Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2013, 08:34   #184
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Stagnacja była męcząca. Ta drażniąca bezczynność, gnuśna bierność..
Bo czymże innym jak nie biernością właśnie, było to uczucie jakie obecnie odczuwała? Krajobraz był monotonny, a towarzystwo zbyt skupione na wypatrywaniu zagrożenia, aby kobieta mogła odnaleźć rozrywkę z beztroskich pogaduszek. Nie wspominając już o przyjemności odkrywania cudzych sekretów i odnajdywaniu kolejnych elementów do swojej układanki. Iye, marsz w milczeniu przez obce ziemie nie sprzyjał rozwijaniu.. zainteresowań Leiko.

Dobrze też wiedziała, że nie było w okolicy nikogo chcącego wyrządzić krzywdę ich wesołej grupce łowców. Bestia kryjąca się wewnątrz tego kobiecego ciała, chociaż będąca jej niechcianym przekleństwem, wyczułaby niebezpieczeństwo czające się w okolicznych krzakach, dostrzegłaby cienie skradające się pomiędzy drzewami. Syczący szept z ostrzeżeniem popłynąłby ku uszom Leiko, łaskocząc instynkt, wyostrzając zmysły i napinając gładkie linie mięśni. Byłaby gotowa do zareagowania.

Teraz jednak czuła się ospała. I z tego powodu niezadowolona, chociaż nieskazitelna maska na twarzy zwyczajowo nie pozwalała na uzewnętrznienie się jej prawdziwym emocjom. Bo i czyż nie obiecała swemu tygrysowi poprawy zachowania? Czyż nie przyrzekła być.. grzeczną? Odrobinę przez to, a przede wszystkim z braku możliwości, maszerowała potulnie przed siebie bez poszukiwania dreszczyku mogącego wyrwać ją z tego uśpienia.
Ah.. może nie do końca. Nie było w pobliżu Kojiro do zrugania jej, a i ona nie planowała zapewnić sobie atrakcji podobnych ostatniej nocy. Jedynie coś drobnego, tak dla rozruszania i sprawienia, że podróż będzie szybciej mijała. Wprawdzie w swym fachu odznaczała się niemałą ilością cierpliwości i wyczekiwania na odpowiedni moment do działania, o tyle w tej chwili miała poczucie wyjątkowego odrętwienia w kwestii wystawiania swego umysłu na komplikacje klanowych intryg. A było to uczucie podobne brakom ćwiczeń i treningów dla ciała.

Czuła znużenie, tedy należało to zmienić. A Leiko dążąc do celu, potrafiła się wspomagać doprawdy drastycznymi metodami.






Zatem potknęła się. Na prostej drodze, po której nawet słudzy niosący lektykę swego pana nie wstrząsnęliby ni odrobinę jego wydelikaconą, tylną częścią ciała. A mimo to potknęła się, chociaż panowała nad ruchami swego ciała lepiej niż niejeden z jej tutejszych towarzyszy. Z takim znawstwem mogła balansować na liniach i prześlizgiwać się pomiędzy śmiertelnymi pułapkami, a mimo to była jedyną w grupie, której nogi nagle odmówiły posłuszeństwa.

Potknęła się. Jedno z jej geta zostało w tyle za swym bliźniakiem, zapewne wstrzymane przez jakiś zagubiony kamyczek, jedyny na drodze i aż przez to niedostrzegalny. Istna zasadzka dla kobiety.
Byłaby upadła na ziemię z łopotem barwnego kimona. Malowniczo uderzając o nią kolanami z winy poplątanych nóg, a chociaż próbowałaby się wesprzeć dłońmi, to i tak skończyłaby brudna i może nawet z jakąś dziurą w swym odzieniu. Mało przyjemne wyobrażenie, któremu zbyt blisko było do spełnienia. Czy aby na pewno?

Zachwiała się i straciła równowagę. A raczej straciłaby, gdyby nie odnalazła ratunku w męskim ramieniu. Nie tym silnym, umięśnionym, którego nie mogłaby nawet objąć swymi dłońmi, chociaż to właśnie Niedźwiedź był jej bliżej na wyciągnięcie ręki. Jednakże dziwnym, zupełnie zaskakującym i niespodziewanym zrządzeniem losu, to za rękę Akado ujęła gwałtownie w obawie przed upadkiem. Wczepiła się w nią kurczowo, wystawiając także i jego równowagę na niebezpieczeństwo.

- Maruiken-san? Wszystko w porządku? -Akado Yoru instynktownie pochwycił ją w swe ramiona dając podparcie. -Co się stało?
A Marasaki chichocząc ironicznie, mrugnął porozumiewawczo do łowczyni i... wykazując się “nieczułością” przyspieszył kroku zostawiając za sobą oboje łowców na pastwę samotności.
Ze swej pozycji kobiety w opresji, łowczyni zerknęła w stronę Kumy, mrużąc przy tym oczy porozumiewawczo, acz niedostrzegalnie dla samego stojącego tuż obok młodziana.

-Ahh... - westchnęła z boleścią, gdy już stanęła bezpiecznie na nogi w jego niepozornie silnych objęciach. Podtrzymując się na nich, co by znowu nie zbliżyć się do zachwiania i upadku, pochyliła się poprawiając zsunięte ze stopy, zdradzieckie obuwie. Mruczała przy tym z pewną nutką zażenowania -Gomennasai, Okami-kun. Musiał być jakiś kamień, którego nie zauważyłam..
-Zraniłaś się? Możesz chodzić?
- Akado zerkał bezradnie, to na stopy Maruiken, to na oddalającą się resztę ekipy popędzaną z niewiadomych powodów przez Kumę. -Czy czujesz silny ból?
Delikatnie dociskał łowczynię do swego ciała, by mogła się na nim oprzeć, nie wiedząc jednak co czynić dalej w takich przypadkach. Yoru wydawał się nie mieć doświadczenia w takich sytuacjach. No i... rzadko bywał sam na sam z kobietą w leśnej głuszy.
Był bezradny niczym małe dziecko i uroczo naiwny.

Leiko zachichotała cicho, wesoło słysząc tak dużą troskę w ustach młodego wilczka. Troskę o jej dobro, jednak podszytą strachem przez bycie w towarzystwie kobiety bez wsparcia Niedźwiedzia. Biedactwo, w tym starciu nie pomoże mu niezwykła broń, ani oczy gorejące błękitnymi płomieniami.
-Iye, iye. Nic mi nie jest, jedynie delikatne stłuczenie. Ale gdyby nie Ty, to zapewne z przetrąconą kostką stałabym się niemałym ciężarem dla nas wszystkich – wyprostowała się i rzeczywiście ciężar, ale ten swojego ciała, przeniosła na jedną nogę, sprawdzając zaufanie co do geta. Następnie przeniosła pełne wdzięczności spojrzenie na Akado, uśmiechnęła się do niego ciepło i na domiar złego uścisnęła w podziękowaniu jego rękę -Arigatou gozaimasu, Okami-kun. To chyba tylko zaczyna mi doskwierać zmęczenie po ostatniej nocy.
-Ostatnia noc, rzeczywiście była ciężka. Ale za to udało nam się uwolnić świat od poczwar grasujących w mroku.
- rzekł z naiwnym entuzjazmem Yoru, udając że nie zważa na uścisk. Jednakże się zarumienił nieco.-I... podziękowania, naprawdę nie są konieczne. W końcu musimy się wspierać ww walce www ogóle. Przed nami daleka droga...- tęskne i pełne zakłopotania spojrzenie posłał za towarzyszami podróży oddalającymi się coraz bardziej, podczas gdy on sam zmagał się z wrogiem, z którym to nie miał doświadczenia walczyć. Z wrogiem będącym siedliskiem zakazanych pokus o których to nie miał pojęcia, ale które instynktownie wyczuwał.

Podłapała to jego szczenięce spojrzenie i sama powiodła swym ku źródłu zainteresowania młodziana. Ku jego niechybnej uldze, bowiem dzięki temu uświadomiła sobie, jak bardzo daleko zostali w tyle za swoimi towarzyszami, i to na tak nieznanym i pełnym zagrożeń terenie. Aż w zdziwieniu rozchyliła malowane fioletem usta -Ah! Gomen, że tak Cię zatrzymałam. Chodźmy nim się zgubimy.
Mówiąc to ruszyła w tamtą stronę pewnym krokiem, by jak najszybciej zrównać się zresztą łowców. Ale nie zbyt szybko, bowiem zaraz grymas przeszył twarz Leiko, a ona ponownie mocniej wsparła się o ramię wilczka i zwolniła do drobnych kroczków. Nie dając jednak niczego po sobie poznać, ani słówkiem czy zająknięciem nie mając zamiaru narzekać na swe „boleści”, podjęła z zaintrygowaniem całkiem odmienny temat – Widziałam jak walczyłeś z tymi kreaturami w nocy, Okami-kun. Bardzo niezwykłą sztuczkę wtedy pokazałeś. Czy to zasługa Twego niebiańskiego ostrza, o którym ostatnio opowiadałeś?
-Hai... Po trochu.- odparł niepewnie, acz spokojnym tonem Yoru, najwyraźniej już nieco oswojony z obecnością łowczyni. I faktem, że rozmowa z chodzi na bezpieczne z jego punktu widzenia tematy. -Mój oręż był mi przeznaczony. Tak twierdził mój sensei. I dlatego korzystając z niego potrafię obudzić drzemiące w nim Kami burzy, a inni nie. Niemniej inni łowcy też pokazali wielką potęgę, zwłaszcza Takami-san.
-Z pewnością. Miałam już okazję widzieć go kilka razy stawiającego czoła demonom, tak samo Sogetsu-san
– odparła Leiko, wzrokiem spod wachlarzy rzęs podążając ku sylwetkom zarówno tego wychudzonego łowcy, co i jego bardziej umięśnionego i zapalczywego kompana -Jednak bycie łowczynią nie pozwala mi ufać w moce pochodzące z demonicznej natury, nawet jeśli służą do walk z tymi poczwarami. Nie wszyscy korzystają z łask Kami jak Ty, Okami-kun. Niektórzy po swą potęgę sięgają.. ku nieodpowiednim siłom, samym zbliżając się ku Oni.
Powiedziała to głosem spokojnym, w żaden sposób nie sugerując wprost kto konkretny wywoływał w niej taki niepokój. Jedynie subtelnie podtykając wilczkowi trop pod sam nos, aby przypadkiem nie szukał w czarowniku bratniej duszy. Wszak jako jego opiekunka, nie mogła pozwolić jego niewinności skazić się zepsuciem tamtego mężczyzny, ne?
Nieznacznie przechyliła ku niemu głowę i zapytała szeptem przeznaczonym tylko dla niego, osoby która tak jak ona pragnęła świata wolnego od Oni -Czyż demon w ludzkiej skórze nie jest bardziej przerażający od wiadomego zagrożenia?

-Hai. Zapewne masz rację, ale... ostatecznie Oni zawsze ujawnia swoje zepsucie odrzucając maskę. A wtedy...- przesunął czule dłonią po rękojeści swej katany. -prawość serca i pewna ręka wystarcza.
Spojrzał na Leiko z wyraźnym zainteresowaniem.- Kunashi-san wydaje się darzyć cię dużym respektem Maruiken-san i uważać za wielce doświadczoną w bojach. Mogę poznać sekrety twej sztuki? Jakiej broni używasz, jaką taktykę stosujesz?
-Kuma-san zapewne ciągle wspomina naszą wspólną potyczkę z Matką Głodu, którą samotnie poprowadziłam prosto w zastawioną na nią pułapkę. A może nasłuchał się niemądrych plotek o wydarzeniach z ziem Sasaki?
- pokręciła lekko głową, za rozbawieniem kryjąc zwyczajową skromność co do swych dokonań tak podkreślanych przez Niedźwiedzia.
-Mnie Kami przede wszystkim obdarzyli sprytem. Broń jest zaledwie dopełnieniem i przyjmuje dla mnie wiele postaci. Zwykłe przedmioty, parasolka, szpile, wachlarz, a nawet moje ciało.. -zawieszony w powietrzu głos o figlarnym brzmieniu wskazywał na nagłe urwanie wypowiedzi kobiety, której kontynuacja z pewnością miała mimochodem napomknąć o wodzeniu na pokuszenie zarówno demonów, co i śmiertelników. Ale takimi sugestiami jedynie wystraszyłaby niewinnego młodziana -Lubię sprawiać wrażenie kobiety bezbronnej i bezsilnej, idealnej przynęty. Ale mam też i swoje ostrza. Sądzę, że jedno z nich mogłoby Ci się spodobać, Okami-kun.
-Twoje ciało? Nie wyglądasz na tak silną jak Kunashi-san czy Sogetsu-san...
- Yoru opacznie zrozumiał jej wzmiankę o ciele.- Ale może to kimono skrywa więcej, niż z pozoru widać.






Nie wiedział jak wiele ma racji i jak bardzo się myli zarazem. Spoglądał na łowczynię zapewne próbując ją sobie wyobrazić w tytanicznym boju siłującą się z mocarnym ogrem. Ale pewnie w tym przypadku wyobraźnia go zawiodła. Leiko była zbyt delikatna, zbyt zaokrąglona, zbyt mięciutka by brać coś takiego pod uwagę. Po dłuższym i krytycznym przyglądaniu się łowczyni spytał -O jakim to ostrzu mówisz?

-Wyjątkowe, tak jak i Twoje, chociaż ani myślę ich porównywać. Jest dla mnie tajemnicą, którą może właśnie Ty potrafiłbyś rozwiązać, Okami-kun.. - uśmiechnęła się przewrotnie i bardzo zagadkowo. Zerknęła także przelotnie w stronę reszty łowców majaczących nieopodal na drodze przed nimi -Jest to także mój skarb i słodka tajemnica, którą.. niekoniecznie pragnę się dzielić z co poniektórymi z naszych uroczych towarzyszy, więc...

Jedną ręką w dalszym ciągu ujmowała go pod ramię dla wsparcia się w przypadku kolejnego potknięcia, a także dla odciążenia swej podobno zbolałej kostki. Drugą zaś uniosła, jednocześnie przechylając się ku młodzianowi, aby dobrze widział wykonany przez nią figlarny gest – uciszające, konspiracyjne ułożenie smukłego palca na fiolecie jej warg.

-Jeśli jestem w stanie to pomogę Maruiken-san.- zapewnił młodzian nie zastanawiając się nad implikacjami takiej deklaracji. Starał się być oparciem dla łowczyni i nawet delikatnie objął przyciskając do siebie, by kobieta nie musiała się obawiać kolejnego upadku.
-Cudownie – kobieta ucieszyła się wyraźnie, co dodatkowo podkreśliła bardziej wyczuwalnym uściśnięciem jego ręki swą dłonią -A co do tajemnic..
Urwała i głos ponownie zniżyła do mrukliwego, prawego kociego szeptu, chociaż znaczenie jej słów wcale nie przyprawiało o mruczenie z przyjemności. Acz korzystając z tej bliskości w jaką sam młodzian mniej lub bardziej nieświadomie wprawił ich ciała, Leiko mogła swobodnie sączyć mu je prawie do ucha -Zalecałabym pewne.. ograniczenie w pokazywaniu swych sztuczek. Przyciągają uwagę, niekoniecznie pochlebną, szczególnie wśród konkurencji jaką wszyscy dla siebie tutaj jesteśmy, ne? Ktoś z naszych towarzyszy mógłby nazbyt zainteresować się Twym ostrzem i tymi wyjątkowymi oczami o płomiennym blasku...
Rozchyliła wargi w skromnym uśmiechu, jakby nieco zakłopotana swym przyznaniem się, że wczorajszej nocy rzeczywiście dostrzegła ten drobiazg w jego oczach -Zagrożenie może czyhać nawet w najbardziej niepozornej, ludzkiej postaci, Okami-kun. Na cóż od razu pokazywać mu wszystkie nasze sztuczki?
-Ale przecież my wszyscy walczymy ze Oni, czyż nasi towarzysze nie powinni się cieszyć z każdej przewagi jaką mamy?
- zdziwił się Wilczek okazując naiwność większą się można było spodziewać. -Czyż nie powinniśmy znać swych umiejętności, by wzajemnie się wspierać. Wszak nie konkurencją jesteśmy, a towarzyszami broni.
Dobrze chociaż, że mówił cichym głosem i twarzą bardzo blisko szyi łowczyni, tak że czuła ona ciepły oddech na swej szyi. Przyjemne uczucie, gdyby na miejscu Yoru był Kirisu, to już by wykorzystał sytuację.
-No i nad pewnymi mymi talentami nie do końca... panuję.- ostatnie słowa wypowiedział z pewnym zawstydzeniem.

-Ah, czy aby na pewno takimi towarzyszami? - zapytała w odpowiedzi, elegancko unosząc przy tym jedną brew w powątpiewającym wyrazie. Nie było jednak w jej głosie ironii czy kpiny z jego naiwności, a jedynie spokój i cierpliwość pani pokazującej mroczne zawiłości świata swemu niedoświadczonemu uczniowi -Zabijanie Oni, aby oczyścić świat z ich potwornej egzystencji obok nas i kalania sobą każdego miejsca w jakim się zjawią, jest kuszące i jak najbardziej słuszne, ne? Ale jakże bardziej jest kusząca nagroda, jaką klan pragnie podarować łowcom po udanych polowaniach? A jakże ciężar sakiewek z monetami wzrośnie dla zwycięzców, kiedy ilość łowców gwałtownie i niespodziewanie się.. zmniejszy?

A to, że jej „nauki” niekoniecznie miały pokrycie w rzeczywistości? Akado o tym nie wiedział, a dla Leiko było.. przydatniejszym, aby nie ufał ślepo ich uroczej grupce. Zarówno mnichowi, jego opiekunowi, co i.. czarownikowi i jego bardzo bliskiemu towarzyszowi w osobie Sogetsu. Chciała mieć go tylko dla siebie, czasem do podziału z Kumą -Ziemie klanu to niebezpieczna pajęczyna intryg, która nie omija i nas, pogromców demonów. Wystarczy jeden nieostrożny krok, by wpaść prosto w paszczę tkającego ją potwora.
-Ale... ja nie walczę dla nagrody. Ja wypełniam misję. Po to się urodziłem.
-wyjaśnił zaskoczony jej słowami Yoru.
Gdzieś tam w nim zasiała ziarenko niepewności, ale... na wyjątkowo jałowej glebie.- No i czyż klan nie płaci hojnie? Czemuż by mieli jeszcze walczyć między sobą o kolejne ryo?
-A czemu niektórzy z nas w ogóle się zajmują polowaniami na Oni? Dla poklasku, dla nagrody i przez pożądanie. Pożądanie, aby żyć lepiej, mieć więcej i pozwalać sobie na jeszcze więcej. Bez względu na wszystko
– wytłumaczyła Maruiken nieco gorzkawo -Ale nie tylko to. Moce takie jak Twoja, potrafią przerazić. Niektórzy obawiają się tego, czego nie znają. Inni zaś lubią aż za bardzo, odczuwają niezdrową fascynację wobec nieznanego. Pragną go tylko dla siebie.

Na kilka dłuższych chwil zapatrzyła się przed siebie z melancholią, nic nie mówiąc, a jedynie stawiając drobne kroczki na drodze i palcami delikatnie, bezwolnie postukując o ramię młodziana. Potem tylko westchnęła ciężko i uśmiechnęła się do Akado ciepło, acz i odrobinę przepraszająco -Ale może to jedynie moja niemądra troska o Ciebie, Okami-kun. Przywodzisz mi na myśl innego mego partnera w łowach. Równie młodego, równie zapalczywego w swych bojach i równie pomocnego poza nimi.
-Kogóż to ? Czyżby młodszy brat? Bo przecież mąż nie puściłby cię samej. Ani starszy brat.
- prostolinijny młodzian wydawał się nie zauważać, że istnieją przecież jeszcze inne... bardziej skomplikowane relacje międzyludzkie. Nie zauważał także, że idzie samotnie z piękną kobietą. Co oznaczało, że już przywykł do obecności Leiko tak blisko niego.

Roześmiała się szczerze. Najpierw cichutko, zaledwie rozbawionym chichotem skrywanym za ustami przesłoniętymi dłonią. Ale szybko niewinne pytanie młodzika doczekało się głośniejszej reakcji, w postaci melodyjnego śmiechu zrodzonego w krtani kobiety. Żadnego tam rubasznego, bezczelnego czy prześmiewczego. Ot, czysto wesołego, od którego aż się rozpromieniła.

-Iye, iye. Nie mam braci. A tym bardziej nie mam męża – zwięzłą i dość lakoniczną była jej odpowiedź, bowiem ani myślała o głębszym zapuszczeniu się w swoje relacje z innymi partnerem. Albo partnerami. I to niekoniecznie w łowach. Oh.. to zdecydowanie nie była opowieść dla tego młodziana żyjącego w swym bezgrzesznym światku.

-Ale pomyśl jeszcze nad moimi słowami, dobrze Okami-kun? -posłała ku niemu czarujący uśmiech swych warg, nim zbliżyli się do reszty towarzyszy na tyle, że któreś z nich mogłoby nieopacznie podłapać jej cichą prośbę lub dalsze próby nauczania wilczka. Owszem, cały czas jej dłoń spoczywała na jego przedramieniu, ale spojrzenie Leiko dla odmiany zwróciło się ku Niedźwiedziowi z żartobliwym wyrzutem pobłyskującym iskierką w jej oczach -Kuma-san. Zrzucasz na młodych opiekowanie się kobietą w opresji?
-Niech się młodzik wykaże, ne ? Kiedyś w końcu musi. No... chyba że potrzeba większej siły. Ponieść cię na rękach Maruiken-san?
-mówiąc to łowca naprężył ze muskuły uśmiechając się wesoło.






Uśmiechnął się lisio dodając.- Co prawda,nie jesteś drobniutka jak inne Japonki. Ale i tak mógłbym cię unieść jak piórko.
-To niezwykle kuszące, Kuma-san, ale nie jestem w aż takiej potrzebie. Okami-kun okazał się być bardzo pomocny i troskliwy
– wymruczała łowczyni, po tym jak uprzednio przyjrzała się z zaintrygowaniem prezentowanym jej niedźwiedzim mięśniom.
-A i ktoś mógłby pozazdrościć mi bycia piórkiem w Twych ramionach. Skończyłbyś niosąc naszego młodego wilczka, czarownika albo... - tutaj zniżyła głos do szeptu i pochyliła konspiracyjnie głowę, aby jednie dwójka jej towarzyszy mogła posłyszeć jej psotny głos -.. może nawet mnicha, ne?
-Nie płacą mi aż tyle Mauriken-san żeby ich nosić.
- zaśmiał się kpiąco Marasaki.- A i ich kształty nie są tak kuszące, by okazać aż tak skorym do pomocy, prawda Okami-kun?

Yoru nie bardzo rozumiał wypowiedź Kunashiego, ale potakiwał... ot na wszelki wypadek. Zaś właścicielka „kuszących krągłości” wręcz przeciwnie – pokręciła głową rozbawiona, bowiem bardzo dobrze wiedziała o czym mówił ich towarzysz. Sama zaś nie mogła powiedzieć, aby miała doświadczenie z jego typu mężczyznami, którzy przejawiali sobą tylko beztroską sympatię wobec niej, zamiast otwartego, zwierzęcego pożądania. Nie było to jej przeszkodą, nie było nawet pewna, czy mogłaby to uznać za niedogodność.

Nie miała już u swego boku żarliwych młodzianów, których opiekuńczość często kryła za sobą nadzieję na gorące podziękowania padające z ust Leiko. I jej dłoni, bioder, całego ciała. Ale nawet jeśli teraz po jednej stronie miała dobrotliwego Niedźwiedzia, a po drugiej nieśmiałego Wilczka, to nie czuła się ani trochę mniej bezpieczna niż przy Koguciku, Yasuro czy młodym paniczu Sasaki. Jedynie nie aż tak rozchwytywana.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem