Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2013, 03:08   #375
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith samemu dziwił się, że właśnie szedł z notatkami Riktela tylko po to, żeby je spalić. Tym bardziej po tym, jak przed chwilą je odzyskał. Nie było jednak innego wyjścia, gdyż w starciu z tym demonem pewnie skończyłby jako popiół i nie było zbyt wielu innych możliwości. Może i można było szukać innego sposobu, jednak na tej wyspie pewnie by się go nie znalazło, a opuścić jej nie było jak. Tym bardziej, że jedyny środek transportu zdolny do podróży poza zasięgiem feniksa miał pokaźną dziurę w kadłubie Wykonaną przez Silverstinga. Może jakby gdzieś wokół kręcił się Barbak, to byłyby większe szanse na powodzenie ze względu na jego doświadczenie z demonami. Jednak od jakiegoś czasu nie było po nim nigdzie śladu.
Nie pozostawało więc nic innego jak ulec i pozwolić zniszczyć księgę. Na szczęście istniała szansa na jej odzyskanie w postaci tajemniczego źródła, którego nikt wcześniej nie znalazł. To znaczy z setek poszukiwaczy tylko Silversting, co sugerował w swojej księdze.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że drow nie miał najmniejszego pojęcia dlaczego jakiś demon mógł chcieć zniszczyć notatki jego twórcy. Sprawy demonów obchodziły go mniej niż zeszłoroczny śnieg, dlatego tym bardziej nie mógł zrozumieć dlaczego jakiś demon mógłby nie chcieć aby dalej siebie rozwijał. Tym bardziej ktoś pokroju Shabranidp, który pewnie mógłby go zmieść z powierzchni ziemi przypadkowym kichnięciem, jeśli znajdowałby się w promieniu kilkuset kilometrów od niego.
Dlatego widząc jak kolejne kartki płoną zmieniając się w popiół elf był coraz bardziej zdenerwowany do tego stopnia, że pod skórą jego prawej dłoni Tysiąc Ostrzy wił się niespokojnie ukazując owe niezadowolenie z sytuacji i będąc gotowym do walki w każdej chwili. W tym przypadku co prawda byłoby to zwykłym samobójstwem, więc Dirith zmuszał się do zachowania spokoju, jednak prędzej czy później ktoś mu za to zapłaci. Nawet jeśli byłby to sam Shabranido.
Na szczęście po poświęceniu księgi feniks odleciał tak jak obiecywał. Czyli droga do opuszczenia wyspy w poszukiwaniu źródła była otwarta. Pozostawał jednak jeden mały szczegół odnośnie lokacji w której owe źródło się znajdowało. Tutaj jednak trzeba było się udać z powrotem do kapitana latającego statku.
Dirith ruszył więc aby podnieść resztki swojej księgi. W pewnym momencie kątem oka zobaczył jakiś cień poruszający się po jednym z dachów. Wtedy nie wytrzymał już i ze strug lejącego się metalu nagle wyłaniających się ze skóry jego prawej dłoni uformował katanę i przygotował się do walki zamierzając tym razem nie odpuścić intruzowi, co dał do zrozumienia warknięciem jakie wydobył z siebie pod nosem.
Okazało się jednak, że owy intruz to tylko figurka z którą rozmawiał w pracowni Silverstinga. Na szczęście figurka szybko zaczęła tłumaczyć czemu nie odpowiadała i jak ma się aktualna sytuacja. Dlatego Dirith postanowił uspokoić się nieco i opuścił broń, jednak jeszcze jej nie chował.
- Powiedz mi może coś, czego nie wiem? - warknął w pierwszej chwili. - Jakbyś nie zauważył jestem drowem, a tam skąd pochodzę po towarzyszach w pierwszej kolejności można spodziewać się sztyletu w plecy. - stwierdził uśmiechając się lekko.
- Trzymaj swoich przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej, czy jak tam szło to powiedzenie. Może i przywołanie meduzy było oryginalne, ale jak widać daje sobie jakoś radę ze sztyletami wymierzonymi w moje plecy. I nie moja wina, że wszędzie znajdą się idioci próbujący pozbyć się innych z bezpodstawnego strachu tylko robiąc sobie z nich faktycznych wrogów... ale mniejsza o to w tej chwili. - machnął mieczem jednocześnie zaczynając go deformować i z powrotem wchłaniać w swoje ciało. Bynajmniej nie dlatego, że w pobliżu znajdowały się dzieci, tylko po prostu nie widział aby w tej chwili broń była mu potrzebna.
- A jeśli chodzi o to źródło, to może i nie możesz powiedzieć gdzie się ono znajduje, ale czy możesz potwierdzić gdzie ono się znajduje jeśli już byłem na wyspie na której się ono znajduje? Jeśli tak, to czy nie jest to przypadkiem ta wyspa leżąca jakieś dwa dni drogi na której byłem przed utknięciem tutaj? - spytał zastanawiając się, czy źródło nie znajduje się przypadkiem na tej samej wyspie co jego wyznawcy. Jeśli nie? To i tak warto było spróbować aby wykluczyć jedno miejsce z poszukiwań, co już było jakimś postępem w tej sprawie.
- Swoją drogą, co się stanie po tym jak zaniosę to serce do źródła? Ta cała moc przejdzie na mnie? Jeśli tak i planujesz mnie opętać i dalej żyć w najlepsze, to lepiej uważaj. Nie wiem czy wiesz, ale wcześniej już uwolniłem się od czyjegoś zniewolenia. I to w dodatku dwukrotnie, przy czy za drugim razem przerobiłem mojego twórcę dosłownie na mokrą, czerwoną plamę. - stwierdził ostrzegając lojalnie, że taki obrót spraw mógłby się źle zakończyć dla figurki. - Dlatego jeśli to był twój plan, to możesz oszczędzić mi i przede wszystkim sobie wielu problemów i po prostu powiedzieć, że potrzebujesz jakiegoś ciała do opętania. Wszystko da sie załatwić i dogadać odnośnie zapłaty. - powiedział zastanawiając się czy taki obrót spraw był możliwy. Ostatnio działo się wiele dziwnych rzeczy, więc nie byłoby to takie dziwne biorąc pod uwagę rzeczy jakie już się wydarzyły. Co prawda mógł tym samym dać figurce do zrozumienia, że właśnie rozgryzł jego plan, jednak to nie było w tej chwili najważniejsze. Ważniejsze było znalezienie źródła i wykorzystanie go w pierwszej kolejności do odzyskania zniszczonej księgi Riktela.
 
eTo jest offline