Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2013, 15:37   #37
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
W chwilach zagrożenia, w krytycznych sytuacjach, w momentach utraty bliskich, gdy wszystko się wali, gdy wszystko idzie źle, gdy każdy kolejny krok zdaje się być trudniejszy od poprzedniego większość się poddaje, popada w apatię i otępienie. Beznadziejność sytuacji sprawia, że tracą pewność siebie. Nierzadko stojąc pod ścianą odbierają sobie życie.

W ten sposób reagują przeciętni. Jedynie Ci nieliczni, wyjątkowi są w stanie przełknąć tą gorzką pigułkę jaką serwuje życie i wzmocnieni tym doświadczeniem kroczyć dalej z podniesioną głową. Czy jednak kolejny cios Śmierci, czy noga podstawiona przez Pech nie spowoduje, że się złamią?

,~*~’

- Eee... tego... widzicie... bo... - chłop stojący przed urzędniczym biurkiem wcale nie był już taki butny i pewny siebie jak chwilę wcześniej gdy wchodził do ratusza. Władza onieśmielała.

- No, wydukajcie to w końcu z siebie - zasuszony staruszek siedzący za zaplamionym inkaustem biurkiem oderwał na chwilę wzrok znad papierów zaścielających blat by spojrzeć na przestraszonego mężczyznę, mnącego w dłoniach słomiany kapelusz. Odłożył pióro, odchylił się do tyłu by oprzeć się o wysokie oparcie niezbyt wygodnego krzesła. - No dobrze. Może zacznijcie od początku. Skąd przybywacie?

- No tego... rano’m wyjechał. Wczora znaczy. No i tego no... - zgubił wątek.

- Jak się ta wasza wieś zwie? - urzędnik nie dawał za wygraną.

- No tego... Trzódka przecie. A no... właśnie. Trzódka - rozchmurzył się.

- Trzódka. Dobrze. No i po co ście do Denondowego Trudu przybyli?

- No tego zaraaaaza panie! Pooomór jaki! Toć wójt rzecze, co jo najbardziej wygadany, to co bych do wos tutaj sprawę wyłożył to przyślecie kogo, no tego... łuconego jakiego co to zarazę odczyni, bo nasza babka to już dawno rę...

- Zaraza powiadacie - przerwał chłopu, który pokonawszy pierwszy stres okazał się niezwykłym gadułą. - A no to powiedzcie mi jeszcze dobry człowieku jako ta wasza zaraza się objawia.

- Objawja? No tego... ten... - stropił się wyraźnie.

- No, kto choruje, jak wygląda, co mu dolega.

- A... to. No to widzicie...

Rozmowa ta trwała jeszcze trochę w ten deseń nim cierpliwy urzędnik zdecydował w końcu chwycić ponownie za pióro i wystosować odpowiednie zarządzenie. Te powędrowało w ręce znudzonego chłopaka, który siedział na zydelku nieopodal. Chłopak jakby tylko czekał na okazję opuszczenia oficyny, bo wystrzelił tylko przez drzwi i tyle go widziano.

,~*~’

Poranek był rześki. Słońce przebijało się niemrawo przez opadające mgły. Ognisko wygasło przez noc i poranny chłód wżerał się w ciało.

Cathil wstała przed wszystkimi. Jedynie łasiczna Nilofaur szmychnęła w krzaki za śniadaniem. Dziewczyna rozruszała się. Zjadła stygnące kawałki mięsa. Rozejrzała się po okolicy. Gościniec, którym szli był pusty. Wyglądało na to, że nikt ich nie ścigał. Gdy wróciła niziołek i druidka byli już gotowi do drogi. Uprzątnęli po sobie i wyszli na trakt. Według informacji Kleszcza powinni dzisiaj dojść do Denondowego Trudu. Ruszyli we mgle, która powoli już rzedła.

Gdy słońce stało w zenicie a po porannych mgłach nie było już śladu zobaczyli nadjeżdżających z naprzeciwka konnych. Okolica była otwarta, byli widoczni jak na dłoni, więc nie było sensu ani specjalnych możliwości aby się schować. Kilkunastu konnych zbliżało się stempa wzbijając za sobą chmurę kurzu. Za nimi ciągnął się wóz. Łowczyni swoim zwyczajem ściągnęła łuk chcąc być przygotowana na ewentualną konfrontację. Nie założyła strzały. Sprawdziła tylko czy luźno siedzą w kołczanie. Czekali.

Na czele oddziału ubranego w jednakowe kolczugi, na które zarzucone były koszule z wyszytym herbem, zbrojnego w miecze i lekkie tarcze jechał mężczyzna. Jako jedyny miał na sobie metalowy napierśnik i otwarty hełm, z pod którego wylewały się jasne włosy. Jego oczy były zimne niczym stal, którą na sobie miał. Spojrzeli na niego przerażeni. Doskonale pamiętali tę twarz wykrzykującą rozkaz “Nie brać jeńców!”.

Łowczyni szybko obliczyła ich szanse. Mogłaby sięgnąć jednego, może dwóch, lecz nie dadzą rady oprzeć się reszcie. Nie z niziołkiem trubadurem i półelfką druidką. Sięgnęła do szyi.

Wszyscy myśleli podobnie: “czyżby los, któremu chcieli umknąć dopadł ich ponownie”?

Stalowooki oparł się na kulbace i wychylił lekko z siodła.

- Ktoście? Mówcie!

Niziołek przezwyciężył uścisk w gardle, wystąpił krok na przód i odchrząknąwszy rzekł.

- Zwą mnie Orin Sorley, bard. Musieliście słyszeć! A to moi towarzysze. Udajemy się do Denondowego Trudu, grodu w którym zasłynął Vern Złotousty, w pewnej tajnej misji, wybaczcie więc ale... Spieszy nam się.

Cathil spojrzała koso na niziołka, który znowu opowiadał bujdy. Zmyślona historia najwyraźniej nie podziałała na wyobraźnię zbrojnego, bo ten odrzekł jedynie:

- Skąd idziecie?

- Z południa i spieszy nam się bardzo bo...

Nie dane mu było dokończyć, bo krótkie

- Brać ją!

przerwało jego wypowiedź. Dwóch konnych spięło ostrogi. Wyskorzyli do przodu. Cathil nie wiedziała jak to się stało ale nim wyciągnęła strzałę poczuła na szyi chłód stali. Spojrzała w górę, wzdłuż ostrza miecza. Zimne niebieskie oczy były wyjątkowo wymowne. Odrzuciła łuk i strzałę i rozłożyła szeroko otwarte dłonie. Bard, któremu przyszło do głowy protestować został uciszony kopnięciem w twarz. Upadł na ziemię. Lutnia gdzieś wypadła w przydrożny rów.

- Nie! Zostawcie mnie! Dlaczego?!

Decair szarpała się, lecz żelazne uściski dwóch zbrojnych nie chciały się poluźnić. Klatka otworzyła się a ją wrzucono do środka jak szmacianą lalkę. Drzwi zamknęły się. Zadzwonił łańcuch. Zgrzytnął zamek kłódki. Woźnica cmoknął na konia. W powietrzu strzelił bat. Na koźle, obok woźnicy siedział czarny kotek i bawił się czerwoną włóczką.
Konni ruszyli za wozem.

Stalowooki dzierżąc obnażony miecz patrzył w oczy Cathil. W końcu odpechnął ją butem i ruszył kłusem za oddalającym się oddziałem.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 24-05-2013 o 15:39.
GreK jest offline