Wolmar nastawił uszu. Brzęk zwalnianych cięciw i wizg mknących w powietrzu pocisków wyprzedził krzyki i piski jednej z rodzin. - Na mole książkowe! - niepewnie posłużył się zasłyszanym w Kolegium przekleństwem. Te rozpłynęło się w powietrzu bez efektu. Wzruszył ramionami i spróbował ponownie: - Na cuchnący łajnem pysk trolla! Wybić psubratów! - teraz poszło lepiej, bo powożący na koźle niziołek obejrzał się, któż klnie z taką fantazją. - Stój! - zawołał na woźnicę. Ostatnie czego by chciał, to pudło z powodu trzęsącego się na koleinach wozu.
Szybki rzut oka na sytuację, w tym samym czasie ręce napinały łuk i uniosły broń na odpowiednią wysokość. Puścił cięciwę celując do pierwszego przeciwnika, którego dostrzegł.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |