Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2013, 11:36   #40
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Gdy reszta dnia minęła w spokoju, Kane zaczął się martwić. Strzelanie się z murzynami stawiało sprawy jasno i w sposób oczywisty wskazywało na to, jak rzeczy mają się toczyć. Jeśli panowała z kolei cisza, zwłaszcza w cieniu rezydencji arabskiego szejka, Irlandczyk potrafił stać się nerwowy. Zignorowano ich? Albo nikt nie patrzył, albo mieli gdzieś kilkoro ubranych w tutejsze stroje ludzi i pickupa z armatą. Prawdopodobnie ten cały Murah siedział gdzie indziej, urządzając jakieś polowanie czy cokolwiek innego Najemnik tak czy inaczej wolał konfrontację i jasną sytuację, mimo tego zdołał przespać te kilka godzin. Strefy czasowej nie zmienił na szczęście za mocno i szybko się dostosowywał.

Nawet specjalistki zachowywały się odpowiednio do niespodziewanego nieco spokoju, zajmując się pracą lub odpoczywając i niewiele przy tym mówiąc. Obserwował je kątem oka, nie próbując zagadywać. Nawiązanie bardziej przyjacielskich stosunków aktualnie było niemożliwe, a O'Hara nie próbował się nawet domyślać, czy w przyszłości się to zmieni. Pomoc hakerki tam w Mogadiszu może okazać się pomocna, ale z Blue jeszcze kłopotów nie mieli. Inna sprawa, że nigdy w pełni nie ufał takim jak ona. Jakby spodziewał się, że cała ich osobowość i umysł tak naprawdę to są w sieci, a tu chodzi takie ładne ciałko na pokaz. A co zrobi na koniec, to może jeszcze ona sama nie wiedziała.

Związany i zakneblowany Ghedi aktualnie problemem był największym. Przynajmniej w rozumowaniu Irlandczyka. Gdy została mu podana odtrutka, za którą skinieniem głowy Kane podziękował Jeanne, najemnik spróbował przez chwilę z przewodnikiem porozmawiać. Niewiele się dowiedział, zadając pytania o strefy, podejście do miasta, oraz samą kryjówkę. Ta ostatnia miała być nieźle ukryta i nieznana praktycznie nikomu, co także nie dawało zbyt dobrego rozeznania odnośnie tego, gdzie mieli się udać. LuQman był potrzebny, nie ulegało wątpliwości, za to również kompletnie nieudolny jako operacyjna wtyczka w tym mieście. Na mapie satelitarnej nie potrafił nawet wskazać konkretnego miejsca, mamrocząc coś o tym, że drogę zna, ale tu przecież wszystko wygląda inaczej. Z drugiej strony - cud, że w ogóle mieli kogoś "zaufanego" na takim zadupiu. Najemnik dał mu wreszcie usnąć, mając nadzieję, że odpoczynek coś zmieni.

***

Wyruszanie na nocną misję, na nieznany teren, zawsze wyzwalało w nim sporą dawkę adrenaliny. Często powtarzał sobie, że właśnie do tego jest stworzony i to sprawia, że jeszcze nie rzucił tej chujowej, nie przebierając w słowach, roboty. Bo taka była zwykle, czekanie, wieczne podróże i użeranie się z ludźmi, z którymi nie chciało się mieć nic wspólnego.
To było coś innego. Ciemność i opanowanie, wykonać polecone zadanie. Irlandczyk głośno wciągnął powietrze, gdy dojechali na miejsce wyskakując z samochodu. Zgodził się z Wigiem, że nie ma co wysadzać, skoro chce oszczędzić co nieco. Trochę było szkoda, przecież Anglik lubił wybuchy.
- Co za rozczarowanie, miałem nadzieję zobaczyć kulę ognia. Angole to tacy nudziarze.
Skomentował żartobliwie, zanim pod przewodnictwem nie weszli na pozbawioną dróg pustynię. Wtedy wróciła całkiem jego powaga.

Na akcję założył już pełen ekwipunek, nie tylko osłonę na tors, którą nosił wcześniej. Prócz kevlaru miał dodatkowe wkładki balistyczne niemal na każdy fragment ciała, a już na każdy witalny na pewno. Do całości dochodził również hełm z zasłoną twarzy, tej ostatniej jednak najemnik chwilowo nie używał. Pancerz uniemożliwiał mu poruszanie się choćby w przybliżeniu tak cicho i sprawnie jak Shade, biegał jednak ciągle bardzo szybko, a chodził bez utrudnień. W sytuacji takiej jak ta nie był zbyt potrzebny, o ile nie dojdzie do bardzo bezpośredniej konfrontacji. Na otwartym terenie zajął się więc ochroną specjalistek i przewodnika. Może bardziej prowadzaniem i pilnowaniem, niż ochroną. Zanim nie zaczęto strzelać gdzieś obok.

Wysłuchał raportu Valerie, podejmując decyzję w kilka chwil. Nigdy się nie wahał, jeśli wybrał źle - wtedy mieli odczuć tego skutki. Wyznawał zasadę, że lepiej działać szybko i sprawnie, nawet jak nie w pełni optymalnie, niż zbyt długo pozostawać w bezruchu. Zbliżył się do kobiet i tubylca. W przypadku tego ostatniego nie mógł używać komunikatora, bo ten go nie miał.
- Gdy zgaśnie światło, ruszacie krok za mną i robicie to co ja. Jeśli nawet zacznie się strzelanina, nie zwalniajcie. Pokażę wam, jeśli będzie trzeba paść lub robić coś innego.
Obciążony swoim i dużą częścią ekwipunku Shade był i tak mało sprawny na dystanse, na jakie toczyłaby się walka. Gdy więc światło zgasło, a Fox i Wig strzelili, Kane podniósł się błyskawicznie i ruszył na południowy-zachód, na okrążenie wartowni i skierowanie się prosto do Mogadiszu. Słysząc o granatach, rzucił tylko cicho do komunikatora.
- Szybkie ciosy, nie bawić się z nimi i nie dobijać jak nie ruszą za nami. Prowadzę cywilów, osłaniacie.
Przyspieszył do truchtu, ciągle pochylony. Miał nadzieję, że chwilę takiego wysiłku wytrzymają wszyscy. Potem, gdy już oddalą się od wartowni na odpowiednią odległość, zamierzał już zwolnić i poczekać na zebranie się całej grupy.
 
Widz jest offline