Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2013, 12:53   #7
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Dotarła do Targos kilka godzin wcześniej, ale większość tego czasu spędziła w wynajętym pokoju, odpoczywając po niełatwej przeprawie. Mocno wychłodzona i wymęczona, od razu wynajęła miejsce gdzie mogłaby wziąć gorącą kąpiel, a następnie schować się pod ciepłą pierzyną. Przez jakiś czas zza prześcieradeł wystawały jedynie koniuszki jej zdrowo zaczerwienionych palców oraz czubek głowy z rozczochraną do cna kasztanową fryzurą. Gdy się nad tym zastanowić, musiała wyglądać dość komicznie, ale przecież nikt nie mógł jej zobaczyć. Poza tym, nieostrożni turyści z innych regionów niejednokrotnie płacili gorszą cenę za wałęsanie się po Północy - na przykład gubili drogę, zbaczali z ledwie widocznego szlaku i zamarzali na kość gdzieś głęboko w głuszy. Ugh. Co za paskudna śmierć! Okropieństwo. Samo Targos było dość ciekawym miejscem, opustoszałym, ale tylko pozornie, co udowodniła zgraja błogo rozleniwionych klientów okupujących dolną część budynku. Sądząc po tablicy ogłoszeń na którą dziewczyna rzuciła okiem po wejściu do tawerny, nawet poszukiwacze przygód mogli liczyć tu na zatrudnienie. Dobrze. Nie chciałaby tłuc się taki szmat drogi tylko po to, by odwiedzić niesławną na całe Krainy Płaczącą Wdowę. To pomyślawszy, wycieńczona Audrey zasnęła, obojętna na odgłosy zabawy dochodzące z dołu. Szczęśliwie, nie śniła o histeryzujących duchach.

Właściwie to nie śniła praktycznie o niczym, co bardzo ją ucieszyło. Obudziła się wypoczęta, krótka drzemka sprawiła, że ponownie miała siłę do działania. Sił takowych nabrał także jej pusty żołądek, który zaczął cicho powarkiwać pod warstwami ubrania, jak jakiś mały rozwydrzony terier z ulic Athkatli. Posiadała co prawda racje podróżne, ale jedzenie płatów suszonego mięsa mijało się przecież z celem, kiedy ledwie kilka metrów niżej serwowano prawdziwe jadło oraz napitek w postaci gorących posiłków i grzańca. Już sama myśl o różnych potrawach wywołała błogi uśmiech na jej twarzy. Słyszała wiele dobrych rzeczy o północnej kuchni i nie mogła się doczekać, żeby potwierdzić choć część z nich. Oczywiście chęć zaspokojenia głodu grała pierwsze skrzypce. Audrey czym prędzej przywdziała ponownie większość swojego awanturniczego wyposażenia i wyszła z pokoju. Po czym biegiem wróciła i przeczesała swoją fryzurę, żeby nie wyglądać jak kompletne straszydło. Zadowolona z rezultatu, ruszyła na dół, wcześniej zamykając za sobą drzwi i chowając mocno wysłużony klucz do kieszeni.

Schodząc po drewnianych schodach, zasłyszała część konwersacji szynkarza z jakimś rudobrodym krasnoludem. Mężczyzna za ladą rozprawiał o orkach, ograch i trollach jakby napisał na ten temat niejedną książkę. Oczywiście, jak to się często zdarza u tego typu ludzi, plótł trzy po trzy, chcąc zabawić swojego klienta i zaimponować mu nietuzinkowym obyciem. Jako istoty podziemne, standardowe orki, które wychodziły na powierzchnię w dzień zwykle posiadały myśli samobójcze. Dlaczego? Bo ostre światło słoneczne czyniło je nieporadnymi. Słyszała, że tutejsza odmiana posiada lepiej przystosowany wzrok, ale ten byłby chyba równie nieprzydatny podczas śnieżycy jak ludzki, prawda? W tym momencie jej rozważania przerwał krasnolud, który zaczął zdawać relację na temat swojego pochodzenia. Mówiąc zaciągał wypowiadane wyrazy w bardzo charakterystyczny sposób, który tak rozbawił Audrey, że miała przemożną ochotę parsknąć śmiechem. Oczywiście nie zrobiła tego, bo obawiała się, że krasnolud może mieć w sobie więcej dumy niż poczucia humoru. Ale wyglądał tak uroczo w tym swoim kubraczku! Z idealnie splecioną brodą, krzaczastymi brwiami i zaokrąglonym nosem, który lśnił jak wróżebna kula w świetle świec! Trochę jak dziecko, starające się udawać ojca. Hmm. Wspomniała na krasnoludzką tradycję dziedziczenia imion. Może było w tym więcej prawdy niż z początku sądziła? Tak, czy inaczej, czasem lepiej jest słuchać, niż gadać. Przez kilka chwil dowiedziała się wiele o istniejących zagrożeniach, jak również co nieco o potencjalnym towarzyszu podróży. Karczmarz odszedł, pozostawiając brodacza z kuflem pełnym złota i ją z pustym żołądkiem. No tak, oczywiście. To się nazywa szczęście. Audrey szybko stanęła na drodze jednej z dziewek służebnych, która zmierzała w stronę kuchni. Upewniwszy się, że ma jej pełną uwagę, złożyła swoje zamówienie.
- Przynieś mi proszę porcję rosołu oraz kufel jakiegoś trunku na rozgrzanie.
Dziewczynka z tacą stała tak chwilę, jakby próbowała przetworzyć słowo „proszę”. Najwidoczniej nie słyszała go zbyt często. Chwilę później przyjęła zamówienie i zniknęła w kuchni. Czekając na jego realizację, McTaggart spojrzała na wesoło siorbiącego zupę krasnoluda. Tak, z nim w drużynie z pewnością nie będzie nudno.
- Przepraszam, czy to miejsce jest wolne?
Podeszła bliżej i zwróciła się do Torbora, pytająco wskazując wzrokiem na stołego obok niego. Oboje czekali na pracodawcę. Równie dobrze mogła się przysiąść.
 
Highlander jest offline