| Hallex bardzo się starał, aby być pierwszą osobą, która zawiadomi legata o przybyciu centuriona i pozostałych. Szybkim krokiem przeszedł przez zgliszcza osady, minął opustoszały plac, w centrum którego stał obelisk, samotny niczym palec wskazujący w niebo i skierował się do basiliki. Nie dane mu jednak było spotkać się z legatem Tiliuszem. Na straży, w okopconych drzwiach stało dwóch nienagannie ubranych i wyekwipowanych legionistów.
- Nie możesz wejść, Hallex – powiedział jeden z nich, który znał Gnaeusa z krótkiej podróży do fortu. Równocześnie zastawił swoim ciałem wejście. – Już nie jesteśmy w podróży i obowiązują pewne zasady. Na przykład taka, że aby dostać się do legata, musisz być umówiony. A zakładam, że nie jesteś... Aby się umówić, musisz porozmawiać z tamtym optio.
Legionista wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu i wskazał za siebie, na siedzącego przy naprędce zbitym stole legionistę. Ów położył ozdobiony piórami hełm na stole, a o krzesło na którym siedział oparł długą lagę hastile, zakończoną mosiężną gałką, oznakę swojego stanowiska. Słysząc zamieszanie przy drzwiach, uniósł głowę i spojrzał w kierunku otwartego przejścia.
- Optio – zakrzyknął legionista. – Ten tutaj, Hallex, chce się widzieć z legatem... Wpuścić?
- Pozwólcie tutaj – powiedział wolno optio, podnosząc się zza stołu. Gdy Hallex znalazł się już przy nim, optio opadł z powrotem na krzesło i spojrzał w górę, na twarz Gnaeusa. – Co to za sprawa?
Nim jednak Hallex wyjaśnił przyczynę, przy drzwiach znowu się zakotłowało. Pojawił się tam Markus w towarzystwie pozostałych, uwolnionych przez Naima i Faro więźniów, samych śmiałków i Balbinusa. Legionista stojący na straży tym razem nie miał objekcji co do wpuszczania nowo przybyłych przed oblicze legata i posłusznie zszedł z drogi. Optio podobnie, gdy tylko zobaczył zdenerwowaną twarz Markusa i wrogie spojrzenia jakie ten rzucał wokoło, a w szczególności stojącemu obok Hallexowi, natychmiast ruszył do drzwi, zapukał i zniknął we wnętrzu jakiegoś pomieszczenia.
- Nie igraj ze mną, Hallex – warknął centurion. – Bo się doigrasz...
- Legat prosi – oznajmił wynurzający się z drzwi optio i ustąpił miejsca wchodzącym.
- Rozumiem, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki – odezwał się Aulus Tiliusz nie podnosząc głowy znad studiowanego właśnie raportu, nim ktokolwiek z przybyłych zdążył zabrać głos. Przy tym samym stole siedziała Maria Luisa Sao da Nunes, ta sama, którą spotkali zaraz pod odnalezieniu napadniętego konwoju. – Dotyczy złota, które obecny tu, dzięki Ilienowi niech będą, centurion Markus zlecił odnaleźć, prawda? To, chyba dobra pora, abyśmy w końcu o tym porozmawiali...
- Rozumiem, że odzyskaliście owo złoto i teraz wiedzeni mądrością i sprawiedliwością, postanowiliście je oddać – kontynuował wpatrując się po kolei w twarze Naima, Fabiusa, Balbinusa i na końcu Hallexa. – Bardzo mnie to cieszy i dziękuję Morthesowi za waszą odpowiedzialność. Złoto powędruje z powrotem do skarbu Gubernatora i zostanie spożytkowane na jakiś dobry cel, jestem tego pewien. Wy natomiast udacie się wraz z rzeczonym złotem do Burrovicium. Zaopatrzę was w listy do Trejanusa, poświadczające, że odegraliście wielką rolę w tym przedsięwzięciu i proszące, aby was adekwatnie wynagrodził. Wierzę, że to uczyni, gdyż Gubernator to człowiek sprawiedliwy i gdy trzeba, hojny. Sam zaś, z większą częścią wojska udam się na południe w pogoń za Lothbrokksonem i niech Morthes ma go w opiece, gdy się spotkamy. Czy chcecie coś jeszcze?
- Jeśli nie to przygotujcie się do wyjazdu, który nastąpi jutro z rana. Teraz chciałbym porozmawiać z pozostałymi – skierował swoje spojrzenie na centuriona Markusa, starego Publiusza i pozostałych. |