Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2013, 11:32   #202
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Ponaglony przez kapłankę ognik z ociąganiem ruszył naprzód, wywołując u Trzmiela irracjonalny w tym momencie uśmiech. Zdziwiona Amy wyłapała myśl mówiącą mniej-więcej "prosto... każda głupia iskierka by trafiła..." wyraźnie świadczącą o niezadowoleniu ich małego i zdecydowanie naburmuszonego przewodnika z narzucenia mu tej roli. Choć... mogło jej się tylko wydawać...

Z każdym krokiem szło Wam się coraz ciężej. Amarys przystanęła na chwilę, by w ciszy odmówić modlitwę z prośbą o błogosławieństwo. Medalion przez moment zalśnił błękitnym blaskiem, dodając Wam otuchy i wlewając odwagę w serca. Ruszyliście pewniej, choć nadal powoli i ostrożnie. Nagle... powietrze zrobiło się świeże. I suche. Jakbyście przeszli przez niewidoczną granicę, utrzymującą z daleka wilgotne, zatęchłe powietrze jaskiń. Zrozumieliście, że weszliście w obręb magicznych zabezpieczeń skarbca. Pewnie było ich kiedyś więcej, ale magia słabła... pozostało jedynie najprostsze zaklęcie.
Nie zdążyliście jednak nacieszyć się świeżością tego miejsca... przekroczenie granicy zaalarmowało strażnika który zrozumiał, że nie odejdziecie. Że nie pozostawicie go w spokoju. Że... przyszliście ukraść jego skarby...

Ciemność zgęstniała i zafalowała, formując się w ludzki kształt. W miejscu oczy jarzyły się dwa czerwone punkty. Wokół Was rozlała się aura obezwładniającego strachu... tyle, że zdawała się nie robić na Was większego wrażenia. Oczywiście, czuliście strach. Ale czy sprawiło to dotknięcie Habbakuka, świadomość, że możecie na siebie liczyć, czy może moc strachu nie była już tak obezwładniająca? Dość, żebyście zamiast odwrócić się i uciec w popłochu, stanęli naprzeciw zagrożenia z podniesionymi głowami i jasnymi umysłami, gotowi walczyć i przegnać zjawę do Otchłani...
Jedynie kapłanka zawahała się na moment. Gdzieś spod tej złości, nienawiści i żądzy posiadania wyglądało nieśmiało poczucie winy i prośba o wybaczenie. Maleńki złoty smok owinięty wokół palca dziewczyny poruszył się, jakby chciał zwrócić na siebie jej uwagę i zastygł z powrotem w bezruchu. To wystarczyło, by Amy wsłuchała się uważniej w ten cichutki głosik, jednocześnie kładąc rękę na ramieniu Degarego uspokajającym gestem. Chłopak niepewnie spojrzał na kapłankę, rozpraszając nitki magii formowanego zaklęcia.

Świat nagle stanął w miejscu.

Czuliście się dziwnie i niepewnie, spoglądając wprost w kłębiącą się ciemność, która poza blokowaniem Wam wejścia do groty, nie robiła nic. Mieliście wrażenie, że płonące spojrzenie przesuwa się po Was, jakby czegoś szukało... i znalazło. Degary poczuł nagle, że mapa powoli wysuwa mu się z ręki, kierowana czyjąś wolą. Próbował utrzymać ją w palcach, ale ciemność zachłannie wyciągnęła po nią widmowe ręce. Kierowany impulsem młody mag wyciągnął drugą rękę, by widmową dłonią po raz ostatni dotknąć mapy, uwalniając z niej ostatnią niespodziankę.
Mapa zajaśniała złocistym blaskiem, po czym zaczęła zwęglać się od brzegów, jakby wystawiona na działanie wysokiej temperatury. Jednocześnie usłyszeliście głosy - kobiety i mężczyzny, a także dziwne odgłosy w tle, przywodzące na myśl walkę. Jakby zostały zapisane w pergaminie w naprawdę dramatycznym momencie. Oboje mówili bardzo szybko, próbując zdążyć przed nieuniknionym...

"- Wiemy już wszystko, Grithu... nie musisz się tłumaczyć... Cień... - mężczyzna zakasłał gwałtownie, zmuszony przerwać
- Cień jest potężny... padłeś jego ofiarą... - kobieta kontynuowała myśl - wiem, co się stanie... teraz widzę to wyraźnie, ale nie potrafię temu zapobiec...
"

kolejne słowa zostały zagłuszone przez szczęk mieczy i jakiś niezbyt odległy wybuch, po czym głosy dało się znów usłyszeć wyraźniej

"- ...przepraszam Cię. Za to, że nie potrafiłam Ci pomóc...
- Przepraszam za to, że nie słuchałem. Że pozwoliłem...
"

znów wybuch, jeszcze bliżej, niż poprzedni

"- Niech Paladine... chciałeś naprawić... wróciłeś... nie wiedzieli..."

Zrobiło się za głośno, by móc zrozumieć kolejne słowa, choć duch zdawał się rozumieć znacznie więcej, niż Wy. W końcu głos mężczyzny umilkł jako pierwszy, po nim kobieta zakończyła kilkoma słowami mocy... i przekaz się urwał, a wraz z nim rozwiały się w powietrzu ostatnie popioły pozostałe po spalonej mapie.
W nastałej nagle ciszy dźwięczały jeszcze ostatnie słowa "wybaczamy Ci...". Staliście jak wryci, obserwując przemianę zachodzącą przed waszymi oczami. Skłębiona ciemność wydawała się być wsysana w otchłanie czerwonych oczu, które na koniec zajaśniały błękitem. Przez chwilę spoglądaliście na sylwetkę uśmiechającego się mężczyzny, który spoglądając na Was podniósł dłoń w geście pożegnania i... zniknął, jakby go nigdy nie było.
Jedynie wiszący na szyi Amarys medalion promieniował ciepłem, a widmowa dłoń Degarego nadal była doskonale widoczna, choć powoli traciła blask.

***

- WIEDZIAŁEM!!! - potężny ryk rozległ się nagle w ciemnej jaskini i poniósł echem nad górami - ZNAJDŹCIE MI IIIICH!!!!!

***

- To... gdzie ta laska? - Aglahad przerwał milczenie, wyrywając Was z zamyślenia.
- Aaaa, tak. To będzie... Amil, poświeć trochę! - Trzmiel przywołał chowańca, zawstydzonego swoim strachem a przez to mocno poirytowanego, który jednak posłusznie podleciał pod niskie sklepienie i rozjarzył się jak miniaturowe słoneczko. Popisywał się, to było widać, ale dzięki temu udało mu się rozjaśnić całą, niewielką grotę.
Grotę, któa nagle roziskrzyła się milionem lśnień i błysków...


Po początkowym zachłyśnięciu się blaskiem bijącym od złota, przyjrzeliście się dokładniej wnętrzu skarbca. Skrzynie, które tu stały, były w większości puste, widać jednak było pośpiech, w jakim je opróżniano. Rozsypane po całej powierzchni dziwnie znajome Wam monety sprawiały wrażenie nieprzebranego bogactwa, choć spokojnie można było je zmieścić w jednej niewielkiej szkatule. Jedynie kuferek z biżuterią pozostał wypełniony po brzegi. Wyraźnie uznano, że łatwiej będzie zrobić pożytek z pieniędzy, niż narażać się na niebezpieczeństwo usiłując sprzedać taką ilość ozdób - pierścieni, wisiorów, bransolet... wszystkiego kapiącego od złota i szlachetnych kamieni.
Kiedy przyjrzeliście się dokładniej, odkryliście, że szkatułka stoi na niewielkim podwyższeniu, które nie wyglądało na naturalne. Miało wielkość człowieka... tknięci przeczuciem rozejrzeliście się i obok znaleźliście drugie, nieco większe podwyższenie. Stało się dla Was jasne, że tutaj spoczywają ci, o których napisano w pamiętniku - Vaelyr i Lyonee...

Niemal przeoczyliście prosty, drewniany kij, leżący między prowizorycznymi nagrobkami. Z jakiegoś powodu jednak nie chciał dać się podnieść ani Aglahadowi, który go znalazł, ani Raveremu, którego chłopak poprosił o pomoc myśląc, że przedmiot po prostu utknął. Dopiero dotyk widmowej dłoni Trzmiela pozwolił podnieść laskę, pozwalając Wam zobaczyć jej zwieńczenie...


...zapierające dech w piersiach. Mały smok wydawał się poruszać delikatnie, jakby chciał naprawdę wyjść z jaja. Amarys poczuła, jak włoski na karku stają jej dęba a pierścień znów się porusza, tym razem niespokojnie. Sięgnęła ręką i odczepiła figurkę smoka od drewna, z niepokojem dostrzegając fascynację w oczach maga. Jakby... jakby laska do niego mówiła... Degary potrząsnął głową jakby się budził i wyciągnął rękę po figurkę.

- Masz rację, powinniśmy ją schować. Sam kij nie będzie się rzucał w oczy, a smok... mógłby nam przysporzyć problemów... - zakończył niepewnie, pakując ostrożnie owinięty w zapasową koszulę przedmiot do plecaka.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline