustych. Czuję za to inną energię duchową. Bardzo mocną, w pobliżu Daeru i Jigoku. - zakończywszy swą wypowiedź Manzo wstał od stołu.

Kazuto słysząc te słowa skupił się na wyczuwaniu reiatsu, prawie natychmiast poczuł bardzo silne reiatsu.
-Może to jest powód pojawienia się pustych - zastanowił sie po czym wznowił wypowiedź - Dobra chodźmy, jednak co z Mantem i Scarlet ? Powinniśmy się za nimi rozejrzeć.

-Jeśli mają odrobinę rozumu to tak jak my skierują się do tego ogniska reiatsu w pobliżu naszych towarzyszy. Sprawdzimy? - Kageyama wykonał zapraszający gest, z grubsza w kierunku lokalizacji Daeru i Jigoku.

-Po Mancie raczej wątpiłbym w taką zdolność dedukcji - zaśmiał się lekko Kazuto, po tym otworzył ciężkie okiennice i klepnął lekko Kageyamę w ramię.
-No to chodźmy Manzo-san ! - powiedział z uśmiechem na ustach i używając shunpo wyskoczył z okna i pojawił się na pobliskim dachu. Zaraz po tym zamachał zachęcająco do Manzo.

-Ty zuchwały szczeniaku! - Manzo zaśmiał się serdecznie - jeszcze nie nadszedł dzień, w którym pokonasz mnie w shunpo! - Używając błyskawicznego kroku Kageyama ruszył w kierunku Iki i Jigoku.

-To się jeszcze okaże ! - zakrzyknął w kierunku Kageyamy po czym zrównał się z nim i ruszył w tym samym kierunku.
 
__________________
Jakub Juchniewicz
JUCHAAS jest offline  
Stary 14-05-2013, 22:58   #23
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Tadayie wylądował kilkadziesiąt metrów od ducha, żeby go nie przestraszyć. Zauważył, że dużo to nie pomoże, albowiem dziewczyna już trząsła się ze strachu. Może to dziwne zachowanie ma coś wspólnego z ponadprzeciętną liczbę pustych? - pomyślał. Od zawsze wolał papierkową robotę od pracy w terenie i nie miał praktycznie żadnego doświadczenia, więc postanowił być nadzwyczaj ostrożny. W dodatku zdawało mu się, że wyczuwał w pobliżu innego shinigamiego. Lecz możliwe, że jego zmysł wyczuwania reiatsu stępił się nieco od nadmiernego użycia.
- Nie obawiaj się mnie. Jestem po to, żeby ci pomóc. Powiedz, dziecko, co cię tak przestraszyło?
- Kim?! Kim jesteś?! - krzyknęła przestraszona dziewczyna, po czym odsunęła się kilka kroków w tył.
- Mam na imię Tadayie. A ty?
Mogła wiedzieć coś ważnego. Judama za wszelką cenę nie chciał jej wystraszyć.
- Nie jesteś mordercą, prawda? - zapytała wystraszona.
- Nie. Jestem przyjacielem. Chce ci pomóc. Opowiesz mi co się stało?
- Więc po ci ten miecz?!
-Jesteś niezwykle bystra
- uśmiechnął się do niej - Tym mieczem pomagam hollowom. złym istotom. Bardzo złym. Stwory te żyjąc cierpią. Ja pomagam im w zakończeniu tej męki. Widzisz, nie masz się czego obawiać.
- Czy to możliwe, żeby zabić kogoś dobrego tym mieczem?
Pytanie zmusiło go do refleksji, ale postarał się nie dać po sobie tego poznać.
- Nie. Tym mieczem można zabić wyłącznie kogoś złego - skłamał - Nie ma się czego obawiać. Powiedz mi czemu jesteś tak bardzo przerażona.
Tadayie nie miał już w sobie zbyt dużo cierpliwości, jeśli zaraz mu nie powie o co jej chodzi dokona pogrzebu duszy i powróci do swojego zadania. Vadas Hari kazał walczyć z pustmi, nie rozmawiać z dziewkami.
- Podobnym mieczem... - powiedziała dziewczyna po czym zamilkła na chwilę.
- Ktoś podobnym mieczem, jak twój zabił inną osobę na moich oczach! - krzyknęła.
- Czy to byłeś ty?! Powiedz! - zapytała przerażona odsuwając się jeszcze trochę od oficera.
- Ja? Niemożliwe. Zobacz - powolnym ruchem wyciągnął swój miecz - nie ma na nim ani śladu krwi. Być może to był... - urwał i zagryzł wargę.
Jeśli dziewczyna nie kłamie być może duża liczba pustych w tym miejscu nie jest przypadkowa. Może... Nie! Jasno postanowił, że nie będzie się niczego w tym dopatrywał po tak marnych poszlakach.
- Słuchaj jeśli to rzeczywiście był ktoś podobny do mnie, to sprawa jest poważna. Opowiedz mi coś więcej. Proszę. Być może będę mógł go znaleźć i odpowiednio ukarać.
- Nie wiem nic więcej... Było ciemno... Widziałam tylko jak ktoś podszedł do staruszka, który szedł tamtą ulicą... - wskazała palcem na drogę - Starzec miał łańcuch, jak ja. Potem ten ktoś wyciągnął miecz i wsunął go między jego żebra. Nie widziałam nic więcej. Zamknęłam oczy i zaczęłam uciekać...
Tadayie Judama wyraźnie się zaniepokoił. Spojrzał w kierunku tamtej ulicy.
- Powiedz mi coś więcej. Pomyśl. Może sobie coś przypomnisz. Jestem tu z tobą. Nikt cię już nie skrzywdzi. Przypomnij sobie.
- Mówiłam już, było ciemno... Nie wiem nic więcej... To było w nocy, wczoraj w nocy, jeśli ci to pomoże w znalezieniu sprawcy.
3 oficer zaklął pod nosem. Od wczorajszej nocy minęła kupa czasu, zabójca zdążył już się ulotnić.
- Hej popatrz tam - wskazał jakiś punkt za jej plecami.
Gdy się odwróciła, shinigami dokonał Pogrzebu Duszy czubkiem rękojeści. Zamierzał nadal patrolować okolicę, a jeśli nic nie znajdzie to wrócić do reszty oddziału. Ciekawe, czym się teraz zajmują? - pomyślał

Dziewczyna rozpłynęła się w powietrzu, a shinigami kontynuował poszukiwania
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 16-05-2013, 00:52   #24
 
Kyuke's Avatar
 
Reputacja: 1 Kyuke nie jest za bardzo znany
Kanezane położył zwłoki dziewczyny na ziemi, sądząc że i tak nie będzie się wyróźniała wśród setek trupów. Nie chcąc stać bezczynnie, natychmiast przeniósł się do zakrwawionego więźnia. Całe szczęście, że dzięki dymowi i przez tutejszą atmosferę nie było takiego upału. Gdy Sugawara stanął przed mężczyzną złapał go za ramiona i mocno nim potrząsnął.
- Co się tutaj stało?! - spytał, nie przejmując się zbytnio jego stanem zdrowia.
- Pomocy... Błagam... - wyszeptał zakrwawiony więzień.
Faust podąrzył za Sugawarą. W jednej ręcę wciąż podtrzymując rannego shinighami drugą zacisnął na rękojeści katany i patrzył uważnie w kierunku, z którego dochodziła do nich ogromna ilość energii duchowej. Zdecydowanie nie czuł się tu bezpiecznie, co prawda nie był sam, ale liczba trupów leżących naokoło nich dawała mu delikatnie do zrozumienia, że liczba nie ma znaczenia. W dodatku byli w ogóle nieprzygotowani na to co zobaczą, nie mieli planu działania.
Kanezane nieco ochłonął i puścił więźnia.
- Zabierzemy cię do kwater czwartego oddziału, ale musimy wiedzieć co się wydarzyło. - rzekł spokojniejszym tonem.
- Obiecujesz, że mnie tam zabierzesz? - zapytał wystraszony.
- Pod warunkiem, że odpowiesz na nasze pytania i nie będziesz kręcił - Sugawara nie dawał za wygraną.
- Nie wiem czy mamy na to czas poruczniku - wtrącił Faust wkazując jednocześnie kierunek, w którym znajdowało się ogromne reiryoku. - Sprawdźmy kwatery czwartego oddziału, bedzie mówił w drodze.
- Właściwie to nie wiem za dużo... Byłem w celi, kiedy kapitan Verand wszedł do Siedliska Larw, uwolnił nas i kazał walczyć. Ale oni byli silniejsi i było ich więcej... - powiedział więzień po czym zakaszlał.
Na dźwięk nazwiska swojego kapitana oficer Faust o mało nie upuścił mocno rannego shinighami. Przeszył więźnia spojrzeniem swoich czarnych oczu, do złudzenia przypominających oczy kruka.
- Mój kapitan? - zapytał marszcząc brwi - Czy powiedział coś jeszcze?
Do tej pory tak na prawdę nie dotarło do niego co się stało z soul society, te wszystkie budynki. fortyfikacje, symbole nie miały wartości same w sobie, wartość posiadały dzięki ludziom, którzy przewodzili społeczeństwu - przynajmniej tak uważał Shibaha. Dopiero więzień uświadomił mu, że rozpościerający się przed nimi dywan zwłok może być znacznie większy niż mu się wydawało.
Podszedł ostrożnie do mężczyzny i położył mu dłoń na ramieniu, ocenił jego rany szybkim spojrzeniem.
- Proszę, powiedz nam co wiesz. Im prędzej zaczniesz mówić tym szybciej będziemy mogli działać. Pamiętaj, że chodzi również o Twoje bezpieczeństwo. - powiedział Faust zaciskając dłoń na ramieniu rannego. - Mów więc. Kim oni byli? Jak silni byli? Czy ich miecze to zabójcy dusz? Czy... jak byli ubrani?
Sugawara zmierzył tylko Fausta wzrokiem i nic nie powiedział.
- Nie wiem kim byli i skąd się wzięli. Nie wiem też jakie były ich miecze. Ale pamiętam coś, co może wam się przydać. Wszyscy nosili czerwone peleryny - powiedział ranny wykrzywiając się z bólu.
- Jak coś sobie przypomnisz to powiesz nam po drodze - Sugawara się schylił i zarzucił sobie rannego na ramię, starając się go nie uszkodzić, po czym zwrócił się do Fausta. - Nie ma na co czekać, lepiej lećmy do baraków czwartego oddziału.
Faust zerknął na swojego porucznika po czym przytaknął Sugawarze.
- Zgoda, ale nie wychylajmy się za bardzo. - powiedział wskazując skinieniem dawną siedzibę Generała.
Kyousuke z niedowierzaniem oglądał co się stało i przysłuchiwał się rozmowie z więźniem.
Po chwili ciszy: -Powiedz wszystko co wiesz, opowiedz co sie tu działo!-
Majęc złe przeczucia wyciągną on swoje miecze,gdyż obiecał chronić towarzyszy.
I zgodnie z decyzją Sugawary poszedł za nimi do baraków IV oddziałów.
Shinigami dotarli do baraków 4. oddziału. Znaleźli tam masę urządzeń, którymi nie potrafili się posługiwać i żadnej żywej duszy. Gdy weszli do budynku, reiatsu dochodzące z siedziby kapitana 1. oddziału zniknęło. Po krótkich poszukiwaniach bogowie śmierci znaleźli także specjalne bandaże, które przyspieszały gojenie ran. Sugawara spojrzał przez okno i zauważył, że zaczyna się ściemniać.
Sugawara po ówczesnym położeniu rannego więźnia na jednej z pryczy, wziął się za odwijanie bandaży, których jedną paczkę rzucił również do Fausta. W natłoku tych zdarzeń całkowicie zapomnieli o tamtej martwej dziewczynie, ale przy bramie raczej jej nic nie było.
- Czujecie to? - spytał Kanezane, podczas zajmowania się poszkodowanym. - Może ktoś z nas powinien to sprawdzić? To nie tak, że wątpię w siły głównodowodzącego czy coś... Sami rozumiecie.
Faust bez słowa przyjął bandaże od Sugawary. Położył rannego shinighami na wolnej pryczy i opatrzył jego rany tak dobrze jak potrafił. Nie śpieszył się z tą czynnością, w momencie, w którym źródło jedynej wyczuwalnej w seireitei energii zniknęło poczuł, że goniący czas naciskający mu na barki znacznie zelżał. Gdy zużył cały bandaż dokładnie obejrzał swoje dzieło.
- Nic nie czuję. - powiedział nawet nie odwracając wzroku od rannego - Zupełnie jakby wszyscy nie żyli...
Obejrzał się powoli po towarzyszach każdego obdarzając krótkim spojrzeniem. Bardzo chciałby by to spojrzenie miało moc do podzielenia się tym co czują, by nie musieć wypowiadać na głos pytania, które na pewno każdy z nich sobie teraz zadawał - “Co dalej?”.
Zatrzymał wzrok na rannym więźniu, opatrzonym i milczącym. Nie wiele im powiedział, nie był ani trochę pomocny. Być może był jedynym, który przeżył, przestępca.
- Nie uważacie może, że warto spróbować skontaktować się z resztą grupy w świecie żywych?
- Potem moglibyśmy sprawdzić... - dokończył zerkając na Porucznika Kazenane.
- To może się podzielmy? Niech ktoś pójdzie do świata żywych, inna osoba niech zostanie z rannymi, a ja mogę iść do siedziby 1. oddziału, robi się ciemno więc zrobię to z przyjemnością - przeciągnął się, jakby dopiero co wstał.
- Świetnie, z wielką ochotą zostanę tutaj i poczekam, aż nasi poszkodowani dojdą do siebie. Oczywiście o ile Porucznik Kyousuke nie ma nic przeciwko zaniesieniu ponurych wieści do świata żywych...ktoś musi im powiedzieć o tym co tu się stało.
Shibaha chciał zostać sam by móc porozmawiać ze swoim duchem o tym co się stało. Po upewnieni się, że ranni są bezpieczni z pewnością dołączy do porucznika Sugawary.
-Nie powiem że podoba mi się ten pomysł ale oczywiście że pójdę może oni dowiedzieli się czegoś ważnego.
Spoglądając na zniszczenia zaczął myśleć co tu się mogło stać i pytał się w myślach kto to mógł zrobic.
-Sugawara zajmij się tu wszystkim... Po tych słowach Kyousuke błyskawicznie udał się do bramy.
 
Kyuke jest offline  
Stary 16-05-2013, 18:12   #25
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Ika używając Shunpo błyskawicznie znalazł się kilka metrów za tajemniczym mężczyzną. Uwolnił swoje Shikai szybką komendą, tak by zarówno on, jak i blondyn znajdowali się w sferze.

- Odwróć się powoli i żadnych gwałtwonych ruchów. Kim jesteś?

Jigoku dołaczył do niego, również używając Shunpo. Uśmiechnął się delikatnie.

- Nie przesadzasz odrobinę, Dearu-san? - odwrócił się w stronę nieznajomego w czerwonym płaszczu - Chociaż pytanie jest w pełni usprawiedliwione. Kim jesteś?

Nieznajomy uśmiechnął się szeroko. Zauważyliście, że posiada on nienaturalej wielkości kły.

- Mógłbym spytać o to samo, nieczęsto przysyłają tu kogoś o takich umiejętnościach

Ika machnął lekko mieczem, przecinając pobliską latarnię w pół, następnie wycelował mieczem w blondyna.

-Pytam ostatni raz. Kim jesteś?

- Co masz na myśli pytając mnie kim jestem? Jestem shinigami tak jak wy, jeśli o to ci chodzi.

Shōnetsu spojrzał na niego szybko.

- Znam wszystkich Shinigami o poziomie zdolności wystarczającym by zabić Menos Grande. Nie znam ciebie. To oznacza że jesteś renegatem, albo zdrajcą. - uśmiechnął się lekko - Dlaczego nie mielibyśmy cię zabić, teraz? - zapytał spokojnie.

- Wolę określenie buntownik. Nieważne, to kim byłem nie ma żadnego znaczenia. Teraz gdy nie ma Gotei, to nieistotne, co zrobiłem - odpowiedział z uśmiechem na ustach.

Fala złych przeczuć uderzyła Jigoku.

- Co ma na myśli, mówiąc że nie ma już Gotei...? - zapytał, w dalszym ciągu spokojnie, choć jego dłoń przesunęła się w stronę rękojeści jego miecza.

- Gotei to organizacja, która dowodzi shinigami. Teraz nikt już nimi dowodzi. W Seireitei toczyła się wojna, a całe dowództwo gdzieś uciekło. Banda tchórzy, nie pytaj mnie skąd o tym wiem. I tak ci nie powiem. Radziłbym wam jednak mnie nie zabijać. Jestem tutaj jedyną osobą, która może wam pomóc - wyjaśnił nieznajomy.

Jigoku przestał się uśmiechać.

- Och, nie sądzę. Powiesz nam wszystko co chcemy wiedzieć. Albo zrobię z tobą coś o wiele gorszego niż tylko zabicie cię. Na chwilę obecną, jesteś tylko bezimiennym zdrajcą. Potrzeba o wiele więcej aby mnie przekonać.

- Bezimiennym zdrajcą, który może wam pomóc. Na twoim miejscu nie odrzucałbym mojej oferty - powiedział tajemniczy shinigami.

-Ojej, już słucham informacji, o których nie wiem skąd się wzięły, od kogoś kto nawet nie podał nam swojego imienia. Powiedzmy sobie szczerze, jesteś w kiepskiej sytuacji do stawiania warunków.

- Nie wspominając o fakcie że jedyne miejsce skąd mógłbyś wziąć takie informacje bez bycia członkiem Gotei, to bycie członkiem grupy walczącej z Gotei.

- Już ci mówiłem, Gotei nie istnieje. Kapitanowie potrafią dowodzić, gdy w grę wchodzą kary i egzekucje. Dużo gorzej im idzie, gdy trzeba walczyć. Na waszym miejscu, zapomniałbym, dla kogo pracujecie i martwił się o swoje życie. Tak się składa, że mogę pomóc wam je ocalić - powiedział nieznajomy wyciągając rękę.

- Jestem Zei - dodał.

Ika schował miecz do pochwy, wracając przy tym do zapieczętowanej formy.

-No i od tego trzeba było zacząć. Najważniejsze pytanie teraz to: Kto odważył się zaatakować Soul Society i dlaczego ma teraz polować na nas?

- Myślę, że gdy tylko agresorzy dowiedzą się o waszej misji, zaczną was szukać. Nie nazwałbym tego polowaniem, ale na pewno grozi wam niebezpieczeństwo. Jeśli chcecie przeżyć, to radzę wam zapomnieć, po co tu przyszliście. Nie mam pewności, kim są ci, którzy odważyli napaść Seireitei, ale wiem, że jest wiele osób, którym istnienie Gotei w mniejszy lub większy sposób przeszkadzało - objaśnił Zei, opuszczając wyciągniętą rękę.

Jigoku delikatnie uniósł dłoń z rękojeści swego miecza.

- Sądzę że powinniśmy dokończyć tę dyskusję gdzie indziej. Jeśli faktycznie jest jak mówisz, musimy ustalić co wiemy, i przygotować jakiś plan.

- Zatem chodźcie za mną! - krzyknął blondyn, rozpoczynając bieg.

Ika wzruszył ramionami patrząc na drugiego porucznika, po czym puścił się biegiem za blondynem.

Jigoku również ruszył za nimi. Miał się jednak na baczności. Ciągle nie było wiadomo czy Zei ich nie zdradzi.

Po kilkunastu minutach biegu przez ulice Tokio, shinigami weszli do jakiegoś parku. Słońce nie świeciło już tak mocno, jak wcześniej. Po chwili cała trójka stanęła przed budynkiem, na którego drzwiach wisiała kartka informująca, że miejsce to jest zamknięte do odwołania.

- Rozgośćsie się - powiedział Zei z uśmiechem na twarzy.

Porucznik siódmego oddziału skinął głową.

- Dobrze. Mamy wiele do omówienia.

Shinigami weszli do domu. W środku znajdował się niewielki pokój ze stołem na środku i kilkoma krzesłami. Bogowie śmierci usiedli i rozpoczęli rozmowę:

-Czy któryś z was zna bankai? -zapytał z uśmiechem na twarzy Zei.

-Cóż, nie. Jesteśmy tylko porucznikami. Jeżeli ma to jakieś znaczenie, jestem silniejszy niż mój kapitan, przynajmniej fizycznie i w reiatsu.

- To bardzo niedobrze. Walka bez bankai to jak walka tępym mieczem. Widzę, że będę musiał was wiele nauczyć... - wyjaśnił.

-Nauczyć? Chcesz nam pomóc w wyzwoleniu naszych bankai?

- Spokojnie... Nie mogę sprawić, że nagle poznacie bankai. To wymaga lat treningu. Ale myślę, że uda mi się nieco ten proces przyspieszyć

Ika patrzył zdziwiony na Zai.

-Dobrze. Dwa pytania. Jak i dlaczego chcesz na pomóc?

- Dlaczego? Jestem shinigami tak jak wy. Po prostu chcę, żebyście przetrwali. Kiedyś byłem taki sam, ale zmądrzałem. Jak chcę wam pomóc? Ciężkim treningiem. Pamiętasz jak powiedziałeś, że jesteś silniejszy niż twój kapitan? To jest pierwsza lekcja. Nie możesz być silniejszy od kogoś, kto nie istnieje. Nie masz kapitana. Jesteś shinigami tak jak ja, nie masz nikogo komu musiałbyś służyć. Zapamiętaj to

-Cóż, jeżeli to co mówisz o Gotei 13 jest prawdą, to naprawdę nie mam już komu służyć. Problem jest inny, razem z Shōnetsu mamy założone ograniczenia na reiatsu, a zdjąć może je tylko gotei 13. Ciężko będzie przeżyć walcząc mając do dyspozycji tak ograniczoną moc jaką dysponujemy teraz.

- Szybko się uczysz, podobasz mi się. Jeśli chodzi o ograniczniki, to żeby je zdjąć musicie udać się do Społeczności Dusz. A żeby tam się udać, musicie być wystarczająco silni, jeśli chcecie wrócic w jednym kawałku.

-Dobrze, więc skoro według ciebie nie jesteśmy wystarczająco silni, jak mamy stać się silni?

-Robiąc to, co będę wam kazał.

-Czyli?

-Dowiecie się w swoim czasie. Zaczynamy od jutra, radzę wam dobrze wypocząć - powiedział spoglądając za okno, za którym było widać powolnie zachodzące słońce.

Jigoku przysłuchiwał się spokojnie, by po chwili westchnąć.

- Ja jestem zapewne nieco bliżej Bankai niż Dearu-san. Jednakże, mam pytanie. - spojrzał bystro na Zai - Jeśli to szkolenie które proponujesz będzie wymagało użycia Shikai, może się ono okazać niebezpieczne dla ciebie. Jest gotów podjąć ryzyko śmierci?

- Jesteś pewny siebie, jutro zobaczymy na ile faktycznie cię stać.

Shōnetsu wzruszył ramionami.

- Na chwilę obecną nie znam żadnego Shinigami który podjąłby się walki z moim Shikai. To wszystko. - oddalił się na pewną odległość od pozostałej dwójki. Płynnym ruchem wyszarpnął swój miecz z pochwy, i wbił go w ziemie przed siebię. Następnie usiadł na przeciwko niego. Odetchnął głęboko, wchodząc w Jinzen.

Ika nie odezwał się juź ani słowem. Chociaż Zei twierdził, że Jigoku jest zbyt pewny siebie, to porucznik dwunastej dywzijii wiedział, że shikai drugiego porucznika, jest tak silne jak o nim mówiono. Dlatego postanowił jakoś temu zaradzić. Nie wiedział ile zajmie mu wykonanie planu, ale im szybciej weźmie się do roboty tym szybciej skończy. Ika zabrał się do tworzenia, niewielkiego wymiaru, odgrodzonego od świata ludzi, tak by nie dało się wyczuć Reiatsu uwalnianego w nim.

Niedługo po tym jak Ika znikł gdzieś, mamrocząc pod nosem jakieś obliczenia, Jigoku wkroczył do swego wewnętrznego świata, by potrenować co nieco z Rekką przed jutrzejszym dniem.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 16-05-2013, 21:25   #26
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Shōnetsu Jigoku i Ika Daeru
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Bu2iW5HAg7s&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami postanowili współpracować z tajemniczym bogiem śmierci. Ten obiecał im trening, dlatego jego propozycja była co najmniej bardzo kusząca. Kompani nie marnowali czasu. Postanowili się przygotować do treningu. Następnego dnia, nad ranem, jeszcze zanim zrobiło się jasno Zei podszedł do poruczników.
- I jak? Gotowi? – zapytał z charakterystycznym dla siebie uśmiechem na twarzy.
- Pozwólcie, że coś wam wyjaśnię… - powiedział zanim shinigami zdążyli odpowiedzieć na jego pytanie.
- Miejsce, w którym się znajdujemy nie jest przypadkowe – dodał.
Porucznicy obejrzeli się dookoła. Zobaczyli pusty pokój ze stołem na środku i kilkoma krzesłami.
- Doprawdy? – spytał ironiczne Daeru.
- Nie chodzi mi o to – stwierdził Zei.
Po tych słowach wyszedł przed dom. Oczom bogów śmierci ukazał się sporej wielkości park, który mieli okazję już wcześniej oglądać. Tym razem wyglądał inaczej, było w nim dużo ciemniej.
- Znajdujecie się wewnątrz specjalnej bariery – wyjaśnił Zei.
- Nie musicie się tutaj ograniczać, wasze reiatsu oraz skutki waszych działań nie będą możliwe do dostrzeżenia poza barierą. Oznacz to także, że nikt nie może jej opuścić bez mojej zgody. To specjalny rodzaj demonicznej magii. Tutaj, wśród tych drzew, odbędzie się wasza pierwsza lekcja. Na początek chciałbym dowiedzieć się, który z was jest silniejszy.
- Hm? – mruknął Jigoku.
Zei wyciągnął z kieszeni dwa niewielkie, okrągłe, szare kamienie, po czym rzucił je shinigami. Każdemu po jednym.
- Co to? – zapytał Daeru.
- To są zwykłe kamienie. Wyobraźcie sobie, że są one waszym sercem. Wygra ten, który po moim powrocie będzie miał oba. Swój oraz przeciwnika. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie. Wygra silniejszy. Powodzenia! Walczcie! – powiedział shinigami w czerwonym płaszczu, po czym za pomocą shunpo przeniósł się poza barierę.

Harukaze Kazuto i Kageyama Manzo
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tkUaowCnu6Q&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami czym prędzej postanowili odszukać Daeru oraz Jikogu. Sytuacja nie wyglądała jednak najlepiej. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać, a reiatsu kompanów było trudne do wyczucie ze względu na maskujące szaty. Mimo to shinigami opuścili starą fabrykę i udali się kierunku jedynego tropu jaki posiadali. Wyczuwali oni czyjeś reiatsu, które wcześniej znajdowało się w pobliżu grupy pustych. Tych samych pustych, których to dwójka poruczników miała zamiar wyeliminować. Nie zwlekając, ruszyli najszybciej jak mogli. Po drodze zastanawiali się, za czyim reiatsu podążają. Nie było ono zbyt wyraziste, ale nie należało go lekceważyć. Było typowe dla bogów śmierci, ale Kazuto oraz Manzo nie mieli żadnych informacji na temat, stacjonujących w tym miejscu shinigami. Intuicja podpowiadała im jednak, że ta energia duchowa nie pochodzi od żadnego patrolującego ten teren nowicjusza. Woleli jednak pozostawić to dla siebie. W ich głowach kłębiło się wiele myśli. Mieli sporo czasu na przemyślenia, podczas gdy pędzili przez ulice Tokio. Niczym się spostrzegli, zapanował kompletny mrok. Nagle Harukaze zatrzymał się.
- Co jest? – zapytał Kageyama.
-Czuję pustego… - odpowiedział Kazuto.
Po chwili za plecami 4. Oficera 7. Oddziału pojawił się demon. Nie był on tak potężny jak Menos, ale nie mniej szkaradny. Miał cztery nogi i dwie ręce zakończone szponami. Był dość wysoki. Na plecach miał dwa rzędy kolców, a na twarzy białą maskę.
- Uważaj! - krzyknął Kageyama, ostrzegając towarzysza, po czym szybkim cięciem zabił potwora.
- Było blisko – dodał po chwili.
Coś innego niż zwykły pusty martwiło shinigami. Zgubili oni trop. Reiatsu za którym podążali zniknęło, gdy oni byli zajęci potworem.
- Cholera – zaklął Kazuto.
Bogowie śmierci mogli teraz tylko udać się w kierunku, z którego dochodziła energia duchowa, ale nie mogli jej zlokalizować. Całą noc nieudolnie błąkali się po mieście. W końcu nastał ranek. Na ulicach Tokio zrobiło się jasno. Zmarnowani shinigami chcieli już wracać, kiedy nagle Harukaze znalazł coś na ziemi. Owe znalezisko niezwykle go zaskoczyło i zmartwiło zarazem. Znalazł on bowiem zakrwawioną szatę maskującą reiatsu. Z pewnością należała ona do jednego z ich towarzyszy.

Tadayie Judama i Nishimura Kyousuke
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1tx74U7-tAw&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Nishimura przeszedł między ruinami Seireitei sporą drogę. Widok tego miejsca zalanego trupami bogów śmierci nie należał do najprzyjemniejszych. Z tego powodu Kyousuke nie zatrzymywał się i gnał przed siebie najszybciej jak mógł. Zdawało mu się, że widział gdzieś piekielnego motyla, ale postanowił się nie zatrzymywać, po chwili był już w świecie ludzi. Nie był jednak w stanie wyczuć niczyjego reiatsu, dlatego udał się na poszukiwania. Po kilku godzinach, podczas których nie uzyskał żadnych efektów wreszcie zobaczył coś, co go zaciekawiło. Za rogiem ulicy dostrzegł ubraną na czarno postać. Nie wyczuwał od niej żadnego reiatsu. Postać ta biegła z całkiem przyzwoitą szybkością, która jednak nie dorównywała Kyousuke. Ten postanowił się jej przyjrzeć. Tajemnicza osoba używał shunpo, by przenieść się z dachu jednego budynku na dach drugiego. Nishimura postanowił ją śledzić. Ten ktoś, kimkolwiek był, z pewnością czegoś szukał. Nagle znów użył shunpo i zniknął porucznikowi z zasięgu wzroku. Ten gwałtownie przyspieszył. Po krótkiej gonitwie, wśród uliczek, zaułków Tokio oraz dachów budynków, w końcu Nishimura zdołał dogonić tajemniczą, ubraną na czarno postać. Złapał ją za ramię i krzyknął:
- Zaczekaj! Kim jesteś?
Nieznany gość przez chwile nie obracał się w ogóle. Następnie szybko odwrócił się w stronę porucznika pokazując swoją twarz.
- Nishimura?
- Tadayie?
- Przestraszyłeś mnie – powiedział Judama z uśmiechem ulgi na twarzy.
- Już myślałem, że nie znajdę nikogo – odpowiedział Kyousuke.
W tym momencie na ramieniu porucznika szóstej dywizji usiadł piekielny motyl. To nie miało nic wspólnego z otwarciem bramy. Ten motyl miał za zadanie przekazać informację.
-Z tej strony kapitanowie Gotei 13. Udało nam się znaleźć bezpieczne schronienie. Uszliśmy z życiem. Wiemy, że nie było was podczas tego zdarzenia. Jesteście prawdopodobnie, oprócz nas i kilku wyjątków, jedynymi shinigami, którzy ocaleli. Z tego powodu musimy zlecić wam ważne zadanie. Orzeł jest zdrajcą. Dostarcza on informacje naszym wrogom. Musicie go znaleźć i zlikwidować. Prawdopodobnie znajduje się on w Seireitei, a raczej w tym co z niego pozostało. Nie miejcie dla niego litości.
Na tym skończyła się wiadomość. Shinigami nie wiedzieli kim jest Orzeł. Słyszeli o nim, ale nie znali jego prawdziwego imienia i nazwiska. Nie wiedzieli który z członków 2. Oddziału, to Orzeł. Tę informacje znali tylko kapitanowie i członkowie 2. Dywizji.

Kanezane Sugawara
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tbrovaLjZi0&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Shinigami z chęcią udał się w stronę siedziby 1. Oddziału. Jeszcze niedawno dobiegało stamtąd olbrzymie reiatsu. Teraz nie było czuć nic. Porucznik miał przeczucie, że może znaleźć tam ważny element tej chorej układanki. Po krótkiej podróży przez zniszczone Seireitei shinigami dotarł do celu. Wziął głęboki wdech i wszedł do środka. Pierwsze, co rzuciło się w oczy porucznikowi, to ciało leżące przed tronem wszechkapitana Vadasa Hari. Spełnił się najczarniejszy ze scenariuszy. Zwłoki należały do samego generała Gotei 13. Martwe ciało leżało brzuchem do ziemi z wykrzywioną głową, która patrzyła się w bok. Na środku białego, czystego haori, na plecach widać było plamę czerwonej posoki. Ta sama krew rozlewała się także pod twarzą zmarłego. W ręce trzymał swój miecz. Pozycja, w której leżał wszechkapitan wskazywała na cios od tyłu, ale shinigami nie odrzucał myśli, że ktoś mógł majstrować przy zwłokach. Dowódca pierwszego oddziału nie miał żadnych innych ran. To znaczyłoby, że umarł bez walki. Został zabity jednym atakiem. Mimo to trzymał w ręce miecz. Gdy bóg śmierci odszedł od zwłok zauważył kolejny ciekawy szczegół. Na podłożu znajdowały się ślady bosych stóp. Nagle straszne myśli zaczęły nękać porucznika. „Umarł, bo zwlekaliśmy z przyjściem tu. Co by się stało, gdybyśmy przyszli tu od razu? Moglibyśmy temu zapobiec."

Faust Shibaha
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Nx1jPAvCEzA&list=PLB-O2GTFANKWYdNRjaDdbRefWJyyysY8Q[/MEDIA]
Oficer drugiego oddziału postanowił zostać w barakach czwartej dywizji i zająć się rannymi. Jako, że ci leżeli na pryczach i nie potrzebowali zbytnio pomocy, Faust rozpoczął rozmowę ze swoim mieczem. Po chwili stanął przed nim wilk. Rozmawiali oni o zaistniałej sytuacji. Ta wymiana zdań między oficerem, a duchem jego broni trwała dłuższą chwilę. Dyskusję przerwał głos więźnia. Shinigami nawet nie zorientował się, ile czasu minęło. Było już późno w nocy. Ranny zapytał:
- Mam prośbę, mógłbyś mi pomóc?
- W czym? – spytał shinigami.
- Chciałbym ci podziękować, uratowałeś mi życie. Czuję się już dużo lepiej. Jest jednak jeszcze coś, co muszę zrobić. Zostawiłem mojego zabójcę dusz. Jeśli chcę przeżyć, muszę go odnaleźć. Możesz pójść ze mną? – zaproponował więzień.
- Nie ma sprawy – odpowiedział Faust lekko się uśmiechając.
Więzień prowadził shinigami w miejsce, w którym zostawił swoją broń. Po drodze mijali wiele trupów, Ale nieugięcie szli, próbując nie zwracać na nie uwagi.
- Za co cię zamknęli? – zapytał shinigami.
- Hę?
- Może nie powinienem pytać. Teraz to nieistotne.
- W porządku, masz rację. Powinieneś to wiedzieć. Jestem ci winien życie. Opowiem ci jak to się stało. Ja nigdy nie byłem człowiekiem. Wiesz o co mi chodzi. Urodziłem się już tutaj. W społeczności dusz. Nie znałem ojca. Matka była jedyną bliską mi osobą. Gdy pytałem jej co z moim tatą, odpowiadała, że został zabity przez pustego. Obiecałem sobie, że stanę się bogiem śmierci, żeby móc zabijać takie potwory, jak ten który pozbawił mnie ojca. Trenowałem bardzo dużo i…
Na brudnej twarzy więźnia pojawił się dziwny uśmiech.
- W końcu stałem się shinigami. Pewnego dnia matka chciała się ze mną zobaczyć. Mieszkała w Rukongai. Poszedłem do niej i spytałem jej o co chodzi, a ona na to, że czas, żeby powiedzieć mi prawdę. Tym, który zabił mojego ojca nie był pusty. Był nim shinigami. Wiedziałem dokładnie który. Sam nie wiem dlaczego tak postąpiłem, ale zabiłem skurwysyna. Całe moje życie się zawaliło. Złapali mnie z krwią na rękach i zamknęli w Siedlisku Larw. Jest jeszcze coś… Coś ważnego, co chciałbym ci powiedzieć…
Towarzysze co trochę mijali zburzone budynki i leżące zwłoki. Nie zorientowali się jak szybko trafili na miejsce. Oczom oficera ukazała się uliczka. Taka jak wiele innych. Leżało na nim ciało jakiegoś więźnia na środku drogi. Inne zwłoki leżały po obu stronach tejże drogi, w dwóch połowach. Jeszcze inne ciało boga śmierci przebite było mieczem. W końcu więzień stanął w miejscu i poprawił swoje krótkie, ciemne włosy. Jego brązowe oczy zdawały się niezmiernie cieszyć. Mimo tylu ofiar, potrafił on uśmiechnąć się od ucha do ucha. Więzień za pomocą shunpo przeniósł się do ofiary przebitej mieczem, po czym wyciągnął z niej katanę.
- Jest i mój miecz – stwierdził uśmiechając się jeszcze bardziej.
Oficer był w szoku. Otworzył szeroko zaspane oczy z niedowierzania.
- Tak jak mówiłem jest jeszcze coś, co chciałbym ci powiedzieć. Otóż… Przez cały czas kłamałem – powiedział, śmiejąc się przerażająco.
- Kłamałem również, gdy mówiłem, że postaci w czerwonych pelerynach dokonały tego pogromu. To my go dokonaliśmy!!! – krzyknął.
- Źle się wyraziłem, to nie był pogrom. To była wojna. Wojna, którą przegraliście. To koniec Gotei 13! To koniec tyranii! – kontynuował wyciągając swój miecz przed siebie i kierując go w stronę oficera.
 
Morior jest offline  
Stary 18-05-2013, 01:58   #27
 
mlecyk's Avatar
 
Reputacja: 1 mlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłośćmlecyk ma wspaniałą przyszłość
Faust gdy tylko został sam sięgnął po swoją katanę i usiadł na samym środku pomieszczenia. Przygładził nerwowo pióra wyrastające z głowy i zerknąwszy czy z rannymi wszystko porządku, delikatnie ułożył swojego zabójcę na kolanach, pomyślał o tym, że będzie musiał znaleźć i sprowadzić tu ciało zabitej w świecie żywych bogini i skupił się w medytacji.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=qWAf-o52VuY[/MEDIA]

Już po chwili poczuł znajomy podmuch wiatru na twarzy, do uszu zaczęły docierać znajome dźwięki odległej burzy i dziwne odgłosy przypominające stare pracujące maszyny parowe, które mimo wieku i rdzy resztką sił krzyczały miarowe „puf, tss, puf, tss”.
Otworzył powoli oczy by ujrzeć to samo co zawsze, wielkie gniazdo uwite gdzieś wysoko w mrocznych górach otoczonych odległymi chmurami burzowymi oraz wilka, który był jedyną żywą istotą oprócz oficera, która znajdowała się w tym gnieździe.



- Faust! – Zawołał wilk lekko uchylając pysk, ciepły kobiecy głos bez problemu docierał do uszu oficera pomimo ogłuszającego potężnego wichru.
- Faust kochany! Przyszedłeś się ze mną pobawić? – zapytała Lierizou zbliżając się i zamiatając zalotnie ogonem w powietrzu.
- Nie wygłupiaj się Lieri… naruszasz moją przestrzeń. – odpowiedział Shibaha oganiając się od wilczycy.
- Twoją przestrzeń!? Proszę Cię, jak zawsze zbyt poważny… Powinnam się domyślić, że przychodzisz jak zwykle w złym humorze.
- Dobrze wiesz, że rzadko mam inny humor. – Powiedział Faust uśmiechając się i wyciągając dłoń do siedzącej już obok niego alfy. – Wiesz co się stało, prawda?
- Oczywiście, że wiem. Jestem przecież Tobą…
Nastała długa cisza (nie licząc odgłosów wichru, błyskawic i niewidocznych maszyn), podczas której Faust gładził towarzyszkę dłonią w jej długiej sierści.
- Zastanawiam się… - przerwała milczenie – czy dobrze zrobiłeś przemilczając… to co podsłuchałeś? Może była szansa kogoś uratować.
- Nie sądzę Lieri, myślę, że na pomoc, jeśli taka była komuś potrzebna, było już za późno. Nie warto było ryzykować, wszyscy czuliśmy ogrom tego reiatsu. Po za tym, czymże byłby jeden więcej trup dorzucony do morza, które zastaliśmy? W tamtym momencie nie warto było ryzykować czterech żyć, które niedługo mogą się okazać niezbędne.
Wilk przeszył Fausta spojrzeniem wielkich czarnych oczu. Pokręciła głową wyraźnie nad czymś zastanawiając się.
- Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać… w całej swojej wrażliwości i pomysłowości potrafisz być czasem przerażająco okrutny.
- Nie jestem okrutny, kochana, mówię jak jest. Nie byłbym takim oficerem jakim jestem teraz gdybym podchodził do swojego stanowiska inaczej.
- Być może, a może już nie. – zanuciła wilczyca wstając i kierując się do granicy gniazda.
- Co masz na myśli?
- Gotei już nie istnieje, Faust. Została was garstka, może trochę więcej o ile nie wybili wszystkich w seireitei. Nie ma już stanowisk, zadań, wyników, reputacji. Jesteście tylko Wy i tylko to co zrobicie… Albo jesteście równi i jesteście razem, albo nie ma was w ogóle.
Faust spojrzał w górę, w jedyne miejsce nieba, które nie było przysłonięte chmurami i w którym zawsze widoczne były gwiazdy i księżyc.
- Być może ma rację, a może jeszcze nie. – powiedział gwiazdom
Zanim oficer opuścił obraz swojej duszy zdążył jeszcze usłyszeć głos swojego ducha.
- Kocham cię, Faust.

* * *

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Z40VlL70Oho[/MEDIA]

Oficer udał się wraz z uwolnionym więźniem na poszukiwanie jego zanpakutou. Nawet przez chwilę nie pomyślał, że więzień kłamał, nawet na chwile nie zwątpił, że to co mówił jest prawdą, było mu więc bardzo wstyd, że poczuł tak wielkie zaskoczenie gdy ostrze odszukanego zabójcy dusz zostało wycelowane w Fausta w wyzywającym geście.
Powinien wziąć taką ewentualność pod uwagę, powinien bardziej uważać i nie dać się zaskoczyć, mieć przygotowany plan.
Totalna dziecinada.
Kilka chwil zajęło Faustowi opanowanie narastającego gniewu gdy wpatrywał się w uśmiechniętą twarz więźnia.
Sięgnął powoli prawą ręką po swojego zabójcę, bardzo powoli, nie chciał sprowokować nieoczekiwanego ataku. Choć zrobił to niechętnie to w momencie, w którym dotknął rękojeści swojej katany jego rękę przeszyła fala rządzy walki. Zrozumiał co chciał, chciał tego, walki, zadania, sprawdzenia się, wyżycia za ostatnie zdarzenia. Potrzebował celu i właśnie go znalazł.
Od czegoś trzeba zacząć, prawda? Równie dobrze może być to kłamliwy więzień.
- Powiedz mi… - zaczął wyćwiczonym przez lata opanowanym głosem.
Jednocześnie powoli zrobił parę kroków w kierunku najbliższego trupa, któremu lewą ręką, swoją silniejszą ręką, zabrał miecz.
W ciągu sekundy w powietrzu pojawiły się również trzy matowo czarne katany tańczące naokoło oficera. Jak na komendę zatrzymały się i wycelowały ostrza w zdradzieckiego przeciwnika.
- Kaisho – wyszeptał - …jak szybki jesteś? – zapytał i również wycelował podniesioną broń w osobnika.
- Przed iloma mieczami możesz się jednocześnie bronić?

Więzień nie odpowiedział na pytanie przeciwnika. Faust zauważył, że błyszczący miecz wroga, zaczął stopniowo świecić coraz bardziej.
- Lśnij Ranputaiyou! - krzyknął, po czym z miejsca w którym stał wydobyło się jasne, rażące światło. Po chwili przygasło, jednak katana, którą trzymał więzień bez przerwy lśniła, oświetlając wokół niego teren o promieniu kilku metrów.

Światło? “Jeśli będę musiał polegać jedynie na szybkości, to nie będzie zbyt ciekawa walka - pomyślał”. Dobrze więc... Faust postanowił szybko zakończyć wstęp do walki, sądził, że ta poświata zdoła powstrzymać jego iluzje, ale postanowił możliwe najwięcej dowiedzieć się o przeciwniku zanim odpieczętuje swojego zabójcę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kVEWXl-Wc-w[/MEDIA]

W jednej chwili wszystkie trzy iluzyjne miecze wystrzeliły w przeciwnika. Faust nakierował je w taki sposób by zbliżyły się do przeciwnika i zatańczyły wokół niego na tyle blisko by ten był zmuszony do reakcji, ale by nie zdradziły swojej prawdziwej formy.

Przeciwnik bez większych problemów użył shunpo, by przenieść się najpierw kilka metrów w bok, unikając ataku, a następnie przed Fausta. Więzień natychmiastowo zamachnął się, próbując przeciąć swojego wroga.

Nim Faust zdążył odgrodzić iluzyjnymi mieczami drogę przeciwnikowi stracił skupienie, użył shunpo by cofnąć się do tyłu jednocześnie blokując atak zanpakutou i wypuszczając go z ręki.
Wolną już lewą dłonią sięgnął po swoją katanę i nie czekając więcej odpieczętował zabójcę.
- Pokaż im prawdę, Lierizou.
Utrzymując dystans czekał na reakcję przeciwnika, w każdym momencie gotów uciec zostawiając za sobą złudnego klona.

Więzień wyciągnął przed siebie miecz, który zaczynał lśnić coraz bardziej. Po chwili z końcówki katany wystrzeliła wiązka światła, która z niesamowitą prędkością zmierzała w kierunku głowy Fausta.

Oficer chwycił swoją katanę za ostrze i uniósł ją na wysokość oczu w nadziei, że atak jest oparty na kidou i uda mu się częściowo go zablokować.
Jeśli obrona się powiedzie nim blask promienia zgaśnie w miejscu oficera pozostanie jedynie klon.

Promień udało się zablokować, jednak uderzył on z taką siłą, że oficer został odepchnięty parę metrów w tył i upadł na plecy. Na szczęście klon, którego pozostawił uratował mu życie, zajmując przeciwnika i dając czas na podniesienie się z ziemi. Gdy więzień zorientował się, że nie przeciął prawdziwego Fausta, przygotował się do kolejnego strzału.

Shibaha postanowił nie dać przeciwnikowi czasu na wycelowanie kolejnego promienia, za to potrzebował wiedzieć czy jest on tak samo szybki, jeśli tak, najprawdopodobniej będzie potrzebował pomocy.
Wstał i używając shunpo zaczął się oddalać od więźnia, przynajmniej tak mogło się wydawać przeciwnikowi bowiem oficer zdążył użyć shunpo jedynie raz, a w miejscach, w których pojawił by się uciekając dalej tworzył cienie, które miały sprawiać wrażenie jakoby Faust oddalał się i zostawiał za sobą klona po każdym kroku.

- Macie to we krwi? A może uczą was tego w tej waszej cholernej akademii! Jesteście tacy sami. Wszyscy żołnierze Gotei 13 potrafią tylko uciekać - powiedział więzień, po czym ruszył za klonami, dając się nabrać na sztuczkę oficera.

Faust powstrzymał swoje sobowtóry od “ucieczki”. Ostatni, najdalszy z nich, odwrócił się do zbliżającego się więźnia i uniósł katanę jakby chciał zablokować nadchodzący cios.
- Być może masz rację... - dało się słyszeć głos z ust sobowtóra.
Gdy tylko przeciwnik minął prawdziwego Fausta ten pojawił się za oszukanym bogiem.
- … a być może preferuję honorowy cios w plecy! - krzyknął prawdziwy oficer wbijając klingę aż po rękojeść w plecy wroga.

Więzień krzyknął głośno z bólu i wypluł sporą ilość krwi. Następnie świetlisty miecz, który ledwo co trzymał w ręce, wbił w ziemię.
- Jeśli chcesz, żebym umarł, zabiorę cię razem ze sobą!
W tym momencie z miejsca, w którym wbita została katana wydobyło się rażące światło, które oślepiło Shibahę. Przeciwnik oficera zsunął się z miecza, którym został przebity i leżąc na ziemi wycelował kolejny promień.

Faust nie rozumiejąc co się dzieje, wiedziony jedynie impulsem pchnął mieczem w centrum oślepiającego blasku.

Wystrzelony promień trafił w końcówkę miecza, który należał do oficera. Na skutek strzału oba miecze wystrzeliły w powietrze upadając poza zasięgiem dłoni swych właścicieli. Siła z jaką Faust próbował pchnąć sprawiła, że upadł on wprost na leżącego na ziemi, śmiertelnie rannego więźnia. Ten złapał go oburącz za szyję i próbował udusić.

- Być może światło rozprasza ciemność... - wydusił z trudem Faust sięgając jednocześnie dłońmi do swojej głowy.
- ...ale gdy światło gaśnie... - kontynuował już ledwie mówiąc.
W tym momencie zamachnął się obiema dłońmi wbijając więźniowi w oczy czarne pióra wyrwane z głowy.
- … okazuje się, że ciemność jest wszędzie!

Przeciwnik momentalnie puścił Fausta i złapał się za twarz.
- Cholera! Nie jesteś głupi! - krzyczał, turlając się po ziemi.
- Nie jesteś taki jak oni, masz szanse przeżyć... - dodał po chwili.

- Ty też miałeś szansę przeżyć. - powiedział oficer wstając i chwytając szamoczącego się boga za dłonie. - Nadal masz. - powiedział uśmiechając się okrutnie.
- Pozwalam Ci wybrać. Mam Cię dobić czy wolisz dożyć chwili, gdy mój towarzysz kujon dobierze Ci się do głowy?

- Gdybym teraz poprosił cię o wybaczenie nie byłbym lepszy od tych, którymi gardzę. Ja zawiodłem, muszę umrzeć, ale przed tobą jest decyzja, którą musisz podjąć. Dobrze się zastanów zanim poprzesz, którąś ze stron. Ja zdecydowałem i mogę teraz z czystym sumieniem umrzeć.

Faust mimowolnie szeroko się uśmiechnął. Walka, którą właśnie odbył nie do końca przebiegła tak jak planował, ale liczył się wynik, tylko i wyłącznie...
- Nie, bo widzisz... ja już podjąłem decyzję... Wiedziałem co powiesz, bo: “Wy macie to we krwi, uczą was tego w tej waszej cholernej skrzywionej akademii! Jesteście tacy sami”. Przegrywacie i zawsze wybieracie śmierć. Nie potraficie inaczej.
Faust złapał przeciwnika za ubranie i brutalnie przerzucił go bliżej swojego Lierizou.
- Ale tu, w miejscu, w którym leżysz nie ma znaczenia, po której jesteś stronie. - Sięgnął po swój miecz i przystawił go do gardła obolałego przeciwnika.
- I zaraz umrzesz beznadziejną śmiercią, chyba, że zanim z Toba skończę, postanowisz powiedzieć coś co nada jej większego znaczenia niż morze bezimiennych trupów wśród, których zaraz Cię zostawię?

- Nie muszę wygłaszać górnolotnych przemówień, żeby nadać mojej śmierci sens. Wystarczy mi zemsta, której dokonałem na ludziach, którzy skrzywdzili mnie lata temu. Teraz, gdy tu leże z mojego i twojego punktu widzenia, nie ma znaczenia po czyjej stronie byłem. Ale, gdy pomyślę, że wkrótce, między innymi dzięki mojej śmierci, nastanie nowy porządek, wiem...

Oficer nie mógł już dłużej słuchać paplaniny zranionego dziecka. Niepoukładane umysły, ludzie bez pomysłu wywoływały w nim obrzydzenie. Uniosł katanę i wsadził jej koniec w usta więźnia.
- Mam więc nadzieję, że gdziekolwiek trafisz, ta... “zemsta”... da Ci radość, której nie zdążyła dać Ci na tym świecie. - powiedział Faust i gwałtownie wbił swoje zankpakutou w głowę przeciwnika. Chwilę zanim wyciągnął swoje ostrze z przeciwnika powróciło ono do swojej pierwotnej formy.

* * *

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l6i3p5k1yIo[/MEDIA]

Oficer wziął głęboki oddech ulgi. Miał szczerą nadzieję, że ta śmierć zwróci się w dobrej sprawie, niestety, prymitywni ludzie z reguły wiedzieni są prymitywnymi rządzami i, jak miał okazję zauważyć, trwają w nich aż do końca...
Chciał przygładzić nerwowo pióra wyrastające z głowy, ale jego dłoń zatrzymała się w połowie drogi.
- Cholera! - zaklął gdy przypomniał sobie, że część jego okrycia tkwi w truchle kłamliwego parszywca. - Cholera!
Everquest Next - Recenzja gry
Trwał tam jeszcze chwilę, czekając jakby sądził, że wymyśli coś co pozwoli szybciej odzyskać mu pióra. W końcu jednak pełen złości użył shunpo by wynieść się gdzieś indziej.
Po chwili przypomniał sobie co planował zanim ich niedoszły przyjaciel całkowicie go zaskoczył.
Krążył dobre kilkadziesiąt minut przeskakując z budynku na budynek i szukając czegoś co przypomni mu kierunek do miejsca gdzie przeszli przez senkaimon.
W końcu udało mu się odnaleźć to miejsce. Przeszedł powoli pomiędzy ciałami pokrywającymi bruk ulicy, starając się nie patrzyć na twarze zmarłych w obawie, że zobaczy kogoś znajomego. Zatrzymał się dopiero w miejscu gdzie porucznik Sugawara zostawił ciało bogini, którą jej przyjaciel nazwał Aya.
Podniósł jej ciało tak delikatnie jak tylko potrafił i ruszył ostrożnie z powrotem w kierunku kwater czwartego oddziału.
 

Ostatnio edytowane przez mlecyk : 07-10-2019 o 13:32.
mlecyk jest offline  
Stary 22-05-2013, 18:24   #28
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Post pisany wraz z JUCHAASEM.

Dwa ciemne kształty, dwa rozmigotane cienie pędziły przez Tokio starając się dotrzeć do swego celu. A konkretnie do źródła reiatsu, którym emanował tajemniczy Shinigami.
Nie była to znana Manzo i Kazuto energia duchowa, ale nic innego nie zwracało na siebie ich uwagi. Pędzili więc. Na pozór nieuchwytni, a w rzeczywistości nie dość szybcy…
Nagle Harukaze zatrzymał się.
- Co jest? – zapytał Kageyama.
-Czuję pustego… - odpowiedział Kazuto.
Po chwili za plecami 4. Oficera 7. Oddziału pojawił się demon. Nie był on tak potężny jak Menos, ale nie mniej szkaradny. Miał cztery nogi i dwie ręce zakończone szponami. Był dość wysoki. Na plecach miał dwa rzędy kolców, a na twarzy białą maskę.
- Uważaj! - krzyknął Kageyama, ostrzegając towarzysza, po czym szybkim cięciem zabił potwora.
- Było blisko – dodał po chwili.
Kazuto lekko zaskoczony atakiem hollowa przez chwilę stał wpatrując sie na znikające cielsko potwora. Zaraz po tym spojrzał na to co było powodem jego ogromnego strachu i zmartwienia, zakrwawionej peleryny maskującej reiatsu.
-Cholera...-zaklął cicho pod nosem.
Ukląkł na jedno kolano przy szacie i wziął ją w rękę, myśl o tym że jeden z jego towarzyszy mógł być ranny wyzwalała w nim ogromny gniew, nie mógł nawet myśleć o gorszym scenariuszu, mimowolnie ścisnął pięścią materiał i schylił głowę.
“Proszę, żeby nic im sie nię nie stało...” powtarzał ciągle w myślach. Po chwili podał szatę Manzo
-Co o tym myślisz ?
-Trudno coś wywnioskować. Nie znam tego reiatsu - Manzo zamyślił się - Najprawdopodobniej ta szata należy do innego wysłannika Gotei. Ale nie wiem kto mógłby to być - wzruszył ramionami.
-Oby...-westchnął Kazuto po czym odłożył szatę na miejsce
-Czekaj, poczułeś to ? - Kazuto ze zdziwieniem popatrzył się w ich prawą stronę - Ktoś otworzył senkaimon z Soul Society... - powiedzał nie odrywając wzroku od miejsca otworzenia bramy - Idziemy to sprawdzić ? - zapytał spoglądając pytająco na Manzo.
-Jak najszybciej - Kageyama nie tracąc czasu użył shunpo.
Kazuto ruszył za Kageyamą, po paru minutach zobaczył w oddali dwie sylwetki, jedna z nich ruszyła w nieznanym kierunku a druga stała na jednym z okolicznych budynków. Kazuto woląc się ubezpieczyć chwycił za rękojeść miecza, jednak po chwili poczuł znajome reiatsu jego kolegi z akademii.
-Chyba poznaje tego osobnika - powiedział żartobliwie Kazuto do Kageyamy.
Po tych słowach wylądował tuż za plecami Kyousuke.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 23-05-2013, 16:40   #29
 
Kyuke's Avatar
 
Reputacja: 1 Kyuke nie jest za bardzo znany
Nie zastanawiając się długo, chcąc naprawić poprzednie błędy, Kanezane natychmiast ruszył tropem znalezionych śladów.
Wskazywały one na to, że w pomieszczeniu stały co najmniej 3 osoby. Kilka śladów znajdowało się za kapitanem, ale te, które Kanezane znalazł przed nim, były zwrócone w strone wyjścia. Urywały się one przed drzwiami do pomieszczenia.
Sugawara od razu pobiegł tam, gdzie trop urywał się przy wyjściu. Opuścił pokój i ruszył przed siebie, starając się jakoś znaleźć reiatsu osoby, która tędy wyszła.
Poszukiwania były jednak nieskuteczne. Ktokolwiek tu był, nie zostawił więcej poszlak. Sugawarze wydawało się, że istoty, których ślady znalazł, jakby wyparowały w tym miejscu.
Shinigami jednak nie rezygnował, zwłaszcza, że pogoda była wprost idealna do pracy. Pokręcił się jeszcze wokół baraków pierwszego oddziału, a gdy nic nie znalazł, postanowił, że póki ma czas, sprawdzi osobiście wszystkie inne oddziały. Używając shunpo, udał się najpierw do siedliska larw i kwater oddziału drugiego.
W Siedlisku Larw było pusto. Sugawara nie znalazł tam żadnych trupów, jedynie otwarte cele więźniów. Dopiero poza więzieniem dało zauważyć się ciała martwych shinigami. Kwatery 2. oddziału były całkowicie zniszczone. Biuro kapitana 2. dywizji stało jednak prawie nienaruszone. Oprócz tego shinigami nie znalazł nic innego wartego uwagi.
Zrezygnowany Kanezane zaczął przeszukiwać okoliczne tereny, przy okazji powortu do baraków czwartego oddziału, gdzie spodziewał się zastać Fausta wraz z rannymi.
 
Kyuke jest offline  
Stary 23-05-2013, 19:07   #30
 
adamed's Avatar
 
Reputacja: 1 adamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znanyadamed nie jest za bardzo znany
Tadayie Judama i Nishimura Kyousuke:
Zaskoczony obecnością Tadayie i wiadomością od kapitanów, stał zastanawiał się co dalej począć.
-Musimy ponownie nawiązać kontakt z kapitanami i powiedzieć wszytkim co sie stało. Ciekawe kim jest ten Orzeł. Faust albo Aizawa napewno będą coś wiedzieć wkońcu są w II dywizji wiec musimy ich znaleźć.
Tadayie milczał dłuższą chwilę zaskoczony spotkanym Nishimurą, wiadomością i zadaniem Vadas Hari? Czy przeżył? Juadma postanowił wypełnić powierzoną misją jak najbardziej sumiennie.
- Dobry plan. Zróbmy jak mówisz.
Tadayie cieszył się z powodu szybkiego i konkretnego planu Kyosuke. Sam kompletnie nie pamiętał kto z wysłanych na tą misję przynależał do 2.oddziału.
-Orientujesz się może gdzie oni moga się podziewać w tej chwili.?
-Faust chyba został z Sugawarą ale jest problem z Aizawą.
-Może ty wróć i spotkaj się z Faustem ja powiadomię resztę
Judama skinął głową
- Powodzenia - powiedział bez przekonania.
Nie chcąc tracić ani chwili ruszył odszukać Fausta
Kyousuke odwrócił się i szybko udał sie do miejsca w którym się rozstali.
-Ciekawe czy znaleźli cos ciekawego i kto stoi za atakami pustych.??
-Tuż przed wyruszeniem za jego plecami pojawiło się znajome reiatsu, i z uśmiechem powitał przyjaciela.
 
__________________
Nishimura Kyousuke
adamed jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172