Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2013, 20:18   #19
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Około czternastej, Gotte oznajmił kompanom z opuszczonego domu, że idzie na rozpytki do lichwiarzy.
- Możem się cosik dowiem, a może nijak nic nie - rzucił na odchodne. Chwilę później wyszedł. Obrał okrężną drogę do wybranego przez siebie domku, w końcu tam dotarł i zapukał w dźwierza.

Nie czekał długo, jak rozsunęła się zasuwa na wysokości millerowych oczu, a z drugiej strony pojawiły się te gospodarza.
- Tak? Z czym przychodzisz? - padło pytanie męskim głosem.
Gotte, w tym momencie, wyciągnął mieszek monet, którym przyjemnie zaszeleścił.
- Doszły słuchy mnie, że ponoć można u was panie dostać ciekawe ciekawości - rzucił z uśmiechem w kierunku drzwi, a te w odpowiedzi po chwili otwarły się. Młody Miller długo na zaproszenie nie czekał i w momencie był w środku. Drzwi otworzył napakowany ochroniarz, a za zakratowaną ladą stał starszy facet. Na ścianie za lichwiarzem wisiały przeróżne fanty.
- A czego konkretnie pan szuka? - zapytał usłużnie taksując wzrokiem młodego klienta.
Gotte zbliżył się do ściany, zaczął oglądać fanty mlaskając i podziwiając co poniektóre, by ostatecznie chwycić zdobioną tabakierę. Po krótkich negocjacjach wydał za nią dwie korony. Od gnoma dostał dziesięć, więc interes dla Gotte to był zacny, będzie tylko musiał troszeczkę przekłamać później cenę.
Gdy schował tabakierę do kieszeni zagaił kolejną rozmowę.
- A w ogóle ładną to tu chałupę macie. Sam też się rozglądam za jakąsik, bom niedawnom tu przybył. Ta jest z zewnątrz i tu z wewnątrz ciekawa. Pewnie żeśta nie są zainteresowani sprzedażą... A może jednak? - spojrzał na lichwiarza Gotte.
- Nie jesteśmy zainteresowani. - odpowiedział krytycznym wzrokiem oceniając Gotte. - Trzynastka jest na sprzedaż. Siedemnastka do najęcia poszła, bo długo stała na rynku, ale chętnych nie było. Tutaj kupować, kiedy wszyscy się wynoszą? Nie widział pan tych ruder w ruinie? - zapytał podejrzliwie?
- Noo tu pytam, bom tu teraz u was. Nie wiem jeszcze gdzie se kupię, bo to nie ot tak przecie. - odparł Gotte. - A ta siedemnstka z zewnątrz lepsiejsza się wydaje, pewniakiem dlatego została wybrana. Powiedzcie, znacie tego co to chciał? Mówicie, że do najęcia, to może na niedługo? - Miller starał się sprawiać wrażenie wyraźnie zainteresowanego. - A byliście tam w środku? Jakie tam pokoje, stan? Sypie się to tam, jakie dziury są w domu, czy co? Tak ino z ciekawości pytam, jak nie wiecie, to nic. To przejdę się tam - gadał Gotte, chwytając i oglądając w międzyczasie jeden z wystawionych przedmiotów.
- To zależy. Pamięć na stare lata plata figle. Ehhhh.. – lichwiarz zabębnił palcami o blat.
- Ojoj, może jak tam jako poszperać, to coś się wspomni? - Na stół powędrowało kilka srebrików, jednak zostawały one wciąż zasłonięte ręką. - Miejmy nadzieję, że się przypomni, bo nierazem sreberko ma takie cudownicze właściwości. Więcej jednakowoż go nie powędruje na takie leczenie - od razu zastrzegł Gotte.
- W siedemnastce? W środku? Nie byłem ani razu, bo po co? - podrapał po kilkudniowym, siwym zaroście zatrzymując na dłużej niż powinien wzrok na sakwie rozmówcy. - Właściciel wyniósł się dawno temu. Rodzina kupca tkaninami tam najmowała przez lat ostatnich kilka. Potem od zimy pusty stał ten dom. Nie najmiesz go panie od ręki, bo już najętym został. Ktoś cię uprzedził i to całkiem niedawno. Dwunastka jednak chyba wciąż jest wolna i wygodna? - odpowiedział z uśmieszkiem w kąciku ust i przesunął rękę zatrzymując ją na ladzie obok Gottowej.

Pochylił się nieco wsparty na łokciu i przez kraty spojrzał Millerowi prosto w oczy.

- A co was tak nasza ulica interesuje, osobliwe to jest, osobliwe, młody panie...? - Zrobił pauzę jakby w pamięci odpowiedniego słowa, czyli imienia gawędziarza mu zabrakło.
- Arnold, Arnold von Gotbald herbu różowa chmura – rzekł Gotte pierwsze, co mu ślina na język przyniosła. – Jeśli języka u was nie zasięgnę bardziej, to udam się wkrótce w gospodarza poszukiwaniu. Albo rozejrzę się gdzie indziej, jeśli to taka dziwota, że ktoś tu szuka miejsca do życia se. Jeśli się tak dziwią, to miejsce pewnie złe – odwrócił się na pięcie. – Dziękujem za przedmiocik i na mnie czas już – rzucił jeszcze w pożegnaniu.
Lichwiarz nieco zbaraniał. Jeszcze bardziej rozdziawił kwadratowa szczękę zakapior, otwierając drzwi i kłaniając się nisko.
- Z Sigmarem panie von Gotbald! - dorzucił usłużnie stary sklepikarz zbierając skrzętnie szylingi. - polecam się na przyszłość Stirlandzki panie! Polecam!
- Możem jeszcze tu wrócą, jak czegosik się zachce. Może wrócem – nie odwracając się nawet, rzekł Gotte wychodząc przez drzwi.

Po godzince od wyjścia Gotte pojawił się w chałupie i na pytające spojrzenia Arno i Josta rzekł tylko
- Nic się nie dowiedziałem pany. Nic, a nic – rozłożył ręce, po czym nieco zawiedziony wrócił na swój punkt obserwacyjny.

Gdy zauważył, że pies obszczekuje erykowe drzewo, a Arno przedstawił plany rzucił.
- No może lepiej tego kota tam wypuścić, by od naszego się łodczepił tam? Co jak go tam zejrzą? Co wtedy, my w w dupce wtedy będziem – spojrzał na khazada. – Myślem, że pierwsza rzecz tera, to odciążyć jakoś naszego kompana. Całe szczęście miało się wkrótce okazać, że ten wybornie sobie poradził. Teraz trzeba się było udać na spotkanie z Alfonsem.
 
AJT jest offline