Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2013, 20:49   #38
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Kilka godzin spędzonych w domu kolejnych nieznzanych ludzi. Niektórzy poświecili je na odpoczynek. Ale nie Jeanne. Ona do serca wzięła sobie “stwierdzenie faktów”, jak to infantylnie ująć raczył O’Hara groźby kierowane pod jej adresem. Øksendal ani na jotę ni ufała osobom, które teoretycznie zostały zatrudnione to zapewnienia jej ochrony. Teoretycznie, gdyż tyle mówił jej kontrakt.

Zrobienie tej odtrutki przynajmniej pozwalało zabić czas, który inaczej spędziłaby siedząc bezczynnie w jakiś kącie, co niechybnie skończyłoby się drzemką, drzemką z której mogłaby się już nie obudzić. Niestety, jej organizm już wkrótce potrzebować będzie odpoczynku. Nie chciała jednak na razie myśleć o tym co stać się wtedy może. Chociaż tak po prawdzie, to jej towarzysze wcale nie potrzebowaliby czekać aż ona zaśnie. Było ich więcej i mieli broń.

Pani biolog odpędziła jednak od siebie te czarne myśli zaprzątając sobie głowę innymi sprawami. Jak chociażby analiza składu narkotyku zdobytego przez jedną z “nich”, jak w myślach zaczęła nazywać najemników i chyba hakerka tez zaczęła się zaliczać do “nich”, przynajmniej dla Jeanne. Blue miała zdaje się podobne podejście do ludzkiego życia co sami najemnicy, czyli kompletny brak szacunku dla niego. Co potwierdziło zachowanie się “gości” w stosunku do “gospodarzy”. Jeanne jednak dała sobie spokój i nic nie powiedziała. Zresztą, to było jak rzucaniem grochem o ścianę. I tak nie zrozumieliby o co jej chodzi. Ich pojęcie, znaczy się najemników, savoir vivreu było dalekie od cywilizowanych standardów. Dlatego też pani doktor pokręciła tylko głową z dezaprobatą widząc co wyprawiają jej uzbrojeni towarzysze.
Mając nadal urządzenie tłumaczące, które łaskawie pożyczył jej Irlandczyk, a którego jeszcze nie zdążyła oddać, podeszła do ludzi, którzy tu mieszkali. Chciała się dowiedzieć kim dla nich był LuQman. Niestety, ludzie ci nie chcieli z nią rozmawiać.
Øksendal wróciła więc do swoich badań.
Monacyt. Nie był to pierwiastek zbyt pospolicie występujący. Być może dałoby się ustalić skąd on pochodził i dalej jaką drogę przebył, a w rezultacie dokąd dotarł?? Być może?? Nie mogła jednak sprawdzić tych informacji, gdyż właśnie mieli wyjeżdżać. Dobrze, że udało jej się odczytać informacje przesłane jej przez rodzinnego prawnika i Roberto. Ani jedne, ani drugie nie napawały jej optymizmem. Z tym drugim zdążyła się jeszcze wymienić smsami i wyruszyli.

Całe szczęście, że zmusiła się, żeby zjeść coś. Chociaż i tak przed włożeniem tego do ust dokładnie to sprawdziła. Na szczęście zarówno woda jak i pożywienie nie stanowiły zagrożenia dla zdrowia i życia. Przynajmniej na krótką metę.

Nie za bardzo rozumiała dlaczego muszą porzucić samochód. Ale też nie zamierzała się o to pytać. Sama mogła sobie ułożyć w głowie przebieg tej rozmowy, która skończyłaby się stwierdzeniem typu “bo tak i już”.
A później się zaczęło.
Dobrze przynajmniej, że nie do nich strzelano. Chociaż ta sytuacja szybko mogła ulec zmianie gdyż zbliżali się do jakiś posterunków. Gdyby nie to, ze w zasadzie to nie wiedziałaby dokąd się udać, to Jeanne już dawno nawiałaby. Przecież szli na uzbrojonych ludzi i do tego w pobliże miejsca, w którym toczyła się walka.

Nie tak wyobrażała sobie pracę na stanowisku kierowniczym w dużym laboratorium. Oj nie tak.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 17-05-2013 o 22:06.
Efcia jest offline