-
Nie strasz chłopca panie Klausie. - Powiedziała dziewczyna spoglądając spokojnie na mężczyznę i nadal nie opuszczając dłoni z pieniędzmi. -
Może jednak się zastanowisz nad moją propozycją? - Ponownie spojrzała na dzieciaka. -
Też chciałabym poznać człowieka w kapturze.
W odpowiedzi chłopak obrzucił ją tylko wściekłym spojrzeniem. Szlachcianka westchnęła, wrzuciła z powrotem drobne do kieszeni i pokiwała głową mówiąc łagodnie:
-
Skoro nie masz ochoty rozmawiać z nami, niedługo przyjdzie straż więc oddamy im ciebie na rozmowę z kapitanem Baefaustem. Jego też może zainteresować człowiek w kapturze, który ma ochotę przejąć władzę w mieście, w którym pilnuje porządku. Myślę, że kapitan może znać ciekawe sposoby, by skłonić do mówienia.
- Ale ja nic nie wiem, przecież mówię! Nikomu nic nie zrobiłem! Dajcie mi spokój! - chłopak był jednocześnie zły jak i przestraszony.
-
Mówisz, że znasz człowieka w kapturze, który chce przejąć władzę. Grozisz nam jego osobą. Wiesz, że grożenie komuś to także forma przestępstwa? Po za tym nie zapominajmy, ze zostałeś przyłapany na kradzieży. - Dziewczyna nadal nie zmieniła swojego spokojnego tonu. -
Więc może zamiast rzucać groźbami opowiesz nam o tym człowieku? Kim jest? Gdzie można go spotkać?
- Chyba kpisz! Wyglądasz jak dziwadło i zupełnie nic nie wiesz! To wy mi grozicie! - chłopak nie zmienił wyrazu twarzy. -
A nikomu nic nie powiem! Nie wiem jak się nazywa, ani gdzie go spotkać. A jakbym wiedział, to i tak nici z mówienia! Wolę żyć.
Klaus uśmiechnął się widząc postawę młodego. Bruzdy które pojawiły się na jego czole świadczyły o tym, że intensywnie o czymś myśli lub wspomina. Obrzucił raz jeszcze, spojrzeniem Irminę w którym nie było śladu po wcześniejszym gniewie. Chwilę później ponownie przemówił do chłopaka, jednocześnie płasko ułożoną dłonią dając kolejną komendę Rexowi - nakazując mu leżeć.
-
W porządku, przynajmniej umiesz trzymać język na kłódkę kiedy trzeba. - Uśmiechnął się ponownie -
Gdybyś coś widział lub słyszał o tych zaginięciach daj znać, jak już panienka mówiła. - Dłonią wskazał Irminę po czym dodał -
Płacimy srebrem za istotne informacje. A teraz zmykaj zanim zmienię zdanie. - Klaus kucnął i trzymał rękę na psie, tak aby powstrzymać go gdyby jednak zareagował na nagły ruch młodzieńca, który nie czekał na dalszą zachętę. Rzucił niepewne spojrzenie na Rexa, a potem na Tresera, jak gdyby upewniając się czy naprawdę pozwalają mu odejść, a chwilę później zmiatał tak, że wzbijał tumany kurzu za sobą.
Treser chwilę później był już przy ciele, wskazał je Rexowi i rzucił krótko - Rex szukaj, szukaj.
Pies przez chwilę utrzymywał trop, kierując się ku nabrzeżu. Potem na jakiś czas stracił, aby znów złapać. Trwało to całkiem długo i trzeba było kilka razy podkładać pod nos zwierzęcia coś należącego do martwego, by ten wreszcie dotarł do "Czystej Świni", szczekając w kierunku drzwi.
***
Gdy chłopak odbiegł, a Klaus ruszył w ślad za psem, Irmina przysunęła się bliżej swojego ochroniarza:
-
Hans znałeś go? - Zapytała cicho wskazując na leżącego na ziemi trupa.
Hans wzruszył ramionami.
-
Każdy go zna. Młody gadał o nim prawdę.
Popatrzyła uważnie na mężczyznę:
-
Pracowałeś kiedyś dla niego?
Pokręcił przecząco głową.
Uśmiechnęła się. Ta jego małomówność była niesamowita.
-
A tobie jak się wydaje? Te rany to porachunki gangów czy raczej coś innego?
Wzruszył ramionami.
Powtórzyła jego gest:
-
Nie masz zdania na ten temat? Ludzie zazwyczaj mają swoje opinie.
- Nie płacą mi za opinie.
- Hmmm... - Dziewczyna zmierzyła go uważnym spojrzeniem -
Może w takim razie byłbyś zainteresowany by pomóc mi w tym śledztwie? Mogę ci oddać tę część pieniędzy, które dostałabym za rozwiązanie sprawy z nagrody od kapitana.
Popatrzył na nią dziwnie, a potem ponownie wzruszył ramionami.
-
Mam wystarczająco roboty.
- Taaak? - Zaskoczył ją tą odpowiedzią. Najemnicy zazwyczaj nie przepuszczali okazji do zarobienia pieniędzy. -
Ciekawe co teraz robisz po za chodzeniem za mną i obserwowaniem tego co się dzieje?
- To mi całkiem wystarcza. Taką pannę jak ty potrafią skrzywdzić nawet nieruchome drzwi.
Mówił wszystko poważnym, cichym głosem.
-
Chyba nie jest tak źle, mam już prawie siedemnaście lat, nadal żyję i nie brakuje mi żadnej kończyny. - Powiedziała równie poważnie. Nie była pewna czy powinna się roześmiać czy też oburzyć na taką odpowiedź. Ponieważ Hans nie wygłosił na jej słowa żadnego komentarza, dała sobie spokój z dalszym przepytywaniem. Ten mężczyzna był strasznie twardogłowy.
***
W tym momencie odezwał się do niej ponownie pan Rigel tym razem nieco przyjemniejszym tonem i zaproponował przepytanie kilku osób w karczmie. Słysząc jego słowa Irmina zastanowiła się, a potem powiedziała:
-
Nikt z magów należących do altdorfskich Kolegiów nie nosi czarnego kapelusza, ale podejrzewam do jakiego bractwa może należeć kobieta o której mówisz i nie jestem pewna czy mam ochotę się z nią spotykać.
Ekhart wyczuł w głosie Irminy pewne napięcie.
-
Jeśli ta kobieta może być niebezpieczna, to tym bardziej powinniśmy ją wybadać. Masz zdaje się jakieś pojęcie o niej, a my żadnego. Kto lepiej z nią porozmawia i będzie wiedział o co pytać, jak nie Ty? Po za tym masz ochronę. - Stwierdził, choć nie był pewien czy Irmina obawia się o własne bezpieczeństwo. Może kierowała się zwykłą niechęcią?
Dziewczyna pokręciła głową:
-
Najprawdopodobniej ta kobieta jest łowcą czarownic. Oni nie lubią magów, a my nie przepadamy za łowcami, ale należę do oficjalnej szkoły magii więc w zasadzie nic nie powinno mi z jej strony grozić. Bywa jednak różnie, niektórzy są prawdziwymi fanatykami.
Ekhart stropił się. Miał powody by nie lubić osób tej profesji.
-
O tym nie pomyślałem. Ciekawe co ją tu sprowadza? Może miała jakieś zgłoszenie? To by nam trochę skomplikowało sprawę. W razie czego mamy glejt i... miecze.
- Jednak myślę, że będzie lepiej jeśli porozmawia z nią ktoś inny, może Hanna? Zostaniemy tutaj z Hansem i poczekamy na straż i kapłana. Ktoś powinien zaczekać – powiedziała, widząc że wszyscy powoli się rozchodzą. –
Poza tym chciałabym usłyszeć co powie kapłan.