Potyczka ze zwierzoludźmi była trochę dziwna, ale Gaston nie zamierzał się nad tym zastanawiać. Gdy wszyscy się pozbierali i byli gotowi do dalszej drogi, były przemytnik smagnął lekko batem i popędził konia. Oczywiście kuszę naciągnął bezwarunkowo w razie jakichś kolejnych niespodzianek.
Nie trzeba było długo czekać, a w lesie znowu zrobiło się nerwowo. "Cholerne paskudztwa" - pomyślał Zwart w duchu przewidując, że straszne zmutowane bestie, znów będą ich nękać. Jego ręce sięgnęły po załadowaną kuszę, a oczy próbowały wypatrzeć coś w gęstwinie. Bat też był tuż pod ręką w razie gdyby z puszczy wylazło coś gorszego. |