Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-05-2013, 21:21   #21
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze

Świątynia Zastępów

Gadrayela siedziała nad księgą, jej blask i niezwykła aktywność fascynowała ją i ciekawiła. Delikatnie muskała strony starając się dowiedzieć o niej czegoś więcej. Strony lśniły jasno, co dziwne część z liter powolutku zaczynała gasnąć. Ta o jednym z Uzjelitów… Kilka rozbłysły jaśniejszym blaskiem. Anielica zbliżyła się do księgi zastanawiając się co to może oznaczać.
-Ofielu… Co chcesz mi powiedzieć? –zapytała na głos i przyglądała się księdze. Aratronitka jeszcze nie błyszczała. Dlaczego? Co mogło się dziać..? Jej czarne włosy opadły na policzek. Nagle i napis opisujący Aratronitkę rozbłysł jasnym światłem. Anielica uśmiechnęła się zaskoczona
-Jak mam to rozumieć? Oni się już przebudzili! Więc dlaczego u Jednego z Uzielitów... w sumie dwóch przygasło? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam...-przekręciła stronę, widziała tylko pożółkłą kartę. Odsunęła się zamyślona, a apokryf sam przewrócił stronę z powrotem na tekst. Zaskoczona egzekutorka znieruchomiała na chwilę. Spojrzała w górę.
-Ofielu, widziałeś takie rzeczy żeby apokryf kłócił się z badaczem?- wyszeptała cicho i podeszła do księgi i wpatrywała się w nią urzeczona w notatniku robiąc na jej temat notatki.

Timtirimti/Tim

Kobieta uniosła głowę wysoko i opanowała się, widziałeś jak jej tatuaż się poruszał.
-Nadal nie chcesz ze mną zadzierać. Jestem Mnemosyne. –odpowiedziała płynnie i śpiewnym głosem. Odsunęła się od Ciebie.
-Jeśli jesteś inteligentny zastanowisz się za nim ruszysz za mną. –dodała i zniknęła we mgle, którą wcześniej widziałeś.
-Do następnego spotkania… -usłyszałeś tylko szept przy uchu, a potem nastała cisza.

Uhephel szedł za jego mocą jak po sznurku… Poczuł moc Mnemosyne.
-No nie, jak wkurzyłeś ją Egzarcha się wścieknie… -przyspieszył kroku i zaczął biec uważając na eksponaty. Mieli już przygodę z Tytanidą pamięci. Skręcił w boczną wystawę i znalazł anioła. Patrzył na niego unosząc brew zaskoczony. Pankowiec? Wyczuł jego pieczęć i Zakon. Uśmiechnął się do niego zadowolony.
-Miałeś szczęście, że Cie nie zjadła… -wyszeptał i podszedł do drugiego anioła. Przyjrzał mu się i posłał mu ciepły uśmiech.
-Naprawdę masz fart bracie. –powiedział spokojnym głosem, na jego ciele przesuwały się mistyczne tatuaże.
-Zmęczony? Zabiorę Cię do świątyni, tam odpoczniesz i załatwią wszystko w kwestii Twojego pobytu tutaj. –podał mu dłoń na przywitanie się. Wszak byli tej samej pieczęci.
-Uhephel, z Zakonu Ofiela. Miło mi Cię poznać. –w tym momencie za oknem zaczęło padać, a piorun przeciął niebo. Anioł spojrzał za okno i westchnął.
-Czyli jednak nie unikniemy zmoknięcia…


Wiliam/Kirian

Eris uśmiechnęła się zadowolona jego odpowiedzią. Cóż, lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu prawda? Nie ma kolejnego sługi, ale będzie miała informacje.
-Zapraszam. -odparła, rozłożyła parasolkę i z gracją ruszyła w stronę swojej limuzyny. Jej biodra delikatnie poruszały się, widziałeś ją taką jaka była, skrzydełka lekko drgały z każdym jej krokiem.
Gdy doszliście do limuzyny szofer otworzył wam drzwi. Pierwsza z gracją wsiadła Skazana, następnie wskazała Ci miejsce tuż obok siebie.
-Napijesz się czegoś? Wina, szampana? -sięgnęła do barku, a limuzyna z gracją ruszyła wyjeżdżając na ulice. Słychać było jedynie deszcz stukający o szyby oraz rozchodzące się złowrogie grzmoty.
W dłoni trzymała szampana, rozlała do dwóch kieliszków i jeden z nich podała Tobie.
-Zdrowie za owocną współpracę? -Przyglądała ci się uważnie, na jej twarzy igrał tajemniczy uśmiech, a jej fioletowe oczy przyciągały. Zresztą cały jej wygląd przykuwał wzrok.
Stuknęła Twój kieliszek i drobnymi łykami wypiła szampana ze swojego kieliszka. Podróż upłynęła wam spokojnie, jednak o dziwo Eris po toaście całą drogę się nie odzywała. Czyżby nie ufała swojemu szoferowi?
Czarna limuzyna zatrzymała się przed jednym z luksusowych wieżowców w dzielnicy relaksacyjnej. Szofer wysiadł pierwszy i otworzył drzwi przed Eris zasłaniając jej postać parasolką.
Szofer podszedł do Twoich drzwi i zaoferował Ci drugą parasolkę. Dzisiejszy deszcz był okropny.
Skazana weszła do przepięknego nowoczesnego holu.
-Dobry wieczór Panno Floros. -powiedział recepcjonista, ukradkiem zerknął na Ciebie, ale najwidoczniej goła klatka piersiowa nie była niecodziennym widokiem.
Eris przywołała windę. Ta przyjechała dość szybko, wybrała najwyższe piętro i spojrzała na Ciebie krytycznie.
-Jaki nosisz rozmiar? -zapytała obchodząc Cię dookoła i muskając dłonią Twoje ramię, plecy, wzdłuż kręgosłupa.
-Rozumiem, że nie chcesz tracić czasu na przymierzanie garniturów? -wyszeptała prosto do ucha, a jej oddech musnął skórę.
Winda otworzyła się w tym momencie. Co dziwne przed wami był niewielki hol i jedne wielkie drzwi.
Kobieta otworzyła je dość nietypowym krokiem i weszła do środka.
-Rozgość się a ja poszukam czegoś co będzie Ci pasowało... -usłyszałeś jej głos zza przejścia. Szybka była.


Vincent/Anael

Twój wspaniały samochód spokojnie gnał poprzez miasto. Twoja sekretarka uśmiechała się do Ciebie, a sługa siedział z tyłu milczący.
-Zastanawia mnie co zniosło z Ciebie uśpienie. Czyżby miało się coś dziać. I czy przypadkiem w pańskim pokoju nie unosiła się siarka?- Julia zapytała przyglądając Ci się zaciekawiona, a jednocześnie zmartwiona. Ona dobrze ukrywała tym kim jest, jednak nie każdy anioł to popierał. Nie lubiła mieć do czynienia z Reguelitami.
Deszcz uderzał o szyby samochodu, wycieraczki z trudem ścierały spadające krople.
Twoje mieszkanko znajdowało się w dzielnicy mieszkalnej w pobliżu parku oraz szpitala. Samochód właśnie mijałeś park i skręciłeś w prawą stronę. Zatrzymałeś auto na niewielkim parkingu przed nie dużym blokiem. Siedzieliście przez chwilę w samochodzie.
-Szefie prawda, że masz... -zaczęła ale twój towarzysz poruszył się nie znacznie wskazując przejście między budynkami.
Piorun rozjaśnił niebo a Ty ujrzałeś kobietę o czerwonych oczach. Uśmiechnęła się do Ciebie, odwróciła plecami. Może ci się wydawało, a może naprawdę ujrzałeś czarne skrzydła?
Julia zamrugała kilka razy.
-Mam nadzieję, że nie wyszły na jaw Twoje dawne działania szefie... A wracając do pytania, ma pan parasolkę w aucie prawda?
Usłyszeliście zbliżający się motor. Jego silnik ucichł po chwili. Kobe przemienił się z powrotem w kruka.
-Lepiej by tamta dziewczyna nie widziała nas z Tobą... Widzimy się jutro w pracy. -odpowiedziała Julia i szybko zabrała ze sobą kruka. Wysiadła i zaczęła moknąć na deszczu. Zirytowany kruk schował się w jej kurtkę.
-Uważaj na siebie... -powiedziała i ruszyła w przeciwną stronę niż ta, z której pojawił się motor.
W stronę auta zaczęła iść kobieta, twarz skrywała w kasku, wyczułeś w niej pieczęć i anielską siostrę. Zastukała w okno od strony pasażera.
-Można? -zapytała stojąc na deszczu.


Sophie/Sophiel


Mężczyźni leżeli nieprzytomni, deszcz moczył ich ubrania. W tej chwili byłyście bezpieczne. Kobieta spróbowała wstać jednak nie dała rady. Syknęła lekko z bólu, włosy przykleiły się jej do twarzy. Na jednym boku szyi miała dziwny ciemny punkt, jednak nie mogłaś stwierdzić co to mogło być. Światło zepsutej latarni zapaliło się po tym jak znokautowałaś mężczyzn i mogłaś teraz przyjrzeć się dziewczynie.
Owalna twarz, delikatne usta -choć zaczerwienione od zimna i deszczu, tak samo jak policzki. Choć cera dziewczyny była dość blada. Włosy teraz całe mokre wpadały w brąz.
Udało Ci się dodzwonić na policje. Przyjęli Twoje zlecenie i kazali Ci się stamtąd nie ruszać, a najlepiej związać czymś napastników.
Dodzwoniwszy się na pogotowie, odebrali zgłoszenie karetka miała dotrzeć tam za 15 minut.
Kobieta przyglądała Ci się przez chwilę, po czym niepewnie odezwała się.
-Dziękuję Ci za pomoc. I tak nie miałabym gdzie iść. Dzisiaj miałam zostać przydzielona do jednego z pokoi w akademiku. -odpowiedziała drżącym głosem. Deszcz obmywał ranę. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy.
-Jestem Elyria Halle, a Ty? -spojrzała na Ciebie i uśmiechnęła się ciepło.

Usłyszałaś zbliżające się auto, całkiem ładne czarne bmw. Poczułeś też bliskość, znałaś ta osobę, a przynajmniej była aniołem tak jak Ty. Zatrzymał się tuż obok leżącego mężczyzny. Światła samochodu zostały wyłączone. Przez niebo po raz kolejny przemknął błysk pioruna.
-Nie znoszę takiej pogody... -wyszeptała Elyria i z zaciekawieniem przyglądała się wysiadającemu z auta mężczyźnie. A było na co popatrzeć.
Musiało mu być naprawdę ciepło, skoro z auta wysiadł w samych ciemnych spodniach. Na jego ciele widniały czarne tatuaże. Jego blond włosy zaczął moczyć deszcz, a po klatce piersiowej, tak dziwnie idealnej spływały krople deszczu.
-Nic wam nie jest? -zapytał ciepłym głosem i zerknął na napastników. Po czym spojrzał na Ciebie i posłał Ci ciepły uśmiech. Wiedziałaś, że miał wyższą pieczęć niż Ty. Jednak teraz nie bardzo mogliście porozmawiać. Anioł spojrzał na ranną.
-Wezwałaś karetkę? -zapytał po czym dodał. -Uważaj na nią, ja skrępuję napastników. -odpowiedział. Czyżby widział co się działo i stwierdził, że sobie poradzisz? Dearoth wrócił do auta, a ty mogłaś sobie podziwiać jego plecy...

Veronica/Uziel

"Nic Ci nie jest?" -zapytała zmartwiona Veronica, dziwnie było nie czuć bólu, a dalej być w ciele i patrzeć tymi samymi oczami.
-No a teraz nam suko wszystko pięknie wyśpiewasz.
Mężczyźni zapalili światło i ujrzeli, że ich więzień wyparował
-K****! Jak wy patałachy ją związaliście?!
Obaj mężczyźni skulili się przed gniewem szefa. Co dziwne na górze dało się słyszeć huk, jakby ktoś wysadził ścianę.
-I co jeszcze?! -Mężczyzna wściekł się nie nażarty i wyciągnął spluwę.
-Sprawdźcie to, ja poszukam naszej małej gnidy. Nie dostała skrzydeł i nie odleciała!
Mężczyźni również wyciągnęli swoją broń i biegiem ruszyli na górę.

Ból powoli ustąpił. Widziałeś mężczyznę kierującego się do drugiego zagłębienia zastawionego kartonami.
-"To diller. To jego rozpracowywałam od trzech miesięcy." -usłyszałeś zacięcie w głosie kobiety, w której ciele przebywałeś. Serce przyspieszyło, czyżby jednak miała jeszcze wpływ na to ciało?
Mężczyzna stał odwrócony do was tyłem. Jednak wcześniej dałeś radę przyjrzeć się jego profilowi. Śniada oliwkowa cera, Czarne włosy, podłużna twarz. Do tego dopasowany garnitur, drogi zegarek i sygnet na palcu. Miałeś go ładnie wystawionego.
Na górze dało się słyszeć pierwsze strzały...


Vanessa/Lofiel


Dzieci posłusznie wypełniły Twoje słowa, Gabriel skinął głową i pełny obowiązku pobiegł po ojca Piotra do plebani. Starsze dzieci brały młodsze za rękę i szły spokojnie do swoich pokoi. Szepty dzieci goniły za Tobą przez całą drogę w stronę pokoju pielęgniarki.
Widok tak pokrzywdzonego dziecka sprawiał Ci ból, który następnie przerodził się w szok i nie do wierzenie, a potem zamienił się w czysty gniew, który przebudził Twoje anielskie ja.
Dyspozytorka na pogotowiu wysłała natychmiast drugą karetkę. Do pomieszczenia weszła siostra Kanta, gdy ujrzała chłopca szybko zaczęła delikatnie sprawdzać jego ciało.
-Vanesso... - zawołała, ale Ciebie już tam nie było.
W dłoni trzymałaś list, ściskałaś go mocno palcami, tak że palce lekko Ci pobielały. Zniknęłaś w bocznej uliczce, deszcz moczył Twoją twarz. Piorun rozświetlił Twoją twarz, po czym przetoczył się grzmot, a zaraz za nim dało się słyszeć sygnał przyjeżdżającej karetki. Pod jednym z daszków zatrzymałaś się i zaczęłaś czytać list. Widziałaś pochyłe pismo, na szybko pisanego listu. Patrząc na pismo można było wywnioskować, że osobie, która go napisała musiały drżeć ręce.


"Drogie siostry

Zaopiekujcie się moim synkiem, Nikolasem. Musiałam go ukryć przed ojcem... Bił mnie, ale potem zaczął bić i małego. Nie mogłam tego znieść. Musiałam ratować synka.

Pewnie gdy czytacie ten list, ja leże skatowana w mieszkaniu...
Ale to nie jest ważne, zaopiekujcie się nim
W imię miłosierdzia!
Pro..."


List urywa się w tym miejscu, pismo stało się zamazane, a na papierze został ślad po atramencie. Kartka nie była najlepszej jakości, podniszczona i stara. Chłopiec, również był mizernej budowy.
Jego ojciec musi być gdzieś w slamsach...

Kei/Rashiela


Zaskoczony Twoim odejściem mężczyzna nie czekając ruszył za Tobą, zamówił sobie drinka, wypił go równie szybko.
-Niezła laska!
Kątem oka ujrzał białowłosą i zbladł.Miał nadzieję, że go nie zauważyła... Ale jak można nie zauważyć kogoś takiego jak on...?
-Max!- krzyknęła białowłosa kobieta, na jej nieszczęście jej głos stłumiła muzyka jaka panowała na dole.
Mężczyzna znajduje się z powrotem przy Tobie, czujesz jak ciało zbliża się, jak tańczycie razem. Muzyka unosi się wyżej a ty czujesz rosnące światło w Tobie. Czegoś takiego nigdy nie przeżyłaś. Zamknęłaś oczy i tańczyłaś, po ciele spływał pot, a Twoja jaźń dotykała czegoś większego... Łączyła się z tym co było uśpione. Mieszanina bólu i ekstazy. Mężczyzna nieznacznie musnął Twoje usta...
-Jesteś piękna... -wyszeptał i patrzył na Ciebie zaciekawiony czy go odtrącisz. Jego usta smakowały potem, pikantnością i alkoholem, a dłonie trzymał na Twoich biodrach tańcząc razem z Tobą.
Kobieta, która Poczuła Twoje przebudzenie przepchała się przez tłum. Ujrzała was razem i westchnęła. Tańcząc zbliżyła się do was i co dziwne teraz tańczyliście we trójkę.
-Max, ładnie to tak podrywać jedną z naszych? I kiedy ściąłeś swoją kozią bródkę? -zapytała przystojniaka, który niechętnie odsunął dłonie od Ciebie, ale dalej tańczył blisko.
Ty Kei czułaś jak wracają wspomnienia, jak budzi się to czym byłaś i dalej jesteś. Wiedziałaś, że dziewczyna stojąca obok Ciebie jest tak samo jak ty... aniołem? Twój umysł chciał powiedzieć, że to naprawdę boski klub, jednak w środku nie mogłaś temu zaprzeczyć i wiedziałaś, że była to prawda.
Gdy przeniosłaś wzrok na chłopaka -Maxa ujrzałaś dwa obrazy nakładające się na siebie, wspaniałego przystojniaka o niebieskich oczach, oraz drugi: jego twarz wyglądała podobnie, jednak miała małe różki wystające z pomiędzy włosów, kozią bródkę, oraz... Kopyta i futro??
Światło przygasło... Ludzie krzyczeli rozżaleni, a ty dokończyłaś swoją przemianę. Z Twojego ciała wybuchnęła jasność rażąc wszystkich obecnych, muzyka zamilkła na chwilę, na swoich plecach odczułaś skrzydła. Blask trwał przez chwilę, cała Twoja pamięć wróciła, a jaźnie się połączyły.
Po chwili skrzydła zniknęły, światła powróciły, muzyka rozbrzmiała na nowo, a ludzie jakby nic się nie stało dalej zaczęli wirować dookoła was.

Kaizer/Teriasil

Anioł uskoczył i spojrzał na drugiego anioła stojącego przed nim.
-Co ty sobie jaja robisz?! -nóż tkwił w drzwiach łazienki. Wspomnienia wracały do Ciebie. Za to co zrobiłeś czeka cie ładna pokuta.
-Słuchaj, nie mam nic do ciebie... Ale jesteś aniołem. Jestem Sarieal, Eloh z Zakonu Hariela. Akolita na trzeciej pieczęci. Więc w sumie to nie szalałbym tak na Twoim miejscu. -słowa mężczyzny wróciły ci pamięć, regułkę, którą powtarzałeś. Dotarło do Ciebie, że zaatakowałeś anioła z wyższą pieczęcią niż ty.
-Ani ty, ani ja nie chcemy mieć kłopotów. Ale sądzę... -za nim skończył poczułeś jak anielska jaźń wysyła Ci pragnienie. "Znaleźć świątynie!"
-... że zapewne jesteś jeszcze skołowany. -anioł rozejrzał się po Twoim obecnym loku.
-Nie powiem, że to miejsce jest takie złe... Jednak sądzę, że Świątynia mogłaby załatwić Ci coś znacznie lepszego niż to.
Harielita stał spokojnie i przyglądał się drugiemu mężczyźnie zaciekawiony. Jeśli zaatakuje drugi raz, nie będzie mu dłużny. Jednak to Teriasil splami swoją iskrę grzechem i Skazą...
Sarieal czekał na ruch drugiego anioła, wyciągnął ku niego rękę.
-Idziesz ze mną? -zapytał się wpatrując się uważnie w swojego brata.


Paulo de Romedrowernd

Slamsy, wieczór i ulewny deszcz. Takich pustek w klubie dawno nie widziałeś. Zazwyczaj znajdywało się tutaj sporo osób, ciemnych typków, polityków uciekających od reszty miasta aby zaspokoić swoje żądze.
Twoje panie do towarzystwa leżały i smutno wpatrywały się w okno. Piorun przeszył niebo.
-Szefie... Gdzie wszyscy klienci? -zapytała Marietta stojąc przy schodach.
W tym momencie drzwi do knajpy otworzyły się z trzaskiem a w środku pojawił się mężczyzna, z płaszcza spływała mu woda. Powolne kapanie kropel zagłuszała ulewa za oknem.
Kaptur zasłaniał twarz mężczyzny. Jego kroki powoli kierowały się w stronę baru i Ciebie siedzącego przy nim. Usiadł obok Ciebie i sięgnął po swoją teczkę.
-Mam dla Ciebie zadanie. Dawno się do mnie nie odzywałeś... -jego głos był szorstki., a spod płaszcza wyłonił się ogon, który mogłeś ujrzeć tylko ty.
-Panie wracajcie do siebie. -powiedziałeś spokojnym głosem. Dziewczyny od razu zniknęły na górze.
Mężczyzna spojrzał na barmana. Ten popatrzył na Ciebie.
-Sprawdź zapasy piwa -odpowiedziałeś i barman zniknął za zapleczem. Przeniosłeś wzrok na mężczyznę. Ten wyciągnął gotówkę z teczki.
-To przedpłata. Ponoć w mieście mają obudzić się nowe anioły. Dowiedz się o nich wszystkiego co będziesz mógł... -spojrzał na Ciebie a jego oczy zalśniły zimnym nieziemskim blaskiem. Patrzył się na Ciebie i czekał na odpowiedź.
-Heaphel mnie przysyła. Wiesz, że z nim się nie zadziera...

 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 14-05-2013, 21:49   #22
 
Aleazis's Avatar
 
Reputacja: 1 Aleazis nie jest za bardzo znanyAleazis nie jest za bardzo znany
Uczucie kogoś za mną nie znikało. Narastało, nasilało się.
-Mnemosyne... Na pewno się spotkamy. Dupeczko. - Uśmiechnąłem się do kobiety, jak bym z przyjacielem rozmawiał, i rozstawał się na chwilę.
Pomachałem ręką przed twarzą, chcą odgonić dym po zniknięciu kobiety.
Czekałem. Usłyszałem w końcu kroki osoby która tu weszła. Uśmiechnąłem się do siebie nie oglądając się. Kiedy chłopak podszedł do mnie, zaczął coś mówić. Nie słuchałem go. Po co?
-Zjadła? - Tyle do mnie dotarło - Chętnie bym coś zjadł... Chodźmy.
Odwróciłem się, nie reagując na wyciągniętą rękę, i ruszyłem w stronę wyjścia. Błysnęło, rozpadało się.
-Taki duży chłopiec, a boi się burzy? - Szyderczy uśmiech - Cienias.
 
Aleazis jest offline  
Stary 15-05-2013, 00:03   #23
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
Samochodzik rzeczywiście był wspaniały, dlatego go też kupiłem. Od zawsze lubiłem stare samochody. Pozwoliłem umysłowi na wędrówkę… może coś sobie przypomnę, może więcej niż ta pustka która była we mnie. Nie wiem jak inne anioły i przebudzeni… ale moje „wskrzeszenie” niewiele dało. W końcu spojrzałem kątem oka na Julię.
- Wydawało mi się, że takie rzeczy są przeznaczone. Po prostu człowiek, czy tam anioł budzi się kiedy przychodzi jego czas. To prawda…
Nic więcej nie powiedziałem na temat siarki… no cóż, głupio przyznać, że niewiele się wie. Samochód sunął spokojnie po drodze mijając kolejne budynki i miejsca. Mimo wszystko lubię ten kraj… to miasto. Było tu tak spokojnie i leniwie…. A przynajmniej dobrze się wszyscy maskowali. W końcu dojechałem na miejsce. Kiedy piorun przeciął niebo, rzeczywiście widziałem kogoś z czarnymi skrzydłami i czerwonymi oczami, ale było tak daleko… że równie dobrze mogły to być omamy. W pierwszej chwili jakby oderwałem się od ciała… ale wróciłem bardzo szybko.
- Co? Tak… powinna być jakaś w bagażniku. I nie mów do mnie szefie. Jestem Vincent… a prywatnie mów do mnie Anael.
Po chwili dodałem.
- Niemożliwe… sam nawet nie pamiętam swoich dawnych działań. Ktoś postarał się, by je ukryć…
Miałem jeszcze coś powiedzieć, ale pojawienie się motoru utrudniało sprawę. Słudzy postanowili się ulotnić… czyżby ta dziewczyna była Reguelitką?
- Ja zawsze uważam. Wy też dbajcie o siebie… Julia… jutro widzę cię w pracy.
Już mieli odejść, gdy zatrzymałem ich chwilowo.
- Jeszcze jedno… znajdźcie mój miecz i dajcie mi znać. Porozmawiamy jutro…
Ciemność pozwoliła dość szybko zniknąć im z pola widzenia. Kolejny błysk… stuknięcie w szybę od strony pasażera.
- Raczej nie… właśnie zamykam samochód i idę do mieszkania.
Po czym nie zważając na nic, zacząłem spokojnie wychodzić z niego… kątem oka obserwując dziewczynę.
 
VinQ jest offline  
Stary 15-05-2013, 00:08   #24
 
Kitsu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputacjęKitsu ma wspaniałą reputację
Mężczyźni leżeli nieprzytomni, a do mnie powoli docierało co przed chwilą zrobiłam. Dziewczyna wyglądała na zszokowaną, ale całą. Oprócz rany na nodze zauważyłam dziwny, czarny punkt na jej szyi.
-Dziękuję Ci za pomoc. I tak nie miałabym gdzie iść. Dzisiaj miałam zostać przydzielona do jednego z pokoi w akademiku. -odpowiedziała drżącym głosem. Deszcz obmywał ranę. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy.
- Najpierw trzeba zająć się twoją nogą, a jutro mogę Cię oprowazić po kampusie.
- Jestem Elyria Halle, a Ty? -spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
- Jestem Sophie.
Odwróciłam się w kierunku czarnego BMW. Poprawiłam kosmyk mokrych włosów, który przylepił się do mojego czoła i nagle zorientowałam się, że koszulka przykleiła się do mojego ciała i wyglądam jak Miss Mokrego Podkoszulka. Szybko założyłam z powrotem kurtkę i wyłączyłam silnik motoru. Spojrzałam na mężczyznę, który wysiadł z auta i poczułam łączącą nas więź. On też jest aniołem.
- Nic wam nie jest? -zapytał ciepłym głosem i zerknął na napastników. Po czym spojrzał na mnie i posłał mi ciepły uśmiech.
- Ja jestem cała, ale Elyria została ranna w nogę. Powinien zerkąć na nią lekarz.
- Wezwałaś karetkę? -zapytał po czym dodał. -Uważaj na nią, ja skrępuję napastników.
- Policja i pogotowie powinny tu być za 15 minut.
- Zimno mi - poskarżyła się Elyria.
- To przez to, że jesteś cała mokra.
Ze schowka przy motorze wyjęłam przeciwdeszczową kurtkę i pomogłam jej ją założyć.
- Teraz powinno być Ci cieplej.
Anioł wrócił z samochodu z dwoma parami metalowych kajdanek i skuł ręce napastników.

Przesłuchanie policji nie trwało długo. Obaj mężczyźni, którzy nas zaatakowali zostali odwiezieni na komisariat, a dziewczynę karetka zabrała na pogotowie. Nareszcie mogłam porozmawiać z przystojnym aniołem.
 
Kitsu jest offline  
Stary 15-05-2013, 18:37   #25
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Padał deszcz… Przez krople padające z nieba świat wydawał się zupełnie inny, można było nabrać wrażenie że budynek w którym przebywał, odciął się od rzeczywistości. Znajduje się w zupełnie innym miejscu niezależnym od czasu. Niestety jeżeli podejść bliżej okna można było dostrzec zarysy zaniedbanych budynków które zajmowały niemalże całą dzielnice. Jedynie ten budynek, nazwany przez niego złośliwie „Anielska dziewica” był to budynek czysty i zadbany z zewnątrz także prezentował się niezwykle dobrze. Budynek posiadał jedno piętro gdzie zamieszkiwał właściciel, jednak ludzie mówią także o kilku poziomach piwnic gdzie można doznać wiele przyjemności, jednak zazwyczaj jest to gadanie ludzi ubogich. Jednak biorąc pod uwagę tutejszy luksus, ceny mają stosunkowo niskie że niemal każdy mieszkaniec slumsów może pozwolić sobie na coś mocniejszego. Jednak takie promocje mają zazwyczaj w dzień w nocy zjawiają się tutaj osoby które wolą ukryć się przed światem i zaznać chwilę relaksu.



Mężczyzna siedział przy jednym ze stolików odpalał właśnie kolejną już fajkę, zawsze palił dużo kiedy jest taka pogoda lub nadzwyczajnie w świecie się nudzi, ubrany był w czarną koszulę rozpiętą na wysokości klatki piersiowej oraz podniesionym kołnierzem jak i rękawami . Na jego dłoni spoczywał srebrny sygnet który mógł służyć jako pieczęć, właściwie nigdy z nim się nie rozstawał na jego oczach zaś spoczywały czarne lenonki – nikogo z pracowników nie dziwił jego wygląd, przyzwyczaili się już do dziwactw swojego szefa.
Jego wzrok zawędrował na kobiety które siedziały naprzeciwko, ubrane był bardzo wyzywająco On zaś zbadał je dokładnie spojrzeniem a jego oczy zatrzymały się chwilę na ich biustach, uśmiechnął się sam do siebie po czym jedna się odezwała
-Szefie... Gdzie wszyscy klienci?
- Spokojnie Marietta… Czy Ja Ci nie wystarczam ? – Po czym wybuchł śmiechem
- Jak tylko pojawi się słońce, przyfruną pszczółki do swoich kwiatków. Nie martw się.
Wtedy też drzwi do baru się otworzyły a wraz z deszczem do pomieszczenia wszedł osobnik którego nikt się nie spodziewał zastać.
- Panie… Idźcie na górę, mam tutaj interesy.
Mężczyzna przysiadł się do Paula po czym poinformował go o stanie rzeczy a także o jego zaliczce.

Ten zaś rzucił spojrzenie na jej zawartość po czym odpowiedział
- Więc mówisz że płacisz mi Tyle pieniędzy za grupkę młodziaków ? Chyba naprawdę nie macie co robić z pieniędzmi, jednak pamiętaj – następnym razem zachowaj chociaż odrobinę taktu, Ja zdaję sobie sprawę z tego że ten twój cały Pan jest potężny, jednak nawet ON nie podjął by się walki z całym miastem. Znasz przysłowie „ręka rękę myję” ? W tym przypadku brak jednego doprowadził by do istnej katorgi. Jednak przekaż swojemu Panu, że wykonam te robotę w końcu to zawsze coś nowego.
Po tych słowach wysunął w jego stronę paczkę papierosów.
 
Cao Cao jest offline  
Stary 15-05-2013, 22:13   #26
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=7EygJFmEGBQ[/MEDIA]

Prowadź mnie, Światło, swą błogą opieką,
Światło odwieczne!
Noc mroczna, cel mój tak bardzo daleko
Więc Ty mnie prowadź.
Nie proszę rajów odległych widoku,
Starczy promyczek dla jednego kroku...


Palce machinalnie przebiegają po wyślizganych koralikach różańca; usta niemal niesłyszalnie wymawiają słowa modlitwy; stopy niosą ją bez wytchnienia po ulicach, zamienionych przez ulewę w rwące potoki.



Nie zwraca uwagi na to, co dookoła: nielicznych ludzi pod parasolami, obrzucających ją zdziwionymi spojrzeniami; rozchlapujących wodę samochodów, spieszących w tajemniczych sprawach; na to, że przemokła do suchej nitki, a z jej włosów dałoby się wycisnąć balię wody.

Deszcz siecze niemal poziomo, utrudniając nie tylko chodzenie, ale też patrzenie dookoła. Ale jej wola i jej gniew jest silniejszy od szalejącego wokół żywiołu; prze przed siebie niewzruszenie, lecz w końcu chłód lejącej się z nieba wody na chwilę ją studzi, przywracając bardziej racjonalne zmysły.

Jest już w slumsach; odrapane, koślawe, biedne i krzywe budynki w deszczu wyglądają jeszcze gorzej niż za dnia. Zapuszcza ciemne uliczki, zostawiając za sobą bezpieczne miejsca; lecz im głębiej, tym jej krok staje się coraz mniej pewny.

Nie znam tych dzielnic; to przecież istny labirynt. Takich mieszkań muszą być steki, jak nie tysiące. Muszę gdzieś dowiedzieć się więcej.

Rozgląda się po otaczających ją ponurych bramach.

***

Wyglądało na to, że "Anielska dziewica" tego wieczoru będzie gościć więcej niezwykłych przybyszów niż zwykle. Krótko po tym, jak tajemniczy posłaniec opuścił klub, drzwi otworzyły się ponownie, wpuszczając do środka wilgoć i zapach ulewy.

Tym razem jednak widok był zdecydowanie milszy dla oka.

Dziewczyna była kompletnie przemoczona: wyglądało na to, że nie zadała sobie trudu schronienia się przed deszczem, albo po prostu lubiła kąpać się w kałużach. Jej białe ubranie stało się lekko przezroczyste; zmoknięta tkanina, wcześniej zapewne luźna, teraz opinała każdy centymetr jej ciała.

Doskonałego ciała, jak można było zauważyć. Idealne kształty i proporcje intrygująco wyłaniały się spod mokrej odzieży, nawet mokre, złote włosy, opadające jej na ramionach w przewrotny sposób podkreślały jej niezwykłą urodę...

***

Bar. Bardzo dobrze, ten potwór zapewne tu przychodził...

Rozejrzała się uważnie dookoła w poszukiwaniu gości. W miejscu, w którym stała, zebrała się już spora kałuża wody.

Dziwne, nikogo nie ma tu w taką pogodę...? Nieważne, tam ktoś siedzi!

Ruszyła w stronę siedzącej przy stoliku postaci. Jej mokre sandały przyklejały się do podłogi, mlaszcząc głośne "klapklapklap", gdy zbliżała się do baru...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline  
Stary 16-05-2013, 19:58   #27
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kirian uśmiechnął się widząc zgrabne pośladki opinane przez lekko mokrą suknię. Musiał powstrzymywać się siłą woli, żeby nie rzucić się na boginkę. Tyle lat celibatu... Poczekał aż szofer otworzy drzwi, po czym usiadł obok Eris i poczuł jak mokre plecy przyklejają się do kremowej skóry siedzeń. Nie był to szczególnie przyjemne uczucie, ale profil Eris wynagradzał wszystko.
-Szampana poproszę.
Kirian z przyjemnością skonstantował, że to nie było zwykłe musujące wino, tylko najprawdziwszy szampan za sto euro butelka. Nie byle gratka. Może koneserem nie był, ale... Bogini niezgody miała klasę, musiał to przyznać. Wypił z nią toast za współpracę. Nie przerywał ciszy, ale żeby nie być zbyt nachalnym, zaczął wyglądać przez okno.

Za szybą budynki i spłoszeni przez deszcz ludzie szybko zostawali z tyłu. Pełne kałuży ulice i zasłonięte taflą szarości twarze nie dawały żadnego zaczepienia dla oka. Dopiero gdy zobaczył okazały apartamentowiec, uśmiechnął się. Był tutaj kiedyś. To znaczy jeszcze jako człowiek. Z wolą anioła nie odważyłby się na wtargnięcie do środka i okradnięcie bogatego niewinnego w jednym z apartamentowców. Dostęp do klucza sprzątaczki wszystko ułatwił... Może on dalej jest gdzieś w jego "lokum"? Trzeba sprawdzić.

Hol i windę pokonał szybko. Nie chciał, żeby ktoś go widział w takim stanie. Z kolei zmiana twarzy przy Eris jakoś mu się nie podobała. Po co odsłaniać wszystkie atuty? Dotarł na górę i rozejrzał się po sporym apartamentowcu. No, nieźle. Sam by nie narzekał, gdyby tu mieszkał. Uśmiechnął się tylko, gdy Eris pociągnęła palcem wzdłuż jego kręgosłupa. Poczuł przyjemne dreszcze.
-Tyle o mnie wiesz, a nie znasz mojego rozmiaru? - zapytał niby zdziwiony. - I nie, raczej bym się spieszył, choć...
Niedopowiedzenie zawisło w powietrzu, jednak boginka ruszyła do wnętrza. Kirian w tym czasie obejrzał najspokojniej na świecie miękką sofę, wielkie akwarium z mnóstwem egzotycznych rybek, przejrzał barek, w którym znajdowało się więcej niesamowitych alkoholi. Co ona tam tak długo robi? Pociągnął jeszcze palcem po posążku Nike - bogini zwycięstwa.

Ciekawe po co to innej bogince? Choć przekaz jest niewątpliwie jasny dla każdego. "To ja wygram" - zdawało się mówić oblicze Eris za każdym razem. Może? W tej grze nie będzie półśrodków. Albo śmierć i potępienie, albo zwycięstwo i uwielbienie przez ludzkie tłumy. Może i on stanie na szczycie? Kto wie. Wpierw jednak trzeba rozejrzeć się dookoła i ocenić swoje szanse. Kto wie ile jeszcze takich Eris czai się w mroku czekając na naiwnych przebudzonych?

W końcu znudził się chodzeniem bez celu, więc ruszył w stronę sypialni. Trzeba będzie podziękować bogince i ruszać do domu Zakonu. Tam odbierze pierwsze wytyczne.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 17-05-2013, 15:09   #28
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wspomnienia wracały, ale nie zmieniło to nastawienia Kaizera do przybysza. Spojrzał nań chłodno, W normalnych warunkach nadal usiłowałby go zabić, ale coś mu mówiło, że tym razem nie jest to dobry pomysł... na razie przynajmniej.
- Nie powinieneś wchodzić z nienackacdo pokoju gdzie przebywa uzbrojony mężczyzna W końcu trafisz na silniejszego. - odparł chłodno. Popatrzył na skrzydła . Starał się nie rozważać wszelkich implikacji tego, co go spotkało. Był prostym człowiekiem, który niewiele myślał o tych sprawach
- Ktoś musiał mieć zajebiste poczucie humoru doprowadzając do mojego przebudzenia. A może nie? W końcu struktury i sposób działania dosyć podobne... choć jeśli dobrze pamiętam, lepiej nie próbować obalać "dona"? - uśmiechnął się zimniej. Nie ufał temu osobnikowi, ale rozumiał, że tamten znajduje się wyżej w hierarhi od niego i przez jakiś czas będzie musiał go tolerować.
- Powiedz mi jak pozbyć się tych skrzydeł, bo rozumiem, że nie pokazujemy się w takim stroju na ulicy? I czy mógłbyś zaprowadzić mnie do "świątyni"?
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 17-05-2013, 23:01   #29
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Jaźń rosła. Pozbawiona limitów pochłaniała kolejne synapsy rozchodząc się po mózgu niczym fala przypływu. Anielskie “ja” w okruchu chwili przemierzało wspomnienia raz jeszcze patrząc na przeszłe doznania z jeszcze szerszej perspektywy.

- Witaj Max. Mów mi Rash. Nie mam nic przeciwko satyrom. Zwłaszcza udomowionym.

Mrugnęła do partnera nie przestając tańczyć.

- Dlaczego nie znam twojego imienia, dziecko?

Tym razem jej spojrzenie omiotło nowo przybyłą.

- I zakręć tymi bioderkami! Zabawa w słup soli na środku parkietu nie przystoi jednej z Zastępów.

Nie czekając na reakcję niższej Pieczęci przeniosła dłonie na pas białowłosej i sama wprawiła w ruch skonfundowaną anielicę.

- Razaela z Zakonu...

- Pozwolisz mi sprawdzić linie całego twego ciała? -
wyszeptała, a dłonie Azjatki rozpoczęły wędrówkę w górę figury Razaeli - Przy wszystkich tych ludziach. I satyrze...

Chcąc dokończyć wypomnianą prezentację wysłannica Świątyni nie miała wyjścia i musiała z własnej woli wpasować się tętno utworu.

- … Uriela, Chóru...

- Nie przestawaj.

- ... Hashmallim, Diakon w służbie...

- I obrót.

- … Zedraela.


Tio przechwyciła Urielitkę na końcu piruetu zamknąwszy ją w ramionach i zetknąwszy czołami dopełniła prezentacji.

- Jestem Rashiela z Zakonu Hariela, Chóru Hashimallim. I czuję, że powinnam zająć własne miejsce w Świątyni. Nie sądzisz? A jeśli Pan ześle więcej członków naszego Chóru to miasto będzie bez szans.

Uwolniła anielicę i skierowały się do wyjścia.

- Max.


Przystanęła jeszcze.

- Do zobaczenia.
 
carn jest offline  
Stary 18-05-2013, 00:56   #30
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Uziel wstał i powoli podkradł się do dillera. W głowie układał plan, który teraz realizował. Zakraść się i ogłuszyć, albo obezwładnić. Choć inna część jego duszy domagała się aby poszedł po najmniejszej linii oporu i po prostu zabił grzesznika. Podejść cicho i zniszczyć wroga, to wydawało się takie proste, zwłaszcza, że idiota stał do niego tyłem. Zamiast tego wymyślił inny plan. Zakradł się owszem, ale nie z zamiarem zabicia przeciwnika. Chciał zabrać chwycić go za nadgarstek i mocno z całej siły wykorzystując moment zaskoczenia uderzyć przeciwnika w twarz wolną ręką, później wykorzystać moment ogłuszenia aby odebrać broń. Uziel nie wiedział czy jego plan działania jest jego własnym planem czy to pozostałości po policyjnym treningu i wyuczone manewry Veronici. Anioł czuł jak serce Veronici wypełnia się nadzieją i strachem. Wiedziała, albo miała nadzieję, że jej kompani z oddziału antynarkotykowego przybyli z pomocą. Uziel czuł bardzo wyraźnie jej uczucia i emocje zupełnie jakby były częścią jego własnej jaźni.

„Świetnie Harielu tylko zniewieściałego anioła brakowało ci do zabawy. Może kiedyś zrozumiem twoje poczucie humoru.” Pomyślał Uziel stracił kilka cennych sekund na szamotaninie z Śmiertelnym. Coraz bardziej irytowało go, że musi się z nim cackać, coraz bardziej chciał użyć charyzmatu albo zmiany formy, pragnął zabić prosto szybko i przyjemnie, ale coś w jego duszy ostrzegało go przed popełnieniem grzechu, a cenne chwile mijały.
 
Aves jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172