Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2013, 22:18   #19
Dezete
 
Dezete's Avatar
 
Reputacja: 1 Dezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znany
Ta jednak nieco powolna rozmowa, przerywana westchnieniami do wspomnień robotnika, dała Cichemu kilka minut na zajrzenie do środka.

Cichy zrobił kolejny krok, potem jeszcze jeden. Wpatrywał się w otwór, jakby chciał przeniknąć wzrokiem jego bezkresną czerń. Jego zmysły były wyczulone. Wzrok, słuch, nawet węch. Podszedł do zamurowanych drzwi, przykucnął i niemal przystawił ucho do ściany. Słuchał, co ma mu do powiedzenia.

Zimny wiaterek, ledwo wyczuwalny po chwilach ruchu, przemknął po jego kostce wywołując nieprzyjemny dreszczyk. Zimno. Ciekawe dlaczego? Do tego ledwie wyczuwalne, nie to, co w otwartych tunelach. Wzrok też niewiele mówił. Cichy stał w pomieszczeniu jaśniejszym, niż te, w które patrzył. Nawet wieloletnie przyzwyczajenie oczu do mroku nie pomogło. Za to słuch... Istny majstersztyk. Spośród kakofonii dźwięków, niedostępnych dla innych ludzi, udało mu się wyłowić chrobot wielu małych, szybko biegających nóżek. Do tego jakieś skrzypienie i drapanie... Może usłyszałby więcej, ale rozmowa robotników i ogólna wrzawa ich pracy przeszkadzała w ocenie tego, co przeoczył.

„Szczury?” - pomyślał. „Nie, to chyba musi być coś innego.” Wyjął swój nóż i pochylił się w stronę otworu. Nie. Nie powinien tam wchodzić. Wsłuchiwał się jeszcze przez chwilę. Tak, to na pewno nie były szczury. Tylko co? Nigdy nie słyszał czegoś takiego. Chrobot, jakieś piski na skraju słyszalności, tarcie o siebie czegoś twardego... Nie miał pojęcia.

Skierował światło latarki w stronę wnęki i spojrzał w oświetlony teraz otwór. Zauważył sporo białawych nitek wiszących dookoła otworu. Teraz wszystko stało się jasne. Pająki. Tylko w dużej ilości i dużych rozmiarów. I pomyśleć, że pomylił je ze szczurami. Tak, musiały być naprawdę spore.

Cichy wyprostował się i cofnął o kilka kroków. Wiedział, że nie powinien tam iść - tam kończył się świat ludzi a zaczynał świat bestii. Tam też zaczynało się nieznane - to czego nikt wcześniej nie zbadał. „Co to jest?” - ta jedna myśl nie dawała mu spokoju i... i nie pozwalała się cofnąć. Tak, wiedział, że nie powinien, ale musiał to zrobić. Musiał tam wejść – musiał poznać, to co nieznane. To był jego zawód - jego powołanie.

Rozpiął kurtkę i z wewnętrznej kieszeni wyjął notes. Otworzył go, wyciągnął ołówek i zaczął notować. Na koniec większymi literami zapisał - „Pająki”. „Pająki” - powtórzył w myślach i potarł dłonią brodę. Wiedział jak się walczy z tym plugastwem. Kiedyś coś podobnego wylazło ze sztolni na Głuchowskiej. Mieli na to jeden sposób - ogień. A tu? Czy Centrum było na to przygotowane? Czy on był na to przygotowany?

Cichy zamknął notes i z powrotem włożył go do kieszeni. Miał już plan, teraz musiał go tylko zrealizować, a do tego potrzebował kilku rzeczy. Stanął przy ścianie i ostrożnie, niemal bezszelestnie, podszedł do miejsca gdzie pracowali robotnicy. Wychylił się nieco zza drewnianej konstrukcji i zaczął rozglądać się po tunelu. Szukał tego, co pomoże mu zrealizować jego plan.

Już po kilku minutach zauważył stertę gałęzi. Raczej nie służyły do budowy, czy co tam robotnicy robili z tą ścianą, ale pewnie potem zamierzali rozpalić ognisko i już nie iść na stację. Niestety w okolicy nie było widać niczego, czym możnaby okręcić taki kij. Żadnych szmat, czy makulatury... W metrze nic się nie marnuje. Świat bez jutra zmusza do wykorzystania wszystkiego, nawet tego, co w normalnym życiu od razu trafiłoby do kosza. Jednak na placu, prócz światła elektrycznego stało parę lamp naftowych. To było to, czego szukał. Podszedł bliżej i jeszcze raz rozejrzał się w około - musiał upewnić się, że nikt go nie zauważył. Przekręcił kurek - lampa zgasła. Delikatnie zdjął ją z gwoździa wbitego w gruby, drewniany pal. To samo zrobił z drugą lampą, która wisiała nieco dalej. Znów się rozejrzał i powoli zaczął iść z powrotem w stronę dziury.

Nagle potrącił nogą jakieś rzucone na sam środek torów blaszane wiadro. Nie zobaczył go po wpatrywaniu się w jasny płomień lamp i się po prostu stało.

-Hej, Zdzisiek! - krzyknął jeden z robotników nie odwracając się od ściany. - Nogi se nie połamałeś?

Rozległy się głośne wybuch śmiechu robotników, którzy jednak nie przerywali swej pracy. Cóż, Zdzisiek pewnie często wpada na przedmioty... Jednak zwędzić się udało...

Kiedy Cichy usłyszał brzęk przewracanego wiadra zamarł w bezruchu. Serce zaczęło bić mu mocniej, a oddech stawał się szybki i nerwowy. „To koniec.” - przeszło mu przez myśl. I wtedy usłyszał głos rozbawionego robotnika. Więc jeszcze nie wszystko było stracone. Dla niepoznaki Cichy burknął coś niezrozumiale pod nosem - coś co zabrzmiało bardziej jak przekleństwo, nie jak sensowna odpowiedź. Odczekał chwilę i znowu zaczął iść w stronę wyrwy. Po chwili był już na miejscu. Spojrzał jeszcze w stronę gdzie stał Skrzydło.
 

Ostatnio edytowane przez Dezete : 27-05-2013 o 20:09.
Dezete jest offline