Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2013, 20:10   #4
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Ranek wstawał nad miastem Cohen, budząc jego mieszkańców ale nie wszystkich. Niektórzy a w szczególności ci biedniejsi już dawno się zbudzili by pracować lub walczyć o przetrwanie. Młodzieniec mający może góra siedemnaście wiosen na karku też był już na nogach, nie miał dziś pracy za to miał dość ważne spotkanie. Niestety raczej nie prezentował się najlepiej ot smukły mężczyzna średniego wzrostu o krótkich ciemnokasztanowych włosach i brązowych oczach z przeciętną twarzą. Odziany w proste zużyte odzienie wyraźnie połatane w kilku miejscach i coś co można było nazwać prowizorycznym obuwiem raczej nie mógł ukryć w której części miasta mieszkał i jakiego był stanu.

- Lilia... - zawołał i zagwizdał rozglądając się po ulicy z lekkim zdenerwowaniem - ...Lil do nogi !
Nie musiał długo czekać na odpowiedź gdy z pobliskie uliczki wyleciał mały czarny pies a po okolicy rozniósł się irytujący i radosny jazgot suczki który kilku mieszkańców już zaczęło przeklinać za zmącenie resztek snu. Pogłaskał psa na powitanie i ruszył na spotkanie w którym pokładał nadzieję na poprawę swego losu. W końcu szczurołap nie był zawodem który dawał zbyt dużych perspektyw na przyszłość, zwłaszcza teraz gdy zamurowano wszystkie studzienki na polecenie straży ku niezadowoleniu członków cechu. Niektórzy członkowie gildii już narzekali że to utrudni im pracę i zamartwiali się jak zarobią gdy z kolei inni liczyli że z tego powodu szkodniki zdążą się bezpiecznie namnożyć i wkrótce znów otworzą kanały a oni będą mieć więcej roboty i zarobków niż wcześniej. Te sprawy już go nie dotyczyły, przynajmniej jeśli nadzieje pokładane w tym spotkaniu się potwierdzą...

***

Po wejściu do świątyni znów naszły go wątpliwości i co do tego czy nie zostanie wyśmiany oraz co do swojej przydatności w tym zadaniu zwłaszcza patrząc po zebranych w szczególności na czerwonowłosego krasnoluda. Jednak zdecydował że może przynajmniej spróbować podążał za kapłanką wraz z resztą rozglądając się po świątyni można by się spodziewać że miejsce kultu Pani Miłosierdzia będzie mniej zaciemnione ale nie jemu było oceniać preferencji tutejszego zakonu. Jedyne co mu się jeszcze rzuciło w oczy to marmurowy ołtarz zasłany kwiatami który odstawał od reszty wystroju, i tak jakby go często przemieszczano choć przecież to musiało ważyć sporo i nawet kilka tuzinów chłopa by nie ruszyła tego tak łatwo...

Z zamyślenia wyrwało go zrozpaczone skomlenie Lili, no tak schody jest straszliwy nieprzyjaciel co prawda co prawda była to tylko drobna niedogodność ale od czasu gdy podczas jednej roboty zleciała z takich do piwnicy nabawiła się pewnego lęku. Nie chcąc przeszkadzać reszcie szybko uspokoił suczkę i zniósł ją na dół by się nie męczyła zbędnie.
Tam też spotkał szanownego Ojca Hoge i niesławnego kapitana straży Lobo, ten ostatni naprawdę pasował do krążących o nim opowieści no ale skoro szanowny kapłan mu ufał to chyba nie mógł być taki zły. Nawet jeśli nie zgadzali się w kwestii tego zlecenia.

Nie dało się zaprzeczyć że ojciec wiedział jak ugościć swoich rozmówców dla Sigrica była to istna uczta i wiele siły woli go kosztowało by się z tym nie zdradzić, w końcu trzeba było zrobić dobre wrażenie jak na profesjonalistę przystało jak mawiał jego przyjaciel Klaus przed robotą w karczmie lub domu co bogatszego mieszczanina. Jegomość po jego lewej raczej się nie przejmował robieniem wrażenia na gospodarzu no chyba że swoim obżarstwem, choć sam nie mógł go winić jedzenie było przednie i trochę nawet dostało się Lili. Wysłuchał z uwagą tego co powiedział Johann, przynajmniej nie będzie jedynym "nietypowym" członkiem tej grupy, mógł się założyć że kapitan Lobo uśmiechał się z politowaniem gdy go słuchał i zapewne równie rozbawiony będzie teraz słuchając Sigrica no ale za późno na żale.
- Sigric zwą mnie dobry panie, co do mych kwe- kwali-fikacji... - zaczął było dobrze ale stracił rezon na tym słowie, no co mógł powiedzieć że jest wykwalifikowanym szczurobójcą ? Cóż nie było co owijać w bawełnę - ...z procy celnie potrafię miotać, kanały też znam. Szkodniki tępiłem a by takiego podejść tża umiejętności, prawda ? Prawda...

Usiadł wbijając wzrok w jedzenie na talerzu no i tyle z robienia dobrego wrażenia szlag by to.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 28-05-2013 o 20:23.
Rodryg jest offline