Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2013, 14:01   #121
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Właściwie jako naukowiec powinien się zachwycać odkryciem. Ale sytuacja nie sprzyjała takim zachwytom. Dzielni odkrywcy znaleźli się opałach pochwyceni, przez futrzaki i skazani na naprawdę potworny los.
Arturo nie mógł się jednak zachłystywać cywilizacyjnym rozwojem, słysząc błagalne krzyki ludzkie i domyślając się co się dzieje.
Jako humanista i anglikanin odmawiał uznania za cywilizację barbarzyńców masakrujących niewinne kobiety i dzieci, w ramach jakiejś tam ślepej zemsty!

Yeti okazały się krwiożerczymi dzikusami, podobnymi do pseudocywilizowanych dzikusów rządzących tym krajem.
Bestiami, którym należało uciec... Tylko jak?
Futrzaki były silniejsze, zapewne liczniejsze i na znanym sobie terenie. A oni utknęli w lodowym w grobowcu. Parszywa sytuacja. Mieli trochę broni krótkiej. Ale czy to wystarczy?

Strzały z takiej broni są głośne. Kule nie mają zbyt wielkiej siły przebicia. Czaszki mogły mieć grube.
I płaskie jak u neandertali. Pocisk mógłby się ześlizgnąć. Jedyna szansa to oczodół. Czyli niewielka.
Niespodzianka przyszła z celi obok. Znalazł się ojciec Natashy, który miał tutaj więcej swobód i posłuchu.
Ale zapewne nie na tyle by ich stąd wyciągnąć.

Arturo usiadł z boku, nie wtrącał się w rozmowę. Nie widział potrzeby wpychania się z butami w spotkanie ojca z córką. Zamiast tego przysłuchiwał się wypowiedziom i analizował sytuację.
-Jeśli jest dwóch przywódców, to ich poplecznicy muszą być podzieleni. Może nawet bardziej, niż się z pozoru wydaje. Może są i takie futrzaki, które chcą Angarę Khatakę obalić.- mówił szeptem, mówił do siebie rozważając w angielskim języku sytuację. Ale i tak słychać go było w całej jaskini.
- Nie podoba mi się to. - wtrącił się Mac - To jakaś wewnętrzna rozgrywka. Może ojciec Natalii pomógłby nam dogadać się z tym dobrym Giganteusem. Wtedy może nas uwolni za pomoc.

James ściszył jeszcze bardziej głos.
- Mówcie co macie. Ja mam jeszcze nóż i pistolet.
- Ja też - powiedział równie cicho Ian. - I zapałki. Ale nie sądzę, by zbrojna walka cokolwiek nam dała. Lepiej by było się dogadać z tym Khar Harokiem. A w ogóle jestem ciekaw, czego chcą od twojego ojca, Nathalie. Skoro ma pracownię... Może robi coś dla nich. Jakieś badania?
- Raczej prowadzi własne nad Giganteusami - rzekł Arturo, podrapał się po karku mówiąc. - Sytuacyjna jest jednakże bardziej skomplikowana. Najpierw trzeba wyrwać się spod kurateli futrzaków, potem przejść Syberię i wyrwać się z czułej opieki towarzyszy czerwonej gwiazdy... potem znaleźć sposób na opuszczenie tego przeklętego kraju. Te problemy się co prawda zazębiają... ale trzeba znaleźć rozwiązanie na nie wszystkie.
- Po kolei trzeba to załatwiać - odparł Ian. - Jeśli nie załatwimy sprawy z naszymi włochatymi gospodarzami, to inne plany zdadzą się psu na budę. Dopóki mamy papiery, to Rosjanie mogą się nas nie czepiać. Nikt nas nie posądzi o to, żeśmy wykończyli oddział dzielnych wojaków Raztula, prawda? Ale z kolei nie wiadomo, czy pan Henryk zechce porzucić obiekt swych badań. Może jednak skłoni Kat Haroka, żeby ten z nami porozmawiał.
- Póki Henryk nie wróci sprawdźmy tą jaskinię. Może znajdziemy coś przydatnego. - zaproponował James.

Max wątpił w te papiery, Max wątpił w jakąkolwiek praworządność w tym kraju. To była jedna wielka dzicz, zarówno tu na lodowych pustkowiach, jak i tam na ulicach ich czerwonych miast. Niemniej Ian miał rację, nie ma się co martwić, nad tym dokąd się udać, skoro jeszcze nie uciekli.

Rozejrzał się dookoła, gdy ogień zapłonął. Nie łudził się, że jest tu jakakolwiek możliwość ucieczki. Skoro yeti opanowały ogień i wymyśliły więzienie, to na pewno doszły już do takiego poziomu rozwoju, by wiedzieć że cele nie powinny mieć dróg ucieczki dla więźniów.
Na razie pozostało czekać na ojca Natashy i jego ustalenia. Bo wszelkie innego plany ucieczki wydawały się być ryzykowne ponad miarę, jeśli nie straceńcze.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline