Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2013, 20:15   #371
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti długo zastanawiała się, co by było, gdyby Dirith wyszedł zza rogu budynku, a feniks zionąłby ogniem. Pewnie nie zdążyłaby nawet wypowiedzieć leczącego zaklęcia, ale wolała nie wspominać o tym Dirithowi. Kiedy drow tak po prostu wyszedł prosto na feniksa, szczęka jej opadła. Feniksowi chyba też, ponieważ nie zionął ogniem. Co ciekawe, zaczął nawet rozmawiać w myślach! Kiti stała się podejrzliwa, Dirith zostawał wplątany w niecną intrygę Chaosu i być może nawet o tym nie wiedział!

– Kto powiedział ci o Riktelu?
– Mgły.
– Dlaczego interesujecie się Riktelem i jego tworami?
– Nie słyszę cię, kleryku.
– Czy Riktel przyzywał demony do swoich celów?
– Nie muszę z tobą rozmawiać, kleryku.
– Czego tak nienawidzisz w tym miejscu, że je niszczysz!?
– Nie niszczę go, stoi mi na drodze. Musiałem spalić kartki.
– Co na nich było?
– Pismo Riktela.
– Dlaczego musiało spłonąć?
– Nie słyszę cię.
– Dobrze dobrze dobrze! Czy było tam napisane coś o tym drowie?
– Tak.
– Jego też przyszedłeś spalić?
– Nie, przyszedłem, żeby dał mi resztę kartek.
– Czy odejdziesz kiedy je spalisz?
– Tak, będę mógł wrócić.
– Ah tak... kto zabrania ci wrócić?
– Nie muszę z tobą rozmawiać, kleryku.

Z Dirithem działo się coś złego, złego, złego! Demony chciały, aby żył, jednocześnie chyba próbowały go uszkodzić. Co było takiego w tej księdze, jakiej Dirith szukał tak zawzięcie, ukrywał ją, że demony postanowiły ją zniszczyć? I to w taki sposób? Przecież mogły same ją zniszczyć, ale chciały że Dirith im ją dał! O co chodzi, o co o co!?

- Czy ja też mogę dać ci te kartki które chcesz spalić i odejdziesz?
- Tak.
- Tak tylko pytam.
- A jeśli ci ich nie oddamy?
- Będę czekał aż oddacie.
- A jeśli nigdy!?
- Będę czekał, aż pozwolą mi przestać i wrócić.

Nie wyglądało to różowo.

- Czy wiesz coś o źródle niezwykłej mocy w tej okolicy?
- Nie muszę z tobą rozmawiać, kleryku.

Czekała na to co zrobi teraz Dirith. W końcu to jego księga.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 17-05-2013, 04:05   #372
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Słysząc imię swojego twórcy źrenice Diritha mimowolnie zwężyły się. Czy chciał czy nie chciał, na pewno było po nim widać, że to imię wywołało w nim niekoniecznie pozytywną reakcję do tego stopnia, że musiał się powstrzymać przed zdegustowanym warknięciem. Może i Riktel już nie żył, jednak nadal był dla drowa niemalże jak czerwona płachta na byka. Dodatkowo został niemalże wywołany z imienia, co nie poprawiało mu humoru. Opanował się jednak, przechylił lekko głowę do przodu tak aby spojrzeć na feniksa lekko spode łba i wbił wzrok w oczy demona. Jedno było pewne, po tym jak padło imię Riktela, ten drow nie cofnie się ani o milimetr.
- O jaki twór Riktela ci chodzi? I kto nakazał go ofiarować? - powiedział spokojnie i powoli, choć zimnym tonem.

Mroczny feniks nadal trwał w bezruchu.
- Ssssssmmmmmhymmmmm - wydał z siebie przedziwny, przeciągły, syczący odgłos, jakby dźwięk dochodził gdzieś z głębi pustki.
Ok... Feniks milczał chwilę.
- Shabranido - powtórzył, jakby zauważył, że nie zrozumiałeś. - Nakazał, żebyś ofiarował, prawie cały. Chodzi o twór, który jest w częściach. Spłonęło za mało. Kazał spalić prawie cały.

- O jaki dokładnie twór chodzi? Bo Riktel chyba nie stworzył tylko jednej rzeczy? - dopytywał dalej chcąc się upewnić o co chodzi feniksowi.

Feniks milczał chwilę.
- Nie, nie przyszedłem po ciebie. Ale miał rację. Pomyślałeś o tym od razu, wyszedłeś zza rogu budynku, ale nie cofnąłeś się z powrotem. Potem zwątpiłeś. Przybyłem spalić kartki papieru. Spaliłem te, które były tutaj. Muszę czekać aż ofiarujesz mi resztę. Nie wiem ile ma spłonąć. Powie mi, kiedy mogę wrócić. Kazał spalić prawie wszystkie.

Drow warknął pod nosem z niezadowolenia cały czas nie spuszczając oczu z feniksa. Zastanawiał się także czy opłaca się poświęcić księgę aby pozbyć się tego problemu. Wiedział też, że zarówno ten demon jak i ten cały Shabranido czytają mu teraz w myślach, więc formowanie zbyt szczegółowego planu nie było zbyt dobrym pomysłem. Na szczęście miał pod dostatkiem różnych bluzgów zarówno we wspólnym jak i w drowim języku, żeby przekazać im obu jak bardzo pasuje mu taki obrót spraw. A nie pasował mu bardzo. Gdyby tylko miał jakiś sposób na pokonanie demonów, to zapewne w tej chwili ruszyłby do ataku. Takiego wyjścia jednak pod ręką nie miał, więc trzeba było wymyślić coś innego.
Najpierw na przykład można zagrać nieco na zwłokę, kupując sobie nieco czasu na znalezienie odpowiedniej pałki do uporania się z problemem, lub zaplanowanie dalszych poczynań w taki sposób aby nie wyjść na tym kompletnie stratnym. O ile zniszczenie księgi, w której zapisane są sekrety własnego stworzenia nie można uznać za stratę. Może jeśli miałby do wyboru zniszczenie jej, a oddanie w ręce kogoś kto by tą wiedzę wykorzystał do zabicia go lub zniewolenia, to pewnie by ją zniszczył. Tu jednak nie o to chodziło. To był tylko jakiś test mgieł. O co w nim chodziło? Nie miał pojęcia. Wystarczyło, że wmieszany w to był sam Shabranido, dla którego Dirith był zapewne nic nie znaczącym pyłkiem na planie materialnym. Czemu jednak zwrócił na niego uwagę? To już chyba tylko Mistress wie.
Tak czy inaczej trzeba było w końcu coś zadecydować.
- Po co Shabranido chce spalić tą księgę? - spytał jeszcze aby spróbować dowiedzieć się czemu tak wysoko położony w hierarchii demon może coś od niego chcieć. Jednak nie chcąc przedłużać sprawy dalej, Dirith postanowił pójść po księgę.
- Zaczekaj więc tutaj feniksie, niedługo powinienem przynieść to czego szukasz... - powiedział dość wolno, jakby zmuszając sie do wypowiedzenia tych słów. Do tego mówił to tak zimnym tonem, że na moment żar tego ognistego ptaka mógł się zdawać mniej intensywny. Z całą pewnością feniks mógł się domyślić, że jeśli drow miałby jakąkolwiek szanse na pokonanie go zamiast pójście na ten układ, to zapewne spróbowałby ją wykorzystać, oraz już od dawna by walczyli.
Przez jeszcze następną chwilę mroczny elf obserwował demona, aż w końcu odwrócił się do niego lekko bokiem po czym ruszył idąc za róg z za którego wcześniej wyszedł. Cały czas trzymał jednak wzrok na feniksie i dopóki nie przesłonił go budynek. Dopiero wtedy odrobinę się rozluźnił i zaczął faktycznie myśleć jakie ma dostępne opcje. W zasadzie jedyną opcją było faktyczne oddanie księgi. Inaczej mógłby czekać aż nieśmiertelny twór chaosu zestarzenie się i postanowi opuścić wyspę. Trwałoby to pewnie ładnych parę lat, jednak w tej chwili nie mógł czekać aż tyle.
Dirith szedł więc do wyjścia z miasta starając się nie myśleć za wiele. To dlatego, że nie chciał aby jego myśli zostały podsłuchane. Dodatkowo bardzo często zaczynał swoje myśli od 'Dlaczego" aby dodatkowo ukrywac je przed demonami. Co prawda Dirith bardziej uważał, że demony jednak potrafią usłyszać pytanie zaczynające się od "dlaczego", jednak nie rozumiały lub były w stanie zrozumieć informacji zawartych w pytaniu. Tak czy inaczej, było to drowowi na rękę.
Kiedy dotarł już do starego cmentarza szedł dalej starając się zachować ciszę. Nie chciał tym samym zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi grasującej gdzieś w tych okolicach klątwy. Szedł jednak pewnie dobrze wiedząc co zamierza zrobić.
A Dirith zamierzał wziąć obie księgi z kuferka, w którym się znajdowały. Księgę Riktela zamierzał jeszcze raz na szybko przejrzeć aby postarać się zapamiętać najważniejsze fragmenty, po czym podarł jedną za stron. Postarał się jednak aby a urwanym kawałku papieru nie było żadnego pisma. Wszystko po to, aby zachować jakikolwiek fragment księgi, dzięki któremu mógłby odnowić całą księgę jak już znajdzie to całe źróbło, o którym wspominał Silversting w swojej księdze. Jeśli jednak źródło okazałoby się mitem, wtedy najprawdopodobniej ani Mistres ani nawet sam Astaroth oraz wszyscy bogowie razem wzięci nie byliby w stanie powstrzymać likantropa przed zgładzeniem Shabranido.
Jednak póki co, bardziej liczyło się dostarczenie księgi, dlatego elf schował skraweg papieru z powrotem do skrzynki, którą na powrót zamaskował, po czym wyruszył z powrotem do miasta oraz feniksa.
 
eTo jest offline  
Stary 17-05-2013, 17:38   #373
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Po co Shabranido chce spalić tą księgę?
- Nie wiem – odparł.
Była to dla niego robota taka sama, jak dla człowieka „kup chleb” – nikt nie pyta „po co?”. Co było w tej księdze takiego, co wymagałoby tak dziwnych kombinacji? Każdy demon, a już na pewno Shabranido, mógł tu po prostu przyjść i zniszczyć tę księgę, teraz, lub co więcej – wczoraj. Ta księga przecież istniała od lat… Dlaczego akurat teraz? Postanowiłeś jednak po nią iść, po to, by za chwilę ją odzyskać z pomocą źródła. Czy demony spróbują zatem powstrzymać was przed dotarciem do źródła…? A Może By Tak zastanowić się co tak naprawdę mógłbyś zrobić gdybyś znalazł to źródło...?

*
Verion obserwował. Oczywiście, Shabranido był zajęty swoimi sprawami i od czasu pojedynku nie zwracał na drowa najmniejszej uwagi.
- Powiedz mu, że Shabranido….
Dla śmiertelników to z reguły nie miało znaczenia. Ktokolwiek by to nie był, były to „demony”. Demony to, demony tamto. Ostatecznie wszystkie były częścią Mgieł, więc dla nich nie miało znaczenia co myślą o tym śmiertelni. Sam dźwięk imienia Shabranido wywołał u drowa intrygujące dla Veriona reakcje. Ani Verion, ani Shabranido nie grzebali w myślach drowa. Verion uważał, że tak było ciekawiej albo że pękłby ze śmiechu słysząc myśli drowa w tej chwili. Z samego jego zachowania oraz uczuć wiedział wszystko to, co chciał. Obserwując jak drow rozmawia z feniksem, Verion podniósł głowę i uśmiechnął się z szacunkiem, co rzadko mu się zdarzało.
- Timewalker… Słyszysz mnie?;3 – szepnął złowieszczo. – Widzisz to? Boisz się? Zapamiętaj dobrze imię tego drowa, będzie cię odtąd prześladować...
*
Dirith, Kiti;

Udaliście się na miejsce, gdzie ukryliście łupy wojenne. Okazało się, że nadal są na swoim miejscu. Po wstępnym przygotowaniu księgi i zachowaniu skrawka niezapisanego notatnika Riktela, powróciliście do miasta. Mroczny feniks czekał na was, spokojny, siedząc nadal na placu, gdzie był ostatnio.
- Przyniosłeś ją… - odezwał się, jakby był tym zaskoczony, a jednocześnie jakby Dirith potwierdził czyjąś teorię swoim zachowaniem. – Daj mi ją teraz, abym mógł wrócić.

To trochę jak z dawaniem cukru koniowi…. Bywa, że ugryzie przypadkiem. Położyłeś zatem notatnik w bezpiecznej odległości, aby przypadkiem ogień nie objął jej kiedy nadal będziesz trzymać ją w ręce. Mroczny feniks obejrzał ją, zbliżył do niej dziób i ku waszemu zdziwieniu, zaczął przewracać końcem dzioba kartki, które zajmowały się ogniem od ognia pełzającego po ciele istoty. Feniks kartkował powoli księgę, jakby czekał, kiedy może przestać. Kiedy był już blisko końca notatnika i zostało z niego niewiele spalonych kartek, mroczny feniks nagle znieruchomiał, podniósł głowę i odezwał się;
- Dziękuję.
Rozłożył ponad wami ogromne, płonące skrzydła, i po jednym potężnym uderzeniu skrzydłami wzbił się ponad miasto, a po chwili zniknął wam z oczu na czarnym i rozgwieżdżonym niebie.
Gargoyle Nebula by ~sumopiggy on deviantART

Zostaliście sami, w dogasającym mieście, pogrążonym w ciszy żałoby i nocy, rozświetlonym płomieniami na zgliszczach. Przed wami leżały resztki spalonego notatnika Riktela.
WHOAH!... A to co...?! Kątem oka widzieliście...!
Lava Gargoyle by *88grzes on deviantART

Obracacie się instynktownie w tamtym kierunku. Cień skacze z płonącego dachu i ląduje na ulicy przy zawalonym budynku. A, znalazł się!...
A GARGOYLE by ~P01s0n on deviantART
Wasza znajoma figurka!

- Wreszcie odleciał! – odezwała się figurka. – Wybaczcie za milczenie, ale jak zapewne wicie, czasem nie jest wygodnie mówić o zbyt wielu rzeczach kiedy zbyt wiele uszu słyszy... Poza tym, byłem zajęty... – skinął na budynek. – Chodź, wyjdź! Możesz już wyjść!
Spomiędzy gruzów wyszła powoli na czworaka mała, zapłakana dziewczynka.
Girl Crying by ~lolzatu on deviantART

Podbiegła do figurki, pochlipując, i schowała się za nią, przestraszona widokiem wilka i drowa.
- Zbyt wiele uszu słucha, mroczny elfie, żebyśmy mogli swobodnie rozmawiać. Posłuchaj. Serce, które zabrałeś. Należało kiedyś do śmiertelnej istoty, która została przeklęta. Źródło, o które pytaliście mrocznego feniksa, zostało stworzone z jego uwięzionej duszy. Mroczny elfie, kiedy ktoś zadziera z magami, lub wplątuje się w ich intrygi, przegląda ich księgi, nosi je ze sobą, próbuje je przetłumaczyć... sam rozumiesz. Zakładam, że jak wiele mrocznych elfów i jak wielu skrytobójców, szukasz wciąż sposobu by udoskonalić swoje umiejętności. Prawdopodobnie ktoś chciał aby ta księga spłonęła, abyś tego nie dokonał. Chciał cię upokorzyć, zmuszając cię, abyś praktycznie sam tego dokonał, sam wrzucił ją w ogień. Twoi towarzysze bali się ciebie. Zdradzili cię, nasłali na ciebie sługi Chaosu, chcieli złożyć cię w ofierze by zyskać moc większą od twojej. To przekleństwo utalentowanych, inni próbują strącić ich i podeptać. Boją się ciebie. Mrocznego elfa przemieniającego się w tygrysołaka, chimery, stworzonej by zabijać. Rośniesz w siłę i są tacy, którym się to nie podoba... Z drugiej strony, jesteś po części Taki Jak Ja. Nie ma na tej wyspie już nikogo, kto mógłby dokonać dla mnie zemsty... Nikogo poza tobą. Dlatego weź moje serce, mroczny elfie, i zanieś je do źródła. Ten, kto tego dokona, posiądzie moc istoty do której należało to serce. A ona nie będzie już uwięziona na tym ziemskim padole i po wieki przeklęta. Czyż nie tego chciałeś? Notatnik, eksperymenty, melisa Almanakh the Elven...? Wystarczy, że zaniesiesz ten kamień do źródła a droga do ogromnej mocy stanie przed tobą otworem... Nie chcę, aby ta moc została związana z kimś przypadkowym, z kimś innym, kto by ją zmarnował. Uważaj jednak. Wiele istot już wie. Być może będą próbowały cię powstrzymać. Mogą to być demony albo i słudzy Bieli. Ci, którzy wiedzą o źródle, nie pozwolą aby ktoś tam dotarł. Wielu próbowało. Ale wierzę, że tobie się uda. Wiem, że pokonałeś wiele przeszkód na tej wyspie i wiem że ktoś Taki Jak Ty zdoła dotrzeć do źródła i przerwać tę klątwę. Elementem problemu jest to, że nie mogę powiedzieć komuś kto jeszcze o tym nie wiem, że źródło istnieje, ani gdzie leży źródło, ani zdradzać o nim szczegółów. Zostawiłem księgę. Znalazłeś ją. Już wiesz. Teraz znajdź do niego drogę. Tylko tak można zdjąć klątwę, a dla was to jedyna szansa by opuścić wyspę żywcem... Mroczny feniks był ostrzeżeniem. Kto wie, ktoś widzi i słucha. Ktoś chce cię zabić, ktoś się ciebie boi, ponieważ wie, jak potężnym możesz się stać, mroczny elfie...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 22-05-2013, 22:38   #374
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti zastanawiała się co knują demony. Po odpowiedziach feniksa podejrzewała, że być może stała im na przeszkodzie. Żaden demon nie lubi kleryków, a tym bardziej kleryka który stoi mu na drodze. Zastanowiła się nawet czy utrata reszty Stada nie była wywołana przez demoniczne knowania i czy nie nadeszła właśnie jej kolej. Figurka i tak nie odpowie na jej pytania lub będzie kłamać. Kiti uznała że najwyższy czas się pomodlić o kolejny świetlisty deszcz.

„Niepokonane, wszechwiedzące Światło! Czuję jak zbierają się wokół złe moce i mrok Chaosu gęstnieje! Obdarz mnie swoim blaskiem i swoją wiedzą, pomóż mi ujrzeć i zrozumieć poprzez mrok! Czuję jak mój towarzysz ginie w niebycie i Chaos próbuje go dosięgnąć! Pomóż mi, nie pozwól złamać jego wolnej Woli! Pomóż mi szukać drogi ucieczki w tej ciemności, żebym mogła poprowadzić tam Diritha, który Ciebie nie widzi!”

Modląc się, pogrążyła się w lekkiej medytacji, nasłuchując odpowiedzi. Po chwili nie słyszała już szumu ognia w mieście. Usłyszała za to narastający, rytmiczny łopot skrzydeł. Kiedy jej alter ego poszukujące odpowiedzi spojrzało w górę, w ciemne niebo, zobaczyła niewyraźną sylwetkę ogromnego smoka.
wrath from above by ~Avenegeus on deviantART

Na początku poczuła niepokój, smok jednak wylądował, a niebo nad nim pojaśniało. Serce wilczycy wypełniła radość.
Zephyrus by *Chromamancer on deviantART

- Lavender!!! – ucieszyła się niezmiernie i nie czuła się już sama osaczona przez cały Chaos i jego macki.
Smok wydał z siebie powitalny pomruk i spoglądał na nią z góry.
Blue Warden by *Isvoc on deviantART
Kiedy się zbliżyła, smok wyraźnie się zmieniał. Z jasnych, białych łusek, pozostawała szarość. Im bliżej się znajdowała i miałą okazję lepiej się przyjrzeć, tym ciemniejsze były łuski smoka, który patrzył na nią.
Brighter Than The Moon by ~TheNightmareDragon on deviantART
- Lavender? Czy to ty!? Nie rozumiem...!!!
- Tak, tak brzmiało moje imię, Lavender – odparł przyjaźnie smok.
- Ale ale aleeee! Twoje łuski! Były białe!!!
- Nie są?...
Smok rozłożył nagle skrzydła, ogłuszająco rycząc.
Winged Calamity by *Isvoc on deviantART
To już nie był Lavender!!! Ten przed chwilą, miał jego głos, ale ten, już nie! To zdecydowanie nie był już Lavender! Kiti poczuła nagle, że ktoś za nią stoi i odwróciła się. Widziała teraz czerń nocy i jakiegoś elfa, odzianego w biel, rozświetlającego mrok wokół siebie. Elf był niezmiernie przystojny i niezmiernie smutny. Po jego spojrzeniu widać było, że żywi jakąś urazę do świata.
Ryu Ashford by ~omupied on deviantART

- Płakała... Bardzo długo... – odezwał się cicho.
- Kto!?
Hamaliel by *Syrkell on deviantART

- Zakochała się we mnie, tak mi się wydaje – szepnął, zatroskany.
- Kto?
Milczał, spoglądał w nicość.
- Kim jesteś? – spytała elfa. – Ja mam na imię Kiti!
Elf spojrzał na ciebie, jakby nie chciał rozmawiać.
- Utraciłem imię wraz ze swoją śmiercią.
- Ah! Przy... przykro mi... nie wiem co powiedzieć! Jak zginąłeś?
- Przegrałem.
- Został zamordowany – wtrącił się znienacka stanowczy głos Lavendera.
Kiedy Kiti ponownie odruchowo zerknęła tam gdzie był smok, nie było już go na miejscu. Wysoko na niebie ujrzała za to dwa smoki!
Chaos Emporium by ~Skysealer on deviantART

- Po mojej śmierci zrodziła się klątwa – kontynuował elf. – Ze zniszczonej miłości, zniszczonej przyjaźni i przysięgi... Nie chciałem tego... ona także tego nie chciała. Płacząc za mną powiedziała coś, czego potem żałowała. Ale było już za późno, wypowiedziane w rozpaczy słowa zostały usłyszane, a jej łzy pomszczone...
M.IO by *LAS-T on deviantART

- Na czym polega ta klątwa?
Elf wskazał w niebo.
- Zabrała mu wszystko, co mogła – szepnął. – Tak jak on zabrał kobiecie tego, kogo pokochała. Tak jak on chciał odebrać mi honor, wiarę i spokój. Zabrała mu wszystko i wymazała go z kart historii. Nie możemy o nim mówić, nie możemy wypowiadać jego imienia, nie możemy go chronić, chociaż nie chciałem tego... nie chciałem tej klątwy – mówił cicho i smutno, jakoś bojaźliwie. Ma być przeklęty. Nie chciałem tego. Ma być na zawsze przeklęty. Ma cierpieć póki klątwa nie zostanie zdjęta.
- Jak ją zdjąć!?
- Nie wolno o tym mówić, to część tej klątwy. Wybacz, Lavender i Almanakh nie mogą ci tego powiedzieć. Klątwa sprawi, że tego nie usłyszysz.
- A jak ty masz na imię? Powiedz mi chociaż to!
- Próbował zniszczyć moje imię. Mój honor. Próbował zabrać mnie ze sobą na dno. Niektórzy mu uwierzyli. Bardzo płakała. Klątwa starła ich z powierzchni ziemi, aby zapomniano o moim imieniu, by nie wspominano go niewłaściwie. Nie byłem zdrajcą – szepnął. – Nie byłem zdrajcą! Przegrałem, ale nie byłem zdrajcą! Ci, którzy w to nie uwierzyli, mieli zapomnieć o moim imieniu. Miałem na imię Ranaanta. Teraz zwą mnie Moonbringer.
Wizja rozwiała się...
Gladiator - Now We Are Free Super Theme Song - YouTube
*
Kiti zastanawiała się, czy Chaos będzie zadowolony z tego, że Kiti modli się i być może odkrywa fragmenty tej układanki. Z drugiej strony skoro demony mogły podsłuchiwać być może jej myśli, to już dawno wiedziały.
„Jeśli podmuchujesz moje myśli, demonie, powiedz mi kim jest Moonbringer?” – pomyślała, patrząc na figurkę.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 24-05-2013, 03:08   #375
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith samemu dziwił się, że właśnie szedł z notatkami Riktela tylko po to, żeby je spalić. Tym bardziej po tym, jak przed chwilą je odzyskał. Nie było jednak innego wyjścia, gdyż w starciu z tym demonem pewnie skończyłby jako popiół i nie było zbyt wielu innych możliwości. Może i można było szukać innego sposobu, jednak na tej wyspie pewnie by się go nie znalazło, a opuścić jej nie było jak. Tym bardziej, że jedyny środek transportu zdolny do podróży poza zasięgiem feniksa miał pokaźną dziurę w kadłubie Wykonaną przez Silverstinga. Może jakby gdzieś wokół kręcił się Barbak, to byłyby większe szanse na powodzenie ze względu na jego doświadczenie z demonami. Jednak od jakiegoś czasu nie było po nim nigdzie śladu.
Nie pozostawało więc nic innego jak ulec i pozwolić zniszczyć księgę. Na szczęście istniała szansa na jej odzyskanie w postaci tajemniczego źródła, którego nikt wcześniej nie znalazł. To znaczy z setek poszukiwaczy tylko Silversting, co sugerował w swojej księdze.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że drow nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego jakiś demon mógł chcieć zniszczyć notatki jego twórcy. Sprawy demonów obchodziły go mniej niż zeszłoroczny śnieg, dlatego tym bardziej nie mógł zrozumieć dlaczego jakiś demon mógłby nie chcieć aby dalej siebie rozwijał. Tym bardziej ktoś pokroju Shabranidp, który pewnie mógłby go zmieść z powierzchni ziemi przypadkowym kichnięciem, jeśli znajdowałby się w promieniu kilkuset kilometrów od niego.
Dlatego widząc jak kolejne kartki płoną zmieniając się w popiół elf był coraz bardziej zdenerwowany do tego stopnia, że pod skórą jego prawej dłoni Tysiąc Ostrzy wił się niespokojnie ukazując owe niezadowolenie z sytuacji i będąc gotowym do walki w każdej chwili. W tym przypadku co prawda byłoby to zwykłym samobójstwem, więc Dirith zmuszał się do zachowania spokoju, jednak prędzej czy później ktoś mu za to zapłaci. Nawet jeśli byłby to sam Shabranido.
Na szczęście po poświęceniu księgi feniks odleciał tak jak obiecywał. Czyli droga do opuszczenia wyspy w poszukiwaniu źródła była otwarta. Pozostawał jednak jeden mały szczegół odnośnie lokacji w której owe źródło się znajdowało. Tutaj jednak trzeba było się udać z powrotem do kapitana latającego statku.
Dirith ruszył więc aby podnieść resztki swojej księgi. W pewnym momencie kątem oka zobaczył jakiś cień poruszający się po jednym z dachów. Wtedy nie wytrzymał już i ze strug lejącego się metalu nagle wyłaniających się ze skóry jego prawej dłoni uformował katanę i przygotował się do walki zamierzając tym razem nie odpuścić intruzowi, co dał do zrozumienia warknięciem jakie wydobył z siebie pod nosem.
Okazało się jednak, że owy intruz to tylko figurka z którą rozmawiał w pracowni Silverstinga. Na szczęście figurka szybko zaczęła tłumaczyć czemu nie odpowiadała i jak ma się aktualna sytuacja. Dlatego Dirith postanowił uspokoić się nieco i opuścił broń, jednak jeszcze jej nie chował.
- Powiedz mi może coś, czego nie wiem? - warknął w pierwszej chwili. - Jakbyś nie zauważył jestem drowem, a tam skąd pochodzę po towarzyszach w pierwszej kolejności można spodziewać się sztyletu w plecy. - stwierdził uśmiechając się lekko.
- Trzymaj swoich przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej, czy jak tam szło to powiedzenie. Może i przywołanie meduzy było oryginalne, ale jak widać daje sobie jakoś radę ze sztyletami wymierzonymi w moje plecy. I nie moja wina, że wszędzie znajdą się idioci próbujący pozbyć się innych z bezpodstawnego strachu tylko robiąc sobie z nich faktycznych wrogów... ale mniejsza o to w tej chwili. - machnął mieczem jednocześnie zaczynając go deformować i z powrotem wchłaniać w swoje ciało. Bynajmniej nie dlatego, że w pobliżu znajdowały się dzieci, tylko po prostu nie widział aby w tej chwili broń była mu potrzebna.
- A jeśli chodzi o to źródło, to może i nie możesz powiedzieć gdzie się ono znajduje, ale czy możesz potwierdzić gdzie ono się znajduje jeśli już byłem na wyspie na której się ono znajduje? Jeśli tak, to czy nie jest to przypadkiem ta wyspa leżąca jakieś dwa dni drogi na której byłem przed utknięciem tutaj? - spytał zastanawiając się, czy źródło nie znajduje się przypadkiem na tej samej wyspie co jego wyznawcy. Jeśli nie? To i tak warto było spróbować aby wykluczyć jedno miejsce z poszukiwań, co już było jakimś postępem w tej sprawie.
- Swoją drogą, co się stanie po tym jak zaniosę to serce do źródła? Ta cała moc przejdzie na mnie? Jeśli tak i planujesz mnie opętać i dalej żyć w najlepsze, to lepiej uważaj. Nie wiem czy wiesz, ale wcześniej już uwolniłem się od czyjegoś zniewolenia. I to w dodatku dwukrotnie, przy czy za drugim razem przerobiłem mojego twórcę dosłownie na mokrą, czerwoną plamę. - stwierdził ostrzegając lojalnie, że taki obrót spraw mógłby się źle zakończyć dla figurki. - Dlatego jeśli to był twój plan, to możesz oszczędzić mi i przede wszystkim sobie wielu problemów i po prostu powiedzieć, że potrzebujesz jakiegoś ciała do opętania. Wszystko da sie załatwić i dogadać odnośnie zapłaty. - powiedział zastanawiając się czy taki obrót spraw był możliwy. Ostatnio działo się wiele dziwnych rzeczy, więc nie byłoby to takie dziwne biorąc pod uwagę rzeczy jakie już się wydarzyły. Co prawda mógł tym samym dać figurce do zrozumienia, że właśnie rozgryzł jego plan, jednak to nie było w tej chwili najważniejsze. Ważniejsze było znalezienie źródła i wykorzystanie go w pierwszej kolejności do odzyskania zniszczonej księgi Riktela.
 
eTo jest offline  
Stary 24-05-2013, 22:37   #376
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Jeśli chodzi o to źródło, to może i nie możesz powiedzieć gdzie się ono znajduje, ale czy możesz potwierdzić gdzie ono się znajduje jeśli już byłem na wyspie na której się ono znajduje?
Figurka wyraźnie zawahała się, zakłopotana, „jakby chciała a nie mogła”.
- Nie byłeś jeszcze w miejscu, z którego mógłbyś zobaczyć źródło – odparła, starając się być pomocną.
- Swoją drogą, co się stanie po tym jak zaniosę to serce do źródła? Ta cała moc przejdzie na mnie?
- Cały potencjał przeklętej istoty zostanie nierozerwalnie związany z tym, kto zaniesie serce do źródła. Jeśli będziesz to ty, moc zostanie związana z tobą. Mówię o tym dlatego, że...- figurka spojrzała na białą wilczycę. – Jeśli ty tego nie zrobisz, drowie, ona to zrobi – powiedziała figurka i uśmiechnęła się złowieszczo. – Biel zmusi ją do tego. Obieca jej nowe miasto. Obieca jej zmartwychwstanie ludzi, którzy tu dziś zginęli. Obieca jej więcej niż Barbakowi i obieca jej niewątpliwie pomoc w walce z Chaosem. Nie będzie potrzebowała już twojego ostrza, drowie...

* * *
Dirith;

Intoxicated: Beacon by ~Cythete on deviantART

Fire by ~thehiddensapphire on deviantART

Fire Eyes by *DarkSilverflame on deviantART

fire by ~KneeDeepInc on deviantART

fire by ~deerblood on deviantART

kuu fire by *Apofiss on deviantART

* * *
Dirith;
Eh...! Znowu te dziwne wizje!... Wspomnienia...?
- Nie zrozum mnie źle. Sługa Bieli z taką mocą nie jest mi za bardzo na rękę. Nie jestem na szczęście do końca pewien, czy byłabyś w stanie dotrzeć do źródła. Chociaż wiadomo jak jest z klerykami, spam heal i do przodu!... Silversting był wbrew pozorom za słaby. Za dużo kombinował, za dużo myślał, za dużo planował i ambicje go przerosły. Chował się za swoją magią, niby był mądry i ostrożny, ale po prostu się bał. Chociaż zbliżał się do źródła, cofał się, posyłał przodem innych na przeszpiegi. Za dużo chciał. Drowie, wiesz, dlaczego cię skuł w łańcuchy, zamiast zapłacić ci za pomoc? Był zbyt dumny by prosić o pomoc drowa, a po drugie, tak naprawdę na tłumaczeniu mniej mu zależało. Wpadł na pomysł, by posłać cię na przeszpiegi. Był do tego stopnia tchórzliwy. Mówi się, że na świecie wielu jest szaleńców i brutali, którzy pragną władzy nad światem, niepokonanej mocy. Ale oni się do tego nie nadają. Oni nie potrafią korzystać z potęgi tak, by nie zniszczyć siebie i wszystkiego wokół. Trzeba umieć, drowie. Trzeba umieć być skrytobójcą, który narodził się w piekle, i podróżować z klerykiem Bieli, stworzyć z nim Stado, które zaszło tak daleko. Trzeba umieć być zimnokrwistym mordercą a jednocześnie szanować przeciwnika i swoje przekonania. Nie jestem kimś, kto wskaże ci drogę do mocy, którą gdybym mógł, posiadłbym samemu. Ale jestem kimś, kto ciebie nie zatrzyma, ponieważ wiem, że możesz tam dojść.

- Jeśli planujesz mnie opętać i dalej żyć w najlepsze, to lepiej uważaj.
Ku waszemu zdumieniu figurka buchnęła nagle głośnym, niepohamowanym śmiechem, aż dziewczynka chowająca się za nią przestraszyła się tego nagłego wybuchu radości.
– Wyglądam na takiego? – figurka machnęła łapą. – Myślisz, że aż tak mi się spodobałeś? Nie, właściwie… - przyjrzał ci się lepiej. – Poza kilkoma bliznami, zadrapaniami tu i ówdzie, zrośnięciami po złamaniach, to całkiem dobry z ciebie drow, nadal młody, sprawny, silny i zdrowy. Aczkolwiek po pierwsze, opętanie mnie nie interesuje, źle bym się czuł w nie swoim ciele. Po drugie gdybym chciał kogoś opętać, raczej nie dyskutowałbym z nim na ten, czy żaden inny temat. Po trzecie nie mogę opętać, ponieważ nie jestem demonem. Zaczęliście mnie tak nazywać, dlaczego nie? Nigdy nie twierdziłem, że jestem demonem, a nawet gdybym twierdził, to nie oznacza, że nim jestem! – zachichotał.
Oeeeej….
- Demony nie mają serc, nie bywają przeklęte. Serce, które wziąłeś... jego właściciel jest przeklęty, ale nie do końca demonicznie nieśmiertelny. Chcesz sprawdzić? – uśmiechnął się wyzywająco. – Haha, i za to cię lubię! Chciałbyś! Nie, drowie, nie chcę cię opętać, nie chcę cię zniszczyć, przeciwnie, chcę ci pomóc! Możemy pomóc sobie nawzajem! Miałem już okazję nacieszyć się tą mocą, moim zadaniem teraz jest przekazać ją komuś innemu, ta moc nigdy nie miała być moja i nigdy nie będzie, jak pokazuje klątwa. Chcę tylko, żeby ktoś zaniósł ten kamień, czarny opal, do źródła, a wtedy klątwa zostanie zdjęta. Nie mogę tego zrobić samemu. To część tej klątwy. Część zabawnego upokorzenia.

Mieliście okazję jeszcze chwilę porozmawiać z figurką, choć sytuacja z każdą chwilą wydawała się coraz bardziej zawiła...

* * *
Kiti, Dirith;
Wreszcie, nadszedł czas aby wrócić do kapitana statku i zgodnie z tym co ustaliła Kiti, odebrać informacje w zamian za wypędzenie feniksa z miasta. A Może By Tak szybciej, zanim kapitan stwierdzi, że lepiej ulotnić się bez pogaduszek z wami...? Jego statek nadal tkwił w murach miasta, więc wydawało się, że kapitan nie opuścił jeszcze wyspy, chyba że tzw. cichaczem...

Wyruszyliście w drogę powrotną do obozowiska, aby pogadać sobie z kapitanem. Z pól i wrzosowisk wkrótce wkroczyliście do znajomego lasu.
Forest of Eternal Night by ~ThePhoeniark on deviantART

Hm... Czy oni naprawdę myśleli, że nie widzicie ich w ciemności?
The Forest Path by *Carnivora88 on deviantART
Nawet nieśli pochodnie i mieli ze sobą dwa psy. Robili tyle hałasu i świecili z daleka, każdy wilk i drow by ich wypatrzył.
Villager by *AniaMitura on deviantART

Trzej wieśniacy, miejscowi mężczyźni. Jeden chyba drwal, taszczył topór. Drugi pewnie myśliwy, z kuszą i tymi dwoma psami na łańcuchu. Trzeci taki jakiś mało wyraźny, pewnie chłop, bo taszczył ze sobą... kosę. Monstrualną kosę, zresztą ręce mu się trzęsły wiec kosa drżała, co wyglądało komicznie, widać że się bał i ściskał kosę jako swoją obrończynię. Na moment się zatrzymali, kiedy psy przystanęły, wyczuwszy was. Po chwili ze zwątpieniem ruszyli ostrożnie ku wam. Taszczyli pochodnie i oczywiście, byli ludźmi, wic nie mogli was widzieć z tej odległości.
- Hop hop?... – zawołał wreszcie drwal. – Jest tam kto? Szukamy uchodźców i rannych z miasta! Hop hop?
Psy ciągnęły ich w waszym kierunku. Zaczęły ujadać. Kiedy byli na tyle blisko, że rozpoznali w was drowa skrytobójcę i wilka, zatrzymali się i zaczęli obchodzić was po okręgu.
- Szukamy uchodźców i rannych zagubionych w lesie! – wyjaśnił nerwowo drwal.
Przez chwilę sytuacja była dziwna. Nie podobały się wam ich nieczyste spojrzenia. Każdy drowi skrytobójca mógł bez trudu określić, że drwal kłamał... A każda chimera, która doskonale pamiętała swojego pana i jego „tresurę”, bez trudu wyczuwała smród magii i sztyletu wycelowanego w plecy.
Dirith zareagował w ułamku sekundy. Mag, który zrzucił niewidzialność i pojawił się znienacka tuż za nim, okazał się zbyt powolny.
mage by ~albe75 on deviantART
Drow wykonał mistrzowski unik, magiczna energia musnęła powietrze tuż obok niego, zamieniając kilka kocówek srebrnych drowich włosów w kamienne cieniutkie sopelki, które natychmiast się ułamały i odpadły. Zaklęcie trafiło w pień drzewa, momentalnie petryfikując całe drzewo i zamieniając je w kamienną figurę. Zapadła sekunda dziwnej ciszy.
- Chole...!!! – wyrwało się temu z kosą.
- Zabij go, zabij, bierz go, HaaaAAAAaaaa!!! – wrzasnął opętańczo łowca, szarpiąc łańcuchy i popędzając swoje psy.
Teeth by ~sp00nd on deviantART
Psy, przyzwyczajone do pilnowania stad, źle zropiały jego intencje i zaciekle rzuciły się na białą wilczycę. Zawrzało, wilk i psy kłębiły się w zaciętej walce. Chłopi rzucili się z kolei na swój cel, na Diritha. Mag, wykorzystawszy okazję, wycofał się nieco i szeptał znów inkantację.

---
Kiti; -0,5 PŻ
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 01-06-2013, 04:55   #377
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
***

- Bo na świecie są dwa rodzaje szaleńców. Głośno szczekający tchórze chcący władzy nad światem i nie wiadomo jakiej potęgi do zamaskowania własnego strachu... i faktycznie walnięci szukający dobrej zabawy, a potęgę zdobywają przy okazji... - stwierdził uśmiechając się jedną stroną ust.
- Zdecydowanie wolę tych drugich - odparła figurka. - We`re going to have so much fun...
- No dobra, może i nie jesteś demonem, ale desperacko szukasz kogoś do zaniesienia tego kamienia do źródła mówiąc o klątwie... - Dirith spojrzał na figurkę podejrzliwym wzrokiem. - ...Czyżbyś przez tą klątwę nie mógł opuścić pobliża źródła?
- Klątwy mają to do siebie, że są upierdliwe a zdjęcie ich przynosi pozytywne skutki. Mam co prawda czas, mogę czekać, zjawi się prędzej czy później nowa zgraja poszukiwaczy źródła, nowy mag, nowi partacze i szaleńcy, aż w końcu któremuś się uda.
- Bo coraz bardziej wyglądasz na takiego, który desperacko szuka frajera na zajęcie jego miejsca samemu się uwalniając. Wabiąc nie wiadomo jaką potęgą w komplecie z klątwą, która praktycznie niweluje całą tą potęgę...
Figurka znów się zaśmiała.
- Słusznie, drowie, że doszukujesz się haczyka w całej sytuacji, też bym tak zrobił. Nie będę oszukiwał, zapewne spodziewasz się, że odnalezienie źródła nie jest łatwe, a i dotarcie do niego nie jest spacerkiem po łące. Jak tez zapewne słyszałeś, wielu szukało go nadaremnie i wielu zginęło w trakcie poszukiwań. Nie mogę zdradzać szczegółów, ale wycieczka do źródła wiąże się z pewnym ryzykiem, z ryzykiem, do jakiego przywykłeś już, zapewne. ktoś, kto wychodzi ot tak przed mrocznego feniksa, raczej nie jest zbytnio filigranowy i delikatny... Nie szukam nikogo na swoje miejsce, drowie. Kiedy klątwa zostanie zdjęta, będę mógł stąd odejść, wykonam swoje zadanie.

- Jeśli tak, to chyba zaczynam rozumieć czemu Silversting chciał użyć wpierw zwiadowcy.
- Aaah... widzisz... Używał zwiadowców, ponieważ dostęp do źródła nie jest łatwy. Nic takiego, nic, z czym nie poradziłby sobie drow taki jak ty... Nic gorszego od krakena, mrocznego feniksa, czy golemów.

- Na czym dokładnie polega ta klątwa i dlaczego została ona nałożona?
- Na czym polega, nie mogę w szczegółach powiedzieć. Hm...? Klątwa została nałożona przez Mgły. Żyli kiedyś dwaj wojownicy, towarzysze broni. Jeden z nich zdradził i w okrutny sposób zamordował swego towarzysza. Kobieta, która straciła w ten sposób ukochanego, poprosiła Mgły, aby sprawiły, by po wsze czasy dusza mordercy została przeklęta, by przestał istnieć na zawsze i by stracił wszystko co ma. Powiedziała, że gdyby tylko mogła, odebrałaby mordercy wszystko co kiedykolwiek miał i oddała to zmarłemu. Mgły usłyszały ten lament. Sprawiły, że dusza mordercy została przeklęta i uwięziona jako źródło. Choć nie mogła już ocalić zmarłego ani oddać mu mocy zabójcy, sprawiła, że ten kto pierwszy odnajdzie źródło i przyniesie do niego serce, otrzyma całą moc, jaką kiedykolwiek posiadał morderca, a jego dusza będzie wówczas wolna od klątwy. W ten sposób go upokorzy, zniszczy, wymaże z zapisków historii. Sytuacja była... bardzo skomplikowana. Starczy chyba dodać, że tym, który zginął tego feralnego dnia, był wyznawca Bieli...
- Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi czego wyznawca zginął, tylko tyle żeby nie załapać jakiejś klątwy, której nie będzie można samemu zdjąć...

***

Podróż z powrotem do kapitana statku początkowo była spokojna. Nawet po zauważeniu świateł pochodni Dirith nie przejmował się mocno miejscowymi. Wystarczyło iść trochę ciszej i prawdopodobnie wieśniaki nawet ich nie zauważą. Wystarczyło tylko trochę zmienić kierunek i problem z głowy. Jednak z upływem czasu światło pochodni cały czas zdawało się zmierzać w ich kierunku, co już zdawało się być nieco dziwnym zbiegiem okoliczności. W końcu psy prowadzone przez kusznika złapały ich zapach co oznajmiły ujadaniem i skierowaniem się prosto w stronę Kiti i drowa.
Po chwili wieśniacy jakby wyczuwając, że znajdują się w czyimś pobliżu zaczęli nawoływać, ponoć w poszukiwaniu uchodźców. Sytuacja z chwili na chwilę zdawała się coraz dziwniejsza. Zaczynając od dziwnego trafu, że cały czas zmierzali w ich kierunku, aż po wahanie i niepewność z jaką szli.
Kiedy w końcu wieśniacy dostrzegli Diritha, ich zachowanie coraz bardziej potwierdzało, że coś jest nie tak. Chociażby dlatego, że kto obchodzi po okręgu domniemanych uchodźców jakby szukał dogodnej pozycji do araku? Nie mówiąc już o kurczowym i nerwowym uczepieniu się broni, oraz tonie wszystkich wypowiedzi sugerującym, że to tylko kiepskie kłamstwa mające jedynie odwrócić uwagę.
- Na pewno... - odpowiedział wieśniakom nadal nie spuszczając ich z oczu i wyczekując na to kiedy w końcu zacznie się to przedstawienie.
Nawet nie po sekundzie mag w końcu postanowił ujawnić swoją obecność pojawiając się w bardzo przewidywalnym miejscu. Nawet można by powiedzieć, że pojawił się w jedynym miejscu, w którym nie można zaskoczyć drowa. To dlatego, że plecy niby są idealnym celem do ataku. Jednakże tak twierdzi jedynie każdy głupi, lub kto nie wychował się w podmroku wśród mrocznych elfów, którzy dźgają się w plecy dla zabawy i tylko dlatego, że ktoś nie był wystarczająco czujny. Dlatego z czasem uważanie na to co się dzieje za plecami oraz na atak jaki może nadejść z tego kierunku zaczyna być wykonywane podświadomie bez większego wysiłku. Dlatego Dirith uskoczył w bok kiedy tylko instynktownie wyczuł poruszenie za jego plecami.
Syk oraz błysk magicznej energii jaka przeleciała tuż obok niego tylko potwierdził poprawność tej decyzji. Co prawda przez magiczne ciepło jakie poczuł i kilka włosów które zamieniły się w kamień można było powiedzieć, że ledwo mu się to udało. Nie zmieniało to jednak faktu, że Dirith był cały a w kamień zamieniło się drzewo.
Widząc zaskoczoną minę maga oraz wieśniaków elf uśmiechnął się tylko. W tym czasie dobył sztyletu oraz w prawej ręce uformował drugi sztylet. po czym ruszył w stronę maga, który szybko zbierał się do kolejnego ataku. Wiejskie bojówki również zaatakowały oraz poszczuły psami. Psy rzuciły się na Kiti. Przez moment drow zastanowił się, czy nie spróbować najpierw pomóc jej aby mogła leczyć bez przeszkód i potem zająć się resztą. Wątpliwe było jednak, czy wilczyca potrafiłaby wyleczyć z takiego przykładowego zamienienia w kamień jakiego właśnie dało się uniknąć. Dlatego w pierwszej kolejności należało pozbyć się maga. Oprócz tego, że zapobiegnie to dalszym sztuczkom tego typu, to będzie to spory cios w morale pozostałych walczących jeśli uda mu się tego dokonać odpowiednio szybko i brutalnie. Idealnie nadawała się do tego postać tygrysołaka, jednak tym razem likantrop postanowił się powstrzymać przed przemianą. Albo przynajmniej nie przemieniać się jeszcze w tej chwili.
Ruszył więc gwałtownie w stronę maga. Jednocześnie Dirith spróbował ustawić się tak, aby przed sobą mieć maga, a za sobą w jednak linii wieśniaków. Może nie było to najlepsze posunięcie, aczkolwiek mroczny elf zamierzał wykorzystać lata obcowania z magami.
Dlatego szedł prosto na maga. Nie wykonywał zbędnych uników i nie poruszał się z pełną prędkością. Tylko tyle, żeby znajdować się poza zasięgiem kosy i topora. Jednocześnie dokładnie obserwował gesty jakie wykonywał czarodziej. Dzięki temu, że sporą część jego treningów prowadził sam Riktel za pomocą magii, Dirith był obeznany z popularnymi inkantacjami i magicznymi gestami. Dzięki temu mógł spróbować przewidzieć dokładnie moment, w którym należy wykonać unik aby nie oberwać czarem. Dzięki temu, że za sobą miał wieśniaków istniała szansa, że po dobrze wymierzonym uniku czar zamiast w niego trafi w któregoś z pozostałych atakujących. Zamierzał więc nie robić zbędnych uników aby pozwolić magowi dobrze wycelować i rzucić swoje zaklęcie. Może i było to dość ryzykowne zagranie, ale walcząc z czterema przeciwnikami szansa na załatwienie dwóch na raz była bardzo kusząca i warta ryzyka.
Wbrew pozorom owe szaleńcze posunięcie mogło się udać dzięki wcześniejszemu doświadczeniu w walce z magami oraz treningowi jaki przeszedł. W końcu udało mu się wykonać taki unik praktycznie z zamkniętymi oczami, kiedy mag wystrzelił w jego plecy, więc czemu miało mu się nie udać teraz kiedy był odwrócony do niego przodem? Natomiast już po uniku będzie można w końcu dopaść do ofiary i zatopić w jego ciele przynajmniej jeden ze sztyletów, jak nie oba w brutalnej serii ciosów wymierzonych w witalne punkty człowieka takie jak tchawica, tętnica szyjna lub któreś z ważniejszych organów wewnętrznych.
 
eTo jest offline  
Stary 02-06-2013, 21:23   #378
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy mag zaatakował z tyłu to już było przegięcie. Żeby drowa atakować w plecy to dopiero pomysł! Psy od początku źle na nią patrzyły i była pewna że kiedy tylko zostaną spuszczone, rzucą się na nią. No i rzecz jasna tak też się stało.
Kiba by *Za-Akranoia on deviantART

Choć była zajęta kąsaniem i szarpaniem się z psami, zastanawiała się przez moment czy powinna atakować psy czy też maga, który wydawał się największym zagrożeniem. Z drugiej strony Dirith pewnie miał go już na celowniku, a ją gryzły dwa psy. W pewnym momencie zdecydowała, że najlepiej zaatakować właściciela psów i spróbować odciągnąć go od Diritha. Kiedy psy się gryzą i ktoś próbuje je rozdzielić, bywa że pies złapie zębami za rękę własnego pana przez pomyłkę. Uznała, że jeśli łowcy zaczną się pod nogami kłębić dwa psy i wilk, łowca będzie miał problemy ze skupieniem się na walce. Wyrywając się psom rzuciła się więc na łowcę, chcąc ugryźć go w nogę i powalić na ziemię.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-06-2013, 21:02   #379
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Mage by ~Pierrick on deviantART
Posunięcie było ryzykowne, aczkolwiek gdyby wrogowie pomogli wybijać siebie nawzajem to byłoby nieźle. Warto było zaryzykować. Mag był tym razem dużo ostrożniejszy. Jednak, kiedy zaatakowałeś, spanikował pod wpływem gwałtownie zmniejszającej się odległości pomiędzy wami. Widziałeś w jego oczach, że spanikował. Zdecydował się nie dokańczać zaklęcia i „rzucić w ciebie tym co miał”. Magiczna energia przeszyła powietrze, wykonałeś dość desperacki unik, nie spodziewając się do końca takiego obrotu sprawy. Zaklęcie trafiło cię nim zdążyłeś uskoczyć, ale zamiast w brzuch, trafiło w prawą nogę. Natychmiast straciłeś władzę w kończynie i nie znalazłeś oparcia na sztywnej i twardej jak skała nodze, straciłeś równowagę i upadłeś na ziemię. W tej samej chwili usłyszałeś, jak mężczyzna za twoimi plecami jęknął ze zdumieniem i także upadł. Obejrzałeś się kątem oka – łowca oberwał odłamkami zaklęcia, przed którymi zdołałeś uciec, i także oberwał, w lewą nogę. Runął jak długi, kompletnie zaskoczony, klnąc w pasji. Nagle biała wilczyca, na moment odgoniwszy od siebie zajadłe psy, doskoczyła do leżącego mężczyzny.

Kiti;
Mag zdołał się obronić przed drowią szarżą, jednak jego paniczna próba odpędzenia od siebie napastnika skończyła się miotaniem nie do końca dopracowanych zaklęć. Drow nie poległ sam; zabrał ze sobą właściciela nękających cię psów. Pora na rewanż. Wykorzystałaś okazję i wbiłaś zęby w drugą nogę, szarpiąc uziemionym mężczyzną. Leżał na ziemi, unieruchomiony, a jego wrażliwe punkty znalazły się w zasięgu kłów...
Wolfs Rain. by ~RestlessShadows on deviantART

Dirith;

Działo się. Za tobą wilczyca dopadła do łowcy, a psy dopadły do niej. Przez chwilę kotłowało się, ujadanie psów, jeden wielki zgiełk, wrzask mężczyzny. Darł się jak pożerany żywcem. Chłop z kosą wpadł w panikę widząc co się dzieje. Krzyczał coś, wymachiwał kosą, ale nie w twoim kierunku, a nad kłębowiskiem zakrwawionych futer psów i wilczycy. Po chwili jego krzyki przeszły w paniczne skamlenie a krzyki mężczyzny szarpanego przez wilka ucichły. Po chwili mężczyzna z toporem pogodził się z tym co zaszło i rzucił się mściwie do ataku... na ciebie, oczywiście. Zawsze winny drow, wiadomo... Zdążyłeś pozbierać się i czmychnąć przed toporem, który zamiast w twoje plecy, wbił się, o ironio, w skamieniałą nogę, i nie uszkadzając jej, stuknął tylko, jak o skałę. Miałeś problem, żeby wstać, ale nadal jesteś żywy i nadal masz broń. A więc nadal umiesz zabijać...

Zważywszy na przewagę liczebną wroga, dobrze wam idzie. Kiti, uleczywszy się poprzednio, teraz trzyma się dzielnie, poszarpana jedynie przez jednego z psów. Drow, ranny ale żywy, nie czuje nawet bólu, ma jedynie pewne problemy z ustaniem na jednej nodze. Dzięki ryzykownej ale skutecznej i odważnej taktyce Diritha oraz współpracy Kiti, wróg odniósł straty w ludziach, łowca nie żyje.

Kiti –0,5 Pż, Dirith –1Pż.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 05-06-2013, 22:30   #380
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Faza pierwsza zasadzki nie udała się wieśniakom. Faza pierwsza zakładała Diritha zamienionego w kamień i zagryzionego przez psy wilka, w realu wyszło jak wyszło. Dirith leżał z kamienną nogą (słyszała o kamiennej twarzy, drow ją często miał, ale nigdy nie miał kamiennej nogi!), a wilczyca zagryzła jednego z napastników. Chociaż pomysł z zasadzką wydawał się dobry to jednak powinni zabrać ze sobą całą wieś, a nie tylko tych kilku nieudaczników. Musiała przyznać, była trochę rozdrażniona tym atakiem, ale nie dziwiła się za bardzo wieśniakom. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na nią i Diritha jako na siewców zagłady i sprowadzaczy klątw. Było już za późno na wyjaśnienia kiedy zaatakowali i Kiti podjęła konieczną samoobronę. Wróg miał przewagę liczebną i zaatakował z „nienacka” więc należało podjąć drastyczne kroki w celu obrony Stada. Wiedziała, że jeśli Dirith zginie, ona może już tylko pomachać napastnikom przysłowiową łyżką a Stado przestanie istnieć. Po tym wszystkim co przeszli to byłaby głupia śmierć. Po pierwszym sukcesie w potyczce Kiti skupiła się na uleczeniu Diritha. Opierając się psom rzuciła uleczenie na drowa.

„A żeby was drowia klątwa kopnęła!!!” pomyślała wyzywając maga i resztę.

Jej następnym celem był jeden z pogryzających ją psów. Miała nadzieję że pies zauważy też jak skończył właściciel i zrezygnuje szybciej niż początkowo zamierzał.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172