Layer 01EX
[media]http://www.youtube.com/watch?v=gc6QfVkTwvc[/media]
31.Grudzień.2221
23:30
"Szybciej, szybciej!" Dysząc ciężko Nikita biegła przed siebie, a każdy jej krok wgniatał śnieg w ziemię.
Nie mogła sobie pozwolić, aby się spóźnić. Pakunek który z sobą targała był zbyt istotny.
W końcu co to za impreza bez dobrej, wysokoprocentowej wódki?
Była pewna, że te walone kitajce w najlepszym wypadku będą mieli z sobą tylko sake i piwo. Piwo jeszcze jakoś przejdzie, ale to wciąż za mało na dobrego sylwestra.
W końcu przed jej oczyma zaczęła wyłaniać się sylwetka jakiejś postaci w oddali. Uśmiechnęła się biegnąc przed siebie, i machając dłonią.
Postać również jej odmachała. W końcu dobiegła i zatrzymała się dysząc.
-
Yo, Nikki. - Przywitała się Kai z uśmiechem.
Zatrzymała się skacząc i obracając się bokiem, by ślizgiem zatrzymać się tuż przed nią. Złapała jeszcze kilka oddechów, rzecząc.
-
*Zdrastvuj* - Potrząsnęła paczką. -
Ciężko mi się upić, więc jedna jest dla mnie. - Wyszczerzyła się. Ubrana była w swój standardowy, archaiczny strój.
Kai zaciągnęła się papierosem z uśmiechem.
-
Nie musiałaś aż tak biec, jeszcze mamy pół godziny. - zauważyła. -
Trzymasz się jakoś?
-
Mam wyjście? Dzięki że pytasz. - Uśmiechnęła się szeroko, po czym zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę. -
Wszyscy już są? - Zapytała niecierpliwie.
Dziewczyna zastanowiła się przed odpowiedzią.
-
Hmm...Bob to organizuje więc pewnie dekoruje kafejkę od rana, Devil przyszedł jakiś czas temu z Nailem. Joky wpadł jakąś godzinę temu i już był pijany...Oyabun dzwonił, że mu samolot z Włoch odwołali. Aurory też nie będzie, za dużo roboty. - zaczęła wymieniać, jednak szybko jej się to znudziło. -
Jedna cholera, ważne, że wódka jest.
-
Mam nadzieję że od samej woni nie padniesz na twarz. - Zarechotała Nikita. Nieobecność matki wcale jej nie zdziwiła. Dlaczego miałaby tracić czas na zabawę, gdy może w tym momencie pracować? Oyabun zaś, wydawał się typem który lubi się zabawić, trochę szkoda że go nie będzie. -
Masz poczęstować fajką? - Wypaliła ni stąd ni zowąd. Miała rzucić na dobre, ale jakoś tak wyszło...
Kyodai wzruszyła ramionami po czym sięgnęła do kieszeni i wyjęła prawie ukończoną paczkę.
-
Bierzcie i palcie z tego wszyscy.
Katyusha od razu wzięła papierosa w zęby, z kieszeni wyciągając metalową zapalniczkę. Model przypominał tą z przed dwóch wieków, gdy były na benzynę.
-
Jest zakaz palenia? Czy możemy wbijać? -
-
Myślę, że możemy. Henry i tak zawsze jara w środku. Wyszłam bo mi duszno. - wyjaśniła dziewczyna. -
A skoro już gadamy o facetach, to którego wolisz? - spytała zarzucając Nikicie rękę przez szyję. -
Joky czy Bob? - w jej oczach momentalnie pojawił się wścibski połysk.
Nikita zaczęła bawić się włosami. -
Wiesz... Joky jest na swój sposób słodki. Ale jak zobaczyłam pierwszy raz Boba to nie mogłam oderwać od niego wzroku. - Zaśmiała się nerwowo, gładząc sie po tyle głowy.
-
Tch...hahaha! - Kai wybuchła gromkim śmiechem gdy tylko usłyszała komentarz Nikki. -
Poważnie!? Byłam pewna, że rzucisz czymś w stylu "wolę prawdziwych mężczyzn", byłam pewna, że lecisz na Devila! - wyznała Rosjance. -
Jak cię tak bardzo Bob ciekawi, to ostatnio traktują go jak Kyodai. Tyle twojego. - ucieszona zaczęła gonić w stronę drzwi.
-
Devil to mój ojciec, jak można lecieć na ojca? W sumie dopóki nie wiedziałam... uh.. nie ważne! - Machnęła ręką, z zawstydzonym uśmiechem.
Dziewczyny szybko dostały się do budynku i pojechały windą na szczyt.
Faktycznie większość znajomych już był na miejscu z wyjątkiem Oyabuna, Aurory i Onijina. Choć niekoniecznie z tym trzecim aż tyle się zadawała mimo że był teraz współwłaścicielem CyberCorp zaraz obok jej matki.
-
Ohayoo - krzyknęła cała grupa unosząc miseczki z sake na toast. Większość co prawda zajęta była sobą nawzajem.
-
Ohayo. - Odmachała większości, szukając miejsca do usadowienia się, najlepiej blisko znanych jej twarzy.
Kai szybko wyrwała Nikicie torbę z ręki po czym rozlała do kieliszków jedną z wódek, szczerząc się pod nosem. Gdy Rosjanka przyglądała się kobiecie która wyraźnie coś knuła, ta podbiegła do Boba, złapała go za nadgarstek i rzuciła go naprzeciw Nikity.
-
Uśmiech chłopie, Nikita ma cieczkę na Boba! - wrzasnęła głośno po czym podała parze kieliszki w tle śmiechów zebranych.
-
E.. y... to nie tak. - Uśmiechała się nerwowo spoglądając na wszystkich. Z zaciśniętymi zębami w uśmiechu, lecz nutką złości szepnęła do Kai. -
*Spasiba Mudak* - Kompletnie nie wiedziała co zrobić, więc pociągnęła szybko z kieliszka. Ale ją załatwiła...
Jokyoku zaśmiał się głośno w rogu sali. -
Kai, przestań ludzi w huja robić. - poprosił gdy Bob nerwowo poprawiał krawat naprzeciw Nikity. -
To pewnie tylko żarty, co? - uśmiechnął się elegancko pełen spokoju.
Z ust Nikity wydobywały się dziwne pół słowa, jakby chciała coś powiedzieć, tylko w ostatnim momencie się powtrzymywała. -
Eheh... to nie tak że, ym. Znaczy. - Kravchenko zaczęła rumienić się coraz bardziej. -
M-mmoże kieliszka? - Rzekła szybko, uśmiechając się głupio.
Duża siostra Kai pojawiła się jak na wołanie. Wyrwała kieliszek z ręki Nikity, uzupełniła go trunkiem, podała ogłupiałemu Bobowi a półpełną butelkę wcisnęła w rękę Niki.
Zaraz po tym z szerokim uśmiechem sobie poszła. Wydawało się, że cała zbieranina powstrzymuje się od śmiechu.
Nikita spojrzała po wszystkich, jej twarz niemal zaczęła zlewać się z kolorem jej płaszczyka. Poczęła nalewać trunek Bob’owi, aż szyjka zaczęła dziwnie dzwonić. Spowodowane to było drżeniem rączek Katyushy. -
*Zdrovie!* - Wzruszyła ramionami, po czym zaczęła doić wódkę, prosto z butelki. Brała duże łyki jakby to była woda. Musiała się upić i to szybko...
Bob napił się niepewny tego co ma robić. -
Co ostatnio porabiasz? - spytał jak gdyby nigdy nic, aby czymś uspokoić ciszę. Był prostym człowiekiem postawionym w absurdalnej sytuacji. Co miał robić?
Gdy odessała się od butelki, spojrzała na Boba. -
Swoją firmą ochroniarską... jednoosobową. - Wzruszyła ramionami, nieco uspokoiona. -
Zresztą, sam byłeś klientem! - Zaśmiała sie, przysłaniając usta dlonią.
-
Coś w tym jest. - spostrzegł po czym przeżegnał się.
Ogromne łapska nagle poklepały obydwu po plecach. Uśmiechnięta twarz Blue Devila znalazła się między Nikitą a Bobem.
-
Jak dobrze słyszeć, że mój kwiatek w końcu się rozwija. - skomentował ojciec spoglądając to na pana, to na panią.
-
Oh, cześć *Papa*. - Nieco zaskoczona, nagłym pojawieniem się Ojca. Jej twarz nabrała nieco podejrzliwy grymas. -
Co rozumiesz przez rozwija? - Uniosła brew, i tak wiedząc o co chodzi Blue.
-
Oooh, nic wielkiego. - skomentował z uśmiechem. -
Jak ci się ostatnio powodzi, Bob?
Mężczyzna uśmiechnął się co wyglądało dość sztucznie. Oczywiście, że nie był pewny siebie. Dyskutował z chodzącą apokalipsą. -
Całkiem dobrze, mamy nawet nowe poszlaki Charlotte...
Mało się nie udławiła kieliszkiem wódki, który wciągała jeden za drugim. Ktoś w sali musiał ją posądzić o alkoholizm.
-
Charlotte? - Uniosła brwi. -
Kim ona jest? - Spojrzała to na Blue to na Boba.
Blue wyraźnie również nieświadomy z uniesioną brwią zaczął przyglądać się Bobowi. -
To za kim się uganiasz?
Mężczyzna poprawił okulary, napił się wódki po czym odważył ponownie odezwać. -
Jest to uczennica Kuro Butta...obiecaliśmy odnaleźć ją jeżeli wesprze nas podczas turnieju...ostatnio odkryliśmy, że jest powiązana z magiem... - zaczął się wyplątywać mając nadzieję, że wszyscy pojmą iż mówi o pracy.
-
Magiem?! Pff.. zresztą po gównach jakie widziałam nic nie powinno mnie już dziwić. - Wzruszyła ramionami, nakładając sobie przekąski na talerzyk. Dużo przekąsek. Z prawie wypchanymi ustami po brzegi zapytała.
-
Ghdzie jhest? Chęchtnie pomoghę - Przepiła pokarm kieliszkiem wódki. Czy ten trunek w ogóle na nią działa?
-
Najpewniej tam gdzie mag. Innymi słowy nie mamy pojęcia. - odpowiedział Bob obserwując Rosjankę. -
Wedle naszych badań wynika, że to mag stworzył mantikorę.
Wypowiedź to przerwał nagły gromki śmiech.
Gdy grupa spojrzała co się dzieje, dojrzała Kai siedzącą naprzeciw Jokyoku i Banga. Dwójka w pełni rozbawiona zalewała kieliszek chłopaka za każdym razem gdy ten ledwo odchylił się od jego ust. Japończyk sobie nie szczędził.
Oblizując palce, Nikki przemówiła.
-
Czyli nic nie wiecie. Bez urazy. - Puściła oczko Bob’owi, po czym mimowolnie spojrzała w stronę Jokyoku. Na ten widok parsknęła śmiechem.
-
Byłabyś nieco bardziej otwarta, Nikki. Jakieś większe plany, konkretniejsze wydarzenia? - spytał Blue krzyżując dłonie. -
Czy tak nic, po prostu? Dołączasz do smoków i Yakuzy czy może masz zamiar spędzić całe życie w sierocińcu?
-
Zamknę w cholerę, swoją “firmę” i chyba dołączę się do naszych uroczych przyjaciół. Swoją drogą Tatku, zajrzał byś tam czasem, pokazał dzieciakom parę sztuczek. Poza tym, masz tam paru swoich fanów. - Wyszczerzyła się z rumieńcem, wskazującym na to że wódka, zaczyna działać... w końcu.
W tym momencie hałas imprezy przerwał dźwięk alarmu. Wszyscy spojrzeli na zegarek, który wskazywał północ. To był ten moment na który czekali. Ruszyli razem do okien aby zobaczyć pierwsze firewerki i zacząć świętować nadejście roku dwa tysiące dwieście dwudziestego drugiego.
00:00
CyberCore Corporation
Biuro główne
-
Myślałam, że drzwi są zamknięte a ty siedzisz w włoszech. - burknęła Aurora odwracając obrotowe krzesło sprzed panelu komputera.
-
Nie dość, że zamykasz przedemną drzwi to jeszcze chciałbyś mnie w drugiej części świata. - odburknął Oyabun podnosząc butelkę szampana. -
Co powiesz na jednego?
-
Yoki...
Mężczyzna uśmiechnął się po czym oparł o komputer i otworzył butelkę ręką, aby zaciągnąć się z gwinta.
-
Manier to ci ubyło. - skomentowała kobieta gdy podał jej butelkę.
-
Yakuza nauczyła mnie odrobiny wolności.
Aurora uśmiechnęła się. -
Jak myślisz, co nas czeka w nowym roku?
-
Oby coś dobrego. Najlepiej jakieś zmiany. Dużo zmian. W końcu jesteśmy poza linią błędu. 00:00
CyberCore Corporation
Piwnice
Gargulec spokojnie przechadzał się korytarzem, targając swoją kosę po ziemi. Zdecydowanie było to przyjemne uczucie po latach spędzonych w konspekcie. Nawet jeżeli nie mógł pokazywać swojej twarzy dzieciom, bo się go bały.
Gdy tylko stanął naprzeciw olbrzymich metalowych drzwi z zastanowieniem zaczął szukać jakiejś klamki. -
Hmm... - nie znalazł żadnej oczywiście. Szczęśliwie drzwi otworzyły się same, dzięki jakiejś dziewczynie która migiem zeszła na bok.
-
Ludzie to płochliwe stworzenia. - stwierdził przechodząc przez drzwi. Jakkolwiek jednak mężczyzna którego za nimi zobaczył nie wyglądał na równie rozweselonego.
FIN