Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2013, 23:43   #13
Boreiro
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Franz

Słysząc krzyk, gawiedź przerwała na chwilę zacięte negocjacje handlowe oraz wymienianie plotek i zwróciła uwagę na zaistniałą sytuację. Tłum rozstąpił się, paru ludzi wskazywało sobie zwiewającego złodziejaszka palcami, jednak po decydującej chwili zamiast ujrzenia masowego pościgu Franz usłyszał gromki śmiech i szydercze komentarze. Biegnąc, większość docinków nie dotarła do jego uszu, jedyne zrozumiałe słowa brzmiały „pedał z piórkiem”. Po kilkudziesięciu metrach pościgu April dotarł na skraj ryneczku. Nagle uciekająca postać upadła przewracając się o nogę kogoś życzliwego. W poszkodowanym zapłonęła nadzieja, albowiem dystans do chłopaka zmniejszał się bardzo szybko. Franz wyciągnął do przodu rękę, aby złapać złodzieja za poły szaty, ale w kluczowym momencie poczuł na kostce zdecydowany opór i niespodziewanie upadł i trzasnął zamaszyście o brukowany grunt. Po chwili zamroczenia spojrzał na winowajcę upadku. Znajoma twarz szczerzyła do niego zęby. Kupiec Abram. Religia kazała Arabom karać złodziei. A także oszukujących klientów.

Gdy Franz z impetem wpadł w wąską miejską uliczkę mógł wreszcie dobrze przyjrzeć się rabusiowi. Mały dzieciak. Śniady. Gęsta, tłusta, kruczoczarna czupryna. Bose, chude nogi wystawały spod szmacianych spodenek, a górną połowę ciała zakrytą miał zniszczonym łachmanem. Charakterystycznym elementem były trzy białe paski po obu stronach ubrania.

Były żak z każdą sekundą wyraźnie tracił siły i ostatecznie przegrał wyścig padnięty z wyczerpania. Leżąca pozycja po morderczym wysiłku okazała się bardzo wygodna. Z krótkiej drzemki Franza wybudził Andrzej kopniakiem w żebra.
- Znalazłem go. Chodź - oznajmił obojętnym głosem i odszedł szybkim krokiem.

Zakapturzony członek drużyny prowadził przez ulice pewnie jakby był w rodzinnym mieście. Droga nie była daleka. Zatrzymali się przed przysadzistym gmachem magazynu. Omszała fasada i wybite szyby nie świadczyły o nim najlepiej. Przed wejściem stał dwunastoletni wyrostek. Jego ubrania także zdobiły trzy białe paski.


- Hasło! – wywrzeszczał do przybyłych, chociaż stali bardzo blisko.

Dante, Zbigniew i Jaromir

Wszystkie krasnoludy oraz Jaromir skorzystały z porady taktycznej Dantego i wskoczyły na wóz. Reszta kompani ustawiła się kręg, a właściwie trójkąt, przed nimi. Wilki zbliżały się powoli, aż do momentu, gdy bełt wypuszczony przez Zbigniewa trafił idealnie między ślepia jednego z niech. Bestie nagle stanęły.

Wiele rzeczy zdarzyło się jednocześnie. Krasnoludy oraz Włochański oddały strzały z kusz, Fagnus huknął ze swojej dziwacznej podłużnej broni, Merkury przywołał jazgotliwe czerwone iskry, które otoczyły jednego z basiorów, a wilki skoczyły do przodu. Ułamek sekundy potem o ziemię huknął przedmiot w kształcie latarni przynosząc gęste kłęby szarego dymu błyskawicznie rozprzestrzeniające się po całej okolicy. Widać było tylko podwójne zielone światełka.


Dante

Dante nie zdążył jeszcze wykonać ataku, gdy został zmuszony do uniku. Wykonał akrobatyczny skok na długo na nim bomba dymna uderzyła o ziemię. Lądując kątem oka przyuważył blask zieleni z boku i instynktownie wykonał kolejny manewr. I jeszcze jeden. I następne dwa. W końcu wylądował zgrabnie i zorientował się, że wydostał się poza strefę zadymienia. Razem za nim podążyły trzy wilki, prężące się właśnie do ataku. Czasu na reakcję było niewiele.

Zbigniew

Wilk spostrzegł przykucniętą postać w lesie. Pozostawała w cieniu drzew. Trzymała coś w ręce. Rzuciła. Zbigniew zaciekawiony starał się dojrzeć jak najwięcej, gdy bomba wybuchła tuż obok niego. Potężny podmuch wcisnął mu gryzącą substancję do oczy, nosa, ust i uszy. Wszystkie zmysły wybuchły płomieniem. Szósty zmysł wojownika zniknął i pojawiła się dzika żądza przetrwania. Biegł oszalale przed siebie, aż do płuc zaczęło spływać czyste powietrze. Otworzył mocno zaczerwienione oczy. Stał dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zauważył rzucającego. Powinien być niedaleko, minęło zaledwie parę sekund. Wciąż mocno oszołomiony usłyszał krzyk. Rozpaczliwy krzyk Merkurego wołającego o pomoc.

Jaromir

Kusznik zdążył oddać zaledwie jeden strzał, gdy świat odchylił się gwałtownie w tył, a widok ciemnoszarej mgły zastąpiło dwoje zielonych ślepi i żółte kły. Wilcza pewność siebie uratowała mu życie. Zamiast rozgryźć gardło, bestia odchyliła łeb w górę i zawyła. Jaromir przygnieżdżony potężnymi łapami, z dala od swojej kuszy, miał tylko chwilę, aby zadecydować o swoim przeznaczeniu.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline