Pobudka, przywitanie i traktowanie jak zwierzęta pociągowe sprawiła, że Zbigniew zaczął poważnie wątpić w szczęśliwe dotrwanie do końca tej misji. Zauważył też, że jego poglądy drastycznie zbliżyły się do poglądów rasistów. Przynajmniej jeśli chodzi o te konkretne, siedem, cholernych krasnoludów, które miał zamiar przerobić na siedem, cholernych, martwych krasnoludów.
Humor mężczyzny poprawił się jednak trochę później. Nie on musiał ciągnąć wóz i nie on miał kaca.
Słysząc wycie, Zbigniew pomyślał, że Bandyta nie posłuchał jego polecenia i postanowił trzymać się bliżej kompani, niż powinien. Okazało się, że bądź co bądź prawda była gorsza. A przynajmniej bardziej zagrażająca życiu.
Tuzin dzikich wilków nie był czymś, czego można było sobie życzyć w czasie postoju w lesie. Coś w zachowaniu zwierząt było nie w porządku. Wilki nie powinny atakować podróżnych, jeśli nie były na skraju śmierci głodowej. W to, że były głodne mężczyzna poważnie wątpił. W końcu zima już się skończyła. Poza tym ta żądza mordu emanująca z ich ślepiów i te guzy... Ktoś musiał przy nich majstrować przy pomocy magii. Zanosiło się, że będzie trzeba użyć własnych zdolności. I kto by pomyślał, że na samym początku wyprawy...
Prawa ręka najemnika sięgnęła po kuszę. Lewa odkorkowała niewielką buteleczkę przywiązaną do pasa. Ta sama ręka sięgnęła po bełt, który został zamoczony w czerwonawej substancji. Kusza została załadowana i wycelowana. Naciśnięcie spustu zwolniło bełt, który rozpoczął swój lot, kierując się prosto między oczy jednego z wilków.
Mężczyzna nie zamierzał tracić czasu na ponowne przeładowanie kuszy. W każdej chwili był gotów na rzut sztyletami, po wcześniejszym zamoczeniu ich w buteleczce. W ostateczności zostawało sięgnięcie po miecz i topór.
__________________ Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas. |