Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2013, 11:15   #11
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Czas zaczął mijać w błyskawicznym tempie od chwili, w której czwórka niedoszłych podróżników zaczęła raczyć się swoim towarzystwem. Siedzący kilka stolików dalej Taar wraz z Arine również utonęli w głębi konwersacji nie zaprzątając sobie myśli tym, jak długo przyjdzie im poczekać na zjawienie się Gallawaya. Im bliżej było wieczora, tym więcej ludzi kierowało swe kroki do stojącej na klifie karczmy szukając ciepła ogniska i towarzystwa znajomych rybaków. Im bliżej paleniska, tym głośniejsze stawały się sprośne dowcipy o karczemnych dziewkach, a zapach pozbawionego już gazu piwa zaczynał coraz mocniej drażnić nozdrza. Nie trzeba było być mistrzem dedukcji by stwierdzić, że właśnie miało miejsce preludium całonocnej libacji przy ognisku, pozostało tylko zaczekać aż któryś z pijanych marynarzy wpadnie omyłkowo do paleniska zbierając pierwsze blizny z alkoholowej batalii, przy okazji wzbudzając salwę śmiechu u pozostałych.

Niemal równo ze zmierzchem drzwi do przybytku po raz kolejny uderzyły o framugę z charakterystycznym trzaskiem, wpuszczając do zewnątrz masę zimnego powietrza i walącego bez litości na zewnątrz śniegu. Ktoś z wewnątrz, komu najwyraźniej chłód dał się we znaki skomentował jak to Quinn powinien wstawić do karczmy wiatrołap, nie szczędząc przy tym epitetów. Zastanawiało tylko, dlaczego to akurat wiatrołap był pierdolony, a nie skąpy właściciel. Ten pierwszy jednak nie miał w zwyczaju nalewać piwa więc może dlatego opinia publiczna była dla niego odrobinę bardziej surowa. Początkowo nikt nawet nie obrócił się spojrzeć, kogo to nowego diabli (dosłownie) przywiało, a była to persona dość imponująca na standardy lekko podpitych rybaków, strażników po godzinach i miejscowych rzemieślników.


Stosunkowo przystojny mężczyzna w sile wieku, o błękitnym, surowym spojrzeniu omiótł spojrzeniem zebranych wewnątrz zatrzymując się co jakiś czas przy którymś stoliku. Zdecydowanym ruchem zamknął drzwi i zrzucił z ramion grube, niedźwiedzie futro które sądząc po stęknięciu drewnianego wieszaka musiało swoje ważyć. Twarz nieznajomego była zadbana i nie przypominała raczej typowego mieszkańca Targos, gdzie czerwień odmrożeń na nosie i policzkach była już praktycznie elementem miejscowej fauny. Elegancka, zapinana koszula i dobrze uszyte spodnie pasowały do wizerunku starannie ogolonego i przystrzyżonego mężczyzny. Mniej więcej w tej samej chwili karczmarz machnął do siedzących przy stoliku ludzi i krasnoludów wskazując palcem nowego, Arine zaś nie potrzebowała podobnych wskazówek gdyż bez problemu rozpoznała kroczącego ku szynkowi Gallawaya. Kupiec zatrzymał się na moment przy tablicy z ogłoszeniami, po przestudiowaniu najnowszych spojrzał pytającym wzrokiem na Quinna, ten zaś na tyle dyskretnie, na ile potrafi być dyskretny tarrasque wskazał palcem dwa stoliki. Nowoprzybyły zatrzymał wzrok na wesołej kompanii raczącej się w najlepsze piwem i drugiej, nieco poważniejszej kilka metrów obok, po czym zerwał dwie kartki z tablicy i ruszył w stronę potencjalnych pracowników.

- Witajcie panowie... I o dziwo panie - rzekł na powitanie wśród nasilających się w przybytku szeptów i koncentrujących na nim spojrzeń, on sam zaś zatrzymał wzrok z niemym pytaniem na Arine - szczerze mówiąc po kilku ostatnich tygodniach nie spodziewałem się tak licznego przybycia, jak wam pewnie wiadomo nazywam się Hubert Gallaway i o ile uda nam się dojść do względnego porozumienia, przez kilka najbliższych dni będziemy razem pracować. Najpierw może jednak... - Zatrzymał się, widocznie miał dość przekrzykiwania szmeru dochodzącego od strony ogniska.
- Albercie, mógłbyś udostępnić nam jakiś pokój i podać do niego siedem piw i siedem porcji czegoś, po czym nie wyzioniemy ducha? - Krzyknął do krzątającego się za szynkiem karczmarza.

Dopiero w znajdującym się na piętrze pokoju zaznać można było odrobiny spokoju, Gallaway swoim pojawieniem się zdecydowanie wywoływał sporo zamieszania wśród lokalnych.
- Wybaczcie, ale nie całe Targos popiera mój pomysł udania się do Termalaine i coraz więcej osób mówi o tym głośno. Zakładam jednak, że skoro już tu przybyliście to nie muszę się martwić waszym poglądami na politykę Dziesięciu Miast? - Zapytał, chociaż nie czekał na odpowiedź i dalej podjął temat.
- Potrzebuję zbrojnej kompanii na czas wyprawy do Termalaine, to zapewne wiecie już z ogłoszenia. Z uwagi na panujące warunki droga powinna zająć nam około dwóch dni, myślę że nie więcej. Nie spodziewam się nie wiadomo czego... Wolę jednak dmuchać na zimne niż szczeznąć gdzieś na lodowym pustkowiu. Moje warunki to 3 sztuki złota dziennie, do tego 300 sztuk złota po dotarciu do celu, z czego 25 jestem w stanie zapłacić z góry jako zaliczkę, czy to wam odpowiada? - Zapytał bez większych ceregieli Gallaway, zanim podjął jakikolwiek temat dalej.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline