Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2013, 13:13   #7
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Otto ubrany był w długi płaszcz i zakrywający głowę kaptur. Przy boku miał miecz a przez ramie przewieszony łuk z kołczanem. Nie spodziewał się przyjęcia w klasztorze Shaylii, przypuszczał, że od razu poślą ich na walkę z nieznanym. Jak się jednak powoli okazywało, nikt nie potrafił umiejscowić zagrożenia a sam dowódca straży uznał wręcz, że nieznane odeszło ... w nieznane i że już go nie ma.

Jego pobożnym życzeniom przeczyły plotki które krążyły po mieście, jedne mniej inne bardziej interesujące – zwłaszcza te dotyczące kanałów. Otto od razu pomyślał, że gdyby miał zbierać zwłoki z całego miasta to jedynym sposobem aby czynić to niezauważenie to użycie wozu – obarczonego jednak ryzykiem sprawdzenia przez strażników ... lub użycie kanałów.
O tak, Otto dobrze wiedział co jak i gdzie ukrywać i mimo, że trupy nie stanowiły przedmiotu jego poszukiwań, to jednak czy nie były to tylko trochę większe i cięższe przedmioty?

Tak ... przynajmniej dopóki nie zostaną pochowane na poświęconej ziemi...
Wystarczyła mu jedna nauczka, którą dostał niedawno a po której wyglądał jakby napadło go stado kotów. Cały był w małych , wolno gojących się rankach, śladach zadrapań na rękach, twarzy, każdej nieosłoniętej części ciała.

W świątyni zauważył po drodze nie pasujący ołtarz, ale zamierzał o to zagadnąć przy opuszczaniu świątyni. Zastawiony bogato stół był kolejną rzeczą która go w pewien sposób zaskoczyła. Nigdy nie był goszczony tak obficie, zdarzało mu się co prawda uczestniczyć w nie jednej stypie na których mógł objadać się do woli , a przy okazji upewniać się, czy zmarły jest wart ponownych odwiedzin, jednak na tego typu przyjęciach był zawsze nieproszonym gościem. Tu natomiast był wręcz oczekiwany.

Nie zdążył jeszcze porządnie zjeść potraw, które wszak smakowały o niebo lepiej od żołnierskiej prostej kuchni ojca, gdy został nagle zagadnięty i to pytaniem na które przygotowany nie był.

- Proszę przedstawcie się, powiedzcie coś o swoich kwalifikacjach, które mogą pomóc nam rozwiązać problem, oraz oczywiście o waszym wynagrodzeniu. - zagaił ojciec Hoge.

" Na stypie nikt mnie o kwalifikacje nie pytał... zresztą żałobnicy woleli by pewnie ich nie znać" - przemknęło mu przez głowę. Przysłuchiwał się odpowiedzią pozostałych , spośród nich zwłaszcza Johannowi , który ku uldze Otta, miał problem już z przedstawieniem się, nie mówiąc o całej reszcie. Wyglądało na to, iż nie jest tu jedyna osobą zajmującą się odzyskiem. Choć zapewne miejsca odzyskiwania przydatnych rzeczy różniły bardzo obie osoby, nie miej ich zajęcia sprowadzały się praktycznie do tego samego – czyli radzenia sobie z marnotrawstwem i niegospodarnością innych ludzi. Odpowiedź na pierwszą część pytania była nader prosta, przerwał jedzenie, przeżuł ostatnie kęsy, wstał i powiedział, niechcący wypluwając na talerz mały kawałek mięsa który nie zdążył przełknąć.

- Otto Helvgrimsson – odrzekł spokojnie, zerkając kątem oka na krasnoludy i ich reakcje, nazwisko miał bowiem typowo krasnoludzkie, choć na khazalda nie wyglądał.

- No cóż – zamyślił się ponownie, wkurzony sam na siebie, że tyle czasu który dali mu przedmówcy zmitrężył, wciąż nie wiedział co powiedzieć - no ten, tego, w kanałach też się nie pogubię – wypalił nagle prężąc pierś, co było zupełnie niepotrzebnie i groteskowe.
No i właściwie też umiem ciachnąć to i owo... „ Zwłaszcza jak nie będzie się ruszać” – dodał już w myślach, choć na takie szczęście raczej nie liczył.

- Aaaa – dodał po chwili jakby przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym - No i w poszukiwaniach to ja raczej dobry jestem, zaraz coś znajdę i przyuważę, ot jak choćby ten ołtarz u góry co to był pewnie z innej świątyni przytargany.

Minęła chwila zanim się zorientował, że cały jego plan na spokojne wywiedzenie się informacji o ołtarzu przepadła. Po prawdzie była to raczej kwestia zaspokojenia jego ciekawości niż jakaś pilna potrzeba, ale jednak nie lubił jak mu się plany psuło. Zwłaszcza jak sam je sobie psuł. Miał też wrażenie , że palnął tym jakąś gafę... a może nie? Czas pokaże. Zamilkł siadając z powrotem na krzesełku i powrócił do konsumpcji.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 30-05-2013 o 12:05.
Eliasz jest offline