Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2013, 22:18   #15
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nie tuzin wilków chcących ich zabić ani nie dziwny dym, jaki nagle ich otoczył. Tym, co najbardziej niepokoiło Zbigniewa, było zniknięcie osoby, która rzuciła bombę. Chociaż jakby się nad tym dokładniej zastanowić... On oddalił się od wozu. Możliwe, że inni także. Ci, którzy przy nim zostali, zapewne nic nie widzieli i ich zmysły zostały poddane podobnych wrażeniom, jakie samemu odczuł chwilę wcześniej. Ktoś zastawił na nich pułapkę. Ta myśl była ostatnią goszczącą w głowie Wilka nim krzyk Merkurego skierował umysł najemnika na bardziej znane mu tory.
Trzeba było wracać do reszty. Kusza leżała gdzieś tam w dymie. Nawet jeśli miałby ją przy sobie i tak by jej nie użył. Ryzyko trafienia w sprzymierzeńca w tych warunkach było zdecydowanie za duże. W sumie użycie jakiegokolwiek rodzaju broni mogło skończyć się tragicznie. Zbigniew nie miał wyjścia. Musiał jakoś bronić się przed ewentualnymi atakami wilków. Pozostawało mieć jedynie nadzieję, że żaden człowiek bądź krasnolud nie nabije się na wyciągnięty miecz...

Manteufel szybkim i pewnym ruchem dobył swoje sztylety. Rękojeść każdego z nich wsadził do buteleczki przy pasie, mocząc w resztach czerwonej substancji. Nie było jej za dużo. Sporo wylało się w czasie próby opuszczenia zadymionego obszaru. Nie przejmował się tym jednak. Pewnie za chwilę będzie miał jej pod dostatkiem... tylko z innego źródła.
Mężczyzna wyciągnął przed siebie otwarte dłonie, na których spoczywały sztylety. Ostrza bez specjalnego ociągania uniosły się i zaczęły wirować dookoła Zbigniewa na wysokości jego klatki piersiowej. Zapewniało to dość dużą swobodę w wyborze kierunku ataku. Najemnik nie miał zamiaru jednak ograniczać się do swoich specjalnych zdolności. Prawa dłoń zacisnęła się na rękojeści miecza, w lewej natomiast znalazł się trzonek topora.
- Drzeć się psiamać, bo się sami pozabijamy!- krzyknął tuż przed wejściem w dym.
Nie miał specjalnie wyszukanego planu działania. Zamierzał zabijać wszystko, co znajdzie się w jego zasięgu i nie porusza się na dwóch kończynach. Liczył, że towarzysze spełnią „prośbę” i nie będzie musiał ryzykować życiem, by upewnić się, że kształt, który ma zamiar zabić, jest na pewno wilkiem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline