Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 20:17   #99
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Gaz? Chcieli użyć gazu? Różowego? Ink poczuł się zniesmaczony. To było zwyczajnie ohydne. Musiał się skupić i zmienić stan skupienia materii. Gaz lubił zajmować całą dostępną powierzchnię, gdyby zmielić jego cząsteczki, stałby się znacznie mniejszy i niegroźny.
Nie było to specjalnie trudne, już po chwili dookoła padał różowy śnieg. Gdy Alice skrzywiła się i zwróciła do niego by wyrazić swój zachwyt tą zasadniczą zmianą, Ink poczuł jakby uderzyła go rozpędzona ściana. Czysta siła, w zupełnie innym wymiarze niż te tradycyjne, które Ink poznał i potrafił kontrolować, pchnęła go do tyłu, tak że poszybował przez różowy śnieg, niczym ogromna śnieżka.
Zapomniał o wrogach z krwi i kości. Wciąż leżąc posłał dużą część naelektryzowanych igieł w stronę, z której nadszedł cios, trochę na oślep, ale rozstawił pociski szeroko.
Ponownie poczuł tę dziwną, żywą moc, gdy jego igły wróciły, lecąc bez składu i ładu w jego stronę. Tuż przy schodach, których zniknął Mauser, zobaczył postać, wyłaniającą się z niewidzialności. Specjalny dyszał z wysiłkiem.
Wraz z igłami, w stronę Inka poleciały kule - drugi Specjalny strzelał bardziej tradycyjnymi pociskami, osłaniając siebie, przyjaciela i broniąc dostępu do schodów. Alice wzniosła wokół siebie i Inka pole siłowe, chroniąc ich przed gradem kul, które eksplodowały jak fajerwerki. Wyglądała na zmęczoną, a jej ochronna kopuła malała z każdą sekundą.
Działając szybko i sprawnie, Ink spróbował odwróconej polaryzacji, by pociski żołnierzyków, poleciał spowrotem w ich stronę. Jeśli by się nie udało, nie należałoby kłaść się i czekać na śmierć, acz skorzystać z telekinezy, by karabiny wyleciały im z dłoni, obróciły się w drugą stronę i...
Nie poszło zupełnie po jego myśli. Pociski, poddane dwóm sprzecznym i zupełnie rozbieżnym siłom eksplodowały gradem tycich odłamków. Pole siłowe Alice padło i przepuściło wiele z nich. Jakimś cudem, a może ostatnim wysiłkiem dziewczyny żaden nie trafił Inka. Niebieska jęknęła, a na jej ubraniu zaczęły się pojawiać plamki krwi.
Ink jednak był zajęty powstrzymaniem ataku. Gdy Karabiny zaczęły odmawiać Specjalnym posłuszeństwa, postać, która posługiwała się siłą umysłu, błyskawicznie przejęła inicjatywę, nie czekając na efekt ataku, zastrzeliła towarzysza i zgięła broń, jak kartkę papieru. Wróg opadł z wysiłku na jedno kolano i dyszał ciężko. Zrzucił hełm, pokazując twarz i łysą głowę pokrytą straszliwymi bliznami.
Nie dość więc, że był skurwysynem, który śmiał ranić Alice, to był okrutnie szpetny. Taka kombinacja po prostu prosiła się o marny, przykry koniec.
Przyłożył rękę do ściany, tam gdzie stał specjalny, spróbował zmienić jej kształt na coś miażdżącego. Spłaszczenie bolało chyba bardziej niż przekłucie. W drugiej łapie szybko formował i posyłał w stronę łysola kolejne, elektryczne pociski.
Na ułamek sekundy przed atakiem w oczach Specjalnego pojawił się strach. Zdążył uskoczyć, choć atak ścianą z flanki wybił mu chyba bark. Ostatkami sił blokując niektóre pociski Inka zaczął wycofywać się na schody.
Skoro agent był bliski końca to i Ink mógł się wysilić, by szybciej to skończyć. Zacisnął nieco palce dłoni, w skupieniu i spróbował wywołać eksplozje w powietrzu wokół łysola, wykorzystując głównie cząsteczki wodoru.
Specjalny spróbował się zasłonić, wybuch go nie zabił, ale pozbawił resztki sił. Ink widział jak mężczyzna pada na kolana i unosi jeszcze w jego stronę dłoń. Szukał pomocy? Chciał jeszcze zaatakować? Kosmicie nie dane było się dowiedzieć. Krew buchnęła z uszu i nosa Specjalnego, oczy stały się puste, a ciało sflaczało. Był martwy, albo wysiłek zrobił z niego roślinę. Dla Inka nie było chyba różnicy.
Feedback szybko przyklęknął nad Alice i wyciągnął z niej wszystkie odłamki. Jeśli Kyr’Wein miał zdolność samoregeneracji, mogła z tego wyjść. Nie uratował jej już raz i nie wiedział jak to zrobić teraz, ale czuł, że nie może pozwolić jej umrzeć. W końcu przez nią się w to wszystko wpakował. Od niej się zaczęło, ale nią się nie skończy.
Alice nie przemieniła się tym razem w wielkiego, włochatego demona. Prawie straciła przytomność, gdy Ink wyciągał z niej odłamki. Oddychała nerwowo, zaciskała zęby, które wydawały się nieco ostrzejsze niż były i dzikim wzrokiem obserwowała kosmitę. Gdy wszystko się skończyło, a rany zaczęły się zarastać na oczach Inka, Alice odetchnęła głęboko i wydała z siebie przeciągły pomruk.
- No! Brawo, zuch - powiedział z ulgą, kładąc ostrożnie rękę na jej czole. - Dasz radę... cokolwiek? Myślę, że dużo nam już nie zostało, a ja mogę zająć się większością.
Kolejny, cichszy jęk towarzyszył jej gdy stawała o własnych siłach. Zachwiała się, ale zaraz stanęła prosto.
- Na co czekamy? - zapytała z wysiłkiem.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline