Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2013, 15:01   #16
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Trzysta sztuk złota. Ta suma niosła ze sobą swoistą dwutorowość rozumowania. Z jednej strony była to kwota, której stereotypowy mieszkaniec Krain prawdopodobnie nie zobaczy przez całe swoje życie. A już na pewno nie wejdzie w jej posiadanie. Dobrze zainwestowana mogła zagwarantować skromne, ale raczej stabilne życie na długie lata. Z drugiej strony, bardziej doświadczony poszukiwacz przygód zapewne wyśmiałby ich pracodawcę i na odchodne splunął mu w twarz. Jako, że Audrey doświadczoną poszukiwaczką nie była, nie odczuwała tego typu ciągot. Pamiętała jednak wyprawy organizowane przez swojego wujka oraz absurdalne ilości złotych monet (tudzież najdziwniejszych magicznych świecidełek) wynoszonych raz po raz z podziemnych krypt. Wspomniała jednak na jedno z mądrych powiedzeń swojego krewnego. Pośpiech istotnie był najgorszym doradcą. Gdzieś trzeba było rozpocząć swoją znajomość z przygodą, a eskapada pana G. nadawała się ku temu dość dobrze.

Interakcje pomiędzy czarnowłosym kapłanem i srebrnowłosą dziewczyną nie zwracały właściwie jej uwagi, była skoncentrowana na swoim prywatnym świecie fantazji. Przynajmniej do momentu gdy mistrzowski orator noszący imię Torbor nie wysilił się na nieco uszczypliwy komentarz odnośnie zabaw łóżkowych tej dwójki. Obserwując lekko spłoszoną reakcję dziewczyny, tej która przedstawiła się im jako Arine, strzał okazał się nad wyraz trafny. Te wszystkie zaprzeczenia, następnie dopowiedzenia… Kto by pomyślał? Najwyraźniej krasnoludy były mistrzami ciętej riposty nie tylko gdy przychodził czas na machanie toporem. Zarówno Gallaway, jak i kruczowłosy puścili całą pikanterię mimo uszu. To z kolei aż prosiło się o pytanie: Czy obaj byli tak cudownymi przykładami społecznej etykiety? A może raczej obaj skrycie robili maślane oczy w kierunku Arine? Biorąc pod uwagę, że zachowanie dziewczyny praktycznie aktywnie ich do tego zachęcało… a kogo to właściwie obchodzi. Arine była dorosłą kobietą, a Audrey nie miała zamiaru bawić się w niczyją przyzwoitkę. Niech ta druga prowadza się jak chce.

- Zgadzam się z przedmówcami: Skoro przyjdzie nam spędzić przynajmniej dwa dni w drodze, namioty mogą okazać się przydatne. Może pan dopisać jeszcze jeden na swoją magiczną listę. Koszty pokryję ze swojej części zapłaty.
Od poprawności zachowania przyszłej współpracowniczki do schronienia na noc. Tak, był to abstrakcyjny skok myślowy, ale przecież jej umysł zawsze był nieco chaotyczny, więc nie było czemu się dziwić. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła.
- Ja nazywam się Audrey McTaggart, a to jest… to jest Lenfi.
Wskazała kolejno na siebie i człowieka z kosmatą brodą. Już miała dodać jego wyszukany tytuł na końcu swojej wypowiedzi… ale w ostatniej chwili ugryzła się w język, bo niewypowiedziane słowa niosły ze sobą coś, co wywołało w niej zażenowanie. A jakże widowiskowe ono było! Z bliżej nieokreślonego dla obserwujących ją osób powodu, twarz Audrey nagle stała się czerwona niczym burak. Spuściła wzrok i wbiła go w drewnianą podłogę, złudnie licząc na to, że nikt nie zwróci uwagi.
 
Highlander jest offline