Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2013, 12:04   #21
Nasty
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
***


Droga minęła spokojnie co by było w porządku dla jakiś nowicjuszy i mięczaków. Sylwia jednak traktowała metro jak żywą tętniącą istotę. Nie żeby miała nie po kolei w głowie, nie to to nie. Po prostu wiedziała że metro tylko czeka aż jakiś dureń straci czujność. Wtedy to już metro da osobie znać. Dlatego spinała się jak i wzmagała czujność jeszcze bardziej.

Docierając do Rondo ONZ wiedziała że to jest jej nagroda za bycie czujną, ale i jeden z szpon metra. Czeka aż wejdziesz a wtedy szpony się zamkną i zostajesz tu na zawsze. Dla Stallkera niema nic gorszego niż zostać i zemrzeć jak jakiś wsiak czy szczur.

Wchodząc między ludzi poczuła kilka wścibskich którzy czekają na jej głupotę. Ścisnęła ręce sprawdziła dwa noże czy aby są na miejscu. Poprawiła włosy mocniej związując w jedną kitkę. Wzięła głęboki wdech zanim smród tego bydła dotrze do jej nozdrzy.

Ruszała się nieufnie, ale twardym krokiem. Jak na górze. Ciężko liczyć tu na instynkt Stallkera. Zauważyła jak kilka osób podchodzi to tablicy ogłoszeń. No czemu nie sprawdzić.

„Przylepione na niej była masa ogłoszeń ludzi zaginionych, jakiś szaleniec napisał ostrzeżenie przed przejściem przez stację "Ratusz". Dalej było widać oferty wywozu gnoju, opiekowania się plantacjami grzybów, strażników karawan chcących się zatrudnić i ofert dla nich. Do tego ogłoszenia magów, wróżbitów, szarlatanów, znachorów i wszelkiej innej maści oszustów oferujących poznanie "Magy y ynnych sztuk tayemnych". Nawet jakiś człowiek ogłosił, że szuka chętnych na poszukiwanie kolejnej legendy - Metra-2. Do tego oferty handlowe, reklamy, ulotki restauracji, burdeli... Do wyboru, do koloru.”

Z tablicy zerwała ogłoszenia:
- strażników karawan
- chętnych na poszukiwanie legendy Metra 2
- próbowała też zapamiętać listę ludzi zaginionych

Na ostrzeżenie przed przejściem przez stację „Ratusz” uśmiechnęła się. Ale chwilę się zastanowiła. Nie każdy szaleniec jest kłamcą. Więc zapamiętała ostrzeżenie.

Znów poprawiła włosy. Sprawdziła kuszę oraz wiszącą przy pasie zębatkę. Ruszyła najpierw w stronę miejsca zgłoszenia się chętnych do poszukiwania Metra 2. Potem strażników karawany.



***

Adres ludzi chcących skontaktować się w sprawie Metra-2 był nieaktualny. Sylwia trafiła do sklepu mięsnego oferującego wszelakie rodzaje białka. Dosłownie, bo w wieprzowinie było równie dużo wieprzowiny, co w szczurze. Wielka kobieta kierująca przybytkiem tylko pokręciła głową.

-Nie wiem skarbie - powiedziała barytonem, którego niejeden mężczyzna mógłby się powstydzić. - Był tu jakiś facet i powiedział, że posiedzi tydzień. Zapłacił, więc siedział. Sam w sobie jakiś taki dziwny. Siwawy, te oczka jakieś takie kaprawe, strzelające w każdą stronę... Nie spodobał mi się od razu, mówię ci kochanie... No ale płacił, nic nie ukradł. W końcu jakiś dzień temu przyszedł do niego licho odziany żebraczyna i zabrali się bez pożegnania.-

- No nic mój pech. Jak to mówią metro daje szansę i odbiera kto ma łeb zarabia na życiu frajera. Dziękuję ci dobra kobieto. A miała byś czym poczęstować strudzoną po dróżniczkę -

-Życie to nie bajka, każdy robi na siebie - zaczęła handlarka, ale popatrzyła na twarz Sylwii i coś ją tknęło - ale czym byśmy różnili od zwierząt, gdybyśmy sobie nie pomagali? Siadaj przy stoliku, coś z dzisiaj zostało, zaraz przyniosę.-

Wskazała na okrągły stolik przykryty podziurawioną ceratą z chybotliwym krzesełkiem obok i ruszyła krzątać się na zapleczu jak to tylko takie kobiety potrafią.

Sylwia odsunęła krzesełko i spokojnie usiadła czekając na swoją porcję. Mogła się spokojnie rozejrzeć widząc... Niewiele rzeczy. Była noc, światła dzienne były wyłączone i jedyne co rozpraszało noc, to parę lampek nocnych w pomieszczeniach oraz wąski pas słabych żarówek pośrodku peronu. Niczego jednak to nie zmieniało. Ludzie Centrum dalej załatwiali swoje sprawy, a cichy szmer rozmów rozpraszał skrzyp dźwigu towarowego. Sylwia poczuła, że ktoś ją obserwuje, jednak po odwróceniu się, nic nie zauważyła. Cichą zadumę przerwało pojawienie się korpulentnej kobiety.

-Masz dziecko, jedz - podsunęła talerz z jakąś nieokreśloną breją Sylwii - wyglądasz na zabiedzoną, a odżywiać się trzeba dobrze.-

Sylwia jak to przystało na niepisany kodeks Stalkera podziękowała kobiecie i zabrała się do jedzenia. Jak to miała w naturze zaczęła mówić podczas jedzenia.

- A dobrodziejko powiedz mi może udało ci się pod słyszeć tych dwóch co rozprawiali o tej wyprawie do Metra 2? - I znów zaczęła wcinać aż uszy jej się trzęsły.

Dobrodzika podsunęła sobie krzesełko, oparła szeroką twarz na zatłuszczonych rękach i powoli, sklejając do kupy wspomnienia, zaczęła opowiadać.

-A no... Było to jakości ze dwa dni temu. Przylazł tu taki obdartus do mego gościa, że... Szkoda słów. Szczur, co miałam go zaszlachtować, zdechł od zapachu jakim woniał ten żebrak. Zaczął coś się drzeć o krewetkach, klątwach, kasztankach. Przewinął się jeszcze jakiś cytat z Piłsudskiego, choć Ty kochanie pewnie nawet nie wiesz, kto to był... Eh.- Kobieta zapatrzyła się w jakiś punkt nad głową Sylwii i zaczęła wzdychać do własnych wspomnień.

- No i coś jeszcze mówili ? - odczekała chwilę ale ciekawość wzięła górę. Poprawiała sobie talerz i jadła dalej. Miała zawsze słabe pojęcie o marzeniach czy mężczyznach. Jej jedynym był ten na plecach.

-E, nie wiem maleńka, musiała ja jeszcze obskoczyć paru klientów. Tego żebraka, to milicjant pogonił, jak go poprosiłam. Dalej o tych krewetkach ględził. Już tak dawno krewetek nie jadłam... Wiesz, kiedyś byłam ekspedientką w takim drogim butiku, a teraz... Mj Andrzej zabierał mnie na kawior, albo krewetki. - Kobieta obtarła łzę, zabrała czysty talerz i ruszyła do kuchni.

- Dzięki ci dobra kobieto. Nie omieszkam dać dobre słowo o twym przybytku. Jak będzie potrzeba to pytaj o Sylwię do jutra chyba tu zagoszczę- po czym podniosła się spojrzała szybkim ruchem przez prawe ramie na ulicę by sprawdzić czy aby kto wścibski nie patrzy.

Coś mignęło w ciemności, jednak nie udało jej się zauważyć co.

Wychodząc jeszcze raz pożegnała się i podziękowała za gościnę. Ruszyła w stronę następnego miejsca pracy. Całą drogę szła intuicyjnie. Za duży tłok gdyby nie to łatwo by rozpracowała ogon. Przeciskając się uliczkami trafiła na miejsce.

Była zmuszona wejść na piętro i poszukać niewielkiego lokalu obwieszonego krzykliwymi, jaskrawymi neonami. Główny napis głosił “Kupcy Wszechpolska”. Podobno byli w stanie rozwieźć przesyłki po całym metrze, takoż zdobyć absolutnie każdy towar, który interesowałby potencjalnego klienta. Sylwia weszła przez oszklone drzwi do pokoju wielkości schowka na miotły całkowicie zastawionego skrzyniami i jednym biurkiem, za którym siedział bladawy chłopak. Ten podniósł głowę znad jakichś wykresów i przetarł wodniste oczy na widok dziewczyny.

-Czego tu? - mruknął niechętnie
gostek za biurkiem.

Podeszła pewnie i uderzającym opadaniem ręki pokazała ogłoszenie

- w sprawie ogłoszenia! - Po czym cofnęła rękę zostawiając kartkę na biurku. Pamiętała jak kiedyś siostrze jeden taki wbił nóż w śród palce. Oczywiście kare dostał za to ale były tylko kłopoty potem.

-Czego się drze? - zapytał chłopak trąc wielkie uszy - Głuchych tu nie ma. No fajnie, że w sprawie zgłoszenie, bo brakuje ludzi do ochrony karawan. Płacimy w zależności od trasy, a aktualnie brakuje ludzi do Emiratu i z powrotem. Na tężę trasę byłbym w stanie przeznaczyć 50 groszy. W sumie to taka cena i nie ma co wybrzydzać. Żadne atrakcje nieprzewidywane.-

- Ta u was zawsze niema atrakcji. A jak się nadążą to mówicie że to w ramach dopraw - zaśmiała się Sylwia i dodała- Biorę bo żem w dołku jest. A jakieś dodatki czy tylko sprzęt własny? - zakończyła.

-Żarcie w tę i w tamtą załatwiamy my oraz pokrywamy koszty straconej amunicji - spojrzał na jej kuszę - ale chyba z tym nie będzie problemu. Bełty można wyciągać.- Uśmiechnął się szeroko
gostek za biurkiem.

-Coś jeszcze?- rzekł gostek za biurkiem.

- Ta to wam pasuje co. Ździercy. Ale co tam kiedy ruszamy ? - spojrzała Sylwia na biurko by wychwycić coś ciekawego. Nigdy nie miała głowy do tabelek.

-Rano, rano. Idź się teraz prześpij, bo za pięć godzin masz odjazd. Znajdziesz przy dźwigu Cygana. Taki smagły koleś, nie do pomylenia. A teraz żegnaj, mam jeszcze coś do zrobienia.- odparł
gostek za biurkiem.



***
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 28-05-2013 o 23:46.
Nasty jest offline