Jaźń rosła. Pozbawiona limitów pochłaniała kolejne synapsy rozchodząc się po mózgu niczym fala przypływu. Anielskie “ja” w okruchu chwili przemierzało wspomnienia raz jeszcze patrząc na przeszłe doznania z jeszcze szerszej perspektywy. - Witaj Max. Mów mi Rash. Nie mam nic przeciwko satyrom. Zwłaszcza udomowionym.
Mrugnęła do partnera nie przestając tańczyć. - Dlaczego nie znam twojego imienia, dziecko?
Tym razem jej spojrzenie omiotło nowo przybyłą. - I zakręć tymi bioderkami! Zabawa w słup soli na środku parkietu nie przystoi jednej z Zastępów.
Nie czekając na reakcję niższej Pieczęci przeniosła dłonie na pas białowłosej i sama wprawiła w ruch skonfundowaną anielicę. - Razaela z Zakonu...
- Pozwolisz mi sprawdzić linie całego twego ciała? - wyszeptała, a dłonie Azjatki rozpoczęły wędrówkę w górę figury Razaeli - Przy wszystkich tych ludziach. I satyrze...
Chcąc dokończyć wypomnianą prezentację wysłannica Świątyni nie miała wyjścia i musiała z własnej woli wpasować się tętno utworu. - … Uriela, Chóru...
- Nie przestawaj.
- ... Hashmallim, Diakon w służbie...
- I obrót.
- … Zedraela.
Tio przechwyciła Urielitkę na końcu piruetu zamknąwszy ją w ramionach i zetknąwszy czołami dopełniła prezentacji. - Jestem Rashiela z Zakonu Hariela, Chóru Hashimallim. I czuję, że powinnam zająć własne miejsce w Świątyni. Nie sądzisz? A jeśli Pan ześle więcej członków naszego Chóru to miasto będzie bez szans.
Uwolniła anielicę i skierowały się do wyjścia.
- Max.
Przystanęła jeszcze.
- Do zobaczenia. |