Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2013, 04:05   #372
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Słysząc imię swojego twórcy źrenice Diritha mimowolnie zwężyły się. Czy chciał czy nie chciał, na pewno było po nim widać, że to imię wywołało w nim niekoniecznie pozytywną reakcję do tego stopnia, że musiał się powstrzymać przed zdegustowanym warknięciem. Może i Riktel już nie żył, jednak nadal był dla drowa niemalże jak czerwona płachta na byka. Dodatkowo został niemalże wywołany z imienia, co nie poprawiało mu humoru. Opanował się jednak, przechylił lekko głowę do przodu tak aby spojrzeć na feniksa lekko spode łba i wbił wzrok w oczy demona. Jedno było pewne, po tym jak padło imię Riktela, ten drow nie cofnie się ani o milimetr.
- O jaki twór Riktela ci chodzi? I kto nakazał go ofiarować? - powiedział spokojnie i powoli, choć zimnym tonem.

Mroczny feniks nadal trwał w bezruchu.
- Ssssssmmmmmhymmmmm - wydał z siebie przedziwny, przeciągły, syczący odgłos, jakby dźwięk dochodził gdzieś z głębi pustki.
Ok... Feniks milczał chwilę.
- Shabranido - powtórzył, jakby zauważył, że nie zrozumiałeś. - Nakazał, żebyś ofiarował, prawie cały. Chodzi o twór, który jest w częściach. Spłonęło za mało. Kazał spalić prawie cały.

- O jaki dokładnie twór chodzi? Bo Riktel chyba nie stworzył tylko jednej rzeczy? - dopytywał dalej chcąc się upewnić o co chodzi feniksowi.

Feniks milczał chwilę.
- Nie, nie przyszedłem po ciebie. Ale miał rację. Pomyślałeś o tym od razu, wyszedłeś zza rogu budynku, ale nie cofnąłeś się z powrotem. Potem zwątpiłeś. Przybyłem spalić kartki papieru. Spaliłem te, które były tutaj. Muszę czekać aż ofiarujesz mi resztę. Nie wiem ile ma spłonąć. Powie mi, kiedy mogę wrócić. Kazał spalić prawie wszystkie.

Drow warknął pod nosem z niezadowolenia cały czas nie spuszczając oczu z feniksa. Zastanawiał się także czy opłaca się poświęcić księgę aby pozbyć się tego problemu. Wiedział też, że zarówno ten demon jak i ten cały Shabranido czytają mu teraz w myślach, więc formowanie zbyt szczegółowego planu nie było zbyt dobrym pomysłem. Na szczęście miał pod dostatkiem różnych bluzgów zarówno we wspólnym jak i w drowim języku, żeby przekazać im obu jak bardzo pasuje mu taki obrót spraw. A nie pasował mu bardzo. Gdyby tylko miał jakiś sposób na pokonanie demonów, to zapewne w tej chwili ruszyłby do ataku. Takiego wyjścia jednak pod ręką nie miał, więc trzeba było wymyślić coś innego.
Najpierw na przykład można zagrać nieco na zwłokę, kupując sobie nieco czasu na znalezienie odpowiedniej pałki do uporania się z problemem, lub zaplanowanie dalszych poczynań w taki sposób aby nie wyjść na tym kompletnie stratnym. O ile zniszczenie księgi, w której zapisane są sekrety własnego stworzenia nie można uznać za stratę. Może jeśli miałby do wyboru zniszczenie jej, a oddanie w ręce kogoś kto by tą wiedzę wykorzystał do zabicia go lub zniewolenia, to pewnie by ją zniszczył. Tu jednak nie o to chodziło. To był tylko jakiś test mgieł. O co w nim chodziło? Nie miał pojęcia. Wystarczyło, że wmieszany w to był sam Shabranido, dla którego Dirith był zapewne nic nie znaczącym pyłkiem na planie materialnym. Czemu jednak zwrócił na niego uwagę? To już chyba tylko Mistress wie.
Tak czy inaczej trzeba było w końcu coś zadecydować.
- Po co Shabranido chce spalić tą księgę? - spytał jeszcze aby spróbować dowiedzieć się czemu tak wysoko położony w hierarchii demon może coś od niego chcieć. Jednak nie chcąc przedłużać sprawy dalej, Dirith postanowił pójść po księgę.
- Zaczekaj więc tutaj feniksie, niedługo powinienem przynieść to czego szukasz... - powiedział dość wolno, jakby zmuszając sie do wypowiedzenia tych słów. Do tego mówił to tak zimnym tonem, że na moment żar tego ognistego ptaka mógł się zdawać mniej intensywny. Z całą pewnością feniks mógł się domyślić, że jeśli drow miałby jakąkolwiek szanse na pokonanie go zamiast pójście na ten układ, to zapewne spróbowałby ją wykorzystać, oraz już od dawna by walczyli.
Przez jeszcze następną chwilę mroczny elf obserwował demona, aż w końcu odwrócił się do niego lekko bokiem po czym ruszył idąc za róg z za którego wcześniej wyszedł. Cały czas trzymał jednak wzrok na feniksie i dopóki nie przesłonił go budynek. Dopiero wtedy odrobinę się rozluźnił i zaczął faktycznie myśleć jakie ma dostępne opcje. W zasadzie jedyną opcją było faktyczne oddanie księgi. Inaczej mógłby czekać aż nieśmiertelny twór chaosu zestarzenie się i postanowi opuścić wyspę. Trwałoby to pewnie ładnych parę lat, jednak w tej chwili nie mógł czekać aż tyle.
Dirith szedł więc do wyjścia z miasta starając się nie myśleć za wiele. To dlatego, że nie chciał aby jego myśli zostały podsłuchane. Dodatkowo bardzo często zaczynał swoje myśli od 'Dlaczego" aby dodatkowo ukrywac je przed demonami. Co prawda Dirith bardziej uważał, że demony jednak potrafią usłyszać pytanie zaczynające się od "dlaczego", jednak nie rozumiały lub były w stanie zrozumieć informacji zawartych w pytaniu. Tak czy inaczej, było to drowowi na rękę.
Kiedy dotarł już do starego cmentarza szedł dalej starając się zachować ciszę. Nie chciał tym samym zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi grasującej gdzieś w tych okolicach klątwy. Szedł jednak pewnie dobrze wiedząc co zamierza zrobić.
A Dirith zamierzał wziąć obie księgi z kuferka, w którym się znajdowały. Księgę Riktela zamierzał jeszcze raz na szybko przejrzeć aby postarać się zapamiętać najważniejsze fragmenty, po czym podarł jedną za stron. Postarał się jednak aby a urwanym kawałku papieru nie było żadnego pisma. Wszystko po to, aby zachować jakikolwiek fragment księgi, dzięki któremu mógłby odnowić całą księgę jak już znajdzie to całe źróbło, o którym wspominał Silversting w swojej księdze. Jeśli jednak źródło okazałoby się mitem, wtedy najprawdopodobniej ani Mistres ani nawet sam Astaroth oraz wszyscy bogowie razem wzięci nie byliby w stanie powstrzymać likantropa przed zgładzeniem Shabranido.
Jednak póki co, bardziej liczyło się dostarczenie księgi, dlatego elf schował skraweg papieru z powrotem do skrzynki, którą na powrót zamaskował, po czym wyruszył z powrotem do miasta oraz feniksa.
 
eTo jest offline