Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 17:34   #11
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
...

Nie minęło wiele czasu od wypłynięcia barki, a Vilis przechadzając się w towarzystwie swojego ochroniarza napotkała elfa, zapewne maga który miał pomóc w wyciągnięciu meduzy. Nie wyglądał na maga, jednak był to jedyny elf na barce, zapewne więc o niego chodziło... Łowczyni nieświadomie podjęła te same działania, których użyła wcześniej wobec elfa. Tym razem jednak uważna obserwacja pozwoliła Vilis i Siegfrydowi dostrzec, że cienie znajdujące sie w pobliżu elfa jakby płynęły do maga, gromadząc się wokół niego. Oczywiście łowczyni poprosiła o dokumenty, zdziwiona nieco naiwnością elfa który nie zażądał jej papierów. Mogła być przecież kimkolwiek... Dopiero jego słowa wypowiedziane, gdy odbierał i chował własne papiery wprawiły ją w lekkie osłupienie.
- Mam nadzieję, że to wystarczy pani Sophio. - odrzekł z uśmiechem, przy czym uśmiech ten zdawał sie wprost mówic, że wie o czymś, o czym ona nie wie...

“Cholerna magia, cholerne elfy, cholerne statki i cholerne ośmiornice.” - przemknęło przez głowe łowczyni. Vilis czuła coraz większą wściekłość. Wyszczerzyła zaciśnięte ze złości zęby.
- Wolę gdy mówi się do mnie Vilis. Tamto imię można uznać za...nieaktualne. Po wstąpieniu w szeregi łowców stajemy się żołnierzami w służbie Sigmara, a to kim byliśmy wcześniej przestaje mnieć znaczenie. - starała się mówić powoli i spokojnie, patrząc wprost w oczy elfa.

Lilawander przyglądając się łowczyni, skłonił lekko głową odrzekając tylo
- Dobrze, uszanuję pani wolę. Wyraz jego uważnie obserwującego spojrzenia mówił jednak, iż być może wyciagnął z wypowiedzi Vilis, więcej niż ta mogłaby sobie życzyć.

Dziewczyna zamknęła oczy i opuściła na chwilę głowę, a gdy ponownie ją podniosła jej wzrok, a także ton głosu były spokojne i opanowane
- Będę zobowiązana. Nie potrzeba nam...dodatkowych komplikacji podczas wykonywania zadania. Przeszłość może czasami wprowadzać niepotrzebne elementy zamieszania, ale zapewne wiesz o tym doskonale - zmrużyła różnokolorowe ślepia, nie mówiąc już nic więcej.

Elf wzruszył jedynie ramionami milcząc. Na koniec zabrzmiały jednak słowa o wytłumaczeniu spraw związanych z rytuałem na miejscu, ja równiez o przypuszczalnej potrzebie ich zapisania. Gydyby był jakiś świadek pamiętający obie rozmowy stoczone pomiędzy elefm a łowczynią, w mig pojąłby o co mu chodzi...

- Zróbmy to od ręki - Vilis kiwnęła elfowi głową. Przyzwyczajona do spisywania wszystkiego w formie raportów nie widziała w tym niezwykłego - Chyba że masz zamiar być zbyt zajętym na rozmowę, jest tu tyle do roboty. Gapienie się na wodę dla przykładu - uśmiechnęła się lekko, przybierając przyjacielski wyraz twarzy. Prawie jej wyszło.

- Nie w tym rzecz. - odrzekł elf starając sie odwzajemnić “przyjacielski” uśmiech, widac jednak było, że w głosie przebijała nuta irytacji psująca jego starania - Z tego co mi wyjaśniono, obecność łowcy ma byc możliwie długo utrzymywana w tajemnicy, zapewne na skutek … - elf zawiesił głos, uwaznie dobierając słowa - sytuacji w wiosce, jaką pozostawił twój poprzednik. Uznałem, że lepiej będzie, gdy wmieszani w tłum poczynicie notatki na temat niezbędnych składników, niż gdybyś miała zawczasu nimi dysponować, To mogłoby wyglądać podejrzanie. - Po chwili dodał - Zresztą nie lubię sie powtarzać. - ostatnie zdanie zabrzmiało jakos dziwnie, nie zwyczajnie, jak gdby z powtarzaniem się ten elf miał jakieś wyjątkową sytuację...

Łowczyni machnęła ręką, widząc że elf wyraźnie próbuje być taktowny
- Daj spokój Lilawander, nie czaj się jak dziewica przed pierwszym rżnięciem tylko mów wprost. Matthias burdel za sobą pozostawił, stąd potrzeba działania incognito. - pasknęła kręcąc głową - Pamiętam o tym i jeżeli myślisz że wparuję do wioski z kapeluszem na łbie, wymachując bronią i wrzeszcząc od progu kim jesteś to mogę cię uspokoić. Wiem na czym polega moje zadanie i jakie ograniczenia na mnie nałożono. Wolałabym chociaż w przyblizeniu wiedzieć za czym mam latać, potem zawsze mogę udawać że notuję to pierwszy raz.

Elf wyglądał na zmieszanego, widac biły się w nim rózne uczucia. Łowczyni musiała poczekać dobrą chwile nim wydusił z siebie pierwsze słowa. Jego twarz nie zdradzała tym razem niczego, choć po dłuższej obserwacji można było uchwycić przyjazne tony - zwłaszcza w jego głosie.

- Tak więc Vilis, oprócz wody z jeziora w którym żyje stwór, będą potrzebne serca istot zamieszkujących bagna. - uważnie przyglądał się łowczyni i jej reakcji*

Jak gdyby nigdy nic wyciągnęła czystą kartę i przybory do pisania. Opierając pergamin o zgięte kolano zaczęła robić notatki.
- Ile tych serc i jaki rodzaj istot jest do tego potrzebny? Wystarczą zwykłe, głupie żaby czy coś innego? Nie wiem, coś od rozmiarów człowieka czy większe? - spytała przerywając na chwilę pisanie.

- Chmm - zastanowił się na moment - Nie rozważaliśmy żabich serc w rytualne, być może wiadro takich serduszek mogłoby zastapić jedno istoty wiekszej. Nie mam pewności, nie powinno zaszkodzić, bedzie trzeba zaangażować wiesniaków w łapywanie żab... - ciężko było stwierdzić czy mówi do Vilis czy sam do siebie.
- Generalnie jednak chodzi o istoty większe, najlepiej humanoidalne, nadzadzą się też większe ssaki.

- Mhmmm..łosie czy inne pokraki - - wcięła się cicho w elfi monolog, skrobiąc intensywnie po papierze.

- Tak - przytaknął dodatkowo głową - Jednak z tego co słyszałem wioska dotknięta jest klątwą i zdobycie zwierząt, być może nawet żab, może być tam problemem.

- Rozumiem, nie może być za prosto - zaśmiała się cicho pod nosem, odrywając na chwilę wzrok od zapisków i spoglądając uważnie na elfa - Mówisz istoty humanoidalne żyjące na bagnach, gdzie z powodu klątwy może być trudno o żywą zwierzynę. Jak w takim razie zadziałałyby ludzkie serca? I nim poczęstujesz mnie jedną ze strzał które nosisz w kołczanie na plecach daj mi dokończyć. O martwe serca mi chodzi, trupie jeśli wolisz tą nazwę. W ostateczności można po cichu rozkopać kilka grobów i wyciąć co świeższe organy. Tak, tak wiem, świętokradztwo i tak dalej, ale mówię w ostateczności. Priorytetem jest wykonanie zleconego nam zadania, a nie patrzenie co jest gorszące i śmierdzi padliną na milę. Cmentarz tam jakiś muszą mieć, a że na bagnach całe życie mieszkają więc chyba mozna wieśniaków podciagnąć pod istoty bagienne.

Elf uśmiechnął sie tajemniczo. Zapewne już wczesniej rozważał skorzystanie z ludzkich serc, zapewne nie chciał jednak by ta kwestia wyszła od niego. Rodziłoby to oczywiste podejrzenia, zwłaszcza w oczach łowcy. Nie sposób było jednak dostrzec jak daleko szły jego rozważania... Gdy łowczyni wspominała o użyciu serc, uważnie spojrzał na Siegfieda próbując dostrzec jego reakcję na jej słowa. Gdy skończyła stwierdził bez śladu emocji.

- Ludzkie serca podziałałyby wyśmienicie - stwierdził bez ogródek elf , - Nie powinny być jednak starsze niż kilkudniowe, inaczej nie będzie z nich żadnego pożytku. Potrzebne są przynajmniej trzy świeże serca, jednak większa ich ilość przedłuży i wzmocni działanie rytuału. Ciężko przewidzieć na jak długo uda sie wyciągnąć ośmiornice z wody, jednak możemy byc pewni, że gdy rytuał się skończy, lub jeśli stwór przełamie czar, ucieknie z powrotem w głębiny. Do tego czasu albo ubijemy potwora, albo nasza wyprawa zakończy sie niepowodzeniem. - odrzekł spokojnie.

- A nie można kurwiego syna uśpić czy sparaliżować gdy już znajdzie się na brzegu? - zamyśliła się, wyraźnie starając się sobie coś przypomnieć. Milczała dłuższą chwilę, bębniąc palcami o kolano by w końcu strzelić palcami w olśnieniu - Kiedyś...dawno temu widziałam podobną sztuczkę. Mag jednym głupim pacnięciem dłonią w łydkę obalił trolla, usypiając bydlaka i jak gdyby nigdy nic, podrzynając mu mieczem gardło. Nie spieszył się przy tym zbytnio, znaczy z zabijaniem go. Bestia chrapała jak niemowlę, całkowicie bezbronna i zdana na jego łaskę. Co prawda mag ten należał do innego kolegium niż ty, ale może też potrafiłbyś coś takiego zrobić?

- Bedę raczej skupiony na podtrzymywaniu działania rytuału, poza tym nie wiem jak skończyłoby sie dodatkowe działanie wiatrów magii na utrzymywany rytuał, mogłyby go na ten przykład zakłucić. Odprawienie rytuału jest bardziej skomplikowane od rzucenia zaklecia i wymaga uwzględnienia wielu zmiennych, z których składniki stanowią istotną, choć nie najwazniejsza część. Nie chcielibysmy, aby rzucone zaklęcie wywołało jakąś manifestację chaosu, prawda? - ostatnie pytanie należało wyraźnie do kategorii retorycznych.

- Bez nerwów chłopie - wzruszyła ramionami - Ty tu jesteś od machania paluchami i recytowania pod nosem niezrozumiałych formułek. Spytałam z ciekawości. Dobrze mieć jakiś plan awaryjny na wypadek niepowodzenia planu pierwotnego, to podnosi efektywność i zmniejsza ryzyko porażki.

Elf przytaknął, nie dodając jednak nic więcej. Jeśli miał jakiś plan awaryjny to trzymał go dla siebie - a przynajmniej nie dał po sobie poznać , że go ma...

- Co oprócz wody z bajora i serc będzie potrzebne? - nie zwracając uwagi na elfie milczenie ponownie skupiła się na notowaniu.

- Resztę składników mam ze sobą - elf odrzekł krótko nie wchodząc w szczegóły.

Łowczyni poczekała chwilę aż atrament wyschnie po czym delikatnie złożyła papier na pół i schowała do kieszeni z glejtem. Przybory do pisania ponownie wylądowały w torbie. Już miała odejść bez słowa, ale obróciła nagle głowę i unosząc brew spytała:
- Powiedz, często cię wypuszczają na takie zadania? Nazwij to...kobiecą ciekawością, zapomnij na chwilę kim jestem. Nie zbieram o tobie informacji w celu sporządzenia donosu czy innego ścierwa. Czysta ciekawość. - “A to że takie ścierwo pewnie będę musiała naskrobać to już inna sprawa”, dodała w myślach.

- Jako elf uczony w mych rodzinnych stronach nie musze być nawet w kolegium - odrzekł spokojnie Lilawander - Kwestia wypuszczania jest więc w moim przypadku rozwiązana zupełnie inaczej niż u standardowych magów. Powiedzmy, że stosunki łączące mnie z kolegium opierają się bardziej na owocnej współpracy niż przymusie.

- Dawno temu opuściłeś rodzinne strony? Imperium musi ci się wydawać barbarzyńskie, z tą swoją sztandarową niechęcią do nieludzi - “Którą sama też podzielam, uszatku”, uśmiechnęła się jakby do elfa, lecz bardziej do swoim myśli.

- W porównaniu z Ulthuan wszystko inne wydaje się być barbarzyńskie. - Elf uśmiechnął się, a poczucie wyższości niemal od niego biło. - Z naszej perspektywy wciąż jeszcze raczkujecie jako cywilizacja, chociażby musząc wspomagać się zakonem, który reprezentujesz w zwalczaniu tak zwanych herezji i w pilnowaniu magów. Jeśli jednak chodzi o wasz stosunek do innych ras, w tym jestesmy zapewne do siebie podobni. Nie spotkałoby cie cieplejsze przyjęcie ze strony elfów gdybyś podróżowała po naszej krainie...

Po chwili sam zadał pytanie - Podoba ci się twoja praca?

- Na szczęście szybko się rozmnażamy, więc nawet pomijając masowe wyrzynanie się w obrębie naszego rodzaju mamy duże szanse na w miarę sprawne nadrobienie zaległości w wiedzy, kulturze i obyciu. Trzeba być optymistą - zarechotała wesoło opierając się o bakburtę - A czy praca mi się podoba? Lepsza niż sprzedawanie się za pieniądze w jakimś podrzędnym szynku. Lepiej płacą i mimo wszystko, szansa złapania jakiejś paskudnej choroby jest mniejsza. Gardło poderżnąć ci mogą w każdym miejscu i o każdym czasie. Statusem społecznym czy pełnioną funkcją możesz się podetrzeć, jeżeli nie zachowasz odpowiedniej ostrożności i trzeźwości umysłu.

Elf skinął głową. - Powróce do swojej kajuty, wbrew pozorom , magowie zawsze mają co robić, niezależnie od tego gdzie sie znajdują. - uśmiechnął się na pożegnanie, uznając rozmowę za skończoną. Nie umknęło uwadze Vilis, że nie prosił o przyzwolenie, jak zapewne wielu ludzkich magów zapewne by zrobiło. A może to tylko jej ambicja dyktowała jej inne warunki spotkań z magami? Przecież Matthias uprzedzał ją, iż magowie nie darzą się z łowcami przyjaznymi stosunkami. Zbyt wiele krwi zostało przelanej ze strony jednych i drugich, a status magów wcale nie kazał im płaszczyć się przed łowcami... Z drugiej strony irytowął ją ten fakt, iż elf którego życie zależało od jej woli, jakby niezbyt zdawał sobie z tego sprawę...

Chędożone elfy zawsze przyprawiały ją o bół głowy. Dumne, wyniosłe jakby kij połknęły i miały problemy z wypróżnieniem. W myślach zanotowała żeby po wykonaniu zadania raz jeszcze rozmówić się z magiem. Na spokojnie, w atmosferze przyjaźni i tolerancji obić nieludziowi pysk, uprzednio łamiąc palce i wybijając zęby...tak profilaktycznie, coby czarować nie mógł. Pocieszenie stanowił dla łowczyni fakt, że nieczęsto spotykano w Imperium te gładkolice chwasty. Zamknęła oczy i odchylając twarz do słońca z całych sił starała się nie zakląć. Miała pecha, zresztą jak zawsze, że magiem z którym przyszło jej współpracować musiał być akurat ktoś taki jak Lilawander.

Elf po kilku metrach odwrócił sie spoglądając na łowczynię i jej towarzysza. Uśmiechnął się raz jeszcze po czym poszedł dalej. Zazwyczaj ludzie pozwalali sobie na upust prawdziwych emocji, po odejściu rozmówcy. Łowczyni jednak zdążyła w porę ukryć swe emocje.

Siegfried milczał. Nie musiał się odzywać ani przedstawiać. Przynajmniej tak uważał. Wzruszył tylko ramionami gdy elf sobie poszedł. Póki elf służył “sprawie” był przydatny, jeśli jego przydatność się skończy być może jego żywot również. Magia, nienawidził jej a elfy...cóż...czasem były przydatne. Na razie Biczownik postanowił obserwować i milczeć.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline