Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2013, 20:30   #11
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
Sylwia stała i patrzyła jak to pan i władca był na łasce jakiś techników którzy za bardzo nie wiedzieli jak dbać o maszynę. Był to dobry moment by uzależnić od siebie Orłowskiego. Sylwia nachyliła się przy maszynie i zaczęła regulować trochę turbinę. Po czym wskaźniki ciśnienia oleju jak i pompy wtryskowe zaczęły bardziej stabilnie wskazywać poziom.

- Rozumiem że ja mam zadbać o te części. Zapewne samemu nie dam rady więc będę musiała zebrać ludzi. Wiem też że, zależy panu, panie Orłowski na tym by, jak najmniej ludzi wiedziało o tym że, jest taka potrzeba. – Sylwia mówiąc grzebała coś przy Dieslu. Gdy skończyła grzebać, dokończyła rozmowę.

- Bo wtedy cena wzrośnie. Mogę wziąć tych, co tu zemną przyszli. Ale i tak cena będzie dużo większa za usługę jeżeli będzie bez zaliczki. A tak możemy ją ustalić od razu bez względu na problemy w zdobyciu. Cena za usługę naprawy to 500 groszy. Za znalezienie i sprowadzenie części po 300 groszy na łebka. I jak mówiłam cena niezależna od problemów w znalezieniu części. – Sylwia stała przed Orłowskim umorusana na twarzy jak i ręce smarem.


Orłowski na początku zdębiał patrząc, czy Sylwia sobie żartuje, czy jednak mówi naprawdę. Widząc jednak, że przez jej twarz nie przemknął nawet cień uśmiechu, sam spoważniał.
-Proszę pani - zaczął składając palce w piramidkę. - Pani sobie nie raczy żartować. To jest cena kosmiczna, nawet za tak ważną dla nas usługę. Ten pan - wskazał na technika

- już tutaj nie pracuje, a nie wątpię, że znajdą się inni na to miejsce, którzy nie będą żądali takich kwot za jedną naprawę. Dam 150 groszy za naprawienie i po 50 od łepka za przyniesienie. Ni więcej, ni mniej. Mogę dorzucić Wam latarki na drogę i trochę amunicji do broni, którą posiadacie.
-

- Panie Orłowski. Nikt normalny nie pójdzie i załatwi wszystkie te części. Na powierzchni wiem gdzie zdobyć te części to raz.- Nabrała powietrza i postawiła nogę na Dieslu i kontynuowała. - poza tym same części to jest połowa i tak dużego sukcesu. Trzeba jeszcze przetoczyć i pospawać . Powiem tak proszę się zastanowić! Oferta ważna do jutra rana. Potem części znajdziemy sami bez pomocy ale wtedy cena wzrośnie. Mogę się zgodzić na 400 groszy za naprawę i 300 groszy, dla mnie, oraz 200 dla pozostałych. Ale umowa między nami. Inni nie mogą się dowiedzieć o transakcji!- stanowczym głosem powiedziała Sylwia.

-I co dziewczynko? - zapytał z ironią w głosie Orłowski. - Czyżbyś przypuszczała, że przeżyjesz na powierzchni dłużej niż dwie minuty. Daruj sobie... Ostatnia karawana, która pojechała na Saletrę zawierała dodatkową osobę, która ma przywieźć w następnym transporcie ludzi, którzy się na tym znają i do tego z narzędziami. Nie mówię, że jest to tania usługa, ale na pewno pięć razy tańsza niż to, co Ty nam oferujesz. Ja swojej oferty nie zmieniam, bo mi się to zwyczajnie nie opłaca.- Orłowski

Sylwia na dźwięk dziewczynko stanęła prosto, po czym kilkukrotnie zaczęła rozluźniać nadgarstki jakby przygotowywała się do operacji czy gry na pianinie. I zaczęła mówić przy tym zbliżała się do samego Orłowskiego - Jak pan uważa, panie Orłowski. Narzędzia to najmniejszy problem. Nimi pan może dłubać ale w nosie.- roześmiała się i dodała -w takim razie za kilka dni jak pan się zdecyduję cena będzie nieaktualna. - Hałas za drzwiami może uratował Orłowskiego a może Sylwię od zrobienia głupstwa. Zaciekawił Sylwię więc zwróciła się ku drzwiom.
- Co tam do cholery...?- Chwyciła za klamkę, przygotowując się do wyciągnięcia jednego z nie zdanych noży, które miała ukryte za nadgarstkami ....
 
Nasty jest offline  
Stary 14-05-2013, 20:06   #12
 
Dezete's Avatar
 
Reputacja: 1 Dezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znany
Cichy nawet nie podniósł wzroku.

- Nie wydaje mi się, żebyśmy się znali - jego głos był spokojny, nieco machinalny, jakby wypowiadał wyuczoną na pamięć frazę. - Widocznie z kimś mnie pan pomylił.

Skrzydło wpatrywał się w niego w zastanowieniu. Nie podróżowali razem na Saletrę, ani tym bardziej na Śląsk. Pozostawał Emirat lub RNP. Zagryzgryzgotka, zakładając, że rzeczywiście skądś stamtąd go znał. Tylko czy była to stacja, czy podróż?

- Kojarzę coś Ciebie. Chyba widzieliśmy się w RNP, lub w drodze do niej. Podróżowałeś kiedyś z karawanami w tamtym kierunku, lub tam mieszkałeś? - zapytał wybierając RNP ponad Emirat. Nie kojarzył jego twarzy z banditos i potyczkami z nimi, które przytrafiały się po drodze.

- Nie, nigdy nie mieszkałem na żadnej ze stacji RNP.

Ta rozmowa zaczynała być dla Cichego trudna i męcząca. Nie miał zamiaru mówić nic o sobie, ale nie chciał też kłamać - nigdy nie umiał tego robić. „Zawsze mów prawdę” - tego nauczył go ojciec, kiedy Cichy był jeszcze dzieckiem. A co jeśli prawda jest dla ciebie niewygodna? Milcz – to była jego dewiza. Dlatego teraz nie powiedział już nic więcej. Podniósł tylko nieco głowę i spojrzał z ukosa na nieznajomego. „Tak, możliwe, że gdzieś już go widziałem” - pomyślał.

W tej chwili wyszła Sylwia z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Zaraz za nią wyłonił się Orłowski i zmarszczył brwi na widok Cichego.

- A on co tu robi? - zapytał strażnika.

- Podobno ma do nich dołączyć - strażnik stanął w gotowości.
Orłowski spojrzał pytająco na Cichego.

Cichy wyprostował się. Wystarczył moment, żeby znalazł się tuż przed Orłowskim. Milczał - nie musiał nic mówić. Wyjął tylko z kieszeni kurtki, niedużą kartkę złożoną na cztery i podał ją naczelnikowi. Ten otworzył zawiniątko i chwilę oglądał świstek. W końcu zwinął go z powrotem i kiwnął głową.

- Dobrze, niech i tak będzie. Stawka taka sama jak zwykle. Jak spotkasz wujka, to go pozdrów.

Orłowski wyciągnął z kieszeni zwiniętą mapę i podał ją Cichemu. W środku była karteczka z informacją.

- Mapa jest trochę nieaktualna, jednak może się Wam przydać. Zrobiono ją koło 2013 roku, kiedy jeszcze nie mieli konkretnych planów drugiej linii.

Cichy kiwnął głową na znak, że rozumie. Umowa została przyklepana.
 

Ostatnio edytowane przez Dezete : 21-05-2013 o 13:47.
Dezete jest offline  
Stary 15-05-2013, 18:07   #13
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Orłowski potarł się po brodzie i spojrzał na zebranych. - Szeregowy, proszę iść do kwatermistrza i pobrać trzy latarki. Należy im się.

“Trzy latarki za nastawianie łba?” myślał spoglądając na Orłowskiego i po chwili już się uśmiechał swoim markowym uśmiechem handlarza.

- Panie Orłowski, jestem pewny, że jak nikt inny rozumie pan powagę naszej misji. Przecież nie zawracałby sobie pan ją głowy gdyby nie była istotna dla przetrwana i poprawnego funkcjonowania metra, prawda? Panie Orłowski, te zaniki prądu, nie potrafie sobie wyobrazić tego strachu kiedy nagle metro ogarnia ciemność, a bezpieczeństwo światła gaśnie.

-Ależ panie... Bieszczański. Tu jest tylko jedna stacja, nie całe metro. Do tego stacja “z plecami”. Jesteśmy w sojuszu, który nie zostawia swoich w potrzebie.

“Sojuszu, heh?” pomyślał przelotnie Skrzydło i już kontynuował.

- Oczywiście panie Orłowski, ma pan całkowitą rację, jednak każda ze stacji Centrum przede wszystkim dba o swoje mam rację? Pamięta pan incydent na Świętokrzyskiej kiedy padł agregat, a zwarcie odcieło stację na zalewie pare minut od prądu? Byłem tam panie Orłowski, do dziś wspominam chaos i grabierze które miały wtedy miejsce. Nagle cały porządek szlag trafił. Oddałbym wiele, żeby zapobiec temu tutaj, ale sam niewiele mam, a stosowne wsparcie, wsparcie człowieka odpowiedzialnego i rozumiejącego powagę sytuacji byłoby nieocenioną pomocą w zatrzymaniu i unieszkodliwieniu ryzyka nim dojdzie do katastrofy, kolejnej.

-Rozumie pan zapewne, że mieszkają tutaj głównie żołnierze i najemnicy, zaś cala gospodarcza strona, jak farmy, mają dodatkowe połączenie z Centrum. Wiem jednak, czym to może się skończyć. Cóż więc Pan chce i co proponuje?


- Panie Orłowski, nie proszę o nic więcej niż to czym jest pan w stanie wzmocnić naszą skromną grupę. Lepszą broń i ochronę przed niebezpieczeństwami, jak zapewne pan zauważył nasz potencjał pod względem ekwipunku jest skromy, a każde dodatkowe uzbrojenie drastycznie zwiększyłoby szanse na pomyślne powodzenie misji. Oczywiście, broń i ochrona ciała jako formę zaliczki niezależnej od wynagrodzenia które pan ustalił z...

-Przepraszam, że będę niemiły, ale miałem dzisiaj wyjątkowo nieprzyjemny dzień. Skończ Pan pieprzyć i mów jasno.

Orłowski rzucił okiem po zebranych. Widział wyraźne braki, ale zbyt wiele dać nie mógł. Miał swój budżet, którego przekroczyć nie mógł, a wiadomo, że lepiej wydać go na swoich ludzi, niż na przybłędy.

-No dobrze, dam Wam oprócz latarek po Słoniu i filtrze na łeb. Do tego trzy kusze z magazynkami i dwadzieścia bełtów. Nic więcej. Teraz przepraszam, obowiązki wzywają.

Skinął jeszcze głową strażnikowi, który z cichym westchnieniem poszedł po przedmioty. Po chwili zwalił przed Skrzydłem niewielki worek z obiecanymi rzeczami i oddalił się. O worku chyba zapomniał...
 
Dhratlach jest offline  
Stary 15-05-2013, 18:42   #14
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
Sylwia postanowiła udać się do Centrum. Tu nie udało się jej zarobić. Może tam znajdzie sponsora. Ruszyła żwawym krokiem by wybrać coś z worka. Chwyciła latarkę maskę i 5 bełtów. Miała swoje jeszcze i swoją kuszę więc trzecią kuszę zostawiła kompanom. Po czym rzekła do nich. - czy mogę zabrać te rzeczy? - i do powiedziała,

- Idę poszukać innej roboty by zarobić to co mamy na podróż jest marne. Spodka my się w
Pub "czekolada". Czekajcie tam na mnie za cztery dni.-
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 15-05-2013 o 23:31.
Nasty jest offline  
Stary 19-05-2013, 21:05   #15
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Nie ma głupich.. - odparł Konrad z uśmiechem przyglądając się jak Sylwia sięgała po przedmioty samemu biorąc kuszę, latarkę pięć bełtów i maskę - ..sam planuję opchnąć ten towar i zarobić na nim. Handel moja piękna, handel być musi. Chyba, że... chcesz wejść ze mną w komitywę, tak?

Sylwia jak postanowiła, tak też zrobiła. Ruszyła z zapałem na wschód, by po pokonaniu skrzyżowania ruszyć na południe. Trasa była raczej monotonna, ponieważ światła przygasły jak na noc, a z zamieszkanych przybudówek znajdujących się przy torach nie dochodziło nawet najmniejsze tchnienie. Sama Sylwia poczuła już senność, jednak zwalczyła uczucie i w końcu dostała się do Centrum.

Przewrócił oczami, kobieta naprawdę była narwana, a szkoda. Przydałby się technik do współpracy. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

- Chwytajcie swoją część panowie koledzy. - mówił podając im po masce, kuszy, latarce i piątce bełtów, na koniec zawijając worek w plecak - Targowałem się za nas wszystkich, a teraz lepiej chodźmy znaleźć coś na te cztery dni. “Samotna wilczyca” ponoć będzie na nas czekać, a lepiej mieć te wsparcie techniczne. Proponuje dołączyć się do karawany, dwie trasy. Wrócimy za cztery dni w sam raz.

Cichy wziął od Skrzydła maskę, kuszę i bełty. Nie zareagował jednak, gdy ten zaczął mówić o karawanie. Stanął, jak przedtem, pod filarem i zaczął oglądać maskę. „Dobry sprzęt” - pomyślał, sprawdzając, czy rura od filtra prawidłowo się przykręca.

- Do Centrum dojdzie - niski głos Cichego przerwał senne milczenie. Wprawdzie „Średnicówką” byłoby bliżej, ale przez Świętokrzyską też się jej uda. Tak, dojdzie nawet do Zajezdni jak będzie chciała. A co dalej?

Cichy rozciągnął nieco gumę w masce, żeby sprawdzić czy nie jest sparciała.

- Wolne stacje na południu, ale tam łatwo roboty nie znajdzie. Politechnika? Prawie każdy na tej stacji zna się na mechanice. Jak wy, handlarze, to mówicie? „Zbyt duża konkurencja.” A, północ? Tak, to by było wyzwanie.

Cichy uśmiechnął się sam do siebie. Rzeczywiście, to byłoby wyzwanie nawet dla niego. A dla nich?

- Nie zawsze wchodząc w tunel na jednej stacji, wychodzi się z niego na drugiej.

- Przejście na wschód zamknięte, a z tym co mamy to zakrawa na samobójstwo. Proponuje zwiedzić południe technicznym od Politechniki na Racławicką, a potem Wierzbno, albo dołączyć się z karawaną jako ochroniarze przy okazji dorabiając coś dla siebie. Co ty na to? - pytał Konrad Cichego rozważając możliwości. Latarkę którą Cichy nie wziął schował do kieszeni.

- Zapłacono mi za poprowadzenie was na wschód - Cichy odpowiedział od niechcenia. - Tylko to, nic więcej.

- Oczywiście, rozumiem, ale Samotna wilczyca będzie dopiero za cztery dni, chcesz przez cztery dni siedzieć na tyłku i robić nic? Możemy zawsze dorobić, dozbroić się, przyznasz, że z tym co mamy jesteśmy w metrze trup, nie? - argumentował Skrzydło

Cichy spojrzał na Skrzydło. Tak, on niczego nie rozumiał. Tu nie pieniądze były najważniejsze. Tu ważna była misja. A jego misja niebezpiecznie odwlekała się w czasie i to niepokoiło Cichego. Dlatego nie chciał angażować się w nic więcej. Nie chciał na nic innego poświęcać czasu. Bo mogłoby się okazać, że to co miało być tylko małym przerywnikiem, stanie się jego nowym celem. Dlatego nic nie odpowiedział. Stał tylko pod filarem i oglądał maskę. Tak jakby słowa Skrzydła wcale do niego nie dotarły.

- Rozumiesz przyjacielu, że z tym co mamy nasza misja jest zdana a niepowodzenie, prawda? Jak nikt chce zobaczyć na własne oczy co tam jest, tam, po drugiej stronie, ale czy przetrwamy z tym co mamy?

- Ja mam to, czego potrzebuję – głos Cichego był pewny i stanowczy.

- Jesteś gotowy przetrwać w Metrze? Rozumie, że twoje umiejętności są o niebo lepsze od naszych. Jednak my... spójrz na naszą grupę. Narwana techniczka, ja handlarz i kolega... myślisz, że my jesteśmy przygotowani? Słyszałeś Orłowskiego, uważa że nie jesteśmy gotowi. Nawet nas wspomógł. Naprawdę jesteś pewny, że grupa jest gotowa zakończyć tą misję powodzeniem?

- Mam zlecenie - zaprowadzić was do wschodnich tuneli. Jeśli nie jesteście przygotowani, to wasz problem.

Przy ostatnim zdaniu głos Cichego nieco się załamał. Nie, na pewno, nie był już tak pewny jak przedtem. Skrzydło wyczuł to od razu. Znał się na ludziach. A takich jak ten - Cichy - potrafił rozszyfrować od razu. Dla takich jak ten ważna była służba - robienie czegoś dla innych, dla wspólnego dobra. Tacy jak on nie myśleli, tak jak większość, o tym żeby samemu przetrwać, tylko o tym, żeby przetrwało Metro – żeby przetrwali ludzie.

- Nie wiem co tam jest przyjacielu, co jeżeli otworzymy puszkę pandory? Co jeżeli otwierając gródź pozwolimy mutantom na dostęp do Metra? Naszego Metra? Jesteśmy badaczami, odkrywcami, emisariuszami, obrońcami... jeżeli nie będziemy przygotowani, czy zdążymy ostrzec pozostałych w przypadku najgorszego? - zapytał Skrzydło raz jeszcze zmieniając tym razem nieznacznie retorykę. Jak nie kwiatkiem, to doniczką.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 19-05-2013 o 21:23.
Dhratlach jest offline  
Stary 19-05-2013, 21:17   #16
 
Dezete's Avatar
 
Reputacja: 1 Dezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znany
- Tam też jest Metro. – w głosie Cichego słychać było teraz zdenerwowanie. - Tam też są ludzie.

Wschód. To był dla niego trudny temat. Skrzydło zrozumiał to od razu.

- Dawno temu zostaliśmy rozłączeni przyjacielu, lecz teraz mamy okazję, raz jeszcze połączyć się z nimi. Dlatego musimy być przygotowani. Jeżeli będą potrzebowali pomocy będziemy musieli być gotowi. Nie wiemy co tam jest. Dlatego musimy być przygotowani, na wszystko - mówił spokojniej, delikatniej jakby starając się wczuć w jego mokasyny. Tak jakby i jemu zależało na tych ludziach. Fakt, zależało mu, lecz najpewniej z innych powodów niż Cichemu.

Ten z kolei spojrzał na Skrzydło po czym zapakował maskę do plecaka.

- Wydaje mi się, że to ty potrzebujesz pomocy... przyjacielu.

W tym stwierdzeniu było coś dziwnego i niepokojącego. Dodał to „przyjacielu” specjalnie - Skrzydło był tego pewien. Był też pewien, że Cichy wcale nie uważa go za przyjaciela. Tak. Zrobił to, by stworzyć między nimi dystans - barierę. Dlaczego? Może uznał, że powiedział już o sobie zbyt wiele - że zbytnio się otworzył. A jednak w tym krótkim zdaniu było coś szczerego. Tak, jakby rzeczywiście uważał, że Skrzydło i nie tylko on, ale że ci ludzie, ta mała grupka, że oni potrzebowali pomocy. A on - Cichy - potrafił im pomóc.

- Biorę trzydzieści groszy za dzień pracy - powiedział po chwili. - Połowa płatna z góry.

Skrzydło pokręcił smutno głową wyraźnie zawiedziony.

- Życie to nie tylko dobry towar, garść groszy za które możesz wszystko kupić. Handlowałem się za nas wszystkich, nie rozumiesz tego? Mamy misję do wykonania i ja z własnych, osobistych powodów zgłosiłem się do tego. Mógłbym teraz spokojnie siedzieć na straganie, ale kładę moje własne życie na szale by dotrzeć do nich. Tam, na wschodnią stronę. Myślałem, że to rozumiesz.

Cichy podszedł do Skrzydła i spojrzał mu prosto w oczy. „To jego gadanie. Handlarz i oszust - od razu było widać.” - pomyślał. Uśmiechnął się krzywo i wyciągnął rękę.

- Trzydzieści za dzień.

Skrzydło odwzajemnił bezpośrednie spojrzenie w oczy swojemu interlokutorowi - wyzwanie, było wyzwaniem. “To nie jest ten człowiek o którym myślałem że mógłby nim być...” - było jedną z niewielu melancholijnych myśli które przeszły mu przez głowę w czasie jego krótkiego życia. Jak to wszystko komplikowało.

- Pieniądze co? - zapytał retorycznie - Całe metro stoi na pieniądzach, nie? Orłowski już Ci zapłacił. Najwyraźniej pomyliłem Ciebie z kimś innym, z kim kiedyś dane mi było współpracować. On wiedział, że istotą handlu jest dostarczanie ludziom tego co potrzebują. Ty chcesz tylko ciągnąć podwójnie.

- Podwójnie? Tak, mam umowę z Orłowskim. Umowę na wschodnie tunele. Ty chcesz wynająć mnie do czegoś innego, więc musisz zapłacić. Nikt nie pracuje za darmo - ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.

- Jestem handlarzem, fakt. O zapłatę w groszach możesz pytać Orłowskiego, czy innego najemcę który nie zna wartości pieniędzy i towarów. Zawrzyjmy obustronnie korzystną ugodę. Mogę się za Ciebie handlować, tylko na tym zaoszczędzisz. W zamian, chcę kogoś pewnego, kto zna niebezpieczeństwa metra. Nie zapominaj również o tym co już dostałeś. Wycenić to można swobodnie na dobre sześćdziesiąt groszy, w dobrych rękach da się sprzedać za osiemdziesiąt, w odpowiednim miejscu nawet więcej... Jestem handlarzem, tak, ale wole inwestować w ludzi. To najlepsza inwestycja jaką można zrobić.

- Spółka? - w głosie Cichego można było wyczuć niedowierzanie. - Myślisz, że jestem na tyle naiwny? Myślisz, że łudzę się, że ten układ będzie dla mnie tak samo korzystny, jak dla ciebie? Nie. Ty zarobisz na mnie i to sporo – prawda?

Cichy przymrużył oczy. Tak, już wszystko było jasne.

- Dobrze, zgadzam się. A teraz porozmawiajmy o mojej zaliczce. Wiesz co to są landrynki? To takie twarde cukierki, które produkowali jeszcze przed wojną. Często były pakowane w metalowe pudełeczka z różnymi wzorami i napisami. Załatw mi takie, a ja wezmę cię w tunele, tam gdzie będziesz chciał.

Bieszczański pragnął unieść brew, spokojnie wysłuchując tego, co ma do powiedzenia jego rozmówca, ale nic z tych rzeczy. Nie potrafił wręcz uwierzyć, że cały cynizm i gorycz chłopaka wziął się z braku.... landrynek. “Każdy ma swoją truciznę... tutaj dość kosztowną truciznę” - pomyślał tylko zanim powiedział.

- Da się załatwić... - powiedział swobodnie. Co innego, że będzie zmuszony poruszyć niebo i ziemię, żeby je dorwać, oraz, zapewne zrobić coś, czego najbardziej nie lubił i zawsze unikał, ale co tam. Landrynki czy nie, to było Centrum - tu się urodził, znał to miejsce i ludzi jak własną kieszeń. Powiedzmy. Pomińmy fakt, że niedawno musiał tą kieszeń cerować...

- ...na teraz zadowól się tym, co już ode mnie dostałeś. Lepiej wracać do Centrum, rzucić okiem co nowego. Stojąc nie znajdziemy nic, co by nas interesowało, a trzeba z czegoś żyć - powiedział robiąc krok w kierunku Centrum.

Cichy uśmiechnął się sam do siebie i ruszył za Skrzydłem.

- Tylko nie zapomnij o pudełeczku - dodał na odchodnym.

- No co ty... - odpowiedział z lekkim uśmiechem Konrad nie zaprzestając kroku - ...pudełeczko jest najważniejsze. Przecież bez pudełeczka to nie landryneczka, nie?

Dłoń położył pewnie na kuszy - dobrze mieć ją pod ręką w razie 'W'. No i latarka pod kuszę. Zawsze lepiej mierzyć i widzieć jednocześnie.

- Obserwuj ściany metra, może wypatrzymy jakąś wyrwę, lub coś. Wiesz, metro ma swoje lata. Może znajdziemy podkop pod piwnicę, lub zawał do innego tunelu...
 

Ostatnio edytowane przez Dezete : 21-05-2013 o 13:52.
Dezete jest offline  
Stary 19-05-2013, 21:32   #17
 
JaTuTylkoNaChwilę's Avatar
 
Reputacja: 1 JaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnieJaTuTylkoNaChwilę jest jak niezastąpione światło przewodnie
Stacja od razu przygniotła Sylwię swoim ogromem. Rondo ONZ było duże, jednak wielkość Centrum ją po prostu przygniotła. Zwykłe stacje typu "klatki" nie były zbyt wysokie, ani rozległe. Co prawda budowniczowie metra starali się zapewnić też jakieś wrażenia wizualne, jednak... Dupy nie urywało. Tutaj z kolei mogła dostrzec dwa piętra (!) zajmowane przez naprawdę bogatych obywateli metra, polityków, naukowców, właścicieli kompanii handlowych i najbardziej szanowanych stalkerów. Wszędzie widać było bogactwo i przepych. Pięknie namalowane obrazy wisiały sznurami na salach, ruchome schody stały dumnie nie nosząc na sobie żadnych znamion czasu. Wszystkie poręcze na piętrze lśniły czystością i nigdzie nie brakowało ani jednej z szyb. Monstrualna hala, wypełniona głośną, jak na noc, gwarą, tętniła życiem. To nie jakiś wygwizdów, gdzie światło świeciło się tylko i wyłącznie "w dzień".

Sylwia idąc nie zwracała za bardzo uwagi na postaci. Ot, ludzie jak ludzie, chodzący, załatwiający swoje, jakieś nie do końca jasne interesy. Nie widać jednak było śpiących teraz dzieci i dobrze odżywionych członków rodzin. Dookoła same niespokojne duchy. Już od wejścia na stację kilka par oczu chciwie wbiło się w plecy dziewczyny.

Sylwia w końcu dostrzegła coś, co mogło jej się przydać. Tablica ogłoszeń. Przylepione na niej była masa ogłoszeń ludzi zaginionych, jakiś szaleniec napisał ostrzeżenie przed przejściem przez stację "Ratusz". Sylwia uśmiechnęła się pod nosem. To tylko legenda, taka stacja nie istniała. Dalej było widać oferty wywozu gnoju, opiekowania się plantacjami grzybów, strażników karawan chcących się zatrudnić i ofert dla nich. Do tego ogłoszenia magów, wróżbitów, szarlatanów, znachorów i wszelkiej innej maści oszustów oferujących poznanie "Magy y ynnych sztuk tayemnych". Nawet jakiś człowiek ogłosił, że szuka chętnych na poszukiwanie kolejnej legendy - Metra-2. Do tego oferty handlowe, reklamy, ulotki restauracji, burdeli... Do wyboru, do koloru.

***

Dla trójki mężczyzn droga przebiegła inaczej. Niby przeszli tym samym posterunkiem, minęli jasno oświetlone skrzyżowanie i ruszyli wzdłuż podwójnego toru, który z jednej strony był zajęty przez jakieś drewniane konstrukcje. Koło nich chodziło kilku ludzi wyglądających na robotników oraz strażników. Ci jednak zajmowali się swoimi sprawami i nie zwrócili uwagi na, nie tak znowu niezwykłych, podróżnych.

W pewny momencie promień światła latarki przemknął przez niewielką dziurę w ścianie. Wnęka miała może pół metra wysokości na pół szerokości i jedno jest pewne - nie została stworzona przez człowieka. Dookoła leżało kilka mniejszych i większych kawałków gruzu. Obok dziury dało się zauważyć zamurowane drzwi. Kiedyś coś tam było, tylko zostało zabetonowane. Dlaczego? Tego nawet Cichy nie wiedział. Mogli spokojnie sprawdzić wnękę. Dopiero rano, gdy służby porządkowe dostrzegą ubytek, uzupełnią go.
 
JaTuTylkoNaChwilę jest offline  
Stary 24-05-2013, 21:15   #18
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Skrzydło delikatnie pukął Cichego w bark wskazując głową na wnękę obok zamurowanych drzwi. Może i nie była duża, ale, cholera, była.

- Co o tym myślisz? - szepnął cicho zastanawiając się nad udaniem się tam, latarką pokierował gdzie indziej, żeby robotnicy i strażnicy nie zauważyli wnęki. Tego tylko im brakowało.

- Ja ich zagadam, ty wbijaj się do środka... partnerze.

Cichy nic nie odpowiedział. Podszedł tylko do ściany tunelu i zaczął uważnie przyglądać się zamurowanemu wejściu. Tak, słyszał o podobnych rzeczach - o miejscach w metrze, które zostały dawno zapomniane, o stacjach i tunelach, których nie było na żadnych planach. Czy to było jedno z takich miejsc?

Skrzydło podszedł do robotników tak by patrząc na niego nie widzieli wnęki, ani Cichego.

- Co słychać koledzy? - zagadał ze swoim typowym uśmiechem

- Ten dzień mnie zabija, myślałem że ten upał mnie wykończy dzisiaj - mówił wyciągając butelkę wody i pociągając z niej łyk - Łyczka? - zapytał podając pierwszemu z boku.

Robotnicy popatrzyli na niego wyraźnie ździwieni. Jeden z nich otarł rękawem pomarańczowego kombinezonu czoło i westhnął głośno.

-Ano, gorąc dziś. Zero przeciągu w tunelach, aż dziwne. A acan czego chce? My tu uczciwie pracujem, bo co robić mamy.

- Pogadać, wędruje od dłuższego czasu i nogi mi w dupę włażą, a tej to już nie ma czego szukać na centrum. Ponoć jeden z korytarzy na Emirat bliski zawałowi, prawdę to mówią? - zapytał pociągając jeszcze łyk z butelki

-Ano, prawda panocku - powiedział robotnik wyciągajac rękę po butelkę. - Saletrzaki robią co mogą, boć to jedna z dobrych i zdatnych tras karawanowych, ale co poradzisz... Musiało coś tam na powierzchni rąbnąć i jakieś wstrząsy wtórne... E, nie znam się. Do szkoły już dawno nie chodzę, to i żem zapomniał. Z resztą mamy zmartwienia bliżej nas...

- Bliżej nas? Co się stało, chyba nie kolejny móżdźak co tam na pięterku siedzi coś znowu wysadził... - powiedział podając butelkę - …ostatnio myślałem że się sufit zawali jak coś tam mieszali. A o powierzchni nie ma co mówić... same problemy. Mi tu dobrze w metrze.

-A, acan... Boś Ty z góry niewiele pamiętasz, a? Widział Ty kiedy samochód jeżdżący na oczy, a? A ja tak... I teraz żal jakoś tak na duszy... W domu wódka, żytniówka, prosto z RNP leży. Wrócę, to chyba z chłopakami te smutki obleję. Idź acan, my tu jeszcze robote do skończenia mamy. Do szczęśliwego zobaczenia w innym życiu...
Starszy robotnik odwrócił się i ruszył w stronę konstrukcji. Młodsi jeszcze patrzyli na Skrzydło, ale czując na sobie wzrok starego też powoli zabierali się do swoich zajęć.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 25-05-2013, 22:18   #19
 
Dezete's Avatar
 
Reputacja: 1 Dezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znanyDezete nie jest za bardzo znany
Ta jednak nieco powolna rozmowa, przerywana westchnieniami do wspomnień robotnika, dała Cichemu kilka minut na zajrzenie do środka.

Cichy zrobił kolejny krok, potem jeszcze jeden. Wpatrywał się w otwór, jakby chciał przeniknąć wzrokiem jego bezkresną czerń. Jego zmysły były wyczulone. Wzrok, słuch, nawet węch. Podszedł do zamurowanych drzwi, przykucnął i niemal przystawił ucho do ściany. Słuchał, co ma mu do powiedzenia.

Zimny wiaterek, ledwo wyczuwalny po chwilach ruchu, przemknął po jego kostce wywołując nieprzyjemny dreszczyk. Zimno. Ciekawe dlaczego? Do tego ledwie wyczuwalne, nie to, co w otwartych tunelach. Wzrok też niewiele mówił. Cichy stał w pomieszczeniu jaśniejszym, niż te, w które patrzył. Nawet wieloletnie przyzwyczajenie oczu do mroku nie pomogło. Za to słuch... Istny majstersztyk. Spośród kakofonii dźwięków, niedostępnych dla innych ludzi, udało mu się wyłowić chrobot wielu małych, szybko biegających nóżek. Do tego jakieś skrzypienie i drapanie... Może usłyszałby więcej, ale rozmowa robotników i ogólna wrzawa ich pracy przeszkadzała w ocenie tego, co przeoczył.

„Szczury?” - pomyślał. „Nie, to chyba musi być coś innego.” Wyjął swój nóż i pochylił się w stronę otworu. Nie. Nie powinien tam wchodzić. Wsłuchiwał się jeszcze przez chwilę. Tak, to na pewno nie były szczury. Tylko co? Nigdy nie słyszał czegoś takiego. Chrobot, jakieś piski na skraju słyszalności, tarcie o siebie czegoś twardego... Nie miał pojęcia.

Skierował światło latarki w stronę wnęki i spojrzał w oświetlony teraz otwór. Zauważył sporo białawych nitek wiszących dookoła otworu. Teraz wszystko stało się jasne. Pająki. Tylko w dużej ilości i dużych rozmiarów. I pomyśleć, że pomylił je ze szczurami. Tak, musiały być naprawdę spore.

Cichy wyprostował się i cofnął o kilka kroków. Wiedział, że nie powinien tam iść - tam kończył się świat ludzi a zaczynał świat bestii. Tam też zaczynało się nieznane - to czego nikt wcześniej nie zbadał. „Co to jest?” - ta jedna myśl nie dawała mu spokoju i... i nie pozwalała się cofnąć. Tak, wiedział, że nie powinien, ale musiał to zrobić. Musiał tam wejść – musiał poznać, to co nieznane. To był jego zawód - jego powołanie.

Rozpiął kurtkę i z wewnętrznej kieszeni wyjął notes. Otworzył go, wyciągnął ołówek i zaczął notować. Na koniec większymi literami zapisał - „Pająki”. „Pająki” - powtórzył w myślach i potarł dłonią brodę. Wiedział jak się walczy z tym plugastwem. Kiedyś coś podobnego wylazło ze sztolni na Głuchowskiej. Mieli na to jeden sposób - ogień. A tu? Czy Centrum było na to przygotowane? Czy on był na to przygotowany?

Cichy zamknął notes i z powrotem włożył go do kieszeni. Miał już plan, teraz musiał go tylko zrealizować, a do tego potrzebował kilku rzeczy. Stanął przy ścianie i ostrożnie, niemal bezszelestnie, podszedł do miejsca gdzie pracowali robotnicy. Wychylił się nieco zza drewnianej konstrukcji i zaczął rozglądać się po tunelu. Szukał tego, co pomoże mu zrealizować jego plan.

Już po kilku minutach zauważył stertę gałęzi. Raczej nie służyły do budowy, czy co tam robotnicy robili z tą ścianą, ale pewnie potem zamierzali rozpalić ognisko i już nie iść na stację. Niestety w okolicy nie było widać niczego, czym możnaby okręcić taki kij. Żadnych szmat, czy makulatury... W metrze nic się nie marnuje. Świat bez jutra zmusza do wykorzystania wszystkiego, nawet tego, co w normalnym życiu od razu trafiłoby do kosza. Jednak na placu, prócz światła elektrycznego stało parę lamp naftowych. To było to, czego szukał. Podszedł bliżej i jeszcze raz rozejrzał się w około - musiał upewnić się, że nikt go nie zauważył. Przekręcił kurek - lampa zgasła. Delikatnie zdjął ją z gwoździa wbitego w gruby, drewniany pal. To samo zrobił z drugą lampą, która wisiała nieco dalej. Znów się rozejrzał i powoli zaczął iść z powrotem w stronę dziury.

Nagle potrącił nogą jakieś rzucone na sam środek torów blaszane wiadro. Nie zobaczył go po wpatrywaniu się w jasny płomień lamp i się po prostu stało.

-Hej, Zdzisiek! - krzyknął jeden z robotników nie odwracając się od ściany. - Nogi se nie połamałeś?

Rozległy się głośne wybuch śmiechu robotników, którzy jednak nie przerywali swej pracy. Cóż, Zdzisiek pewnie często wpada na przedmioty... Jednak zwędzić się udało...

Kiedy Cichy usłyszał brzęk przewracanego wiadra zamarł w bezruchu. Serce zaczęło bić mu mocniej, a oddech stawał się szybki i nerwowy. „To koniec.” - przeszło mu przez myśl. I wtedy usłyszał głos rozbawionego robotnika. Więc jeszcze nie wszystko było stracone. Dla niepoznaki Cichy burknął coś niezrozumiale pod nosem - coś co zabrzmiało bardziej jak przekleństwo, nie jak sensowna odpowiedź. Odczekał chwilę i znowu zaczął iść w stronę wyrwy. Po chwili był już na miejscu. Spojrzał jeszcze w stronę gdzie stał Skrzydło.
 

Ostatnio edytowane przez Dezete : 27-05-2013 o 20:09.
Dezete jest offline  
Stary 27-05-2013, 21:08   #20
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Skrzydło ruszył w kierunku tunelu mijając Cichego i kierując się w głębszy cień. Mijając Cichego a będąc ustawionym plecami do ferajny wskazał mu na butelkę i rzucił okiem na lampy. Przecież nie można pozwolić żeby nafta się marnowała, nie? Grunt to było być naturalnym.

Cichy kiwnął głową na znak, że rozumie. Powoli odkręcił pierwszą lampę i delikatnie zlał trochę nafty do butelki. To samo zrobił z drugą. Kiedy butelka była już do połowy pełna, skręcił lampy z powrotem.

- Pochodnie – wyszeptał.

Konrad skinął nieznacznie głową, a więc po to była mu potrzebna nafta. Potem zrobił parę dalszych kroków w ciemność chowając butelkę z naftą do plecaka. Jak już znalazła się w plecaku poza zasięgiem wzroku strażników, zaczął wracać do roboli. Trzeba było się targować o szmaty jakieś i badyle. Co jak co, ale lepiej nie przesadzać z pożyczaniem.

Kiedy Skrzydło poszedł rozmawiać z robotnikami, Cichy wziął lampy i ostrożnie odwiesił je na swoje miejsca – strażnicy nie mogli przecież zauważyć ich zniknięcia. Był uważny i skoncentrowany. Wiedział, że wtedy, za pierwszym razem, popełnił błąd – działał zbyt szybko, zbyt nerwowo. Taka pomyłka nie mogła się powtórzyć.

- Panowie.. - zagadał podchodząc z drugiej strony robotników - ..wybaczcie, ale wcześniej zapomniałem. Macie jakieś szmaty może? Długa historia no i kilka potrzebuje, znajdzie się coś?

Popatrzyli na niego zdziwieni nie przerywając jednak pracy.

-Te, no słuchaj - zaczął koleś podobny do tego, który śmiał się ze Zdziśka. - W sumie to szmat nie mamy, bo na chuj? Trochę tektury na rozpałkę, ale to wszystko... Szmata jest tylko do mycia wiader po robocie. Niby może wziąć, skoro Ci się tak pali, ale... No, nic za darmo. Gołą ręką myć tego nie będę.

- Panie, no oczywiście, że nie za darmo, ale wtedy moje dobre serce to i jakiś kijek lub parę, czy sznurek by też potrzebowało, a i wspomni mnie pan dobrze. Wszak odwdzięczyć się człowiek umi. No, i dobrześ pan powiedział, jak w dym pali mi się jeno.

-E, no acan, co Ty za handele uprawiasz? - zapytał szef roboty. - My uczciwi ludzie, na takie ciemne machlojki nabierać się nie będziem. Mów acan jasno o co waści chodzi, a nie owijasz jak murzyn w bawełnę.

Rozejrzał się kątem w lewo, to prawo po okolicy zapoznając się z zawartości podłogi.

- Ja uczciwy człowiek pany, jeno w potrzebie, a i grzybka dobrego, smacznego mam trochę i z chęcią oddam, te kijachów parę, to szmaty kawałem i tekturki jakiejś. No bo w sumie grzybek dobry jest. - powiedział wyjmując porcję grzybów owiniętą w przeźroczystą folię śniadaniową.

- Zobaczcie, jaki poczciwy grzybek, świerzy pachnący z plantacji rwany.

Robotnik wziął porcję żarcia i uśmiechnął się z powątpiewaniem.

-Nie, to nie przejdzie acan. Jedzenie zawsze dobre, ale to za mało. Wie acan... Po drewno na górę trzeba chodzić, a grzyb rośnie wszędzie...

- Panie, pan się grzybkowi przyjrzy, to boczniaczek podgrudkowy ten co go na Świętokrzyskiej uprawiają a w samiusieńkim pięterku się zajadają. Widzi pan te blaszki? Ja wiem, i znam dobrze, słodziutki jest, bo stamtąd pochodzę, tylko zrobić trzeba wiedzieć jak, ale to nic trudnego i powiedzieć mogę.

Robotnik westchnął.

-Żeby to wódeczka była... A tak, nawet tego nie wypędzisz. No nic, bierz pan szmatę i kijaszka. Potem krzyż na drogę.

Robotnicy pomału wrócili do pracy, choć jeden z nich uważnie przyglądał sie dalej Skrzydle.

Co jak co, czasami trzeba się wygłupić, żeby dostać co się chce. Chwycił grubszego kijaszka zdatnego w sam raz na pochodnię, oraz szmatę którą wyrżmnął. Nie ma to jak zabrudzona ściera, leżąca obok mokrej kałuży wątpliwego pochodzenia wody. Jak by tak nie patrzeć w sam raz wyglądała na jakiś stary rękaw czegoś co mogło być kiedyś bluzą, czy koszulą. Pan Tuneli raczył wiedzieć. Potem ruszył w kierunku ciemnego tunelu skąd przyszedł. Zasłona dymna z handlu powinna dać dość czasu i okazji Cichemu na odwieszenie lamp i zniknięcie w cieniu.

Kiedy lampy były już na swoich miejscach, Cichy ostrożnie przekradł się z powrotem do wyrwy. Stanął przy ścianie niedaleko otworu i czekał na Skrzydło.

Nie zwlekając, Skrzydło podał solidny kawał drewna i szmatę Cichemu. Chciał mieć to z głowy, i chciał sprawdzić co jest po drugiej stronie już nieistniejących drzwi.

Ten wziął od Skrzydła drewno i szmaty. Zręcznym ruchem owinął łachmanami kij tworząc coś, co przypominało pochodnię.

- Nafta - wyszeptał wyciągając rękę.

- Tst.. - cicho syknął Konrad podając naftę, wiedział że o czymś zapomniał... ale że nafty? Czy to wina zmęczenia, czy braku paliwa we krwi nie wiedział. Jak można było zapomnieć podać naftę?

Cichy wziął butelkę i skropił naftą szmaty - pochodnia była gotowa. Potem rozpiął jeszcze kurtkę i z kieszeni marynarki wyciągnął niewielki przedmiot. To była gazowa zapalniczka - jeden z największych skarbów Cichego. Spojrzał na Skrzydło i kiwnął głową na znak, że jest gotowy. Nie czekał jednak na odpowiedź. Położył się na zimnej ziemi i ostrożnie wczołgał się do środka. Gdy znalazł się po drugiej stronie, wstał i przyklęknął pod ścianą. Poczekał chwilę na Skrzydło, po czym zapalił pochodnię. Płonień buchnął, rozpraszając otaczającą ich ze wszystkich stron ciemność.

Jak tylko szmata została nasączona naftą szybko zakręcił butlę i schował ją do plecaka. Nie zwlekał. Trzymając maczetę pod ręką ruszył za Cichym.
 
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172