Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2013, 11:40   #35
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cathil, zwykle ponura i podejrzliwa, tego dnia była wściekła jak osa. Zniknęła na długie godziny, sprawdzając, czy w pobliżu nie czai się jakieś niebezpieczeństwo. Przy okazji upolowała dwa bażanty, zebrała trochę leśnego zielska, dzikich marchwi, czosnku i innych skarbów. Znalazła nawet krzak dobrych jagód. Nie wiedziała jak się nazywają, ale były dobre dla ciała. Cathil zawsze czuła się po nich lepiej i lżej, jakby czyściej.

Przyniosła to wszystko do obozowiska i zajęła się jedzeniem. Gdy ptaki się piekły, Orin śpiewał. Gdy Orin skończył, ptaki były gotowe. Cathil nie podobała się piosenka, czuła że jest w niej coś więcej, ale nie do końca wiedziała co to może być. Nie była uczona, trudno jej było doszukać się znaczenia w skomplikowanych słowach i rymach.

Ostatnimi czasy jednak, chciała to naprawić. Chciała wiedzieć i umieć więcej. Świat był pełen tajemnic, a Łowczyni zdawało się, że im więcej się takich tajemnic poznało, tym łatwiej było przetrwać. Nena, Kesa, Orin, oni wiedzieli dużo. Oni nie wyglądali jakby żyli z dnia na dzień, wyglądali jakby poruszali się po świecie z większa pewnością.

Cathil też tak chciała. Wiedziała od czego musi zacząć. Po jedzeniu podeszła do Kurdupla, przykucnęła i spojrzała na niego spode łab.

- Bardzie - odchrząknęła, dziś mało mówiła, ochrypła trochę - Czytać jest trudno?

- Że co? Dlaczego...? - odpowiedział pytaniem na pytanie całkiem zdezorientowany - Ach, przepraszam, nie wiedziałem, znaczy się... Cóż, nie jest takie trudne jak się większości wydaje, a bywa bardzo przydatne. Przynajmniej ja tak uważam.

- Hn - Cathil milczała przez chwilę wpatrując się w płomienie - A każdy może się nauczyć?

- Jednym idzie to łatwiej a innym gorzej ale... Cóż, jeśli na prawdę chcesz coś osiągnąć, to jest to możliwe... - odparł niziołek a po chwili wahania dodał - Spójrz na mnie, mimo że nie nadaję się do wędrówki po dziczy i pustkowiach to jeszcze jakoś żyję nie? - uśmiechnął się nieznacznie - Bardzo się staram nie umierać i póki co nawet nieźle mi to wychodzi...

- Jesteś - Łowczyni spojrzała w górę, na gwiazdy, a potem na ziemię między stopami - Odważny - powiedziała wreszcie, odchrząknęła i kontynuowała lżejszym tonem - To jak się do tego zabrać?

- Ja... eee... - zająkał się wyraźnie speszony Orin - No cóż, nie jestem nauczycielem ani mistrzem, znaczy taką osobą co to w miastach uczy ale... Hmm... Najlepiej chyba zacząć od nauki alfabetu...

Poczuła się niepewnie. Nie wiedziała, czy nie uzna jej za wyjątkowo głupią. W końcu przyznała.

- W sensie, czego?

- Liter. Spójrz tu... - odparł szybko Orin jakby przejęty nowym zadaniem i wyjął swoje notatki. Po chwili zdążył mniej więcej zaprezentować łowczyni o co chodzi - Rozumiesz, pojedyncze dźwięki tworzą wyrazy i trzeba wiedzieć jakim znakiem zapisuje się każdy z tych dźwięków. Bez tego nie da się czytać ani pisać.

Cathil patrzyła i słuchała, powoli docierało do niej o co właściwie chodzi. Znaki. To były znaki, jak sznur ptaków, albo ślady zwierząt na piasku. Trzeba było tylko wiedzieć, co za nimi stoi. Pomyślała, że nauka liter może nie będzie taka trudna, jak się obawiała, ale szybko się zmęczyła. Nie była przyzwyczajona do takiego ćwiczenia pamięci.

- Możesz mi napisać litery, wszystkie, żebym mogła na nie patrzeć?

- Cóż... - niziołek wahał się chwilę nie będąc do końca pewnym - Myślę, że tak... Z tym że nie mam zbyt wiele papieru i trzeba uważać, żeby nie zawilgł bo atrament się rozplami... - Orin spisywał starannie wiele znaków na niewielkiej stronicy papieru dalej instruując Cathil. Gdy już skończył wręczył jej efekt swojej pracy tłumacząc, że wszystkiego naraz się nie nauczy i musi być cierpliwa.


- Nauka jednej litery dziennie powinna wystarczyć, już za parę dni będziesz mogła spróbować coś napisać. O, choćby tak! - niziołek wziął patyk i wykreślił nim w ziemi jakieś słowo - To twoje imię. Co prawda nie jestem pewien, ale chyba tak właśnie się je pisze. Znajdź te znaki na kartce i odszyfruj ich dźwięki. - niziołek wyglądał na zadowolonego z efektów swojej pracy.

Milczała, obawiała się, że język odmówi jej posłuszeństwa. Było coś dziwnego w tych kilku prostych znakach, które złożone razem tworzyły ją samą.

- Cathil - szepnęła.

Trzymała papier Orina, jakby to była jakaś święta relikwia, po kolei odnalazła litery. Sama też nie wiedziała czy tak pisze się jej imię, ale zdecydowała, że tak właśnie będzie je pisała. Przeciągnęła palcem po napisie, tak jak to przed chwilą zrobił Orin patykiem.

Nagle Orin zapytał:

- Co Cię łączy... znaczy się... łączyło z Ellfarem? Znaczy, bo wiesz - zakłopotał się troche, widać było, że nie wie co powiedzieć - Nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała ale... widziałem was...

Wyrwana z zamyślenia, spojrzała na barda, mrugając raz po raz.

- Widziałeś? - nie rozumiała.

- Tak. Znaczy nie wiem, nie jestem pewien... Może to był tylko sen ale przecież... przecież wszyscy śniliśmy jedno i to samo... I to było takie prawdziwe... Widziałem was... Wtedy nad rzeką, w nocy...

- Ale co widziałeś? - wciąż nie rozumiała

- Cóż... w nocy obudził mnie pęcherz... wstałem coby go kulturalnie opróżnić kawałek od obozowiska i gdy już sznurowałem spodnie... - Orin zawahał się na chwilę - usłyszałem was... Wychyliłem się zza drzewa i zauważyłem ciebie i Ellfara. Staliście oddaleni od obozu, przysunięci do siebie i... - Orin urwał jakby poważnie rozważając czy kontynuować relację z wydarzeń tamtej nocy.

Słuchała z uwagą i konsternacją.

- I co?

Niziołek milczał jeszcze chwilę jakby przestraszony.

- Rozmawialiście o czymś pokazując na obozowisko - wyrzucił z siebie jednym tchem - Widziałem błysk metalu w dłoni elfa, może sztyletu, jednak Ty zaprzeczyłaś mu kręcąc stanowczo głową. Nie wiedziałem wtedy co o tym myśleć i szczerze powiedziawszy to... bałem się... - niziołek zarumienił się ale kontynuował - Wróciłem do ogniska i bałem się znasnąć lub budzić kogokolwiek ale... ale w końcu zmęcznie mnie zmogło...

Gdy niziołek opowiadał, Cathil starała się wyciągnąć coś sensownego z jego słów, ale nijak jej się to nie składało.

- Nic takiego się nie wydarzyło - powiedziała wreszcie, były rzeczy których mogła być pewna. Zawahała się. Potrząsnęła głową - Nic takiego nie pamiętam.

- Jesteś pewna?

Skineła głową z ponurą miną.

- Na tyle, na ile mogę być pewna po ostatnim - mruknęła z niechęcią.

Orin milczał dłuższą chwilę, jakby trawiąc umysłem to czego się dowiedział po czym rzekł:

- To jest bardzo dziwne... Jakby ktoś, lub coś... sam nie wiem... próbowało nas poróżnić i pozbyć się nas naszymi własnymi dłońmi...

To ją zdziwiło, ale szybko doszła do wniosku, że Kurdupel może mieć rację. Potarła nerwowo gardło, wciąż czuła na karku widmowe ostrze.

- Musimy szybko dotrzeć do tego maga. On coś będzie wiedział - wątpiła, ale lepsze to niż nic - Bo chyba wciąż taki jest plan?

- Chyba tak... Tak... - odparł niziołek - chociaż coraz częściej zastanawiam się, czy to jest w ogóle możliwe...

Cathil przełknęła ślinę, nagle zrobiło jej się sucho w ustach. Sięgnęła do gardła, jak to ostatnio miała w zwyczaju, ale zamiast pocierać zaczewienioną już skórę, położyła dłoń na piersi, gdzie pod grubą warstwą ciepłego materiału krył się jej nowy skarb. Litery napisane przez Orina dawały nadzieję.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 22-05-2013 o 19:20.
F.leja jest offline