Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2013, 16:20   #11
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Pobudka, przywitanie i traktowanie jak zwierzęta pociągowe sprawiła, że Zbigniew zaczął poważnie wątpić w szczęśliwe dotrwanie do końca tej misji. Zauważył też, że jego poglądy drastycznie zbliżyły się do poglądów rasistów. Przynajmniej jeśli chodzi o te konkretne, siedem, cholernych krasnoludów, które miał zamiar przerobić na siedem, cholernych, martwych krasnoludów.
Humor mężczyzny poprawił się jednak trochę później. Nie on musiał ciągnąć wóz i nie on miał kaca.


Słysząc wycie, Zbigniew pomyślał, że Bandyta nie posłuchał jego polecenia i postanowił trzymać się bliżej kompani, niż powinien. Okazało się, że bądź co bądź prawda była gorsza. A przynajmniej bardziej zagrażająca życiu.
Tuzin dzikich wilków nie był czymś, czego można było sobie życzyć w czasie postoju w lesie. Coś w zachowaniu zwierząt było nie w porządku. Wilki nie powinny atakować podróżnych, jeśli nie były na skraju śmierci głodowej. W to, że były głodne mężczyzna poważnie wątpił. W końcu zima już się skończyła. Poza tym ta żądza mordu emanująca z ich ślepiów i te guzy... Ktoś musiał przy nich majstrować przy pomocy magii. Zanosiło się, że będzie trzeba użyć własnych zdolności. I kto by pomyślał, że na samym początku wyprawy...
Prawa ręka najemnika sięgnęła po kuszę. Lewa odkorkowała niewielką buteleczkę przywiązaną do pasa. Ta sama ręka sięgnęła po bełt, który został zamoczony w czerwonawej substancji. Kusza została załadowana i wycelowana. Naciśnięcie spustu zwolniło bełt, który rozpoczął swój lot, kierując się prosto między oczy jednego z wilków.
Mężczyzna nie zamierzał tracić czasu na ponowne przeładowanie kuszy. W każdej chwili był gotów na rzut sztyletami, po wcześniejszym zamoczeniu ich w buteleczce. W ostateczności zostawało sięgnięcie po miecz i topór.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 22-05-2013, 22:20   #12
 
Culture Vulture's Avatar
 
Reputacja: 1 Culture Vulture nie jest za bardzo znanyCulture Vulture nie jest za bardzo znany
Od samiusieńkiego rana Franz był zły jak chrzan.

Większość minionej nocy przyszło mu spędzić na piciu z Merkurym przy milczącym towarzystwie Andrzeja i pośród nocnej ciszy przerywanej jedynie pochrapywaniem śpiących już towarzyszy. Atmosfera nieufności utrzymywała się nadal, pomimo tytanicznych wysiłków Franza i upływu wódki. Rozmowa nie kleiła się w najmniejszym stopniu, pozostali na wieczornym czuwaniu członkowie drużyny ograniczali się wyłącznie do wymiany kilku zdawkowych kurtuazji, tak, że ostatecznie wiedzieli o sobie dokładnie tyle samo co w chwili zbiórki następującej tuż po odprawie Załuski. Częstochowianin nie pamiętał nawet momentu w którym zmorzyły go sen i gorzała. Pobudka miała okazać się jeszcze gorsza.

Cios obuchem w głowę nie był nawet w połowie tak zły jak ból wywołany kacem. Na wpół przytomny i skołowaciały wysłuchał słów zwierzchnika kompanii krasnoludów, który od tej pory miał być również i jego własnym zwierzchnikiem. Młodzieniec pochylił nisko głowę by przypadkiem nikt nie dostrzegł uśmiechu, który pomimo boleści wpełznął mu na twarz. Służyć pod brygadą krasnoludów! Brata trafiłby szlag gdyby tylko o tym usłyszał!
Szacując w pośpiechu resztkę dobytku, zabrał ze sobą ostatnią flaszkę, której nie udało im się dopić (a która cudem chyba uszła uwadze budzących ich krasnoludów) i bez szemrania, z trudem powłócząc nogami powlókł się za drużyną.
Zwilżając wyschnięte gardło odrobiną wody z manierki patrzył jak Andrzej i Merkury zostają w dosłownym sensie zaprzęgnięci do roboty. I choć będąc obywatelem świętego miasta Franz powinien mieć małostkowe skurwysyństwo i schadenfreude we krwi to widok wyniszczonego ubiegłonocnym piciem adepta magii wcale nie przyniósł mu pocieszenia.
Zapewne w dużej mierze dlatego, że dzielili ten sam ból. Dwaj złączeni cierpieniem ciała i duszy. Dwaj, których jednakowoż we łbie ćmi a w pysku suszy. Ale tylko jeden z nich musiał pchać pieprzony wóz. "Życie."- jak to powiedział kiedyś Andrzej (zdaje się, że wczoraj wieczorem?).


Drogę przez las przyszło mu przejść w pełnym zastanowienia milczeniu. I chociaż wywołane kacem cierpienie wyżymające z niego chęć do życia nie sprzyjało rozmyślaniom to narastający wewnątrz niepokój sprawiał, że myśli i tak bieżały mu po głowie, niesfornie jakoby klerycy po burdelu. Nieładne podejrzenia opadły go jak chmara gzów nie dając chwili spokoju. Koniecznie chciał się nimi z kimś podzielić, tyle, że chwilę później za decyzją Lothara grupa rozproszyła się na dwoje. Obserwując bacznie plecy wiodących ich krasnoludów co rusz zerkał w stronę zakapturzonego ciecia, szukając sposobności do rozmowy. Wraz porzucił ją jednak po chwili zastanowienia. Andrzej nie należał do szczególnie wylewnych, nadto zaś obydwaj ledwie się znali.

Poza tym, z daleka było widać już miasto.

- Luuudziee! Okraaadli mnieee! Łaaapać złodzieeeja!- Głos Franza osiągający w stresowych sytuacjach wyjątkowo wysokie rejestry poniósł się nad gwarem tłumu w chwili gdy on sam z miejsca ruszył w pościg za znikającym w tłumie rzezimieszkiem. Świadomość tego jak najpewniej potraktuje go Lothar gdy dowie się, że przyszło mu skrewić tak proste zadanie dodawała byłemu scholarowi nadzwyczajnej lotności.
 

Ostatnio edytowane przez Culture Vulture : 23-05-2013 o 01:44.
Culture Vulture jest offline  
Stary 24-05-2013, 23:43   #13
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Franz

Słysząc krzyk, gawiedź przerwała na chwilę zacięte negocjacje handlowe oraz wymienianie plotek i zwróciła uwagę na zaistniałą sytuację. Tłum rozstąpił się, paru ludzi wskazywało sobie zwiewającego złodziejaszka palcami, jednak po decydującej chwili zamiast ujrzenia masowego pościgu Franz usłyszał gromki śmiech i szydercze komentarze. Biegnąc, większość docinków nie dotarła do jego uszu, jedyne zrozumiałe słowa brzmiały „pedał z piórkiem”. Po kilkudziesięciu metrach pościgu April dotarł na skraj ryneczku. Nagle uciekająca postać upadła przewracając się o nogę kogoś życzliwego. W poszkodowanym zapłonęła nadzieja, albowiem dystans do chłopaka zmniejszał się bardzo szybko. Franz wyciągnął do przodu rękę, aby złapać złodzieja za poły szaty, ale w kluczowym momencie poczuł na kostce zdecydowany opór i niespodziewanie upadł i trzasnął zamaszyście o brukowany grunt. Po chwili zamroczenia spojrzał na winowajcę upadku. Znajoma twarz szczerzyła do niego zęby. Kupiec Abram. Religia kazała Arabom karać złodziei. A także oszukujących klientów.

Gdy Franz z impetem wpadł w wąską miejską uliczkę mógł wreszcie dobrze przyjrzeć się rabusiowi. Mały dzieciak. Śniady. Gęsta, tłusta, kruczoczarna czupryna. Bose, chude nogi wystawały spod szmacianych spodenek, a górną połowę ciała zakrytą miał zniszczonym łachmanem. Charakterystycznym elementem były trzy białe paski po obu stronach ubrania.

Były żak z każdą sekundą wyraźnie tracił siły i ostatecznie przegrał wyścig padnięty z wyczerpania. Leżąca pozycja po morderczym wysiłku okazała się bardzo wygodna. Z krótkiej drzemki Franza wybudził Andrzej kopniakiem w żebra.
- Znalazłem go. Chodź - oznajmił obojętnym głosem i odszedł szybkim krokiem.

Zakapturzony członek drużyny prowadził przez ulice pewnie jakby był w rodzinnym mieście. Droga nie była daleka. Zatrzymali się przed przysadzistym gmachem magazynu. Omszała fasada i wybite szyby nie świadczyły o nim najlepiej. Przed wejściem stał dwunastoletni wyrostek. Jego ubrania także zdobiły trzy białe paski.


- Hasło! – wywrzeszczał do przybyłych, chociaż stali bardzo blisko.

Dante, Zbigniew i Jaromir

Wszystkie krasnoludy oraz Jaromir skorzystały z porady taktycznej Dantego i wskoczyły na wóz. Reszta kompani ustawiła się kręg, a właściwie trójkąt, przed nimi. Wilki zbliżały się powoli, aż do momentu, gdy bełt wypuszczony przez Zbigniewa trafił idealnie między ślepia jednego z niech. Bestie nagle stanęły.

Wiele rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Krasnoludy oraz Włochański oddały strzały z kusz, Fagnus huknął ze swojej dziwacznej podłużnej broni, Merkury przywołał jazgotliwe czerwone iskry, które otoczyły jednego z basiorów, a wilki skoczyły do przodu. Ułamek sekundy potem o ziemię huknął przedmiot w kształcie latarni przynosząc gęste kłęby szarego dymu błyskawicznie rozprzestrzeniające się po całej okolicy. Widać było tylko podwójne zielone światełka.


Dante

Dante nie zdążył jeszcze wykonać ataku, gdy został zmuszony do uniku. Wykonał akrobatyczny skok na długo na nim bomba dymna uderzyła o ziemię. Lądując kątem oka przyuważył blask zieleni z boku i instynktownie wykonał kolejny manewr. I jeszcze jeden. I następne dwa. W końcu wylądował zgrabnie i zorientował się, że wydostał się poza strefę zadymienia. Razem za nim podążyły trzy wilki, prężące się właśnie do ataku. Czasu na reakcję było niewiele.

Zbigniew

Wilk spostrzegł przykucniętą postać w lesie. Pozostawała w cieniu drzew. Trzymała coś w ręce. Rzuciła. Zbigniew zaciekawiony starał się dojrzeć jak najwięcej, gdy bomba wybuchła tuż obok niego. Potężny podmuch wcisnął mu gryzącą substancję do oczy, nosa, ust i uszy. Wszystkie zmysły wybuchły płomieniem. Szósty zmysł wojownika zniknął i pojawiła się dzika żądza przetrwania. Biegł oszalale przed siebie, aż do płuc zaczęło spływać czyste powietrze. Otworzył mocno zaczerwienione oczy. Stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zauważył rzucającego. Powinien być niedaleko, minęło zaledwie parę sekund. Wciąż mocno oszołomiony usłyszał krzyk. Rozpaczliwy krzyk Merkurego wołającego o pomoc.

Jaromir

Kusznik zdążył oddać zaledwie jeden strzał, gdy świat odchylił się gwałtownie w tył, a widok ciemnoszarej mgły zastąpiło dwoje zielonych ślepi i żółte kły. Wilcza pewność siebie uratowała mu życie. Zamiast rozgryźć gardło, bestia odchyliła łeb w górę i zawyła. Jaromir przygnieżdżony potężnymi łapami, z dala od swojej kuszy, miał tylko chwilę, aby zadecydować o swoim przeznaczeniu.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 26-05-2013, 17:20   #14
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Dla Jaromira sytuacja była niecodzienna. W pierwszej chwili, gdy dojrzał wilki, odetchnął. Jeśli miał z czymś walczyć, cieszył się, że było to zwierzę, a nie człowiek. Nigdy jeszcze żadnego nie zabił, nawet, jeśli miałby to być najstraszliwszy zbir. Słyszał jednak coś o tym, z jakimi wiąże się to doświadczeniami. Natomiast na zwierzęta zdarzało mu się polować. Raz udało mu się nawet ustrzelić porządny okaz dzika. Ale natychmiast sparaliżowało go, gdy zobaczył, że to nie były zwykłe zwierzęta. To było coś dużo gorszego.

Zgodnie z ledwo zasłyszaną sugestią, zdołał wskoczyć na wóz, by z tego miejsca zacząć ostrzeliwać wilki. Ręce trzęsły mu się strasznie, stres robił swoje. Nawet nie wiedział, czy czasem jego spodnie nie pokryły się uryną. Zresztą, jeśli nie teraz, kolejna taka możliwość mogła nastąpić niedługo. Zdołał oddać zaledwie jeden strzał, ale z oszołomienia nie wiedział nawet, czy cokolwiek nim zdziałał. Starał się sięgnąć po kolejny bełt, gdy nagle znalazł się na ziemi. Przygnieciony. Naturalnie, z tej pozycji nie widział całej bestii, ale nie musiał długo się przyglądać, ani myśleć, by wiedzieć, co to.

Wiedział, że już mógłby być martwy. Bestia poprzez wycie zapewne odprawiała jakiś rytuał, zanim go zabije i pożre. Dopiero teraz, w tak istotnym momencie, Jaromir się ocknął. Na pewno nie miał szans, by bestię uspokoić. Siłować się z nią również nie było sensu, bo na pewno był słabszy. Najbardziej efektowna mogła być tylko prosta taktyka. Pamiętał, że miał przy sobie również sztylet. Starał się sięgnąć do pasa po niego i jak najszybciej, póki wilk odchylił łeb, wbić mu ostrze w szyję. Jeśli zajęłoby mu to zbyt długo, postanowił przycisnąć się do ciała wilka, a przede wszystkim głową do jego szyi, by nie dać mu możliwości wgryźć się w jego ciało. Choć nie miał pojęcia, czy to może być dobra taktyka.
 
Zara jest offline  
Stary 28-05-2013, 22:18   #15
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nie tuzin wilków chcących ich zabić ani nie dziwny dym, jaki nagle ich otoczył. Tym, co najbardziej niepokoiło Zbigniewa, było zniknięcie osoby, która rzuciła bombę. Chociaż jakby się nad tym dokładniej zastanowić... On oddalił się od wozu. Możliwe, że inni także. Ci, którzy przy nim zostali, zapewne nic nie widzieli i ich zmysły zostały poddane podobnych wrażeniom, jakie samemu odczuł chwilę wcześniej. Ktoś zastawił na nich pułapkę. Ta myśl była ostatnią goszczącą w głowie Wilka nim krzyk Merkurego skierował umysł najemnika na bardziej znane mu tory.
Trzeba było wracać do reszty. Kusza leżała gdzieś tam w dymie. Nawet jeśli miałby ją przy sobie i tak by jej nie użył. Ryzyko trafienia w sprzymierzeńca w tych warunkach było zdecydowanie za duże. W sumie użycie jakiegokolwiek rodzaju broni mogło skończyć się tragicznie. Zbigniew nie miał wyjścia. Musiał jakoś bronić się przed ewentualnymi atakami wilków. Pozostawało mieć jedynie nadzieję, że żaden człowiek bądź krasnolud nie nabije się na wyciągnięty miecz...

Manteufel szybkim i pewnym ruchem dobył swoje sztylety. Rękojeść każdego z nich wsadził do buteleczki przy pasie, mocząc w resztach czerwonej substancji. Nie było jej za dużo. Sporo wylało się w czasie próby opuszczenia zadymionego obszaru. Nie przejmował się tym jednak. Pewnie za chwilę będzie miał jej pod dostatkiem... tylko z innego źródła.
Mężczyzna wyciągnął przed siebie otwarte dłonie, na których spoczywały sztylety. Ostrza bez specjalnego ociągania uniosły się i zaczęły wirować dookoła Zbigniewa na wysokości jego klatki piersiowej. Zapewniało to dość dużą swobodę w wyborze kierunku ataku. Najemnik nie miał zamiaru jednak ograniczać się do swoich specjalnych zdolności. Prawa dłoń zacisnęła się na rękojeści miecza, w lewej natomiast znalazł się trzonek topora.
- Drzeć się psiamać, bo się sami pozabijamy!- krzyknął tuż przed wejściem w dym.
Nie miał specjalnie wyszukanego planu działania. Zamierzał zabijać wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu i nie porusza się na dwóch kończynach. Liczył, że towarzysze spełnią „prośbę” i nie będzie musiał ryzykować życiem, by upewnić się, że kształt, który ma zamiar zabić, jest na pewno wilkiem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 28-05-2013, 23:47   #16
 
Culture Vulture's Avatar
 
Reputacja: 1 Culture Vulture nie jest za bardzo znanyCulture Vulture nie jest za bardzo znany
"Wędzone psy. Cholerne smoluchy, wszystko co złe to przez nich."- Podążając za Andrzejem Franz cedził przez zęby klątwy, którymi raczył go brat ilekroć wracał z cotygodniowej popijawy na wiecu. Masując zbolałe żebra ,gwoli sprawiedliwości bluźnił po równo przyjezdnym jak i własnym rodakom, którzy nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni okazali się nieżyczliwymi i nieużytecznymi kanaliami. Naburmuszony i zły, rozmyślając nad sposobami zemsty na smarkatym złodzieju postanowił ustrzec się od dalszych kradzieży przesypując zakupione wcześniej porcje ostrych przypraw do wiszącego mu u pasa mieszka. Tuż po pobudce, zamroczony kacem zaniechał tego prostego zabiegu przypominając sobie o nim dopiero teraz, mając nieprzyjemne przeczucie, że jeszcze przyjdzie mu z niego skorzystać.

- To faktycznie oni. Snadnie ich wypatrzyłeś. - Mruknął z uznaniem do Andrzeja dostrzegając identyczne białe paski na stroju wyrostka stojącego przed ruderą po tym jak dostali się na miejsce.

- Hasło? Buchnęło, zawrzało i zgasło!- Wagabunda, którego poranne perypetie jak i cała sytuacja pozbawiły resztek cierpliwości, przypadł do gówniarza by z krótkiego zamachu strzelić go otwartą dłonią prosto w ucho. Drugą wolną ręką niemal od razu sięgnął ku jego karkowi z zamiarem obezwładniającego chwytu nie chcąc dopuścić do sytuacji w której wyrostek mógłby się wywinąć lub poczęstować go ostrzem kozika w i tak już dostatecznie umęczone żebra.
 

Ostatnio edytowane przez Culture Vulture : 29-05-2013 o 00:00.
Culture Vulture jest offline  
Stary 29-05-2013, 01:12   #17
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
-O wy kurwie syny! - wrzasnął ile sił w płucach i ruszył na stojące przed nim wilki. Do pogoni za ofiarą pewnie były przygotowane, jednak rzadko kiedy ofiara zaczyna atakować wroga przewyższającego go liczebnością.

Z rozpędu huknął prostym kopnięciem od dołu w pysk wilka stojącego najbardziej po swojej prawej.
Utrzymywał wilki w jednej linii, aby jednoczasowo stać twarzą w pysk tylko z jednym osobnikiem. Na szczęście wilczury zbyt zwinne i szybkie nie były. Jednak nadrabiały siłą... Najmniejszy błąd, a kości będą chrupać w ich ogromnych szczękach.
-Tutaj jestem! - spełnił polecenie krzyczącego skądsiś Zbycha, choć nie wiedział czemu to miało służyć.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 29-05-2013 o 10:51.
potacz jest offline  
Stary 30-05-2013, 20:26   #18
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Jaromir

Drżące, spocone dłonie Jaromira długo obijały się o odzienie zanim natrafiły na zimny metal. Kusznik złapał sztylet w obie dłonie i instynktownie skierował ku zwierzęcej szyi. Mimo dużej siły włożonej w cios ostrze ledwo wdarło się w ,jakby drewniane, ciało wilka. Mimo braku doświadczenia coś podpowiedziało Jaromirowi, aby zamknął oczy, gdyż krew, która buchnie z rany może go chwilowo oślepić. Nic takiego nie nastąpiło. Włochański opętany bitewnym ferworem zdołał wcisnąć broń jeszcze parę centymetrów w głąb gardła. Przeciwnik zdawał się nie przejmować atakiem ofiary, dokończył wycie i ponownie zainteresował się człowiekiem pod nim. Wyszczerzył żółte kły, przypatrując się zdobyczy. Kusznik leżał sparaliżowany strachem, wpatrując się w zieleń ślepi. Łeb zwierzęcia ruszył gwałtownie ku twarzy Jaromira. Młody Ślązak przygotował się na najgorsze, zamykając na zawsze swoje powieki. Zamiast swojego wrzasku, wilczego warczenia i dźwięku rozszarpywanego brutalnie gardła usłyszał coś bardzo znajomego. Bełt wystrzelony z kuszy wbił się w coś twardego. Dźwięk powtórzył się trzy razy, a Jaromir nadal żył. Otworzył nieśmiało oczy i ujrzał mocarne krasnoludzkie kopnięcie wymierzone w naszpikowany wystającymi drzewcami wilczy czerep. Wybawca mało delikatnym szarpnięciem postawił uratowanego towarzysza na nogi. Wymamrotał coś, co mogło znaczyć „Trzymaj się młody”, wskazał swoją broń, a następnie kuszę Jaromira leżącą niedaleko, po czym kopnął w głowę nieżywe ciało wilka i dodał parę słów w swoim języku. Wokół nich stał przewrócony wóz, częściowo widoczny był także drugi krasnolud wywijający toporami. Jednak tym co najbardziej rzucało się w oczy były zielone ślepia wilków, z którymi Jaromir zaznajomił się już aż nadto.

Zbigniew

Choć zmysły nadal dawały bolesne znaki o swoich niedawnych przejściach najemnik zdecydował się od razu wkroczyć do akcji. Po wejściu w dym Zbigniew uświadomił sobie trzy rzeczy. Po pierwsze widoczność byłą znacznie lepsza niż oczekiwał. Spokojnie można było machać orężem na lewo i prawo bez najmniejszego ryzyka uszczerbku na zdrowiu towarzyszy. Po drugie gaz, który go otaczał był znacznie gorszym otoczeniem niż powietrze, lecz po paru oddechach stwierdził, że kilka minut jego wdychania nie stanowi zagrożenia. Trzecią i najważniejszą sprawą był wilk który, który skoczył w jego kierunku. Nie myśląc wiele posłał w jego kierunku sztylet. Trafił w bok, zrobił unik, i zamachnął się toporem. Potężne uderzenie o mało nie wyrwało mu ramienia ze stawu. Zamiast płynnego przejścia przez ciało metal napotkał zdecydowany opór. Przypominało to próbę ścięcia wiekowego dębu tępą siekierą. Manteufel z trudem zdołał wyrwać swój oręż z cielska potwora. Nie miał czasu na namysły, gdyż ponownie usłyszał wrzask Merkurego. Tym razem głośniejszy i bardziej rozpaczliwy. Dochodził zza pleców najemnika.

Dante

Mimo siły kopnięcia dopasowanej odpowiednio do rozmiaru przeciwnika spotkanie stopy Dantego z czaszką zwierzęcia było bardzo bolesne. Równie dobrze mógłby kopnąć w ceglaną ścianę przekonany, że jest zrobiona z papieru. Mimo tego, nastąpiło ciche chrupnięcie,a wilk wydał z siebie dźwięk przypominający parodię skomlenia. Zamarł nagle i po chwili zaczął się chybotać na boki, z coraz większym wychyleniem. Dante nie miał czasu podziwiać tego fizycznego zjawiska, gdyż miał dwóch innych przeciwników na karku. Skoczyły na niego jednocześnie. Przedtem jednak, w momencie wyprowadzania kopnięcia, zdążył zauważyć humanoidalną postać w lesie. Świadomość pochłonięta walką nie pozwoliła przyjrzeć jej się dokładniej. A może mu się tylko zdawało?

Franz

Wyrostek nie zdradził żadnych talentów wojownika. Trafiony liściem spojrzał się kompletnie zaskoczony na Franza, po czym zemdlał. Andrzej chwycił go za pasiaste łachmany i odsunął na bok, albowiem blokował drogę do drzwi.

Po wkroczeniu do środka na gości na niezapowiedzianych czekała niespodzianka. Ciężka, żeliwna patelnia, zawieszona na linie trafiła Częstochowianina prosto w twarz. Przez następnych parę dni nosił niezwykle bolesnego siniaka pokrywającego pół facjaty.

Dalej zastali obszerną, typową dla magazynów, pustą salę i czterech dzieciaków siedzących w kącie, grających w karty. Wszyscy z charakterystycznymi paskami. Zanim przybysze zrobili jakikolwiek ruch wyrósł przed nimi kolejny członek gangu.
- Witajcie kandydaci – powiedział poważnym głosem, mimo siedmiu lat na karku – Przeszliście pomyślnie próby Siły i Zręczności. Czeka na was jeszcze jedna próba. Próba Sprytu. Po niej będziecie godni na tyle, aby wstąpić do kręgu Adi –Dasa. Jesteście gotowi?

 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 02-06-2013, 22:56   #19
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Noga momentalnie zdrętwiała. Uderzył jakby o ścianę kamiennego muru. Choć sekundę później ból ustąpił, jednak zimny pot zlał plecy Dantego, uświadamiając mu z jak twardym przeciwnikiem ma do poczynienia. Kątem oka uchwycił człekokształtną postać w lesie. Sylwetka mignęła przez ułamek sekundy. Mimo ferworu walki, przykuła ona jego uwagę na tyle, że postanowił to zbadać.

-Niech któryś mi pomoże! Przynajmniej niech pośle w tego drugiego ze trzy bełty! Szybciej, kurrrwaaa!

"Oby nie uciekł za daleko..." - pomyślał, odchylając się od kolejnego kłapnięcia szczęk.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 02-06-2013 o 23:19.
potacz jest offline  
Stary 03-06-2013, 21:39   #20
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Zbigniew bez niepotrzebnego myślenia odwrócił się. To, co zobaczył, lekko go zaskoczyło. Merkury leżał pod palącym się truchłem wilka. Truchłem, które jeśli dobrze najemnik pamiętał, podpalił sam mag... Trzeba przyznać, że młodzik wykazał się nie lada talentem, by wylądować w takiej pozycji. Przez umysł Wilka przeleciało kilka wspomnień z jego przeszłości. On w takiej sytuacji nie miałby co liczyć na ratunek. Najwyżej dostałby mieczem w łeb co by nie drzeć się, gdy ogień objąłby jego ciało. Mężczyzna jednak różnił się od swoich wychowawców. Przynajmniej w obecnym okresie życia.
Zbigniew szybko podbiegł do maga... Gdzieś z boku zaatakował wilk. Instynkt zadziałał szybciej niż myśl. Rębajło odwrócił się, sztylety poleciały w stronę zwierzęcia. To jednak nie powstrzymało wilka. Dopiero silny cios w głowę zakończył jego żywot. Ręka ponownie wychyliła się pod niebezpiecznym kontem.
Mężczyzna znalazł się koło Merkurego. Nie zamierzał zabierać się za truchło gołymi rękami. Topór wbił się w okolice szyi, miecz zagłębił się w brzuch. Manteufel naparł mocniej na broń, zsuwając cielsko wilka z maga.
- Uważaj na przyszłość, bo...
Najemnikowi niedane było dokończyć. Przerwało mu warczenie dochodzące zza jego pleców. Zbigniew odwrócił się, wyciągając przed siebie odruchowo miecz. Wilk całym swoim impetem nabił się na broń, przewracając jednocześnie człowieka. Wojownik miał szczęście. Bestia przygniotła go do ziemi, lecz była już martwa.
Jakby pomyśleć sytuacja była równie głupia, jak ta, w której jeszcze przed chwilą był Merkury. Zbigniew nie mógł myśleć. Upadając, uderzył głową o dość spory kamień. Jego umysł błąkał się po bezdrożach nieświadomości.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172