Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2013, 20:43   #31
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
- *Shtoo*? - Wydukała ledwo, rozglądając się dookoła. No i się doigrała, Yakuza teraz ją miała, a ten skurwiel Townsend pewnie to wszystko zaaranżował.

Chciała go zabić, ale kajdany mocno to utrudniały, w dodatku nafaszerowali ją jakimś syfem.

- Dlaczego jeszcze żyje? *Mudak* - zapytała posępnie.

- Bo chciałem z tobą porozmawiać. - uśmiechną się Shategashira. - Jesteś dla nas niezwykle ciekawą personą. - zabrzmiało to jak gdyby ją chwalił.

Napił się odrobiny sake z swojego talerzyka po czym pochylił się aby spojrzeć Nikicie w oczy.

- Zresztą...twoja śmierć nic nam nie da, więc po co ma mieć miejsce? Wszystko musi mieć swój powód. - zabrzmiało to dziwnie podobnie do Gargulca.

Bestia za jego plecami ryknęła, wierzgając się w klatce.

- Mów więc przychlaście. - Splunęła na podłogę, nawet nie patrząc mu w oczy. Jej wzrok zaś przykuła dziwaczna kreatura w klatce. Wyglądało jak Goryl, ale szczegółów dojrzeć nie mogła ze swojego miejsca.

- Auuć. - zadziwił się, mężczyzna. - Masz charakterek, prawie jak twoja matka. Choć w sumie nawet Aurora była milsza, gdy uratowałem jej skórę przed tym kociakiem. - mówiąc to spojrzał na klatkę za sobą, wciąż uśmiechnięty.

- Powiedz mi, dlaczego tak nas nienawidzisz? Jaki masz w tym powód? Aby przewracać nasze plany bez pytania, i rzucać się na nas bez zastanowienia? - zapytał.

- Niszczycie ludziom życia, czerpiecie zysk z cudzych tragedii. A niektórzy z was mają z tego jakąś chorą satysfakcję. Powinniście zdechnąć! - Wyszczerzyła kły jak jakieś rozjuszone zwierze. Jednak szybko się uspokoiła. - Gardze wami. - Dorzuciła.

Shategashira przetarł podbródek z zainteresowaniem.

- Naprawdę? Wymień mi przykład. - poprosił.

W tym samym czasie dziewczyna zaczęła odczuwać gilgotki. Po chwili stwierdziła, że coś liże ją po stopie.

- Mam ci wymienić ludzi których skrzywdziliście?! Żebyście mogli ich wyszukać i dokończyć? Pierdol się. - Rzuciła zgryźliwie, buzując ze wściekłości. Chyba ta chemia co jej zapodali zaczęła puszczać. Mimowolnie odwróciła wzrok na swoją stopę, by dojrzeć co powoduje te łaskotki.

Dojrzała tam zwierze.


Nieco przestraszone jej krzykami stworzenie, futrem przypominające tygrysa, twarzą psa oraz z wężem zamiast ogona.

- Chcę abyś wymieniła mi jedno nazwisko. Jedną osobę którą skrzywdziliśmy w ciągu ostatnich...dwudziestu lat chociażby. Tyle ma nasz obecny Oyabun w swojej karierze. - poprosił mężczyzna. - Nie dlatego, że chcemy kogoś wykończyć. Tylko dlatego, że nikogo takiego nawet nie kojarzę...w ogóle.

Stworzonko było na swój sposób słodkie, ale jeszcze troche czasu i zamieni się pewnie w krwiożerczą bestię na usługach Yakuzy.

- Meer Blue. - Burknęła, a wzrokiem mało nie pożarła rozmówcy. Fakt że jest jej bratem celowo pominęła. Choć nie było by dziwnym jak by to wiedzieli.

- Która godzina? - spytał spoglądając na Henriego.

- Powinno lecieć. - odburknął tamten wyciągając z kieszeni pilot. Włączył telewizor na ścianie, nie do końca widoczny z powodu klatki oraz Shategashiry zajmujących pole widzenia Rosjanki.

Dzisiaj w -VectorNews> zajmiemy się tajemniczą sprawą śmierci młodego chłopaka, zawodnika turnieju Japonii o numerze 27, zwanego Meer Blue.

Po analizie materiałów dowodowych i nagrań z kamer, specjaliści doszli do wniosku, że chłopak został zabity poprzez Blue Devila w akcie samoobrony. Chłopak zaatakował go z ukrytym w rękawie ostrzem.

Mimo jasności sprawy, mistrz świata wciąż nie został odnaleziony.


Townsend wzruszył ramionami.

- Meer był starszy od ciebie. Blue Devil dokonał na nim gwałtu w nie znanych nam okolicznościach. Zepsuło mu to mocno psychikę, popadł w manię na punkcie swojego ojca. Jednak Devil porzucił go, z czasem nawet poczynając sobie córkę. Chciał naszej pomocy aby zabić was o b u. Nie otrzymał jej, więc doszedł do wniosku, że w jakiś sposób wpłynęliśmy na zachowania waszego ojca.

Shategashira napił się jeszcze odrobiny sake gdy Henry tłumaczył sytuację dotyczącą chłopca.

- Znając tylko powierzchownie sytuację, nie powinnaś się sugerować nią jako motywacją.

Jej jedyny brat... nie żyje. Zabity przez jej Ojca. Zacisnęła zęby z głośnym zgrzytem. W końcu pękła i zaczęła wrzeszczać ile jej płuca na to pozwalały. Szarpała za łańcuchy jak potraktowane prądem zwierze. łzy samoistnie napłynęły jej do oczu.

Zaczęła klnąc pod nosem w ojczystym języku. Jednak zaraz po tym napadzie furii, opadła ponownie, kompletnie bezradna. Nie wiedziała co zrobić.

- ...Moje...wyrazy współczucia. - wyjąkał Shategashira nie do końca pewny co ma zrobić, głaszcząc przerażoną Nikitą, dziecięcą mantikorę.

- Swoją drogą... - podjął Henry. - Planowaliśmy porwać ciebie oraz Shishigami Banga. Powiedzieliśmy smokom, że Bob to Oyabun. Liczyliśmy, że zjawi się przywódca ale przyszła tylko jego uczennica. I trochę nie udało się przerwać wam w porę... - uśmiechnął się, a ostre spojrzenie Shategashiry ugasiło jego zapały. - Wyjdź. - poinstruował krótko.

NIkita wytrzeliła w stronę Henry’ego z zamiarem wbicia go w ścianę. To bydle nie zasługiwało na nic innego.

Jej szał był ogromny i niekontrolowany.

Niestety wbiła się wyłącznie w paralizator.

Wiła się z bólu, gdy Henry pochylił się i szepnął.

- Twój brat umarł, gdy zajmowałaś się ochroną murzyna przed Nailem. To nie był zły wybór. - zauważył po czym schował ręce do kieszeni i odszedł.

Prąd przeszył jej ciało, a NIkita znalazła się na podłodze. Pierwszy raz w życiu była tak bezradna. Uniosła tylko głowę na Townsenda.

- Zabiję cię. - Warknęła, po czym usiłowała zerwać kajdany, tłukąc nimi o podłogę.

Nie chciały jednak spaść. Shategashira przyglądał się zaś dziewczynie nieco niepewny siebie.

W jego oczach wyglądała jak bezpański pies z wścieklizną.

- I znów...Zachował się jak skurwysyn, ale nic nie było jego winą. Dlaczego chcesz go zamordować? - spytał spokojnym, choć zawiedzionym tonem.

- Bez powodu... - Odwarknęła, próbując się podnieść do przysiadu. Gdy w końcu klapnęła na tyłek. Ponurym wzrokiem spojrzała na Shategashira. - Co teraz ze mną będzie? - Ton tej wypowiedzi, wydawał się obojętny

- Cóż...planowałem ci wszystko wyjaśnić i przeprosić za niedomówienia...ale ty sama wydajesz się niedomówieniem. - niezwykle szczerze wyraził się Shategashira. - Najpewniej wyślemy cię do szpitala psychiatrycznego, aby mieć pewność, że Aurora nie może cię uratować. Aczkolwiek decyzja zależy od Oyabuna.

- Masz tupet. Sami macie najebane we łbach a mnie do szpitala chcecie wysłać? - Prychnęła, choć może miał trochę racji. Ale to pewnie przez te dragi którymi ją naszprycowano.

- ...Właśnie to ci tłumaczyłem...to ty masz problem z stereotypami i morderczymi skłonnościami. - nieco zgłupiały, mężczyzna drapał się po głowie. - ...Masz coś konkretnego do powiedzenia czy...mam cię odesłać do celi...? - już sam nie wiedział co z nią zrobić.

- *Jebleć cie mudak* - Odburknęła tylko, odwracając wzrok. Nic nie mogła zrobić w tej sytuacji.

Mężczyzna westchnął i pstryknął palcami.

Po chwili pojawiła się dwójka mężczyzn, która zabrała Nikitę i odprowadziła ją do jej celi.

A sama cela nie była zbyt zajmującym miejscem.

Rosjanka źle się czuła i miała w sobie mnóstwo myśli. Nie była nawet w stanie zasnąć.

W pewnym momencie leżenia na łóżku zobaczyła coś na suficie.

...Było to odbicie Gargulca...

- Ktoś tu wygląda na załamanego. - odezwał się stwór w jej głowie, spoglądając na nią z sufitu.

- A jak mam się czuć? Pewnie nawet nie jesteś prawdziwy. A wszystko to mój wymysł. Chciałeś czegoś? - Rzekła wycieńczona.

- Gdyby to wszystko były zwidy, to właśnie siedzisz w swoim pokoju przechodząc w myślach alternatywny plan wydarzeń swojego życia od dnia w którym Kuro został zabity. To nie brzmi prawdopodobnie. - przypomniał jej Gargulec nieco zasmucony jej stanem. - [i]Chciałem zapytać, czy znasz kobietę-kota. Kolejna postać pojawiła się konspekcie, której obecności nie rozumiem.

- Własnymi rękoma ją dzisiaj zabiłam. Uczennice Naila. Teraz on będzie chciał zabić mnie, a ja będę musiała się bronić. O ile jeszcze zobaczę światło dnia. Mówiła coś? - Jej ton nie zmienił się ani trochę od początku rozmowy.

- Tak. - odparł Gargulec. - Że w końcu zrozumiała o co chodziło w jej życiu...co wydawało mi się bezsensowne...choć jednocześnie niezmiernie podobne do pozostałych przypadków. - stwierdził Gargulec. - Powiedz mi, czy wiesz co oznacza termin "arkana"? - zapytał.

- Nie. - Odparła bardzo krótko, patrząc nieobecnym wzrokiem na czaszkę Gargulca.

- Aha... powiedz czy ma mi za złe że ją zabiłam? Musi mieć, co ja gadam... - Uśmiechnęła się niemrawo na krótki moment.

- Wręcz przeciwnie. Wyglądała na spełnioną. - odparł Gargulec. - "Arkana" to termin kart tarota. Opisują one różne typy osób. Tak się składa, że osoby które podejmą się kontraktu z konspektem zazwyczaj posiadają jakieś cechy które łatwo przypisać arkanom. - Stworzenie zrobiło krótką przerwę w wypowiedzi, po czym podjęło ponownie.

- Wydaje mi się, że jesteś...śmiercią. Wszyscy, w których coś zniszczysz, pojawiają się w konspekcie. I wynoszą z tej wizyty jakieś wnioski. - wyjaśnił Gargulec. - Jesteś chyba pierwszym człowiekiem w historii świata który ma prawo zabijać. Bylebyś nie robiła tego bez powodu.

- O, teraz jestem śmiercią? Kostuchą? Mogę zabijać ludzi? To brzmi conajmniej niedorzecznie. - Obróciła się na łóżku w stronę ściany, coś na niej skubiąc paznokciami.

- Powody są... i wykorzystam to prawo. Skoro tak mówisz to tak musi być. - Westchnęła głośno. - Właściwie to co tutaj robisz? Myślałam że nie możesz opuścić konspektu. -

- I nie opuściłem. Jesteś jego częścią, zapomniałaś? - przypomiał jej Gargulec. - Chciałem tylko zobaczyć co się dzieje. Nieskończoność jest definicją nudy. - definicją nudy do której kiedyś dołączy.

Nagle drzwi do celi otworzyły się. Stał w nich...Jokyoku.


Nikita na dźwięk otwieranych drzwi odwróciła się powoli w ich stronę. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale było jej już wszytko jedno.

- Jeżeli przylazłeś po to co myślę to zapomnij. - Mruknęła podpierając się pod rękę.’

- A co myślisz? Bo o ile się nie mylę, to sama nie wiesz...tak samo jak ja. - stwierdził Japończyk podnosząc wzrok na sufit. Gargulec pomachał mu.

- Też byłeś w konspekcie? Znaczy, nie powinno mnie to dziwić. - Podciągnęła się do góry by usiąść. - Skoro ja nie wiem i ty nie wiesz. To kto ma wiedzieć? - Spojrzała ku górze na ich wspólnego znajomego.

Gargulec również wzruszył ramionami. - Do wróżki mi daleko. - mruknął do Nikity.

Jokyoku oparł się o ścianę i spojrzał na Rosjankę.

- Wiesz w ogóle, co się dzieje...od kiedy turniej się zaczął?

- Nie jestem pewna. Ale chodzi o coś grubego. Może z tego wyniknąć gówno na skalę globalną. Muszę wygrać turniej, ale chyba nie będzie mi to dane. - Podkuliła kolana by oprzeć na nich czoło.

- Czy ty w ogóle mnie słuchałaś? - spytał. - Mówiłem ci, jeżeli wygrasz finał będzie negatywny. Zresztą i tak będzie. Z odejściem Kuro, ostatnia osoba w turnieju to również cyborg. - mężczyzna westchnął. - Wytłumaczyć ci?

- Wytłumacz - Odparła, unosząc nieco wzrok na Japończyka. - Kto jest tym cyborgiem? - Dopytała.

Wzruszył ramionami.

- Sam nie wiem. No ale od początku....

Jakieś dwadzieścia lat temu, Yakuzę przejął nowy Oyabun, Włoch. Był on Arkaną. Konkretniej Hermitem. Był w stanie zobaczyć kto ma potencjał wejść do konspektu. Zebrał ekipę wliczając mnie i Raula, aby zabezpieczyć yakuzę w wypadku potyczki z innymi arkanami. Problem w tym, że nie był typowym Oyabunem.

Nasz obecny lider jest neutralny ale i heroiczny, przez ostatnie dwadzieścia lat wszystkie akcje Yakuzy były nakierowane przeciw korporacjom oraz innym ugrupowaniom terrorystycznym. Jestem pewien, że już nie raz ktoś próbował ci to powiedzieć.
- Wyjaśnienia Jokyoku nadawały sprawie nieco innego światła. - Naszym obecnym celem jest CyberCore Corporation. Organizacja która urosła w wpływy zdecydowanie zbyt dużo. Chcą usunąć cyborgów z rynku, ludzie zostaną zmuszeni do poddawania się niepewnym mutacjom bądź życia pod patronatem androidów. Z pomocą Aurory dobiliśmy targu, mieliśmy dopilnować aby ktoś kto nie jest robotem wygrał najbliższy turniej, dla pokazania wyższości czystej rasy. Problem w tym, że "czyści" uczestnicy już odpadli. Nadążasz?

- Kurwaa... - Tylko tyle zdołała z siebie wydusić, bo głębszym wdechu dodała.

- Dlaczego matka mi tego po protu nie powiedziała?! I CO MA Z TYM WSPÓLNEGO RAUL?! - Wrzasnęła na koniec podnosząc się.

- Raul to arkana, koło fortuny. - objaśnił szybko. - Potrafi powiedzieć kto posiada wpływ na dany bieg wydarzeń. Bez obaw, nie ma z nami aktywnej współpracy. Choć to przez niego walczę o to, aby Oyabun dał ci szansę. - wyjaśnił Jokyoku. - Stwierdził, że możesz wpłynąć na naszą misję w znaczny sposób. - zapadła krótka cisza. Japończyk zbierał myśli.

-Aurora nie rozumiała, że cyborg to w połowie android, ufała w świetność swojej pracy. Czyli w ciebie.

- Wierzyła że zrobiony przez nią cyborg uratuje świat? Ale nie wierzy w swoją córkę... - Nawet nie dopowiedziała że mówiła o tej samej osobie.

- A więc co teraz? - Zapytała całkiem zdezorientowana.

- Planujemy frontalny atak na HQ 3C. Brat właściciela, Onijin, jest po naszej stronie. O ile pozbędziemy się obecnego szefa to będziemy w stanie uratować sytuację. W końcu jesteśmy mafią, prawda? - zaśmiał się Jokyoku. - Jutro spotkasz się z Oyabunem, o ile wyrazisz chęci powinien ci pozwolić do nas dołączyć. Nawet jeżeli na tylko jedną akcję.

Teraz gdy już wszystko wiedziała, nie widziała innego wyjścia, jak przyłączyć się do Yakuzy. Tych których tak nienawidziła, i to bez podstaw.

- Zgadzam się... jeżeli to ma wszystko naprawić... - Rzekła jakby nieco ożywiona.

Do pokoju wbiegła nagle Mantikora z wczoraj, rozglądając się dookoła. Jokyoku uśmiechnął się.
- W takim razie do jutra. - powiedział wychodząc z pokoju i zamykając drzwi na klucz.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline  
Stary 19-05-2013, 17:04   #32
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dzień i noc były długie. Zwłaszcza jeżeli nie miała nic do roboty oprócz kompanii cichego Gargulca, zmutowanego zwierzęcia i pizzy którą przynieśli jej na kolację.
W końcu jednak Nikita doczekała się następnego ranka.

26.Marzec.2221
Godzina nieznana

Kwatery Yakuzy gdzieś w Tokyo.

Drzwi otworzyły się po długim czasie bezczynności. Parka osobników w garniturach wyprowadziłą z pokoju Nikitę i zabrała ją długimi korytarzami do winy, którą pojechała aż na ostatnie piętro.

Było tu dużo cieplej niż w piwnicy która stanowiła więzienie.
W pomieszczeniu znajdował się okrągły stół i mnóstwo osób: Jokyoku, Henry, Shategashira, Onijin, Panowie i panie w garniturach, jedna dziewczyna bez. Jakaś rosjanka z blizną na twarzy oraz...Bocchia?
 
Fiath jest offline  
Stary 19-05-2013, 19:01   #33
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Jej wzrok omiótł każdego obecnego w pokoju. Spodziewała się znaleść kilka znajomych twarzy. Nie spodziewała się jednak kto okaże się bossem. Na jej twarzy nie pojawił się nawet rumieniec zawstydzenia, gdy paradowała w bieliźnie i tank topie.

- Robi się coraz ciekawiej... - Mruknęła przewracając oczami.

Oyabun wzruszył nieco ramionami.

- Trochę więcej pasji, można prosić? Joky chwalił twoją zmianę zdania, czy to prawda? - spytał wpatrując się w dziewczynę.

- *Da* to prawda. - Rzekła z tak udawaną pasją w głosie że aż bolało. Sama jakoś do końca nie była przekonana do współpracy z Yakuzą. Ale zgodziła się, bo innej możliwości na ten moment nie widziała. Zawsze, o ile dożyje, może cofnąć czas i powziąć środki zapobiegawcze. Teraz jednak chciała zobaczyć co z tego wyniknie.

- *kharakteristika* kobita z ciebie. - odezwała się Rosjanka z blizną, opierając się o stół. - Może idź w *D'yavoly* I zostaw pracę dorosłym?


Była całkiem wysoka, miała blond włosy i nosiła czerwoną suknię. Jej oczy były definicją zmęczenia. Stała tuż obok Oyabuna, co oznaczało, że musi być Wakagashirą. Jego bodyguardem.

- Dorosłym? A ile masz lat siostro? 50? - Odgryzła się rodaczce, która nie była pewnie śwadoma wieku Nikity, lub sama była cyborgiem i rzeczywisćie tyle mogła mieć lat.

- Myślałam że będziemy rozmawiać o współpracy. - Przeniosła wzrok na Oyabuna.

Na komentarz Nikity Wakagashira zacisnęła zęby na swoim cygarze. Oyabun pokręcił tylko głową lekko zawiedziony.

- I właśnie o to cię pytamy: Jesteś z nami? Chcesz nam pomóc czy wpadłaś tylko się podrażnić, bo nie masz co robić? - jego brew uniosła się lekko. - Wyglądasz jakbyś tu była bo możesz, albo bo taka jest twoja praca. W moim mniemaniu stereotyp bohatera idącego ratować świat wymaga nieco więcej dedykacji. Choć sam nie wiem czego oczekiwałem.

Shategashira zaśmiał się.

- Przynajmniej rozmawia z tobą jak z człowiekiem. Na moje strata czasu.

Z ust Wakagashiry wyszła spora chmurka dymu. - Spętajmy ją, dajmy przelecieć Jokyemu aby się uspokoił i sprzedajmy na czarnym rynku. Będzie problem z głowy.

- Przecież powiedziałam że się zgadzam i chcę wam pomóc *da*? - Odparła spokojnie ignorując całkowicie slowa bdyguarda Oyabuna. Choć raz przez jej myśl przeszło jak wbija tej suce cygaro w oczodół.

Oyabun wzruszył raminami. - Saiko-kommon. Przedstaw sytuację. - poprosił.

Henry przeciągnął się po czym sięgnął do kieszeni po swój magiczny pilot i włączył prezentację holograficzną, która zaczęła unosić się nad stołem.

- Budynek HQ CyberCore składa się z dwóch ogromnych, 100 piętrowych wieżowców połączonych mostami na piętrze 25 oraz 85. Nasz cel powinien znajdować się w okolicach 95 piętra. Mamy pewność, że Okamijin mieszka gdzieś właśnie w HQ. Nie wiemy jednak w którym wieżowcu. Lewa wieża należy do Whitelight gdy prawa jest budynkiem 3C, ale wcale o niczym to nie świadczy. - Henry wcisnął przycisk, obraz zmienił się.


Pokazywał teraz mężczyznę, przypominającego Onijina. Miał zwężone oczy oraz jasne włosy. Nosił biało-czarne kimono. Miał coś niesłychanie zdradzieckiego w swoim wyglądzie.

- Okamijin. Idealista przekonany o tym, że wszelkie zło wywodzi się od ludzi. W jego mniemaniu Androidy to istoty idealne. Stworzone przez ludzi ale lepsze od nich, pozbawione cech negatywnych. Pragnie zbudować świat w którym ludzie będą pod kontrolą aniołów idealnych. Nasz cel to znaleźć go i zabić. W ten sposób historia skończy się raz i na zawsze. - kolejne kliknięcie, i kolejna zmiana slajdu.


- Copycat. Najnowszy android opracowany przez CyberCore. Miał być istotą idealną zdolną do nauki wszystkiego o ludziach. Okazało się to prawdą, ale niezwykle ekstremalną. Wczorajsze pożary w Tokyo zostały wzniecone właśnie przez niego. Zaczął swój mały spacer eksterminacyjny, gdy my rozmawiamy najpewniej chadza po metropolii przejmując kontrolę nad kolejnymi androidami i podpalając kolejne budynki. Jego obecność okazała się małym szokiem, jakkolwiek stanowi dla nas czynnik mogący robić za kartę przetargową. - Henry rozejrzał się po sali, spojrzał na wszystkich i w końcu jego wzrok spoczął na Nikicie. - Jakieś pytania, czym mam przychodzić do planu działania? - spytał.

- Czy z tą akcją ma coś wspólnego Aurora Kravchenko? - Zapytała o dość istotny dla niej szczegół. Nie chciała by na nią wpaść, i co gorsza zmierzyć się z nią. - Wiemy jaki opór może nas napotkać? Cyborgi, Androidy, lub inne prototypy które jeszcze światła dziennego nie ujrzały. - dodała, z profesjonalnym chłodem w wypowiedzi.

- Aurora jest po naszej stronie. - odpowiedział Oyabun. - W końcu jest cyborgiem.

- Na razie nie mam pytań, odnośnie akcji. - Rzekła krótko, wpatrując się w slajdy. Zastanawiającym było że ten android jeszcze funkcjonował, choć pewnie poskładali go zaraz po walce. Ale jego zachowanie było kuriozalne. Czyżby wpływ na to miał fakt że znalazł się w konspekcie?

- Wiesz że pewien ptaszek powiedział mi że Copycat był w konspekcie? - Powiedziała prosto do Oyabuna.

Oyabun poprawił okulary. - Wcześniej tego nie słyszałem. Masz na myśli Einsteina? - spytał zaciekawiony. - Może to puścić nieco światła na tą sprawę. Zachowanie Copycata jest poza naszą zdolnością pojmowania.

- Tak, Albert na bieżąco mówi mi o nowych gościach. Ponoć każdy kogo zabiję tam się zjawia. - Wzruszyła ramionami, sama nie do końca pojmując swojej roli w tym wszystkim.

Oyabun przytaknął. - Tak, widzę, że jesteś kostuchą. Mimo to nie pomyślałbym, że twoja umiejętność jest na tyle ciekawa. No cóż, Saiko-kommon, przejdź do planu.

Henry przytaknął, po czym wrócił do slajdu z budynkiem 3C. - Nasz plan składa się z dwóch części, które będą miały miejsce jednocześnie. Gruba A uda się do budynku 3C aby znaleźć i zabić Okamijina, gdy grupa B uda się w pościg za Copycatem w celu unieszkodliwienia go. Zanim przejdę do dalszej części planu, chcę wiedzieć, gdzie uda się Nikita?

- Jakieś preferencje? - spytał Oyabun. - Weź pod uwagę, że Copycat ma dane na twój temat, istnieje spora szansa, że nie będziesz w stanie go nawet zranić.

- Niech twoi ludzie się wykażą i załatwią blaszaka. Pójdę z grupą A. - Stwierdziła, krótko wzruszając ramionami.

Saiko rozłożył ręce na stole w sposób podobny do Wakagashiry. - W takim razie zaczniemy o godzinie 23. Nikita Kravchenko uda się wraz z jednym z Kyodai na 63 piętro wierzy Whitelight, aby przekazać Aurorze płytę z kodami do zabezpieczeń. Dzięki temu będą w stanie wyłączyć system zabezpieczeń, wliczając stację androidów. W budynku zostanie nieco nieświadomej obsługi i może paru strażników ale zagrożenie z strony robotów zniknie. Wtedy reszta grupy rozpocznie Atak w tym samym momencie zacznie wspinać się na szczyt obu wież. Zadaniem Nikity od tego momentu będzie zniszczenie środkowego mostu łączącego budynki, po czym samodzielnie zacznie pościg na szczyt jednego z wieżowców. Jakieś pytania z strony grupy A?

- Naprawde schlebia mi że tak we mnie wierzycie, ale naprawde mam sama podążyć za celem? - Rozłożyła ręce patrząc po wszystkich. - Wiemy chociaż czy sam cel jest w stanie się bronić? Nie chce żeby okazało się nagle że jest cyborgiem, lub jakimś mutantem. - Stwierdziła unosząc brew.

- Jak już wspomniałem, większość grupy A wyruszy po dostarczeniu przez ciebie płyty w ręce Aurory. - powtórzył się Henry. - Jesteś pierwszą linią uderzeniową, ale pod tobą będzie cała fala. Natura Okamijina jest nam jednak nieznana. Ledwo poznaliśmy jego lokację.

- Będę potrzebowała pancerza Vanguard mk VI, dwulufowej strzelby samopowtarzalnej Hydra z pociskami “Nanosabot”. Pistoletu maszynowego Cobra 34C, oraz Falcona caliber 50.cal.- Wyliczyła po kolei potrzebny jej sprzęt. - Mam nadzieję że to nie przekracza budżetu akcji? - Uniosła brew na Oyabuna, z lekkim usmiechem.

Shategashira o mało nie wybuchnął śmiechem a Oyabun uniósł brew w zdziwieniu.

- Przepraszam? - najwidoczniej nikt nie był w stanie pojąć dlaczego Nikita nagle się rządzi jak jednostka specjalna.

Nikita westchnęła głośno. - Mam tam się udać w gaciach? I walczyć wyzwiskami? - Widać było po niej ze była nieco oburzona reakcją, choć nie była w pozycji do żądań.

- Proszę? - Dodała rozkładając bezradnie ręce.

Oyabun podrapał się po głowie.

- Oddamy ci twój pancerz, to oczywiste. Ale ekwipunku specjalistycznego nie dostaniesz. Mamy nieco pistoletów na zbyciu. - bardzo wyraźnie widać było, że dziewczyna nie robiła wcale za nic specjalnego. W sumie jakby na to nie spojrzeć, pewnie dbali wyłącznie o to aby pomogła im rozpracować Copycata lub donieść płytę do Aurory. Potem była zbędna.

Aby wnieść nieco światła w ten dzień, Jokyoku pstryknął palcami, a dwójka panów w garniturach położyła skrzynię przed Nikitą.

- My nic nie mamy, ale Aurora wysłała nam małą paczkę do ciebie. - uśmiechnął się.

W środku znajdowała się...


Mechaniczna kosa przypominająca wyrzutnię rakiet. Ciężkie i skomplikowane ustrojstwo które ciężko było w ogóle zrozumieć a co dopiero rozpracować. Oyabun wzruszył ramionami nie do końca wiedząc czy ma coś do dodania.

NIkita zrobiła minę jakby rozpakowała prezent pod choinką. Powoli zbilżyła się do broni i położyła na niej swoje rączki. Od razu zaczęła coś przy niej gmerać, sprawdzać rygiel, wypinać i wpinać magazynek. Odsunęła się nieco w tył robiąc kilka machnięć w powietrzu.

- *Twajjuu* - Wycedziła zachwycona, z powrotem składając kosę do postaci karabinu.

Nie odrywając oczu od broni zapytała jeszcze. - Kto wchodzi w skład Grupy A? -

- W grupie A znajdą się: Nikita Kravchenko, Kai Katakawa której oddział będzie w grupie drugiego uderzenia pod kierownictwem Boba Beliviera. Zarazem znajdzie się tam Shategashira. Ogółem mówiąc, szturmujemy ilością. Wszyscy specjalistyczni członkowie Yakuzy zajmą się neutralizacją Copycata i jego małej armii androidów, w czym wesprą ich smoki przysłane przez BMA. Jakieś pytania?
- Nieeee... - Uśmiechnęła się upiornie wyobrażając sobie co może wskurać z tą nową zabawką. Wyglądało na to że Nikita nie mogła się już doczekać szturmu, odezwały się w niej dość pierwotne i dobrze znane jej instynkty, może nawet zwierzęce. W końcu jest córką Blue Devila, więc nie dziwne że odziedziczyła trochę jego cech.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline  
Stary 19-05-2013, 19:35   #34
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
25.Marca.2221
23:00

CyberCore Corporation Headquarters
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=0m31SJnyScE[/MEDIA]
Kolekcja kilkunastu czarnych, stylowych samochodów zaparkowała naprzeciwko ogromnego budynku.
Wychodzić z nich zaczęli ludzi w czarnych garniturach, swoją stereotypowością wychodząc poza wszelkie normy.
Zsynchronizowano zegarki oraz sprawdzono poprawność komunikatorów doczepionych do uszu.

Parę cięższych wdechów, kontrola broni i można było ruszać.
Noc była ciężka, na niebie wisiał księżyc w pełni a gdzieś w oddali widać było wieżę Tokijską dookoła której szalały płomienie. Obie akcje powinny się właśnie rozpoczynać.
Wysoka kobieta o dzikim spojrzeniu i znudzonym wyrazie twarzy spojrzała analitycznie na Nikitę.
- Gotowa? - burknęła pytająco przyglądając się olbrzymiej budowli która była ich celem. Zapowiadało się nad wyraz ciekawie.
 
Fiath jest offline  
Stary 19-05-2013, 23:39   #35
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
- Gotowa mam na drugie... - Uśmiechnęła się drapieżnie. Choć zapytana pewnie by zaprzeczyła ale brakowało jej ferwowu otwartych konfliktów. Sprawdziła zapięcia w pancerzu, kosę, oraz swego Falcona w kaburze przy udzie.

- Mów mi Kai. - rzuciła ruszając przed siebie. Wszyscy przypatrywali się dziewczynom zmierzającym w stronę budowli.

Plan był dosyć prosty. Ciężko powiedzieć o tym aby powodował jakiś większy stres.

Dziewczyny szybko doszły do drzwi i weszły do holu.


Przywitał ich android siedzący za biórkiem. Recepcjonistka.

- W jakiej sprawie? - zapytała spoglądając na dwójkę. Z jej rękawa wystrzelił mały monitor holograficzny z kalendarzem.

- Chcę się zobaczyć a Aurorą Kravchenko. - Zapytała, przybierając całkowicie kamienny wyraz twarzy.

- Czy posiada pani kartę rejestracji wizyty?

- Oczywiście! Mam ją tutaj! - Uśmiechnęła się ciepło, wyszarpując z kabury falcona. Zanim procesory i inne ustrojstwo u androida zdążyły ocenić sytuację, głową była już w kawałkach.

Potem strzały padały kolejno w kamery, pamiętała ich ułożenie bardzo dobrze, w końcu często tu bywała.

- Idziemy dalej... - Burknęła kierując się w stronę wytycznej, jej wyraz twarzy był wypaczony z wszelkich emocji.

Kai wpatrywała się temu z wielkim zdziwieniem na twarzy oraz uśmiechem porównywalnym z bananem.

- Ja pier***e. Nawet mnie na dole tak nie swędzi jak ciebie do spustu ciągnie. - skomentowała bez grosza etykiety. Z drugiej strony, czego można się spodziewać po dziewczynie będącej częścią Yakuzy? Niektórych chyba jednak trzeba oceniać po wyglądzie.

Kobieta sięgnęła do słuchawki i włączyła sygnał. - Bob, zbieraj chłopaków. Młoda rozjebała akcje na dzień dobry, widać ma inny styl od móżdżka. Boss rush baybe. - Po tych słowach spojrzała pytająco na Nikitę, oczekując od niej konkretniejszej informacji. - Dalej w sensie, na szczyt?

- *Da*. I nie jestem młoda... 30stka mi stuknęła... - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się łobuzersko. Jako że akcja poszła nieco inaczej jak była zaplanowana, nie mogła się jakoś powstrzymać od rozwalenia głowy tej maszynce. No może ją troszkę poniosło...

- Chyba nie muszę ci mówić ale walimy do wszystkiego co nas spróbuje zatrzymać. - Rzekła przez ramię do Kai, kierując się w stronę celu.

- Sponio mocher. Schody czy winda? - spytała wyjmując z kabury pistolety. W tle rozbrzmiał ostry pisk. Niezbyt subtelny dźwięk alarmowy.

- Schody. Winde można łatwo zatrzymać. Poza tym mała przebieżka ci nie zaszkodzi. - Stwierdziła Nikita, chwytając pistolet w dwie dłonie, zacząłe truchtem wchodzić po schodach.

Kobieca ekipa ruszyła w przód. Za ich plecami do budynku wskoczyła gruba Mafiozów pod przewodnictwem Boba, zaopatrzona w dość drogi sprzęt bojowy. Wszyscy ruszyli w stronę przeciwnych wież.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GNml9OtE1vM[/media]

Ledwo jednak dziewczyny dostały się na pierwsze piętro a zaczęły na nich naskakiwać kolejne jednostki androidów.


Nikt nie dbał o szczegóły ich wyglądu. Mieli być możliwie skuteczni. Wyglądali jak banda przerośniętych szkieletów. Z ich pleców wyrastały pochwy, z których zaczęli wyciągać różnego rodzaju ostrza. Co po niektórzy nosili w rękach broń palną. Nie było ich w tym momencie więcej jak pięciu, ale nowi nadchodzili. Na dziewczyny czekała ciężka przeprawa przez 24 piętra, aby mogły wysadzić most.


-Time for fun, baybe.

- *Zhnes idiet* - Mruknęła Nikita, chowając Falcona a wyciągnęła zza pleców kosę, którą rozłożyła. Od razu wycelowała w pierwszą paskudę i wypaliła. Głowa pokracznego androida rozpierprzyła się jak balon, a Nikitę aż cofnęło w tył gdy wystrzeliła.

- To ci zabawka! - Wyszczerzyła się Kai, łupiąc na przemian z pistoletów, odsyłając androidy tam gdzie... tam gdzie idą wsyzstkie maszyny po śmierci. Gdziekolwiek to jest.

Kilku z nich zaczęło się zbliżać z obnażonymi ostrzami. Walka w zwarciu to jedna z ulubionych dziedzin, Kravchenko. Kosa rozłożyła się, na spotkanie z pierwszym przeciwnikiem. Android zablokował, ale kosa przeszła przez jego wykałaczkę jak przez masło, jego samego też rozpłatując na dwoje. Kolejni przeciwnicy się pojawiali, a dwie dziewczyny “tańcowały” miedzy nimi sprawnie ich eliminując. Kai zaczęła nawet strzelać w dwa przeciwne kierunki, z szerokim uśmiechem na twarzy, co przeciwnik się do niej zbliżył dostawał z kopa w gębę albo kulę miedzy oczy z przyłożenia. Nikita zaś wywijała kosą z taką prędkością że ciężko było za nią nadążyć. W powietrzu zaczęły latać mechaniczne kończyny i łuski, gdy sporadycznie wypaliła z kosy.

- To chyba wszyscy... - Rzuciła Nikita nieco zsapana. Kai zaś miała się całkiem dobrze i wycelowała do Nikki. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, Kobieta wypaliła. Lecz jej celem był android który podnosił się za Nikitą. - Trza mieć oczy w dupie siostro. - Wystawiła język, zmieniając magazynki. Katyusha się tylko uśmiechnęła, po czym kiwnęła głową że czas ruszać dalej.

Kolejne piętro, i kolejne maszyny do mielenia. Pytaniem było kto kogo zmieli...

Zanim jeszcze androidy zorientowały się o obecności kobiet na tym piętrze, już jeden miał dwie dziury w głowach, tak samo jak jego koleżka obok. Nikita już była przy nich, gdy złapała jednego za twarz, lub raczej to co powinno nią być i wsmarowała ją w ścianie, robiąc na niej pokaźną bruzdę. Nie puściła go jeszcze... co to to nie! Cisnęła nim w inne maszyny, a zaraz po tym Kosa poszła w ruch, czasami wyglądała jak wiatrak który rozszarpywał każdego adwersarza na kawałki. Kyodai z Yakuzy też pokazywałą co potrafi, jej pociski były bardzo celne. Nikicie nie raz kula świsnęła nad głową lub tuż obok niej, ale Kai dobrze wiedziałą co robi, a co ważniejsze była w tym po prostu zajebista.

- Zmęczona? - Rzuciła Nikki, gdy kopniakiem w brodę posłała androida w sufit.

- W życiu! Za to ty sapiesz jak pedofil w sklepie dziecięcym. - Zarechotała. Zbliżała się następna przechadzka po schodach. Nikita już zapomniała jakie to przyjemne uczucie, miażdżyć przeciwnika, nie ukazując mu grama litości. W końcu była Śmiercią, kostuchą. Po prostu spełniała swoje obowiązki.

A miała ich całkiem sporo. Przeprawa przez kolejne piętra zdawała się być niemożliwa. No ale...w końcu musi im się kiedyś skończyć bydło do walki.’




Dysząc ciężko dwójka dziewczyn wbiegła na 25 piętro. Kai oparła się o ścianę i zrobiła kilka wdechów. - Jasna cholera. Mogłam zajebać Bobowi manierka z wódką. - jęknęła zmęczona. - Wstawiamy klasyczne C4 czy będziesz próbować tym magicznym kijem? - spytała pokazując na kosę dziewczyny.

- Nie lubisz eksplozji? Przyzwyczaisz się. - Uśmiechnęła się diabelnie Nikita. - Podłóż ładunki... proszę. - Dodała na koniec, żeby nie było że jej rozkazuje.

- Prosić to ty mnie możesz co najwyżej o pocałunek w dupe. - rzuciła z uśmiechem Kai kierując się w stronę mostu. Drzwi rozsunęły się otwierając przed nią drogę.

Dziewczyna szybko przeklęła po czym może nie aż tak szybko odskoczyła w bok. Nim HUD Nikity zorientował się o co chodzi, oberwała czymś ciężkim i uderzyła w najbliższą ścianę.


Biały android o fioletowych włosach i czerwonych oczach wpatrywał się to w jedną to w drugą z dziewczyn, wisząc zawieszony na czymś co wyglądało jak część olbrzymiego robota, choć pewnie było tylko jakąś wariacją egzoszkieletu.

- Intruzi. Destrukcja: rozpocząć. - mruknął android kiwając się w powietrzu.

- Mała dziwka. Rozjebać. rozpocząć. - Warknęła Nikkita, zbierając się z podłogi. Nie zamierzała pozostać dłużna. Wycelowała z kosy prosto w łeb androida, przesunęła rygiel i wypaliła.

Android oparł się na swojej lewej dłoni, stając właściwie w pionie i prawą wystawiając prosto na trajektorię pocisku...który wybuchł w dłoni pozostawiając po sobie tylko dymek. Siła była zbyt mała aby uszkodzić materiał tego egzoszkieletu.

Również pociski Kai, która zmuszona była strzelać w lewą rękę androida wyłącznie odbijały się w wszystkie strony.

Maszyna zerwała się i ruszyła w stronę Nikity, która zwinnym ruchem przetoczyła się na bok.

Mechaniczna dłoń uderzyła w ścianę, robiąc w niej dziurę i pokazując nocne miasto.

O mały włos. Ale takie wielkie bydlęta mają to do siebie że są raczej wolne. Trzeba odrąbać tą rączkę. Może być problematyczna. Nikita ryknęła robiąc wymach ostrzem, celując w łapę. Miała nadzieję że ostrze jest jakieś wspomagane, ale w razie czego też zaakcelerowała szybkość jak i siłę cięcia.

Z mocnym wymachem wbiła się w dłoń która jeszcze nie opuściła lokacji w której wcześniej stała ściana.

Kosa trzasnęła płynnie wbijając się w egzoszkielet...może nie do połowy, ale był to jakiś kawałek. Android spojrzał na Nikitę twarzą bez wyrazu, po czym machnął dłonią odsyłając dziewczynę w stronę ściany z sporą siłą.

W ostatnim momencie złapała ją Kai, choć dwójka i tak uderzyła o ścianę. Przynajmniej cała siła nie wyładowała się tylko na jednej z nich.

Kravchenko kaszlnęła głośno od uderzenia, ale od razu obejrzała się w tył. - Nie musiałaś, ale dzięki -

- Ty też nie, ale ssiesz w walce. - odpowiedziałą od razu Kyodai, odpychając Nikitę. Gdy ta już stała na prostych nogach, próbowała znaleść jakiś słaby punkt u androida. Ból był dokuczliwy, ale do zniesienia. Natarła prosto na przeciwnika wyskakując w powietrze.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=Wi34XJx35ZE[/media]

- Ty tępa! - wrzasnęła Kai, jednak nie dokończyła celując prosto w Androida.

Przeciwnik dwójki wyprostował dłoń i moment przed tym, gdy Nikita zrozumiała, że czas obić się od sufitu, została weń wbita gorylą łapą egzoszkieletu.

W tym czasie kilka kul poszybowało w stronę androida, łatwo przedziurawiając kobiecą figurę maszyny.

Mogła się tego spodziewać... teraz była wciskana w sufit jak jakiś komar. Musiała się wydostać i to szybko. Użyła całej swej siły by odepchnąć rękę, własnymi rękoma i nogami.

Kravchenko zaakcelerowała swoją siłę, robiąc wgniecenie w suficie od którego się odepchnęła, po czym szybko zsunęła aby zeskoczyć na ziemię, gdy android zacisnął dłoń aby weń uderzyć z pełną siłą.

Gruz poszybował na ziemię gdy dziewczyna zakręciła kosą w rękach i ponownie wbiła się w dłoń androida - tym razem prawą. Powstało na niej podobne wgniecenie.

Kai nie chciała darować sobie z okazji, gdy tylko skończyła przeładowywać posłała kolejne kule w właścicielkę egzoszkieletu, która postanowiła zasłonić się drugą ręką. Lewą.

Był to jakiegoś rodzaju błąd skryptu. Niezrównoważona postać wylądowała twarzą na podłodze, zasłonięta dwoma rękoma z przodu.

Takiej okazji nie można zaprzepaścić. Nikita obiegła szybko androida, ale nie zbliżała się w zasięg łap. Po prostu wycelowała z kosy w odsłonięty punkt.

Android podniósł się na ziemię, unosząc się w górę na rękach. Dało to Nikicie moment na wystrzał. Wystrzał który oderwał kawałek boku maszyny. Kiwając się z migającymi oczyma, ustawiła się do pionu.

Kai również chciała dodać swojego, jednakże nie zdołała, ponownie spotykając się z dłonią egzoszkieletu.

Maszyna w dalszym ciągu skupiała się na Nikicie, identyfikując ją jako większe zagrożenie.

- Kurwa... twarda jest! - Sapnęła głośno wyczekując na ataku.

- U facetów widziałam twardsze rzeczy - odrzuciła żartem Kai zaciskając zęby.

W bezpośrednim starciu fizycznym, raczej ma małe szansę. A mogła sobie dorobić parę dodatkowych wszczepów. Ale pewnie ucierpiała by na tym jej aparycja. Jednak to nie był czas na takie rozmyślania. Jej bardziej “ludzka” część była znacznie mniej wytrzymała niż ogromne łapska. To będzie właśnie chciała chlasnąć kosą.

Pytaniem było kiedy się taka okazja nadarzy.

Android chciał ruszyć w stronę Nikity, nagle jednak zahuśtał się wisząc na swoich rękach w miejscu i zaczął rozglądać się między dziewczynami a drogą na most.

W końcu to jego bronił, więc po co ma się narażać?

Przeciwnik nie był może ludzki, ale wykazywał jakiś stopień inteligencji.

Cwane kurewstwo. Nikicie przyszedł do głowy dziwny pomysł. Warto było tego spróbować...

- To zdanie jest fałszem. - wypaliła ni stąd ni zowąd do androida. - Odpowiedź? - Dodała, po czym obserwowała reakcję maszyny.

Android rozglądał się wciąż między dziewczynami ignorując Nikitę.

- Co ty kombinujesz? I jak chcesz odpowiedzi na twierdzenie? - rzuciła do niej zdziwiona Kai, nie ściągając pistoletów z androida.

- Heh... warto było spróbować. - Wzruszyła ramionami patrząc rozbrajająco na Kai. Dziwne zagranie nie wskurało zupełnie nic. Trzeba było jednak fizycznie podejść do sprawy. Jak zwykle zresztą... Nikita wykonała obrót kosą, łapiąc ją tak jakby chciała ścinać zboże.

Dziewczyna rzuciła się na androida, którego systemy nie działały do końca poprawnie z powodu dziury w boku. Nie oznaczało to jednak, że będzie stał bezczynnie. Uniósł łapsko wysoko i upuścił je z całej siły na biegnącą Nikitę, która w ostatnim momencie zasłoniła się kosą zapierając się nogami o ziemię.

Wszystkie szczepy Nikity przeszły w tryb pełnej mocy. Siła w jej rękach zaczęła napierać, powoli przeważając nad mocą androida. Kosa zaczęła strzelać, jak gdyby coś w środku nie mogło znieść napięcia wywoływanego przez dwa kolosy.

W końcu Nikita wyskoczyła, zostawiając pęknięcia w miejscu gdzie wcześniej były jej nogi. Android stracił równowagę i wyleciał w górę. W rękach Rosjanki kosa zatoczyła pełne koło, po czym pionem ruszyła w dół rozcinając na pół tors mechanicznego tworu.

Dziewczyna obróciła się, odbiła od przeciętego truchła i wyskoczyła w tył lądując z powrotem na ziemi, dysząc ciężko i obserwując jak maszyna wylatuje przez dziurę w ścianie.

Kai padła rozkraczona na ziemię.

- Nie mogłaś tak od razu? - burknęła do Nikity.

- Nie chciało mi się... - Odparła, z uśmiechem ulgi, padając na kolano. To naprawdę dało jej wycisk. Wspierając się na kosie powiedziała do Kai. - Wysadźmy ten most w pizdu... - Jej oddech nadal się nie uspokoił. W zasadzie to sama nie wierzyła że jest do tego zdolna... Matka świetnie się spisała.

Kai przytaknęła chowając pistolety i zdejmując plecak. Wyjęła z niego ładunki i wbiegła na most, aby szybko je podpiąć i, ładnie mówiąc, spierdolić.

Nie nastawiała ich specjalnie długo, nie chcąc marnować czasu. Ledwo dobiegła do Nikity aby ją uścisnąć i za dwójką dało się usłyszeć wielką eksplozję.

Dziewczyna z mafii chyba chciała po prostu poczuć się cool.

Zamiast mostu została spora dziura. Ukazująca widok na płonącą wieżę tokijską.

Spora ilość mężczyzn w garniturach oraz różnej płci osobników w strojach ninja z pełnym zapałem tańcowała wokół hordy mechanicznych istot. Armia androidów zebranych przez Copycata była ogromna. Szczęśliwie dla nich nie były to jednostki bojowe, tylko losowe androidy zebrane z ulicy.

Czuli się jak podczas zagłady zombie. Problem w tym, że ich zombie nie były wcale takie tępe i potrafiły kogoś zabić.


- Dobrze się bawisz kochanie? - spytał Henry opierając się o plecy Rosjanki. Kobieta z blizną była jednak dużo bardziej zainteresowana strzelaniem w stronę hordy robotów niż dyskutowaniem z zalotnikiem. A każdy jej strzał trafiał między oczy. - Zamknij mordę i zapal mi cygaro.

Walka ta nie była jednak aż tak istotna. Znaczenie miał tylko pojedynek nad nimi. Pojedynek między Oyabunem Yakuzy i jedynym androidem, który wydawał się mieć duszę.

- Yoki. Miło cię zniszczyć. - ukłonił się człowiek maszynie która jednak stała bez słowa.

Cóż, nie miał czasu na pogawędki. Przynajmniej jeżeli nie chciał śmierci jego towarzyszy.

Yoki wybił się w przód z gardą bokserską. Wyrzucił jedną piąchę. Spudłował. Drugą. Trafił w twarz. Trzecią. Podrzucił lekko przeciwnika uderzeniem w żebra. Czwartą. Android złapał go za rękę.

- Aanaliza zakończona, śmieciu. - mruknął android uśmiechając się.

- Psi - mruknął Oyabun i niczym duch wyślizgnął się z zaciśniętej dłoni robota, wywołując zdziwienie na jego twarzy pozbawionej możliwości obliczenia tego, co właśnie miało miejsce.

Mimo to robot wciąż stał niewzruszony.

Yoki ponownie ruszył przed siebie z gardą bokserską. Przed uderzeniem zmienił jednak postawę i wykonał kopnięcie w stylu take-won-do.

Uderzenie to odsunęło Copycata w bok.

- Ile znasz sztuk walki, człeku? - spytała maszyna.

- Sporo. - zaśmiał się mafiozo ruszając w przód. Tym razem postawił na kolanko w stylu Mhuay-thay. Pięść w twarz posłała go na krawędź tokijskiej wieży.

- Moja baza danych też nie jest pusta. - ostrzegł go robot.

Kai zawiesiła się na ramieniu Nikity.

- To co, krótka przerwa i zapieprzamy na 65 do mamusi? - spytała.

Nikita poklepała ją po plecach.

- Tak... odpocznijmy nieco... - Uśmiechnęła się, po czym posnuła się wraz z Kai pod ścianę, o którą oparła się plecami i zsunęła do przysiadu. - Trochę przegięłam... - Mruknęła Nikita, spoglądając na swoje ręce.

Kyodai uśmiechnęła się szeroko wciskając twarz Nikity w swoje piersi. - Przynajmniej pokazałaś, że masz większe jaja od wszystkich facetów w tej grupie. - zaśmiała się.

Nagle coś zaszumiało i przez komunikatory nadeszła wiadomość od Boba.

- Słyszeliśmy wybuch, czy udało wam się zniszczyć pierwszy most? - spytał mafiozo.

Cholera... ma większe piersi od Nikity. Zazdroszczenie przerwał Nikicie komunikat od Believera.

- *Da*, a u ciebie przystoj... ekhem Bob? - Rzekła przytykając palec do komunikatora przy uchu.

- Wspinamy się w górę. Wróg przyjął skupienie na tym wieżowcu, zakładamy, że to tutaj znajduje się Okamijin. Ku naszemu zaskoczeniu dostaliśmy nieplanowane wsparcie. - odpowiedział Bob. - Trójka diabłów wspiera naszą sprawę. Powtarzam, trójka diabłów nam pomaga.

Oczy Katyushy otworzyły się szeroko, że niemal wypadły z orbit. Zerknęła na Kai.

- Wyłapałaś to? -

- Ta, no i? - spytała.

- Nie wiesz kim oni są?! - Odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Zresztą nie ważne. Jak oni się zjawili to jestem trochę spokojniejsza. Możemy powoli ruszać. - Podniosła się ciężko i złożyła kosę, za to w jej dłoni spoczął Falcon. Wyciagnęła dłon do Kai, by dźwignąć ja w górę.

- Bandą przepoconych staruszków z zużytymi siurkami. - stwierdziła chcąc wbić głowę Kravchenko głębiej w swoje poduszki. Niestety dziewczyna jej uciekła. - Ale przynajmniej Boba nam nie zastrzelą, skoro ma bydło za którym może się schować. - dodała łapiąc Niki za dłoń i podnosząc się.

- “Bandą przepoconych staruszków?” Powtórz im to.. - Zaśmiała się gardłowo Nikki, kierując się w stronę schodów.

- Bandą przepoconych dziadów. - powtórzyła posłusznie biegnąc za Nikitą.

Dziewczyny ku swojemu zdziwieniu spędziły kilkanaście pięter i kilkaset stopni plotkując i dysząc z zmęczenia. Nic więcej.

Żadnych groźnych androidów ani małych lalek w egzoszkieletach.

Wszystko wyjaśniło się im dopiero na sześćdziesiątym piątym piętrze.

Dwójka zatrzymała się momentalnie wpatrując się przed siebie. Potem na siebie. Następnie wszędzie gdzie się nie wpatrywali, po czym znów przed siebie.

Piętro było pełne oleju, szczątków androidów różnego rodzaju i ogólnego rozpierdolu. Wydawałoby się, że na samym złomie z podłogi można wzbogacić się dość aby zacząć potężną działalność firmową na rynku utylizacji odpadów.


A w centrum tego wszystkiego stała Aurora.

Biała, dumna, o świetnej posturze z rapierem w dłoni i odrobiną krwi spływającą z czoła.

- Cześć kochanie. - mruknęła pokazowym wymachem zrzucając krew z ostrza.

- E..y.. - Wydała z siebie tylko pojedyńcze litery rozglądając się dookoła zdumiona. Wiedziała że jest wprawioną w boju kobietą, ale czegoś takiego się nie spodziewała.

- Wszystko w porządku mamo? Krwawisz. - Zapytała podchodząc do niej.

- Nacięłam się aby sprawdzić, czy nie śnię. - odpowiedziała Aurora z głupim uśmiechem na twarzy, kopiąc jedną z części pod nogami. - Czy ty nie miałaś mi czegoś donieść? - spytała.

- Ta dzika sucz to twoja matka? - zapytała Kai opierając ręce na biodrach z podziwem obserwując wysypisko.

- Kai! - Niemal krzyknęła, na Kyodai po czym dodała szeptem. - Nie obrażaj jej. Może się źle skończyć. - Od razu do pamięci wbił się jej obraz w którym poszybowała ciśnięta przez ścianę.

- Tak oto dysk... - Wyciągnęła z kieszonki jakieś połamane kawałki plastiku.

- O kurwa... - Spojrzała na przedmiot, z miną dziecka które coś spartoliło.

Gdy Kyodai spoglądała błagalnie na Aurorę, ta z skrzywionym wyrazem twarzy uniosła rękę w górę. Strach przeszył obie dziewczyny, gdy nagle to Nikita dostała po twarzy liściem.

- Wyrażaj się. - poprosiła ją matka. - Z tego co kojarzę najpierw miałaś go zanieść, potem robić firewerki. - dodała patrząc na płytę. - Jaki jest dalszy plan?

- Eee.. ten no...jakoś tak wyszło... - rzekła niemrawo, stukając palcami wskazującymi jeden o drugi. Zaraz po tym wyprostowała się i rozmasowując policzek przemówiła.

- Plan się nie zmienił, idziemy po Ok..on..Owa... - Poplątał się jej język z nerwów. - Cel główny! - Dorzuciła szybko z wyciągniętą przed siebie dłonią, palcem wskazując górę.

Aurora spojrzała na dziewczyny z ukosa. - No cóż...to chodźmy. - stwierdziła obracając się na pięcie.

- Niezły z ciebie skurwysyn...Homo ex machina, tch. - wysyczał Yoki, stojąc nieco pochylonym na wieży tokijskiej. Copycat przyglądał mu się z uśmiechem. Czuł się wygranym.

- Po co to wszystko? - spytał go Yoki. - Tak z ciekawości.

Copycat wzruszył ramionami.- Nie pojmujecie nawet zasad świata. Wiecznie przekonani, że wszystko musi mieć swój powód bądź zgubieni między szukaniem celu a przyznaniem się do jego braku...Ze mną jest inaczej. - wyszczerzył się android. - Nie mam powodu. Tak po prostu, pozabijam. - zadeklarował.

Oyabun poprawił okulary. Nie podobała mu się ta postawa Copycata. - Psi. - mruknął ruszając w przód.

Zdziwiony android nie zareagował. Wpatrywał się tylko jak niematerialny twór podąża w jego stronę i przechodzi przez jego ciało.

Psi

Padło ponownie, tym razem zza pleców Copycata. Nim zorientował się o co chodzi, ręka yokiego trzymała go już za plecy. Obydwoje zaczęli spadać z wieży tokijskiej w stronę ziemi w zastraszającym tempie.

- Psi. - mruknął ponownie Yoki, dematerializując się.

- Jeb się. - skomentował Android.

- Hej. Twoja matka to niezbyt towarzyska, co? - zapytała szeptem Kai wspinając się po schodach za Nikitą. Dwójka była prawie na szycie.

- Czy ja wiem? - Skomentowała Nikita, trzymając się poręczy. - Możesz z nią podyskutować o wszystkim, ale pewnie by ci się mózg spalił. Wiem po sobie. - Uśmiechnęła się mimowolnie, nadal pokonując te przeklęte stopnie. Coś wewnątrz niej było rad, że jej matka jest cała i zdrowa. Zresztą, niczego innego nie można oczekiwać od szefowej Whitelight.

- To ci ciekawostka. - mruknęła w odpowiedzi Kai.

Nagle odpalił się komunikator. Bob znów przemówił.

- Cel kieruje się drugim mostem. Powtarzam, cel ucieka drugim mostem.

Aurora natychmiastowo wyskoczyła z schodów na piętro i ruszyła do rozsuwanych drzwi. Dziewczyny też nie marnowały czasu, były tuż za nią.

Przejście otworzyło się ukazując na moście Okamijina oraz oddział mafijny za jego plecami.


- Kurwa. - mruknął mężczyzna, choć wciąż się uśmiechał mimo swojej sytuacji.

Mają go! NIe ma już dokąd uciec to bydle! Nikita wystąpiła na przód, od razu mierząc w niego z Falcona.

- Pozdrów Alberta ode mnie. - Już miała go kropnąć, jednak dała mu szansę się wypowiedzieć. - Ostatnie słowa? -

- Nie zabijaj? - uśmiechnął się Okamijin. - Jesteście dość ekstremalni w swojej perswazji. Mam nic nie robić z cyborgami? Nie ma problemu! Mogliście poprosić. - stwierdził mężczyzna spoglądając błagalnie na Nikitę.

- I tak zrobiłbyś co chciał. Ale pozwól że cię o coś zapytam. Jaką arkaną jesteś? - Laserowy celownik nie schodził z twarzy Okamijina.

- Wieżą. - odparł jednym słowem.

Była to arkana nienawidzona w tarocie. Zazwyczaj oznaczała klęskę, destrukcję.
- Zburzę wieżę. - Wyraz twarzy Nikity znów przybrał nieprzyjemną barwę. Wypaczona z ludzkości zabójczyni, która ma cel i zrobi wszytko by go zrobić. Pociągnięła za spust...
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline  
Stary 20-05-2013, 15:12   #36
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację


Pocisk przebił się przez czaszkę Okamijina, rozlewając jego mózg po podłodze. Wszyscy zgromadzeni uśmiechnęli się.
Nagle zagrzmiał piorun. Zaczęło padać.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jX6kn9_U8qk[/MEDIA]
25. Marzec.2221
23:58
Fail line
- To by było na tyle? - spytała Kai rozciągając się z zadowoleniem. - Opijamy dzisiaj czy jutro?
- To jeszcze nie koniec. - przerwał jej głos Blue Devila, który zaczął nadchodzić z drugiego końca mostu. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, a Aurora splunęła gdzieś w bok. - Przyszedłem tutaj pozbyć się swojej przeszłości. - oznajmił. - Nikita! Walcz ze mną. - krzyknął agresywnym tonem.

Wszyscy zaczęli spoglądać na innych, starając się zrozumieć o co chodzi.
- Oy, to jakaś brednia, prawda? Chyba nie chcesz z nią naprawdę...walczyć? - spytała Kai, pozbawiona pewności siebie gdy owy "stary dziad" faktycznie stanął naprzeciw niej. Blue Devil spojrzał na nią ostro, wręcz groźnie. Nieco speszył tym dziewczynę. - Cóż...wybacz, Nikki ale...nie znam cię zbytnio więc, nie będę mieszać...w twoje sprawy... - stwierdziła odsuwając się niepewnie.
- Ekhem! - "zakaszlnął" głośno Bob, zbierając uwagę swoich mafiozów. - Okamijin jest martwy. Misja zakończona sukcesem, wracamy do bazy. - podyktował drużynie i bez głębszego zastanowienia odwrócił się w stronę schodów.
Kuro przyglądał się przez moment dwójce. Nie powiedział jednak nic, po prostu udał się za Bobem. Po co w końcu miał się mieszać? I to jeszcze przeciw Devilowi...
- Skurwysynu! - Wrzasnął Bang, sprawiając, że Kuro jednak zatrzymał się, niepewny tego co ma robić. - Więc tylko po to tu przylazłeś!? Jak bardzo bezwartościowy jesteś!? - krzycząc to udeżył pięśćmi o siebie, powodując wibracje rękawic. Jego specjalnej broni.
Po chwili jednak zmienił zdanie.
- Właściwie nie mam prawa się z tobą wykłócać. - stwierdził w końcu. - Zemścij się chociaż za moją uczennicę. Nikita nie jest lepsza od Kuro.
Po tych słowach nawet Bang odwrócił się i skierował do wyjścia, zabierając z sobą Kuro.

Nikita pozbawiona pełnej orientacji względem sytuacji zaczęła rozglądać się nerwowo.
Ojciec chciał z nią...walczyć? Bić się? Dlaczego? Po co?
Odwróciła się za siebie aby spojrzeć na Aurorę. Matka uśmiechnęła się. - Nikita to moja kreacja. Może w końcu będzie w stanie spełnić twoje niedorzeczne marzenie. - powiedziała patrząc w oczy Blue Devila. Zaraz po tym odwróciła się i udała za Kai.
No tak, nie mogła liczyć nawet na własną matkę. Koniec końców gdy była potrzebna zawsze odwracała się plecami.
Automatyczne drzwi po obu stronach mostu zamknęły się.
 
Fiath jest offline  
Stary 20-05-2013, 23:28   #37
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
[media]http://www.youtube.com/watch?v=PqFZwZ2MIis[/media]

- Po co? - Mruknęła Nikita, spoglądając na ojca. Po pierwsze bała się z nim walczyć, po drugie to w końcu jej ojciec. - W sumie... oboje jesteśmy zwierzętami. Możemy to tak załatwić, jeżeli tego chcesz. Trochę swoich cech jednak zawdzięczam tobie, *Papa* - Obnażyła zęby w grymasie złości, tak podobnym do Blue Devila, że mogło mu się wydawać jakby patrzył w lustro.




[/i]Jesteś doprawdy niezłomna. Aż nie mogę uwierzyć jak zareagowałaś na wiadomość o śmierci Meera.[/i]

Głos Gargulca w jej głowie pojawił się znikąd.

Blue Devil wyszczerzył zęby unosząc gardę. - Dobrze, że nie masz specjalnie pytań. - ucieszył się. - CHODŹ!

Nikita nie zamierzała odmawiać, ruszyła do biegu by wyprowadzić obrotowe kopnięcie z wyskoku. Bała się niesamowicie, ale jeżeli go tutaj nie stłucze, niczego się od niego nie dowie.

“Porozmawiamy później Albercie” dorzuciła w myślach.

Wyleciała w powietrze z porządną siłą kinetyczną wspierającą jej ruch. Zakręciła się i uderzyła przeciwnika prosto w głowę. Blue Devil obrócił twarz jak gdyby właśnie dostał solidnego liścia. Uśmiechnął się lekko i z dużym zamachem uderzył Nikitę w brzuch, odsyłając ją w tył dobre kilkanaście metrów.

- Niezbyt dobrze, ale nie najgorzej.- pochwalił ją Devil.

Mimo ogromnego bólu jaki odczuła Nikita coś ją w znacznym stopniu zaskoczyło. Uderzenie przypominało to, jakie otrzymać mogła od dowolnego kulturysty. Brakowało w nim tej niezrozumiałej potęgi jaką obdarzony był Devil. Tej, za pomocą której robił dziury w ścianach i wygrywał finały pojedynczymi uderzeniami.

Wzięła kilka głębszych wdechów i wydechów, nie odrywając wzroku od Ojca.

- Nie dajesz z siebie wszystkiego... NIE LEKCEWAŻ MNIE! - Warknęła jak rozjuszone zwierze, ponownie napierając na Blue.

Doskoczyła do niego w mgnieniu oka. Obróciła się zbierając siłę i celując łokciem perfekcyjnie w szyję ojca. Jej ręka została złapana.

Chciała się wybronić szybkim kopnięciem! Jednakże ledwo podniosła jedną nogę a w drugą już uderzył ogromny but błękitnego diabła.

- W żadnym wypadku. - zauważył Devil unosząc ręce w górę i zaciskając dłonie razem. - Biorę to śmiertelnie poważnie, kostucho.

Dziwne zbiegi okoliczności. Każdy kogo zna jest arkaną. Leżąc na glebie, unisła nogi z zamiarem kopnięcia obunóż pięści Ojca by odrzucić go w tył. Akceleracja w tym momencie będzie pomocna.

Nikita szybko się uniosła. Jej wszczepy zareagował natychmiastowo, gdy wybiła nogi w stronę upadających dłoni Blue Devila, co uniosło je szybko w górę, dając drobny moment Nikicie mimo że jej przeciwnik nie wyglądał na specjalnie przejętego. No poza tym, że musiał uwolnić dłonie.

Kravchenko wylądowała na nogach, aby posłać w swojego przeciwnika podbródkową piąstkę.

Zamiar ten niestety spotkał się z kolanem w twarz, które znów wysłało ją w tył.

Czasami lepiej się cofnąć.

ostrzegł ją Gargulec.

Niech to szlag, a już go prawie miała. Ale czego innego spodziewać się po Bluea Devilu? Odskoczyła w tył, przecierając ręką podbródek.

- Też jesteś arkaną? Diabłem jak mniemam? - Syknęła bardziej jak zapytała Nikita, zaciskając pieści, w pozycji Sambo.

- Błąd. Jestem Siłą. - poprawił ją Blue - Twoja matka była Diabłem.

I to ona wybrała trójkę pierwszych pracowników w firmie która rozrosła się do prywatnej wojskowej armii najemniczej...

- Co ona w tobie widziała... i na odwrót... - Splunęła na podłogę, przeskakując małymi kroczkami na boki.

Devil wzruszył ramionami. - Widać więcej od ciebie, przynajmniej nie odwracała się plecami.

Zęby Nikity zgrzytnęły. - Przynajmniej mnie nie zostawiła. Mogła po prostu pozwolić mi zdechnąć, ale tego nie zrobiła. Do pięt jej nie dorastasz! - Odkrzyknęła.

- Jesteś moim prezentem dla Aurory. Nawet nie wypada, abym się tobą zajmował. - uśmiechnął się Devil, cofając lewą nogę w tył. - Ta diablica złożyła pewną obietnicę, a ja chcę jej dopełnienia. Dzisiaj.

To aż takie zimne bydle, dlaczego Nikita myślała że spojrzy na nią jak na córkę? Z takimi rozmawia się tylko w jeden sposób. - Dawaj bydlaku. - Kiwnęła na niego głową, czekając na jego atak.

W jej krzyku było pełno determinacji, ale nie w jej reakcji.

Ledwo zorientowała się, że Blue Devil wyskoczył w przód a jego pięść już znalazła się na jej twarzy, ponownie odpychając ją w tył.

Ojciec splunął na nią wyraźnie zniesmaczony, po czym wyprostował się z wściekłym spojrzeniem.

Podniosła się ociężale, a zej nosa zaczęła kapać niebieskawa ciecz. Przetarła nos i spojrzała na swoją rękę. Dawno nie widziała swojej krwi, no nie licząc spotkania z “Nekozabójcą”. Ta walka zaczęła obierać zły obrót. Jak tak dalej pójdzie zamieni się w niebieską papkę na tym cholernym dachu, którą szybko zmyje deszcz. Spojrzała spodełba na Ojca, po czym szybkim krokiem zaczęła do niego zbliżać.

Niebieskowłosy powolnymi krokami zbliżał się do dziewczyny. Gdy ty podniosła dla zmyłki rękę, jego oczy zaostrzyły się. Nie skupił się jednak na Nikicie do tego stopnia aby nie spostrzec, że to druga ręka ma w niego uderzyć. Złapał ją, obrócił córkę zakładając jej rękę za plecami i wykopał ją w przód kilka kroków.

- Czy jesteś w ogóle warta mojej nadziei?

- O czym ty pierdolisz?! - Warknęła od razu ustawiając się do niego przodem.

- Heh, o niczym. - stwierdził uśmiechając się diabelnie. - Z tobą nie ma o czym pierdolić. Tym zajmowaliśmy się z Meerem. - skomentował, po czym zaczął stawiać ciężkie kroki w stronę dziewczyny.

Dziewczyna zmrużyła brwi, i przygryzła wargę ze złości. Podobnie zaczęła stąpać w stronę ojca.

- Heh, groźnie to tylko wyglądasz.- skomentował Blue, gdy Nikita nagle wybiła się w powietrze i z pięknym saltem wbiła but w jego twarz nim mężczyzna zdążył unieść dłonie, co spowodowało, że mimowolnie przeniósł swój wzrok na podłogę.

Nie miała zamiaru na tym poprzestać, z wrzaskiem złości wykonała kolejny cios.

Na wzór wcześniejszych planów Blue Devila, uderzyła Ojca złączonymi dłońmi. Trafiła prosto w tył głowy posyłając go na klęczki. Syknięcie staruszka było niezwykle satysfakcjonujące.

Zdobywała przewagę! Tylko na jak długo? Nie było czasu o tym rozmyślać. Trzeba było pokazać Papie, na co stać jego córkę.

Nikita rzuciła się w obrót. Czuła, że w końcu coś robi. Kolejne kopnięcie miało być efektywne. Niestety nie było.

Gdy tylko jej noga wyprostowała się, to samo stało się z ręka Devila. Ostatecznie dłonią złapał nogę dziewczyny, aby następnie z główki wytrącić ją z równowagi.

Niki zręcznie utrzymała balans raując się przed upadkiem, lądując na nogach w niepewnej postawie.

Było blisko, jednak to za mało by zniechęcić Katyushę. Wyskoczyła by odbić się od jego gęby, oboma buciorami.

O dziwo to dosyć bezsensowne zagranie poskutkowało. To nie tak aby do tej pory miała jakieś okazje na większe strategizowanie, więc może wystarczyło tłuc w gwóźdź aż się wbije?

Jej uderzenie było dosyć silne, powodując, że Blue ugryzł się w język.

Czy on daje jej fory? Czy mozę naprawdę Nikita zaczęła mu dorównywać? Tego nie mogła być pewna. Wiedziała zaś że musi mu pokazać kto jest silniejszy. Zacisnęła pięści, by zadać kolejne uderzenia.

- Dość tego. - wrzasnął Blue uderzając bokiem w Nikite niczym taran. Dziewczyna poczuła ostry ból i odleciała dobre dwa kroki w tył, padając na ziemi.

Blue wyprostował się, wypluwając odrobinę krwi na podłogę i uśmiechając się podle.

Kravchenko syknęła, łapiąc się za bok. To nie był zdrowy pomysł by się wylegiwać, gdy ta bestia nadal stoi. Podniosła się niezdarnie dysząc ciężko.

- Ty naprawde chcesz mnie zabić... - Stwierdziła oczywiste. - Dlaczego? - Zapytała, choć nie spodziewała się usłyszeć odpowiedzi.

- Dlaczego ludzie walczą? - odpowiedział pytaniem Blue.

- By przetrwać, by się bronić, by walczyć za to co słuszne. Choć zdarzają się dewianci którzy czerpią z tego radość. - Odpowiedziała mu nader spokojnie, nadal trzymając się za bok.

- Błąd. Gówno wiesz. - stwierdził Ojciec spluwając na ziemię. - Walczymy po to aby umrzeć. Po to was stworzyłem. Meer nie był jednak w stanie dopiąć swego nawet z dostarczoną mu motywacją. Zastanawiam się, czy ty będziesz warta cokolwiek więcej? - zapytał Devil uśmiechając się.

To może taraz zgodzisz się porozmawiać?

Gargulec zadał pytanie prosto do umysłu Nikity.

Arkana może umrzeć wyłącznie z ręki innej arkany.

“Doprawdy? Pierwsze słyszę.” Odpowiedziała Albertowi, po czym zwróciła się do Ojca.

- To debilne. Walczyć żeby umrzeć. Powieś się i masz problem z głowy. - Rzekła oschle.

- Są pewne różnice między śmiercią z własnej ręki a śmiercią w walce, nie sądzisz? - uśmiechnął się Devil.

Cóż, to nie tak, że o coś pytałaś.

“Zasada o nie zadawaniu pytań, jakoś zbyt się we mnie zakorzeniła” Rzekła w duchu do Gargulca. “Nie znam zasad konspektu więc o co ja mogę pytać?” Zadała pytanie Einsteinowi.

- Nadal głupota. Dlaczego chcesz odrzucić własne życie, tylko po to by móc powalczyć? - Zadała pytanie prostując się nieco.

- Nikito. Starzeję się. Nie mam zamiaru następnej nocy obudzić się w konspekcie. - wyjaśnił zaciskając pięści. - Dlatego mam zamiar wyciąć wszystkie arkany póki nie trafi się ktoś, kto stanie ponad mną. - jego twarz znów zaczęła przybierać tego maniakalnego, zwierzęcego zarysu.

- Gargulec mi powiedział, że jak umrę to zostanę tam na zawsze. To dobry powód by raczej nie umierać, nie sądzisz? Ale nie chcę cię zabijać *Papa*. Gdybym chciała już dawno byś miał dziurę w głowie. - Rzuciła chłodno Nikita, przybierając postawę sambo. Nikitę jakby nagle coś oświeciło, a jej zaskoczony wyraz twarzy tylko to potwierdził.

- Tych chcesz żebym cię zabiła? - Upewniła się, obawiając się jego odpowiedzi.

- Bo ja wiem. - mruknął rzucając się przód z zaciśniętą pięścią.

Nikita zacisnęła zęby pochylając się. Pięść Devila świsnęła gdzieś koło jej ucha, gdy ta wyciągnęła ręce akcelerując swoją siłę wszczepami.

Z negatywnym skutkiem.

Mimo iż celowała w olbrzymi tors ojca, jedna ręka spudłowała a druga nie zdołała go nawet znacznie odepchnąć!

Niech to, dlaczego tak się stało? Musiała się od niego odsunąć i to jak najszybciej.

Natychmiastowo rzuciła się w bok o włos unikając kolejnej z pięści ojca.

Zaciskając zęby wstała gotowa na kolejną próbę.

Gdyby miała na to czas pewnie by odetchnęła z ulgą, że uniknęła młota jakim jest pięść Devila. To też była całkiem dobra okazja na kontr atak.

Zacisnęła dłoń szybko wypuszczając wzmocniony cios pod żebra przeciwnika. Blue aż drgnął od siły ciosu, lecz nim dosięgnęła go druga dłoń, dziewczyna spotkała się z równie silnym uderzeniem od strony ojca. Tylko tyle, że ona dostała w twarz, co wyrwało jeden z jej zębów, posyłając go koziołkując po podłodze.

Gdyby była zwykłym człowiekiem pewnie dawno by już nie żyła. Czyżby Blue naprawde był “tylko” istotą ludzką? Czy może dzięki temu ze jest Arkaną siły, czerpie z tego swoją monstrualną siłę? Zębem się nie przejęła wcale, tylko szczęką jakoś dziwnie zaczęła się jej poruszać. Postanowiła złapać Devila za włosy i przyrżnąć jej czołem w jego czoło.

Nie do końca ufała w powodzenie swojego planu, ale jednak okazał się on iść dość płynnie.

Chwyciła ojca za włosy, wzięła głęboki zamach, uderzyła...i zorientowała się, że czoło nie jest jej najlepszą bronią. Co prawda dała radę rozbić mu czoło, a to coś prawda?

Ojciec zacisnął zęby zirytowany bólem i chwycił ją ręką za tors.

Zareagowałą od razu chwytając go za tą rękę z zamiarem rzucenia nim o glebę za siebe, akcelerując swoją siłę.

Blue skrzywił brwi gdy odczuł narastający ból powodowany uściskiem Nikity. Uśmiechnął się podle po czym mruknął. - Psi.

Ręka zacisnęła się na torsie Nikity sprawiając, że drobna dziewczyna poczuła jak większość jej wnętrzności bierze udział w grupowym przytulaniu. Zacisnęła zęby z bólu gdy Ojciec uniósł ją lekko nad ziemię i cisnął z dala od siebie, zrzucając dziewczyną o podłogę.

Nikita wbiła się bokiem w twardą nawierzchnię, tworząc w niej pęknięcia i zostawiając za sobą podłużny ślad jak gdyby przetoczyła się przez warstwę piasku.

Postawiła się do klęczek łapiąc się za usta które chciały wypuścić ostatni posiłek nie tą drogą co należy.

To było bolesne.

Co to do cholery było?! Jakieś czary? Nikita zaczęła podejrzewać, zę jej się to śni. Ale ból był tak realny, że od razu odrzuciła tą opcję. Przełykając to co tak bardzo chciało się z niej wydostać wysapała.

- Co...jak ty? - Wysapała ledwo, dźwigając się do góry. Nadal odrobinę kręciło się jej w głowie.

- Jestem siłą. - powtórzył Devil stąpając spokojnie w stronę Nikity. - Czy coś ci się stało, córeczko? Walcz.

Kravchenko dzwignęła się do pionu. “Albert, możesz mi coś powiedzieć na temat Arkany Siła?” Zapytała Gargulca, stając w pozycji bojowej.

- Wszystko w porządku Tatku, dzięki że pytasz.- Rzekła ozięmble do Blue, gdy dziewczyna zaczęła także iść w jego stronę.

To był pierwszy raz gdy użył swojej właściwości. Jest oczywiście silny, ale takie ataki męczą go szybko.

Objaśnienia Einsteina nie były zbyt pomocne, Nikita nie mogła jednak zbyt wiele na to poradzić.

Ruszyła przed siebie i szybko kucnęła, mijając o włos pięść ojca, aby następnie wykonać obrót i uderzyć go kopnięciem w nogę.

Bez efektu.

Przewrócenie tej góry mięcha nie jest jednak aż takie proste.

“A kiedy ja dostanę swoją? Przydała by się” Przemknęło przez myśl Dziewczynie. Może i atak nie był skuteczny, ale ustawił ją w całkiem dogodnej pozycji do spróbowania czegoś, nowego i całkiem widowiskowego. Ale przecież nie o to chodziło...chyba.

Zebrała siłę w nogach i wyskoczyła w górę, prostując pięść wycelowaną w podbródek Blue Devila.

Mężczyzna, przygotowujący się do młota, nie zdążył wykonać uniku i choć w ostatnim momencie starał się złapać ręką Nikitę, stracił równowagę lądując na dupsku z głośnym łupnięciem.

Z odrobiną pogardy w wyrazie twarzy, starł z podbródka krew dając dziewczynie nieco satysfakcji.

- Przez 33 lata brakowało mi ojca, a teraz gdy okazało się że żyje i jesteś nim ty, chcesz abym cię zgładziła. - Rzekła ponuro Katyusha. - Dlaczego mnie to spotyka? - Zapytała przestrzeń. Wyglądało to tak jakby pozwoliła Blue się pozbierać.

- Powiedz mi... za kogo mnie masz? - Zapytała szczerze.

Ojciec Nikity uśmiechnął się, podnosząc swój tyłek z ziemi.

- Za moją śmierć. W którą włożyłem tyle inwestycji. No ale zobacz jak idealną kostuchą się okazałaś. - wzruszył ramionami akcentując swoją pogardę. - Wszędzie gdzie idziesz ktoś kończy martwy. Nawet dostając szansę od Einsteina nie wpadłaś na pomysł aby uratować tamtego bachora Naila. Nic wielkiego nie zdziałałaś, tylko błądząc bez celu dopuściłaś się do wielu błędów i łaskawie ktoś pozwolił ci odpokutować podczas finału...I co się okazało? Gdy tylko zrobiłaś swoje wszyscy się odwrócili i poszli w swoją stronę! Hahahaha! - Blue wybuch diabelskim śmiechem który rozbrzmiał donośnie na całym moście. Nawet głośne trzaskanie deszczu nie umywało się do dźwięczności jaką miał w sobie ten mężczyzna.

To co powiedział Devil bolało, a co gorsza było prawdą. Jest Hipokrtyką i ogarem który tylko czeka by puścić ją ze smyczy. Nie wykorzystywała okazji, aby zmienić bieg wydarzeń. Westchnęła głośno i sięgnęła za plecy po kosę.

- A więc patrz jak twoja inwestycja cię zabija. Przez chwilę naprawdę myślałam że udajesz. Ale jesteś jeszcze gorszy odemnie. Ja wykonuje tylko rozkazy, nie posiadam własnej woli. Gubię się gdy nikt nie wskazuje mi drogi. Jestem Śmiercią, a więc... śmierć nie ma przyjaciół. Nikt nie będzie po mnie płakał, nikt za mną nie zatęskni. - Kosa rozłożyła się, błysnęło światło odbijane na gładkim ostrzu, a twarz Nikity spowił cień.

- Pozwól że spełnię twoje życzenie. - Rzekła bez emocji biorąc zamach bronią, celując szpicem broni prosto w serce Ojca.

Jeden ostry ruch. Jeden zamach i ostrze wylądowało w boku wielkiej postaci jaką był Blue Devil.

Krew ściekała po jego podbródku gdy uśmiechnął się, chwytając Nikitę za twarz.

- Tak. Taka jest prawda. Jesteś tutaj tylko po to aby siać zniszczenie i przyprowadzić koniec. Podążasz za konkretną linią do konkretnego końca. Ale czy jesteś w stanie wykonać swoje zadanie gdy zostaniesz zdana na własną rękę? - jego uśmiech zwiotczał. Twarz stała się poważna. Szepnął jeszcze jedno słowo. - Psi.

- Żegnaj ojcze. - Rzekła ponuro o łapiąc za falcona, i strzelając kilkakrotnie w tors Devila.

Kule przeszyły ciało Devila. Kule wyleciały gdzieś przez jego plecy, a krwawiąca postać uśmiechnęła się, spadając na kolana.

Nie puścił jednak głowy swojej córki. Jego zacisk był coraz silniejszy, oczy dziewczyny zaczęły niekontrolowanie zezować, gdy wylewały się z nich łzy wywołane bólem.

-Może umrzemy razem? To chyba lepsze od konspektu, co? - mruknął Devil, z którego ust toczyła się krew.

Śmierć nie może umrzeć! To przesżło przez myśł Nikity, gdy puściła kosę i wyszarpnęła swój nóż usiłując odrąbać rękę Ojca. Liczyły się nanosekundy, nie oszczędzała wszczepów.

- Dlaczego!? - Wrzasnął Ojciec.

Nóż głęboko wbity w jego ramię sprawił, że zaczął ustępować w uścisku. Podniósł do góry swoją ociekającą posoką twarz, z której uciekały wszelkie barwy. - Dlaczego tak kurczowo trzymasz się życia!? Jesteś jak wszyscy inni ludzie! Bezwartościową, egoistyczną zgubioną jednostką której jedynym pragnienie jest sianie zniszczenia....limitujesz samą siebie mówiąc o prawie, ale w praktyce pragniesz tylko je łamać. Dlaczego odrzucasz tą...tą miłość z mojej strony!? - wrzasnął Blue, po czym wziął głęboki wydech i splunął krwią. - Co sprawia, że czujesz się specjalna!? Jeden obłąkaniec wewnątrz nieskończonej mgły!?

- *Shto* - Wydukała z niedowierzaniem, jednak zatapiała nóż coraz głębiej. - Może gdybyś... nauczył mnie tych wartości... nie była bym tym... czym jestem teraz... - Pociągnęła ostrze mocno, by uwolnić się z uścisku.

- Ja nie wybrałam takiego życia... ono wybrało mnie. - Dodała z trudem.

- I jesteś w stanie je strawić nawet w najcięższej rzeczywistości, jaką mogłem ci zaprezentować. - uśmiechnął się szczerze Blue, jak gdyby nie czół żadnego bólu. - Już sam nie wiem kto jest w błędzie. Żyj długo, kostucho. - mruknął, a Nikita mrugnęła niepewna znaczenia tych słów.

Biało-czarna mgła rozwiała się z scenerii gdy wysoko-kalibrowy pocisk przebił powietrze niczym tafla szkła, podążając prosto w stronę czaszki Okamijina, przebijając ją na wylot.

Z pustym wzrokiem, choć szerokim i szczerym uśmiechem szef CyberCorp upadł na ziemię, a pod jego głową zaczęła rozlewać się kałuża krwi.

Głośne pacnięcie rozległo się gdy ręka Kai wylądowała na ramieniu Nikity. Klepnięcie było pełne szczerej gratulacji od uśmiechniętej panienki z mafii. - Good job, baybe. - mruknęła.

Aurora odetchnęła z ulgą. - Celem wieży zazwyczaj jest prezencja najgorszej katastrofy. Przynajmniej tego nam oszczędził. Aż odnoszę wrażenie, że to była strata czasu. - stwierdziła matula.

Nikita uśmiechnęła się zmęczona obniżając swoją napiętą dłoń i chowając pistolet do kabury.

Po drugiej stronie mostu stała banda mafiozów i trójka diabłów, czy też "starych przepoconych dziadów".

Blue uśmiechnął się przyjacielsko i klepnął w plecy zarówno Naila jak i Kuro, wybijając z nich stres przez co i ta dwójka się uśmiechnęła.

- Tu grupa A. Misja zakończona. Powtarzam, misja zakończona. - mruknął Bob, mówiąc jednak do komórki a nie komunikatora.

-Fail line- Over.
End of layer 1
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline  
Stary 22-05-2013, 19:55   #38
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Layer 01EX
[media]http://www.youtube.com/watch?v=gc6QfVkTwvc[/media]
31.Grudzień.2221
23:30


"Szybciej, szybciej!" Dysząc ciężko Nikita biegła przed siebie, a każdy jej krok wgniatał śnieg w ziemię.
Nie mogła sobie pozwolić, aby się spóźnić. Pakunek który z sobą targała był zbyt istotny.
W końcu co to za impreza bez dobrej, wysokoprocentowej wódki?
Była pewna, że te walone kitajce w najlepszym wypadku będą mieli z sobą tylko sake i piwo. Piwo jeszcze jakoś przejdzie, ale to wciąż za mało na dobrego sylwestra.
W końcu przed jej oczyma zaczęła wyłaniać się sylwetka jakiejś postaci w oddali. Uśmiechnęła się biegnąc przed siebie, i machając dłonią.
Postać również jej odmachała. W końcu dobiegła i zatrzymała się dysząc.
- Yo, Nikki. - Przywitała się Kai z uśmiechem.
Zatrzymała się skacząc i obracając się bokiem, by ślizgiem zatrzymać się tuż przed nią. Złapała jeszcze kilka oddechów, rzecząc.
- *Zdrastvuj* - Potrząsnęła paczką. - Ciężko mi się upić, więc jedna jest dla mnie. - Wyszczerzyła się. Ubrana była w swój standardowy, archaiczny strój.
Kai zaciągnęła się papierosem z uśmiechem.
- Nie musiałaś aż tak biec, jeszcze mamy pół godziny. - zauważyła. - Trzymasz się jakoś?
- Mam wyjście? Dzięki że pytasz. - Uśmiechnęła się szeroko, po czym zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę. - Wszyscy już są? - Zapytała niecierpliwie.
Dziewczyna zastanowiła się przed odpowiedzią.
- Hmm...Bob to organizuje więc pewnie dekoruje kafejkę od rana, Devil przyszedł jakiś czas temu z Nailem. Joky wpadł jakąś godzinę temu i już był pijany...Oyabun dzwonił, że mu samolot z Włoch odwołali. Aurory też nie będzie, za dużo roboty. - zaczęła wymieniać, jednak szybko jej się to znudziło. - Jedna cholera, ważne, że wódka jest.
- Mam nadzieję że od samej woni nie padniesz na twarz. - Zarechotała Nikita. Nieobecność matki wcale jej nie zdziwiła. Dlaczego miałaby tracić czas na zabawę, gdy może w tym momencie pracować? Oyabun zaś, wydawał się typem który lubi się zabawić, trochę szkoda że go nie będzie. - Masz poczęstować fajką? - Wypaliła ni stąd ni zowąd. Miała rzucić na dobre, ale jakoś tak wyszło...
Kyodai wzruszyła ramionami po czym sięgnęła do kieszeni i wyjęła prawie ukończoną paczkę.
- Bierzcie i palcie z tego wszyscy.
Katyusha od razu wzięła papierosa w zęby, z kieszeni wyciągając metalową zapalniczkę. Model przypominał tą z przed dwóch wieków, gdy były na benzynę.
- Jest zakaz palenia? Czy możemy wbijać? -
- Myślę, że możemy. Henry i tak zawsze jara w środku. Wyszłam bo mi duszno. - wyjaśniła dziewczyna. - A skoro już gadamy o facetach, to którego wolisz? - spytała zarzucając Nikicie rękę przez szyję. - Joky czy Bob? - w jej oczach momentalnie pojawił się wścibski połysk.
Nikita zaczęła bawić się włosami. - Wiesz... Joky jest na swój sposób słodki. Ale jak zobaczyłam pierwszy raz Boba to nie mogłam oderwać od niego wzroku. - Zaśmiała się nerwowo, gładząc sie po tyle głowy.
- Tch...hahaha! - Kai wybuchła gromkim śmiechem gdy tylko usłyszała komentarz Nikki. - Poważnie!? Byłam pewna, że rzucisz czymś w stylu "wolę prawdziwych mężczyzn", byłam pewna, że lecisz na Devila! - wyznała Rosjance. - Jak cię tak bardzo Bob ciekawi, to ostatnio traktują go jak Kyodai. Tyle twojego. - ucieszona zaczęła gonić w stronę drzwi.
- Devil to mój ojciec, jak można lecieć na ojca? W sumie dopóki nie wiedziałam... uh.. nie ważne! - Machnęła ręką, z zawstydzonym uśmiechem.
Dziewczyny szybko dostały się do budynku i pojechały windą na szczyt.
Faktycznie większość znajomych już był na miejscu z wyjątkiem Oyabuna, Aurory i Onijina. Choć niekoniecznie z tym trzecim aż tyle się zadawała mimo że był teraz współwłaścicielem CyberCorp zaraz obok jej matki.
- Ohayoo - krzyknęła cała grupa unosząc miseczki z sake na toast. Większość co prawda zajęta była sobą nawzajem.
- Ohayo. - Odmachała większości, szukając miejsca do usadowienia się, najlepiej blisko znanych jej twarzy.
Kai szybko wyrwała Nikicie torbę z ręki po czym rozlała do kieliszków jedną z wódek, szczerząc się pod nosem. Gdy Rosjanka przyglądała się kobiecie która wyraźnie coś knuła, ta podbiegła do Boba, złapała go za nadgarstek i rzuciła go naprzeciw Nikity.
- Uśmiech chłopie, Nikita ma cieczkę na Boba! - wrzasnęła głośno po czym podała parze kieliszki w tle śmiechów zebranych.
- E.. y... to nie tak. - Uśmiechała się nerwowo spoglądając na wszystkich. Z zaciśniętymi zębami w uśmiechu, lecz nutką złości szepnęła do Kai. - *Spasiba Mudak* - Kompletnie nie wiedziała co zrobić, więc pociągnęła szybko z kieliszka. Ale ją załatwiła...
Jokyoku zaśmiał się głośno w rogu sali. - Kai, przestań ludzi w huja robić. - poprosił gdy Bob nerwowo poprawiał krawat naprzeciw Nikity. - To pewnie tylko żarty, co? - uśmiechnął się elegancko pełen spokoju.
Z ust Nikity wydobywały się dziwne pół słowa, jakby chciała coś powiedzieć, tylko w ostatnim momencie się powtrzymywała. - Eheh... to nie tak że, ym. Znaczy. - Kravchenko zaczęła rumienić się coraz bardziej. - M-mmoże kieliszka? - Rzekła szybko, uśmiechając się głupio.
Duża siostra Kai pojawiła się jak na wołanie. Wyrwała kieliszek z ręki Nikity, uzupełniła go trunkiem, podała ogłupiałemu Bobowi a półpełną butelkę wcisnęła w rękę Niki.
Zaraz po tym z szerokim uśmiechem sobie poszła. Wydawało się, że cała zbieranina powstrzymuje się od śmiechu.
Nikita spojrzała po wszystkich, jej twarz niemal zaczęła zlewać się z kolorem jej płaszczyka. Poczęła nalewać trunek Bob’owi, aż szyjka zaczęła dziwnie dzwonić. Spowodowane to było drżeniem rączek Katyushy. - *Zdrovie!* - Wzruszyła ramionami, po czym zaczęła doić wódkę, prosto z butelki. Brała duże łyki jakby to była woda. Musiała się upić i to szybko...
Bob napił się niepewny tego co ma robić. - Co ostatnio porabiasz? - spytał jak gdyby nigdy nic, aby czymś uspokoić ciszę. Był prostym człowiekiem postawionym w absurdalnej sytuacji. Co miał robić?
Gdy odessała się od butelki, spojrzała na Boba. - Swoją firmą ochroniarską... jednoosobową. - Wzruszyła ramionami, nieco uspokoiona. - Zresztą, sam byłeś klientem! - Zaśmiała sie, przysłaniając usta dlonią.
- Coś w tym jest. - spostrzegł po czym przeżegnał się.
Ogromne łapska nagle poklepały obydwu po plecach. Uśmiechnięta twarz Blue Devila znalazła się między Nikitą a Bobem.
- Jak dobrze słyszeć, że mój kwiatek w końcu się rozwija. - skomentował ojciec spoglądając to na pana, to na panią.
- Oh, cześć *Papa*. - Nieco zaskoczona, nagłym pojawieniem się Ojca. Jej twarz nabrała nieco podejrzliwy grymas. - Co rozumiesz przez rozwija? - Uniosła brew, i tak wiedząc o co chodzi Blue.
- Oooh, nic wielkiego. - skomentował z uśmiechem. - Jak ci się ostatnio powodzi, Bob?
Mężczyzna uśmiechnął się co wyglądało dość sztucznie. Oczywiście, że nie był pewny siebie. Dyskutował z chodzącą apokalipsą. - Całkiem dobrze, mamy nawet nowe poszlaki Charlotte...
Mało się nie udławiła kieliszkiem wódki, który wciągała jeden za drugim. Ktoś w sali musiał ją posądzić o alkoholizm.
- Charlotte? - Uniosła brwi. - Kim ona jest? - Spojrzała to na Blue to na Boba.
Blue wyraźnie również nieświadomy z uniesioną brwią zaczął przyglądać się Bobowi. - To za kim się uganiasz?
Mężczyzna poprawił okulary, napił się wódki po czym odważył ponownie odezwać. - Jest to uczennica Kuro Butta...obiecaliśmy odnaleźć ją jeżeli wesprze nas podczas turnieju...ostatnio odkryliśmy, że jest powiązana z magiem... - zaczął się wyplątywać mając nadzieję, że wszyscy pojmą iż mówi o pracy.
- Magiem?! Pff.. zresztą po gównach jakie widziałam nic nie powinno mnie już dziwić. - Wzruszyła ramionami, nakładając sobie przekąski na talerzyk. Dużo przekąsek. Z prawie wypchanymi ustami po brzegi zapytała.
- Ghdzie jhest? Chęchtnie pomoghę - Przepiła pokarm kieliszkiem wódki. Czy ten trunek w ogóle na nią działa?
- Najpewniej tam gdzie mag. Innymi słowy nie mamy pojęcia. - odpowiedział Bob obserwując Rosjankę. - Wedle naszych badań wynika, że to mag stworzył mantikorę.
Wypowiedź to przerwał nagły gromki śmiech.
Gdy grupa spojrzała co się dzieje, dojrzała Kai siedzącą naprzeciw Jokyoku i Banga. Dwójka w pełni rozbawiona zalewała kieliszek chłopaka za każdym razem gdy ten ledwo odchylił się od jego ust. Japończyk sobie nie szczędził.
Oblizując palce, Nikki przemówiła.
- Czyli nic nie wiecie. Bez urazy. - Puściła oczko Bob’owi, po czym mimowolnie spojrzała w stronę Jokyoku. Na ten widok parsknęła śmiechem.
- Byłabyś nieco bardziej otwarta, Nikki. Jakieś większe plany, konkretniejsze wydarzenia? - spytał Blue krzyżując dłonie. - Czy tak nic, po prostu? Dołączasz do smoków i Yakuzy czy może masz zamiar spędzić całe życie w sierocińcu?
- Zamknę w cholerę, swoją “firmę” i chyba dołączę się do naszych uroczych przyjaciół. Swoją drogą Tatku, zajrzał byś tam czasem, pokazał dzieciakom parę sztuczek. Poza tym, masz tam paru swoich fanów. - Wyszczerzyła się z rumieńcem, wskazującym na to że wódka, zaczyna działać... w końcu.
W tym momencie hałas imprezy przerwał dźwięk alarmu. Wszyscy spojrzeli na zegarek, który wskazywał północ. To był ten moment na który czekali. Ruszyli razem do okien aby zobaczyć pierwsze firewerki i zacząć świętować nadejście roku dwa tysiące dwieście dwudziestego drugiego.

00:00
CyberCore Corporation
Biuro główne


- Myślałam, że drzwi są zamknięte a ty siedzisz w włoszech. - burknęła Aurora odwracając obrotowe krzesło sprzed panelu komputera.
- Nie dość, że zamykasz przedemną drzwi to jeszcze chciałbyś mnie w drugiej części świata. - odburknął Oyabun podnosząc butelkę szampana. - Co powiesz na jednego?
- Yoki...
Mężczyzna uśmiechnął się po czym oparł o komputer i otworzył butelkę ręką, aby zaciągnąć się z gwinta.
- Manier to ci ubyło. - skomentowała kobieta gdy podał jej butelkę.
- Yakuza nauczyła mnie odrobiny wolności.
Aurora uśmiechnęła się. - Jak myślisz, co nas czeka w nowym roku?
- Oby coś dobrego. Najlepiej jakieś zmiany. Dużo zmian. W końcu jesteśmy poza linią błędu.

00:00
CyberCore Corporation
Piwnice

Gargulec spokojnie przechadzał się korytarzem, targając swoją kosę po ziemi. Zdecydowanie było to przyjemne uczucie po latach spędzonych w konspekcie. Nawet jeżeli nie mógł pokazywać swojej twarzy dzieciom, bo się go bały.
Gdy tylko stanął naprzeciw olbrzymich metalowych drzwi z zastanowieniem zaczął szukać jakiejś klamki. - Hmm... - nie znalazł żadnej oczywiście. Szczęśliwie drzwi otworzyły się same, dzięki jakiejś dziewczynie która migiem zeszła na bok.
- Ludzie to płochliwe stworzenia. - stwierdził przechodząc przez drzwi. Jakkolwiek jednak mężczyzna którego za nimi zobaczył nie wyglądał na równie rozweselonego.

FIN
 
Fiath jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172