Dziękuje za dedykację
Esco i oczywiście komentuję.
Z tego co wyczytałem w podręczniku (!) to Nosferatu przemieniają głównie takich 'najgorszych' żuli/wykolejeńców/etc. Nigdzie nie napisałem ,że Ojciec nie obserwował Dimitriego już wcześniej. Być może to że przetrwał na ulicy tyle czasu od 'najmłodszych' lat życia' było dość imponujące/urzekające na swój sposób.
Cóż, z pewnością miał większą wolę przeżycia niż żołnierz który o ironio wsławił się nią, dostając kulkę w banie na samym początku bitwy? Twój bohater obudził się bezradny pośród trupów i jedyne co go uratowało to jałmużna jakiegoś zestrachanego Tzimisce w postaci krwi rozprutego ghula... Który to jeszcze podstawił krew pod same usta! Wersja dla leniwych. Nie dał nawet szansy żeby denat trochę powalczył i się chociaż lekko poruszył/podpełzł.
Cytat:
a silniejsza niż wszystko chęć przetrwania, determinacja i wewnętrzna siła, która pomimo straszliwych ran, jakie odniosłem nie pozwoliła mi poddać się, była niewątpliwie czynnikiem, który zadecydował o wyborze.
|
Skoro nie zginąłeś to ten strzał w głowę nie był aż taki 'straszliwy', ino usypiający. 'Straszliwe' to było by urwanie nogi albo dwóch.
Jeśli już dyskutujemy o powodach przemiany, przynajmniej na mój gust, Twój nie jest zbytnio przekonujący. Szczególnie jeśli chodzi o Tzimisce. Chyba ze imponowały mu wyczyny łóżkowe bohatera. Może historia miałaby bardziej survivalowy wydźwięk jakby przynajmniej powalczył do połowy czasu bitwy? Zabił kilku wrogów i padł na ich ciała a nie pod... No chyba ,że nieprzytomne spoczywanie na polu bitwy przez cały jej przebieg także nazywamy męstwem. Jeśli tak to ok.
Co do reszty koncepcji. Napisana zgrabnym językiem, dobrze wpleciona w realia historyczne, ciekawa lokalizacja postaci etc. U tego Meksykanina szczególnie spodobał mi się brak ideałów i oschły światopogląd.
Pozdrawiam.