Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2013, 22:11   #186
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Przerwało im dyszenie.
Varjo stał z wywieszonym językiem i wpatrywał się w nich pełnym rozbawienia wzrokiem. Paszczę miał otwartą w doskonałej parodii uśmiechu.
Chris spojrzał na niego z mieszaniną wyrzutu i, równocześnie, wdzięczności.
Samkha, którą zalała niespodziewanie fala gorąca, ukryła twarz, wtulając się w pierś Chrisa. Przez chwilę trwała tak, obejmując go ramionami. Po chwili uniosła głowę. W jej oczach igrały wesołe ogniki.
- Cały czas podglądał nas, drań jeden - roześmiała się cichutko. - Ciekawe czy jeszcze ktoś nas widział...
Pewnie Loki, pomyślał Chris. Ten zawsze wyrośnie tam, gdzie go nie posiali.
Rozejrzał się dokoła z udawaną uwagą.
- Chyba nikt więcej - powiedział z uśmiechem. - Nawet nasze wierzchowce mają co innego do roboty. A on? Niech sobie patrzy...
Obrócił się z powrotem w stronę Samkhy i spojrzał w jej oczy.
- Przeszkadza ci? - spytał cicho.
- Wcale. Jest żonaty. Wie w czym rzecz - odpowiedziała, uśmiechając się się do niego.
Pewnie się zastanawia, czemu tyle czasu tracimy na jakieś głupoty, pomyślał Chris. On akurat nie uważał tego za stratę czasu
Ponownie przytulił dziewczynę i pocałował.

Tym razem oderwali się od siebie dopiero, gdy stracili oddech.
- Co my najlepszego zrobiliśmy!? - Poważne z założenia pytanie Samkhy brzmiało szczerym rozbawieniem.
- Coś, co z chęcią bym powtórzył, i to niejeden raz - odparł Chris.
- Trudno by mi było odmówić ci tego - szepnęła spuszczając wzrok.
- Nie oddam cię nikomu - powiedział. - Ale teraz lepiej się połóż, zanim stracę do końca głowę.
Mimo przedstawionej właśnie propozycji nie wypuszczał jej z ramion. I nie wyglądało na to, by choćby się do tego przymierzał.
- Masz jeszcze trochę czasu na sen - zaproponowała wciąż w niego wtulona.
Pokręcił lekko głową.
- Myśli o tobie nie pozwoliłyby mi zasnąć - odparł.
Wiadro lodowatej wody bardziej by mu się zdało, niż przewracanie się z boku na bok.
- Gdybym, według prawa, nie była wciąż żoną innego, to ja nie pozwoliłabym ci zasnąć - szepnęła mu cichutko do ucha.
Cholerne obyczaje, pomyślał
- Nie mów mi tak, bo jeszcze chwila i je złamię - zagroził porywając ją na ręce. Okręcił ją dokoła niczym w tańcu. Przywarła do niego jeszcze mocniej, kurczowo się go trzymając. Pisnęła krótko, sprawiając, że Varjo zerwał się na nogi prychając niespokojnie.
- Zaczekasz, prawda? - zapytała, znów patrząc Chrisowi w oczy.
- Zaczekam. Nie tknę cię, nawet gdy będziesz leżeć u mego boku i będziemy się nawzajem ogrzewać w zimne górskie noce - zapewnił.
Nie była pewna czy jego słowa bardziej ją radowały, czy też zasmucały. Może jednak nie podobała mu się aż tak?
- Ale z przyjemnością umyję ci plecy, przy najbliższym wieczornym postoju - dodał.
- Nie chciałabym wystawiać na próbę twojego opanowania - oznajmiła z figlarnym uśmiechem.
- Masz na myśli wspólne łoże, czy wspólną kąpiel? - spytał.
- Każda z tych sytuacji wydaje się dość trudna, kiedy mężczyzna i kobieta są z sobą sam na sam. Nie wiem na ile odporni są zwykle Utlandsk na wdzięki niewieście. Znałam zaledwie trzech. - Zamilkła na chwilę. - Teraz mam tylko ciebie. Zależy mi, by mój ojciec i bracia byli ci życzliwi - powiedziała tym razem całkiem poważnie.
- Byliśmy już sami w różnych sytuacjach - odparł - a na twoim honorze zależy mi równie mocno, jak na moim. I też bym pragnął, by twój ród był mi przychylny. Pragnę twego ciała, nie ukrywam, ale na twoim szczęściu bardziej mi zależy.
- Byliśmy sami, ale nie byłam wtedy świadoma, jak bardzo cię kocham, Chris - odpowiedziała. - Tobie ufam całym sercem, bo wiem, że jesteś człowiekiem honoru. Problem w tym, że przestaję ufać sobie.
To z jednej strony była dobra wiadomość. Wizja tulącej się do niego nagiej Samkhy zapierała dech, ale z drugiej... Ech! Zanosiło się na ograniczenie paru niewielkich przyjemności, pozwalających na umilenie sobie oczekiwania na dzień, kiedy Samkha będzie jego. Cała jego i tylko jego.
- Moje serce należy do ciebie, w całości - powiedział Chris. - I będę na ciebie cierpliwie czekać.
- Będzie nam łatwiej dotrzymać słowa, jeśli już mnie puścisz - zamruczała z przekąsem.
- Mówisz? - spytał, jakby dopiero w tej chwili spostrzegł, że stale trzyma ją w ramionach. - Ale skoro nalegasz...
Opuścił ręce. Uprzejmie raczył nie zwrócić jej uwagi, że nie tylko on trzymał ją...
Poprawiła koszulę wygładzając ją na sobie.
- To ja już... pójdę się położyć - stwierdziła. - Tylko nie daj mi spać zbyt długo.
- Dobranoc, kochanie. Śpij spokojnie. Obudzimy cię skoro świt. - Spojrzał na wilka. - Nie pozwolimy ci się wylegiwać. Nie ma tak dobrze. - Uśmiechnął się do niej.
- Spokojnej nocy, Chris - odpowiedziała. - Czuwaj nad nim Varjo. Rano cię z tego rozliczę, rozbójniku.
Varjo udał, że bardzo się przejął ewentualną reprymendą. Położył łeb na łapach i pokornie spojrzał na dziewczynę.

Chris dorzucił parę drewek do ognia, równocześnie patrząc, jak Samkha kładzie się i zawija w koc. Jeszcze przez kilka minut kręciła się pod nim, lecz po chwili już spała.
- I jak tu zrozumiesz kobiety? - zagadnął do Varjo. - One naprawdę jakoś inaczej myślą i czują, nie uważasz?
Wilk spojrzał na niego, całkiem jakby zrozumiał pytanie, a potem rozdziawił paszczę w szerokim ziewnięciu. Najwyraźniej on ze zrozumieniem kobiet nie miał kłopotów.

Nocka ciągnęła się Chrisowi niemiłosiernie.
Normalnie dzięki obecności Varjo położyłby się na chwilkę, ale co przymykał powieki pojawiała się przed jego oczami kolejna wizja z Samkhą w roli głównej. A miał co wspominać... Samkha w łaźni, Samkha naga w jeziorze... I tamten sen z Samkhą...
Już lepiej było pospacerować wokół obozu. Albo przejść się nad strumyk. Zimna woda czasami bywała skutecznym remedium na niektóre... potrzeby ciała czy ducha.

Ledwo słońce zaczęło nieśmiało wychylać się zza horyzontu Chris rozpalił mocniej ogień, wstawił wodę w kociołku i wyciągnął zapasy. Dobrze jest zaczynać dzień od śniadania.

Zapach parzonych ziół dotarł do śpiącej dziewczyny. Samkha uchyliła powieki i przeciągnęła się uroczo, skutecznie przyciągając wzrok Chrisa. Uśmiechnęła się do niego troszkę jeszcze sennie.
- Dzień dobry, kochanie. - Chris podszedł do dziewczyny i przyklęknął przy niej. - Śniadanko do łóżka? - spytał.
Usiadła na posłaniu.
- Zrobiłeś już śniadanie?
- Wcześnie wstałem - uśmiechnął się. - A więc?
- Wstyd mi. To obowiązek kobiety - mruknęła zbita z tropu.
- Nie słyszałaś o równouprawnieniu? - zdumiał się Chris.
- Słucham? - zdziwiła się.
- W moim świecie mężczyźni i kobiety mają takie same prawa i z reguły dzielą się obowiązkami. W kuchni również. Poza tym, to czysta przyjemność zrobić coś dla ukochanej kobiety.
Przysunęła się bliżej obdarzając go niespodziewanym całusem.
Natychmiast skorzystał z okazji by się zrewanżować.
- To co z tym śniadaniem do łóżka? - zapytała po chwili.
- Siedź grzecznie i się nie ruszaj, to zaraz dostaniesz - obiecał.
Po chwili przed Samkhą znalazł się kubek z parującym naparem, pajda chleba na płóciennej serwecie, ser i kawałek peklowanej szynki.
- Smacznego, moja księżniczko - powiedział.

Gdy tylko skończyli śniadanie zasypali ognisko, spakowali się i ruszyli w dalszą drogę.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline